Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

piątek, 6 maja 2011

STYCZEŃ 2011

4 STYCZNIA
No i mamy Nowy Rok :) Sylwester? W tym roku spędziliśmy go w domu przed tv odwiedzając się z sąsiadami, którzy też mają małe dziecko. Wytrwaliśmy do wpół do pierwszej, napiłam się nawet szampana :) Nasza dzidzia przespała całą noc pomimo huków petard w okolicy i z uśmiechem na ustach przywitała w sobotę Nowy Rok..

Wczoraj po raz pierwszy kąpaliśmy się w 'dorosłej wannie'! Wskoczyłam w kostium kąpielowy, nalałam w wannie wody po kostki, zrobiłam trochę piany, wrzuciłam gumowe zabawki, które Pola dostała pod choinkę i ciapciałyśmy się razem. Pola była w szoku hehe Siedziała i rozglądała się dookoła, a potem jak zaczęła chlapać to oj, działo się! Waliła rączką w wodę jak nakręcona, a jak ją położyłam, żeby móc spłukać z niej mydełko to z kolei machała nóżkami wesoło i patrzyła jak woda się rozpryskuje po całej wannie :) Dziś już była 'śmielsza', choć też się rozglądała wokół. Gryzła swoje gumowe 'wodne' zwierzątka i nawet coś tam sobie pogadała pod noskiem. Trochę tylko mieliśmy problemy z organizacją 'pokąpielową', ale jakoś to ogarnęliśmy. Musimy tylko jeszcze kupić matę do wanny, żeby mała się tak nie ślizgała i mogła siedzieć sama. Ciężko było ją już kąpać w wanience, bo Pola tak machała wszystkimi kończynami, że musiałam trzymać jej nogi, a M. pilnował, żeby za bardzo rękami nie chlapała. Wanienkę stawialiśmy na stojaku w pokoju i jak mała zaczęła tak chlapać to potem cały dywan był mokry.. No i wszystko wokół.. Teraz mam nadzieję, będzie już z górki :)

Ponieważ to mój pierwszy wpis w Nowym Roku to chciałabym Wam wszystkim życzyć zdrówka dla Was i Waszych bobasków, mnóstwa wesołych dni, radości z macierzyństwa, realizacji marzeń, spełnienia i dużo, dużo uśmiechu :) I przespanych nocy! :))
---

7 STYCZNIA
Pisałam jakiś czas temu, że walczymy z uczuleniem Poli objawiającym się czerwonymi plamami z szorstką skórą. Po wykluczeniu jabłka i moreli problem prawie zniknął. Jeszcze gdzieniegdzie mała miała szorstkie placki, ale już nie czerwone i praktycznie ledwo widoczne. No więc podjęliśmy próbę sprawdzenia, czy to na pewno jabłko. Bo być może to od suchego powietrza w mieszkaniu i np. roztoczy? M. zasugerował, że być może od psa...? Ale przecież pies jest u nas od zawsze i trochę dziwne, żeby nagle, po 5 miesiącach życia z psem pod jednym dachem, w tych samych ścianach nagle dziecko dostało na niego alergii? No więc 2 dni temu z rana zrobiłam kompot z jabłek, który pani Małgosia podała Polci. Do tego wczoraj, jak jadłam jabłko to mała tak się na mnie patrzyła, a w zasadzie to się nawet na mnie i jabłko rzuciła, że odkroiłam jej kawałek i dałam. Oj, ale była radość hehe A ile mieliśmy przy tym śmiechu! Mała rzuciła się na ten kawałeczek jabłka, jakby tydzień nic nie jadła i tak go miętosiła, że jej sok po brodzie leciał. I śmiesznie było słyszeć jak sobie odgryza mały kawałeczek tymi swoimi dwoma, malutkimi ząbkami :) Uważać tylko musieliśmy, żeby się większym kawałkiem nie zadławiła. A jak już obciumkała go prawie do końca to tata zabrał jej mały kawałeczek, który został z jabłka właśnie ze względów bezpieczeństwa i Pola wtedy uderzyła w taki straszny płacz - Oh My God! :)) To było dla niej na pewno straszne, ale my nie mogliśmy się powstrzymać od śmiechu, wyglądała tak rozkosznie :) W każdym bądź razie póki co, uczulenia nie ma, więc to chyba nie jabłko... Zostaje więc morela... Jutro jej chyba zrobimy kaszkę morelową i będziemy obserwować, czy coś się pojawia na jej skórze.. A może Wy macie jakieś sugestie od czego mała może mieć takie szorstkie plamy?

A niech mi ktoś powie, że takie małe dzieciaczki nie rozumieją co się do nich mówi! Pisałam jakiś czas temu, że Pola mnie strasznie ciągnie za włosy. No więc wczoraj popołudniu poszłam położyć ją spać. Ułożyłyśmy się na naszym łóżku, rozpoczęłam swoje okropne śpiewy "Aaaa koootki dwaaaa..", a tu córa łap mnie za włosy i jak mnie pociągnęła!.....Auuuuuuć .!!!.. Normalnie gwiazdki przed oczami zobaczyłam! I mama na to: "Pola, co Ci mówiłam? NIE WOLNO CIĄGNĄĆ MAMY ZA WŁOSY!" Mała popatrzyła na mnie lekko zdziwiona i przerażona, że mama z cichego śpiewania weszła na głośniejsze tony i jak nie uderzy w ryk! No więc ja do niej: "Mama Cie okrzyczała, co?" Tu nastąpiła chwila ciszy, po czym Pola na to:" ŁEEEEEEEEEeeeeeee....!" hehe Chyba była zaskoczona tym, że mama ją okrzyczała.. No bo jak to, mama do tej pory tylko całowała, przytulała, mówiła miłe słówka, no może czasem powiedziała, że czegoś nie wolno, ale jeszcze nigdy nie mówiła takim tonem... Mówi się, że "czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci... " Polcia jest jeszcze malutka, ale ja jestem zwolenniczką teorii, że do dziecka od małego trzeba dużo mówić i to NORMALNIE, a nie w stylu "Gugugu.. pojedziemy brum brum, żeby zobaczyć u baby hau hau"... i dużo mu tłumaczyć, co wolno, czego nie wolno, to jest gorące, a tym się można skaleczyć... A co z tego Pola zapamięta, zobaczymy :)

A tu Polcia podczas swojej pierwszej kąpieli w wannie 'dla dorosłych' :)


---

10 STYCZNIA
Już myślałam, że jest dobrze. M. od jakiegoś czasu coraz częściej SAM zajmował się małą. Bawił się z nią, przewijał, nawet zaczął wstawać do niej w nocy jak się budziła i przynosił mi ją do łóżka na cycka albo robił jej herbatkę w nocy. Naprawdę coraz bardziej mnie w tym zaskakiwał i coraz bardziej zaczęłam myśleć, że facet jednak potrzebuje dużo więcej czasu, żeby odnaleźć się w nowej sytuacji rodzinnej... Zresztą podobnie było kiedyś u mojej przyjaciółki, o czym kiedyś już pisałam - dziecko skończyło 6 miesięcy, stało się bardziej komunikatywne i tatuś zaczął czerpać radość ze wspólnie spędzanego z dzieckiem czasu...
Ale dziś dostałam kubeł zimnej wody na łeb.. Planowaliśmy z M. wyjazd do Austrii albo do Włoch na deski. Miał jechać z nami też mój tata ze swoją dziewczyną. Plan był taki
, że jedno z nas będzie jeździło do południa, a drugie popołudniu. Do tego mój tata powiedział, że oni na pewno będą sobie robić jeden dzień odpoczynku od jazdy na nartach, więc chętnie zostaną z małą, a my będziemy mogli sobie pojeździć razem. Poza tym jego dziewczyna słabo jeździ na nartach i powiedziała, że chętnie nam będzie przy małej pomagać. Ale w ostatnich dniach okazało się, że jednak z wyjazdu nic nie wyjdzie, bo mój tata raczej nie pojedzie, a sami nie pojedziemy, bo to bez sensu.. No i co wymyślił dziś M.? Że w takim razie on pojedzie sobie sam ze znajomymi na tydzień, którzy co roku organizują wyjazd w Alpy w kwietniu, a ja mogę sobie pojechać na parę dni z jakąś koleżanką w innym terminie... Że niby mam jechać SAMA? Bez Poli i bez niego? Wspaniale! To się nazywa 'prawdziwa rodzina'! Sama nie wiem, czy bardziej mnie ten jego pomysł wkurzył, czy zdołował. Bo wyszło w tym momencie kto ma jakie pojęcie 'rodziny'. Już go kiedyś opieprzyłam za te jego gadki co chwilę, że 'podrzucimy Polę dziadkom (jego rodzicom ....) albo mojemu tacie i sobie gdzieś wyjedziemy na wakacje' - co najmniej jakby Pola była jakimś kwiatkiem, które na czas 'wakacji' trzeba komuś dać do podlewania, żeby nie zwiędł... Wrrr.... W takich chwilach zastanawiam się, za kogo ja wyszłam za mąż? Ale potem szybko sama siebie sprowadzam na ziemię mówiąc sobie, że czego można się spodziewać po facecie, który wychowywał się bez ojca, bo ojciec był 'na kontrakcie', szkoda tylko że aż kilkanaście lat - sic! I jak to M. kiedyś stwierdził: skoro jego ojciec nie uczestniczył w jego wychowaniu, to chyba w wychowywaniu nie ma nic fajnego?.. Bo jeśliby było, to jego ojciec byłby przez te naście lat w domu, a nie setki kilometrów dalej?.. Poza tym on raczej nie jeździł na wspólne wakacje z rodzicami, za to mama namiętnie wysyłała go na kolonie. Więc w jego głowie pojęcie 'wakacje z rodziną' raczej nie zagościło! Wrrr.... Kocham M., ale w temacie 'rodzice-dzieci' czasem tak mnie wkurza, że jakbym mogła to bym go ugryzła! Myślałam - o ja naiwna! - że jak będę z nim długo rozmawiać na temat dzieci, naszego dzieciństwa (co tu się działo!), naszego poglądu na ten temat itp. to może M. w końcu stwierdzi, że jednak posiadanie dzieci może być czymś fajnym! Że może przestanie w końcu myśleć tak jak chyba myśleli jego rodzice 'oby do 18 lat, a potem niech dziecko radzi sobie samo!'... Ale cóż, rozmawialiśmy przez 2 lata... W końcu M. kiedyś sam stwierdził, że teraz jest gotowy, że chciałby mieć dziecko, że fajnie by było mieć 'pełną' rodzinę.. Ale chyba jednak to wszystko go przerosło :/ Nie wyobrażam sobie jakby wyglądało nasze życie, gdyby Pola była dzieckiem płaczliwym, marudnym, chorowitym.... Ech... Płakać mi się chce z tej.. sama nie wiem.. złości?.. załamki?.. zawodu?... :/

Rano wstałam z uśmiechem na ustach po wspaniale spędzonym weekendzie, pełnym radości, śmiejącej się i łobuzującej Polci, wspólnych spacerów, ładnie przespanych nocy... A wieczorem jakbym dostała obuchem w łeb :/

Inaczej to wszystko sobie wyobrażałam... :/
---

14 STYCZNIA
M. po dwóch dniach kiedy to niezbyt się do niego odzywałam, sam stwierdził, że może rzeczywiście trochę przesadził ze swoją propozycją i temat wyjazdu zimowego upadł. Postanowiliśmy za to skupić się na wyjeździe wakacyjnym, bo w zeszłym roku nigdzie nie byliśmy i bardzo brakuje nam słońca. Do tego za oknem szaro, deszczowo, jakby jesień była, a nie zima :/ Planujemy wyjechać gdzieś w ciepłe kraje w okresie majowo-czerwcowym. Rozglądamy się, szukamy, pytamy znajomych, może ktoś się z nami wybierze, choć odkąd mamy rodzinkę trzy-osobową to niestety znajomości nasze trochę podupadły.. Bo tylko jedni znajomi mają małe dziecko (7 miesięcy starszą od Polci dziewczynkę), reszta niestety jeszcze bezdzietna, choć w sumie to dla nas wszystkich są już takie prawie 'ostatnie dzwonki na bezpieczną ciążę', bo wszyscy jesteśmy po 30tce, więc na dziecko trzeba się decydować, żeby potem nie było za późno... i żeby nie było komplikacji o czym straszą w gazetach i w necie...

A naszej Polci wyszedł trzeci ząbek - górna lewa jedyneczka. Oj, marudna troszkę przy tym była, ale dało się to przeżyć. Bardzo pomogły nam homeopatyczne 'kropelki' Camilla. To są takie malutkie fiolki i całą podaje się dziecku jednorazowo do buzi do wypicia. Pola pije to normalnie, więc nie może być złe w smaku. I naprawdę pomaga! Mamy jeszcze na czarną godzinę czopki Viburcol, ale jeszcze ich nie użyliśmy - Camilla do tej pory dawała radę :)

A ja dziś poszłam w końcu na fitnessowe fiku-miku. Zbierałam się i zbierałam.. I w końcu się zmobilizowałam. Niby ważę już tyle co przed ciążą, ale został mi wałek na brzuchu, którego chciałabym się pozbyć. Do tego pośladki moje nie wyglądają tak dobrze jak kiedyś - im też by się przydało trochę ćwiczeń.. Poszłam na zajęcia tam, gdzie chodziłam na gimnastykę dla kobiet w ciąży i jak weszłam do szatni, to łezka mi się w oku zakręciła :) Ostatni raz byłam tam z wielkim brzuszkiem i miałam problem, żeby buty zawiązać... :) Ach.. W ciąży czułam się super, mogłabym cały czas być w tym stanie - wszyscy byli dla mnie mili, mogłam jeść do woli ile chciałam i nie musiałam się przejmować, że potem trzeba będzie brzuch wciągać, żeby nie wystawał :) Fajnie było mieć taką 'piłeczkę' przed sobą.. Lubiłam ją głaskać, czekać na kopniaczki.. Ach.... To był fajny czas.. Może jeszcze do mnie wróci? :) Choć M. mówi, że on nie chce więcej dzieci! A to przecież nie on rodził, nie on chodził 9 miesięcy z 'nadwagą', nie siedzi teraz 24h z małą, nie wstaje do niej w nocy - to prędzej ja bym mogła powiedzieć, że nie chcę więcej rodzić i mieć dzieci! No cóż, liczę na to, że M. zmieni kiedyś zdanie :) I że my do tego czasu zmienimy mieszkanie na większe, bo z dwójką dzieci w 3 pokojach może być ciasno...

A ja dziś po fiku miku zajęciach pt: 'Płaski brzuch' jestem totalnie wykończona! Wróciłam do domu mokra i śmierdząca, ale zadowolona :) Mam plan, aby przez pierwszy miesiąc chodzić raz w tygodniu, a potem jak już organizm się trochę przyzwyczai do wysiłku i zakwasy znikną to 2 razy w tygodniu. I mam nadzieję, że do wakacji mój brzuch wróci do stanu sprzed ciąży! :)

Przed nami weekend - 2 calutkie dni z Polcią :) Tak mi smutno, jak rano muszę wychodzić do pracy.. Mała jest wtedy wyspana, najedzona i ma świetny humorek. Śmieje się z panią Małgosią albo śpiewa.. A jak wracam do domu po 17, to przez chwilę jest wesoła, a potem już od 18 zaczyna pocierać oczka, widać że jest zmęczona po całym dniu, często jest już marudna i trzeba ją cały czas czymś zajmować, żeby nie kwękała i oczek nie pocierała. Potem w kąpieli się ożywia, śpiewa, gada, śmieje się - ale kąpiel nie trwa wiecznie, tylko jakieś 20 minut, bo Pola 'przypomina sobie', że przecież jest zmęczona i potem idziemy do spania. Dostaje cyca i zasypia raz dwa.. I tyle mojego dnia z córcią :/ Wiem, że nie jestem jedyną matką pracującą, ale to marne dla mnie pocieszenie.. Chciałabym więcej czasu z nią spędzać, choć z drugiej strony wiem też, że jak poszłam do pracy to przez pierwsze dni było mi naprawdę dobrze. Mogłam spokojnie wypić kawę, wykonać telefon do kogo chciałam bez opcji 'Muszę kończyć, bo mała wstała i muszę ją nakarmić/przewinąć/itp.." Naprawdę przez te kilka dni odpoczywałam w pracy od obowiązków domowych i ciągłego zajmowania się dzieckiem. Byłam w pewnym momencie tym trochę przemęczona i powrót do pracy bardzo dobrze mi zrobił zwłaszcza dla mojej psychiki.. Ale po paru dniach zaczęłam tęsknić za małą, zastanawiać się co teraz robi, czy jest grzeczna, czy zjadła obiadek.. Na szczęście tydzień pracujący ma 5 dni i potem przychodzą 2 dni tylko dla siebie i rodzinki! :) Szkoda tylko, że pogoda jest taka beznadziejna, bo moglibyśmy gdzieś wyjechać, a w taką pluchę to się człowiekowi nic nie chce. No, może spaaaać..... :)
---

15 STYCZNIA
Dziękuję bardzo Boberkowej i Zuczkowej za nominację do Kreativ Blogger :) Fajnie jest wiedzieć, że komuś to moje pisanie-wywnętrznianie podoba się.. Wiem, że teraz powinnam nominować 7 innych blogów, ale najpierw chciałabym się od Was dowiedzieć, czy mogę nominować kogoś kto już został nominowany? .. Większość blogów, które lubię czytać już ma nominację i nie wiem, czy znajdę 7 takich, które tej nominacji jeszcze nie mają... ?

Myślałam, że będę gorzej się dziś czuła po wczorajszym fiku-miku, ale oprócz mięśni brzucha nic mnie nie boli! :) Ale za to mięśnie brzucha nadrabiają za inne partie ciała, bo jak sobie dziś kichnęłam to auuuuć... oj, mocno brzuch poczułam :) Znaczy się - mięśnie wczoraj pracowały!


Pamiętacie jak pisałam, że mi strasznie wypadają włosy? Otóż zaczęły mi odrastać! I to jak! Parę dni temu jak sobie zaczesałam grzywkę trochę na bok, to patrzę, a na linii czoło-włosy mam jakieś takie coś krótkie.. Wyglądało trochę tak, jakbym w tym miejscu miała grzywkę o długości półtorej centymetra. Jak się przyjrzałam bliżej to okazało się, że takich 'kępek' mam więcej! JUPIIIIII! Czyli włosy mi odrastają! Może do wakacji będę mieć już normalną fryzurę, a nie po 2 włosy w co piątym rzędzie? :)

Poza tym to czytając Wasze blogi, tak mnie naszło, że tak narzekam na mojego M., piszę, że mi nie pomaga, tego NIE ROBI, czy tamtego, a nie wspominam co ROBI. A muszę przyznać, że zdarza mu się naprawdę STARAĆ :) Kiedyś np. w ogóle nie wychodził z psem, ani się nim nie zajmował, bo to ja chciałam psa i pies był 'mój'. A odkąd jest z nami Pola to M. sam, bez gadania często bierze psa na spacer, zwłaszcza wieczorami. Nie ma też problemu (a tak było kiedyś), że jak go o to poproszę to bierze smycz i wychodzi bez gadania. Narzekałam kiedyś, że od tego ciągłego schylania się nad łóżeczkiem małej boli mnie kręgosłup. Jakieś 2 tygodnie temu M. przyszedł po mnie do pracy i powiedział, że ma niespodziankę. Myślałam, że idziemy na jakąś romantyczną 'obiado-kolację'. A M. zabrał mnie na masaż relaksacyjno-antycelulitowy :) Z naszą nianią załatwił, żeby posiedziała trochę dłużej z Polą, a my poszliśmy się zrelaksować. Bo jego też masowali, ale w stylu 'tajskim', a więc bardziej siłowo (wbrew skojarzeniom masaż tajski to nie masaż erotyczny, tylko takie mocniejsze ugniatanie rękami, łokciem, a nawet kolanem).. I jak tak spojrzeć całościowo, to biorąc pod uwagę to jaki był, jak mi pomagał przed porodem,a po porodzie, to rzeczywiście teraz robi znacznie więcej w domu niż kiedyś.. Ale biorąc pod uwagę również to, że jak byliśmy tylko we dwójkę to było mniej do zrobienia i ogarnięcia w domu niż teraz, gdy jest nas trójka, to dlatego czasem mam wrażenie, że i tak wszystko robię ja.. Tak czy siak, muszę trochę popracować nad sobą i nie czepiać się M. o byle co. Bo musicie wiedzieć, że ja lubię porządek, a M. wręcz przeciwnie i stąd często u nas 'drobne sprzeczki' :)

Kąpiel. Od jakiegoś tygodnia kąpiemy Polę w 'dorosłej' wannie. Przez pierwsze 2, 3 dni była lekko oszołomiona, siedziała sobie grzecznie i z ciekawością rozglądała się wkoło i obserwowała co się znajduje w zasięgu jej wzroku i co dzieje na suficie (nie wiem co ją tam tak interesuje jak tam jest tylko lampa?). Poza tym bardzo podobały jej się kolorowe butelki z szamponami, płynem do kąpieli itp. które stoją na półeczce nad wanną ( na szczęście, żeby do nich sięgnąć musi nauczyć się stać na własnych nogach). Trochę się bawiła gumowymi zabawkami, czyli głównie je gryzła. Piana jej nie zainteresowała. Za to od 2 dni bardzo podoba jej się leżenie w wannie i zjadanie własnych stópek. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że dość niewygodne i męczące jest trzymanie jej głowy, żeby się nie podtopiła albo nie popiła wody. Wcześniej wanienkę mieliśmy na stojaku, więc jakoś to się udawało. Zwłaszcza, że Polę namydlaliśmy 'na sucho' na przewijaku, a potem wkładaliśmy ją do wanienki żeby ją opłukać, trochę pochlapać i już można było ją wyciągać. Teraz, jak mała leży w dużej wannie, to trzeba albo się nachylać (tutaj kręgosłup daje znać o sobie) albo kucać lub siedzieć obok wanny i tutaj biceps daje znać o sobie przy dłuższym trzymaniu dziecięcia za kark, gdy ono sobie wesoło macha nogami w wodzie... Ciekawe jaki będzie kolejny etap kąpieli?
A tak przy okazji to zaliczyliśmy dziś aż 2 pierwsze upadki na głowę. Na szczęście 'delikatne'. Raz pies tak się oparł o Polę, która siedziała na kocyku na dywanie, że mała poleciała do tyłu. Bardziej się chyba wystraszyła niż coś jej się stało, ale tak się bidulka zaniosła płaczem, że hej! A potem w wannie zaliczyła małe poślizgnięcie i uderzyła się lekko tyłem głowy o wannę. Tym razem leciutko zakwiliła i wróciła do obgryzania gumowej kaczki :) Zobaczymy co będzie nowego nas spotka jutro...
---

17 STYCZNIA



Zgodnie z zasadami Kreativ Blogger chciałam nominować 7 blogów, które chętnie czytam z krótkim uzasadnieniem. No to zaczynamy:

1) Sabina - bo uwielbiam jej trafne spostrzeżenia dotyczące społeczeństwa w kontekście rodzicielstwa i dowcipne opisy wyczynów jej córeczki, która zresztą nosi takie samo imię jak moja córcia :),
http://ono-i-oni.blog.onet.pl/

2) Zuczkowa - za szczere opowieści z jej życia i super fotki małego człowieczka (zwłaszcza te spod wody :),

3) Boberkowa - z ciekawością sprawdzam, co tym razem wymyśliła jej teściowa :)

4) Niemamconasiebiewlozyc - za fantazje w temacie mody ciążowej, może jeszcze kiedyś wykorzystam jej pomysły? :) http://www.niemamconasiebie.blogspot.com/

5) Ivette - poprostu lubię ja czytać, http://www.maybebaby-ivette.blogspot.com/

6) Kaczuszka - lubię ją czytać, a za historię ze swoją położną powinna dostać specjalną nagrodę za niezamordowanie tej staroświeckiej kobity z nieznanej mi planety :)

7) Mama35 - za głębokie drążenie tematu szczepień i informowanie nas wszystkich o swoich odkryciach - sama tego tematu bym tak mocno nie zgłębiła oraz za fajne opisy codzienności :)


A teraz 7 rzeczy, których o mnie nie wiecie... Hm.. Niby pisze nie tylko o Poli, ale i o sobie, ale tak naprawdę to niewiele miejsca poświęcam 'wywnętrznianiu się'. Mam więc duże pole do popisu i jednocześnie problem wielki - bo jak tu wybrać tylko 7 swoich cech i się z nich wyspowiadać? ....

No dobra, to jedziemy:

1 - lubię gotować i nieskromnie mówiąc całkiem dobrze mi to wychodzi, lubię różnorodność i kuchnie świata, za to z polskimi potrawami typu pierogi mam niemały problem... ale jakbyście chciały np. tajską zupę z kurczakiem to 'mówisz-masz'! :)

2 - od podstawówki ciągle uprawiałam jakiś sport - tenis ziemny 5 lat, lekkoatletykę niecały rok, koszykówkę 6 lat, a jak już to wszystko mi się znudziło, to w liceum zamieniłam narty, na których jeździłam od małego na snowboard i teraz od ponad 14 lat śmigam na desce - I love it! :) I chyba dzięki temu udało mi się w ciąży przytyć tylko 15 kg, choć jadłam słodycze prawie na kilogramy :)

3 - swojego pierwszego chłopaka, z którym chodziłam za rękę i się całowałam miałam w 8 klasie podstawówki. Kiedyś jak odprowadzał mnie po treningu do domu i się obściskiwaliśmy na pożegnanie na rogu ulicy to zobaczył nas mój tata, który wracał autem z zakupów. Najpierw mnie opierdzielił w domu, że się obściskuje pod domem na oczach sąsiadów jak jakaś ladacznica, a potem się na mnie obraził i przez kilka dni prawie się do mnie nie odzywał. Dzisiaj wiem, że jako ojciec swojej córki chyba poczuł zagrożenie ze strony mojego chłopaka i pomału zaczęło do niego docierać, że córeczka nie ma już 10 lat i że jeszcze trochę, a zacznie uprawiać SEKS!
;)

4 - jak wiele par w dzisiejszych czasach - z moim M. poznaliśmy się przez internet niecałe 10 lat temu,

5 - moja mama zmarła prawie 8 lat temu po 2 latach walki z rakiem piersi. Ostatnie miesiące były dla niej ciężkie, bo pojawiły się przerzuty w płucach i problemy z oddychaniem. Mam wrażenie, że złość na chorobę wyładowywała trochę na nas - domownikach, więc często obrywało mi się za okruchy na stole, czy bałagan w kuchni, który nie był moim udziałem. Jednak żal za te awantury po śmierci mamy szybko zamienił się w wielki smutek, że jej nie ma obok .. zwłaszcza teraz, kiedy sama jestem mamą i nie mam do kogo zwrócić się po radę w temacie karmienia, czy pielęgnacji niemowlaka.. Jeśli macie obok siebie swoje mamy, to bardzo Wam tego zazdroszczę..

6 - Mam na drugie imię Telimena.. Dzięki Bogu rodzice nie dali mi tak na pierwsze, bo chyba nie przeżyłabym ani jednego dnia w podstawówce :)

7 - jestem uzależniona od gier na Facebook'u - najpierw było Farmville, potem Tresure Isle, a teraz Cityville... :)

No dobra, to by było na tyle :)
---

18 STYCZNIA
Miało być o tym co u nas, ale że Ivette mnie nominowała do nowej zabawy, to bawimy się dalej, a o nas będzie potem.. :)

No to zaczynamy:

4 seriale które oglądam

* 'Na wspólnej' - hm, przyznam się, że jestem trochę uzależniona od niego - zaczęłam oglądać sto lat temu, jakoś się wciągnęłam i teraz praktycznie nie ma wieczora bez telewizora ;)

* 'Usta, usta' - od tego czasu uwielbiam Mecwaldowskiego i żałuję, że już się ten serial skończył.

* 'Weeds - Trafka' - to serial, który oglądamy z M. na kompie, na początku był mocno komediowy, ale ostatnio zrobił się prawie sensacyjny. Zabawne dialogi i momentami absurdalna fabuła :)

* 'Modern Family' - kiedyś usłyszałam w radio, że ten serial dostał nagrode Grammy za najlepszy serial 2009 r., M. odszukał go w sieci, obejrzeliśmy pierwszy odcinek i staliśmy się jego wielkimi fanami :) Przezabawne dialogi, sytuacje rodzinne z życia wzięte, mamy tam nawet swoich 'sobowtórów' Phil - ojciec rodziny będący jednocześnie ciągle małym chłopcem to mój M., a jego żona - sumienie rodziny, pani porządnicka i organizatorka rodzinnego życia to ja :)

4 rzeczy, które mnie pasjonują:
* podróże,
* historia kultur prekolumbijskich - Majów, Azteków, Inkowie,
* snowboard,
* twórczość Tiziano Terzaniego - mam wszystkie jego książki przetłumaczone na j.polski.

4 słowa/sformułowania, które często mówię:
* "Czesio" - hasło używane u mnie w rodzinie, które oznacza w zależności od sytuacji albo 'czesc' albo mojego brata :)
* "Psssssss.." - tak sobie z M. mówimy jak któreś z nas dogryzie drugiej osobie,
* "Mów głośniej, bo nie słyszę co mówisz.." - tak sobie z M. mówimy czasem, jak jedna osoba coś chce od drugiej i tej drugiej nie chce się tego zrobić :)
* 'Dzień dobry" - wychodząc z domu mijam portiera, panią sprzątaczkę, paru sąsiadów... zanim wyjdę z psem na siku używam tego słowa już kilka razy :) No i oczywiście jak wstanę i Pola też wstanie to tym słowem się witamy :) A potem w ciągu dnia wiadomo - 'Dzień dobry' mówi się często...

4 rzeczy, których nauczyłam się w przeszłości:
Hm, tutaj trochę się namęczyłam :)
* jeździć autem,
* snoorkować - I love it!
* robić jednocześnie kilka rzeczy na raz, zeby zaoszczędzić czas,
* jeść zielone oliwki (kiedyś ich nie mogłam przełknąć).

4 miejsca do których chciałabym pojechać:
* Indie - długo mnie tam nie ciągnęło, ale myślę, że chyba w końcu jestem gotowa i wystarczająco ciekawa tego kraju, żeby go odwiedzić :)
* Ko Mak albo Ko Phangan - tajskie wyspy, na które z wielką chęcią bym wróciła, obojętnie na którą - biały piasek, niebieska, czysta woda... ach... rozmarzyłam się.... :)
* Praga - niby blisko, a wciąż daleko... wyjazd do niej miałam już w planach co najmniej 2 razy, ale do tej pory jeszcze tam nie dotarliśmy :)
* Wielki Kanion w Stanach... widziałam go na wielu zdjęciach i zawsze robił na mnie ogromne wrażenie!

4 rzeczy na liście moich pragnień:
* chciałabym znowu zajść w ciążę i mieć drugie dziecko, ale na razie M. mówi 'nie'... Mam nadzieję, że zmieni zdanie :)
* jestem obciążona genetycznie (mama i babcia miały raka) i chciałabym nie zachorować na nowotwór i dożyć spokojnie sędziwego wieku,
* chciałabym, aby moja córcia wyrosła na mądrą kobietę,
* i na koniec - chciałabym kiedyś zamienić nasze mieszkanko na mały domek z małym ogródkiem :)

Do zabawy nominuję Zuczkową, Boberkową, Sabinę i Kaczuszkę :)
---

19 STYCZNIA
W grudniu znalazłam na babyboom ogłoszenie o warsztatach organizowanych przez Johnson's Baby na temat pielęgnacji niemowląt. Zapisałam się, ale z powodu ostrej zimy zajęcia wtedy odwołano. Przełożono je na miniony poniedziałek. Było bardzo fajnie :) Polecam Wam gorąco takie zajęcia (www.aktywnemamy.pl), choć ta edycja chyba się już zakończyła, ale warto śledzić ich stronę, może niedługo znowu coś zorganizują?
Na warsztaty można przyjść z dzieckiem. Ja Polę zostawiłam w domu z nianią, bo zaraz po zajęciach musiałam pędzić do pracy, poza tym kiedyś już byłam z córcią na warsztatach z chustowania i niby było fajnie, ale połowy 'wykładu' nie słyszałam, bo musiałam małą nakarmić i przewinąć... Więc stwierdziłam, że tym razem chcę skorzystać w pełni z zajęć i Pola zostanie w domu. Ale jak dotarłam na miejsce (czyli do bardzo fajnego hotelu :), to okazało się, że wszystkie laski są z dziećmi, takimi w wieku Poli lub ciut starszymi, które już raczkują. Trochę mi się wtedy zrobiło smutno, bo w sumie to by była świetna okazja dla małej do kontaktu z innymi maluchami. Ale potem jak zaczęły się zajęcia, to stwierdziłam, że jednak dobrze zrobiłam. Dziewczyny non stop ganiały za swoimi raczkującymi dziećmi po sali albo je karmiły albo usypiały. I na pewno połowy wykładu nie zanotowały w pamięci... A wykład prowadziła bardzo fajna pani rehabilitantka. Tak naprawdę poszłam z ciekawości na te warsztaty i zupełnie nie przypuszczałam, że tyle rzeczy się dowiem! I co? Okazało się, że źle podnoszę Polę - zresztą nie tylko ja. Bo biorę małą 'pod pachy', a tak nie wolno. Powinno się dziecko (tak duże jak Polcia) złapać jedną ręką pod szyją, a drugą tak pod pupkę, za udo i wziąźć ją "na ręce" tyłem do siebie, główka między cyckami i jedną ręką przytrzymujemy za brzuszek, a drugą pod pupką, tak żeby dziecko było jakby w pozycji siedzącej. Dowiedziałam się też, że NIE WOLNO dziecka prowadzić za rączki jak uczy się chodzić, bo to może skutkować potem przyjęciem złej postawy. Nie wolno też prowadzić dziecka za jedną rączkę, bo potem może mieć skrzywiony kręgosłup. Co więc robić? Ano nic! Dziecko niech się uczy chodzić przy meblach, przy kanapie, a jak nauczy się łapać i 'wyczuje' równowagę, to samo się 'puści' szafek i zacznie chodzić. Pani rehabilitantka podkreślała też, że nie należy nic przyspieszać! Że jak dziecko 'próbuje' siadać, czyli się podciąga do góry z pozycji leżącej, to wcale nie woła wtedy 'mamo, pomóż mi usiąść!" Ono po prostu ćwiczy :) Jak będzie gotowe do siadania, to samo sobie wykombinuje jak to zrobić i usiądzie. Nie należy też ślepo sugerować się książkowym rozwojem dziecka, choć jak dziecko ma opóźnienie w stosunku do 'książek' o 2 miesiące to należy się niepokoić i iść do lekarza. Na 'żywym przykładzie' małego, 2 miesięcznego chłopczyka pokazywała jak należy pieluchować, aby bioderkom nie szkodzić. Ten chłopczyk miał akurat trochę za ciasne body w biodrach i miał stale wyprostowane nóżki. A jak tylko pani rehabilitantka mu bodziaka odpięła, to nóżki od razu zostały przygięte do brzuszka. Jak u Waszych dzieci jest podobnie, to body należy naciąć tak aby bobas miał pełną swobodę ruchu. Dużo bym jeszcze mogła pisać, bo dobrych rad było naprawdę sporo!
Niby pewne rzeczy się wie, ale tutaj wyszło, że nie do końca :)

Druga część warsztatów była poświęcona pielęgnacji skóry dziecka, objawów atopowego zapalanie skóry i różnych skórnych przypadłości.

Było bardzo sympatycznie, wesoło i jeśli takie warsztaty będą jeszcze kiedyś organizowane to pójdę z wielką chęcią! A jak wychodziłam, to organizatorki coś przebąkiwały o zorganizowaniu wyjazdu w czerwcu, na który chciałyby zaprosić m.in. panią rehabilitantkę - noooo, to ja jestem chetna! :) Jak to pisałam ostatnio - nie mam zbyt wiele koleżanek, które miałyby teraz małe dzieci, więc trochę mi się znajomości 'rozeszły po kościach', więc tym fajniej będzie po pierwsze gdzieś wyjechać, po drugie wyjechać z Polą, po trzecie - w miejsce, gdzie będzie dużo dzieci +/- w Poli wieku, no i po czwarte: gdzie będzie dużo innych mam, z którymi będę mogła pogadać :)

A z ciekawostek z życia naszej Polci, to nasza mała królewna posiadła ostatnio nową umiejętność, a mianowicie składa się jak scyzoryk hehe Wygląda to tak, że siedzi sobie dumnie, po czym zaczyna pochylać się mocno do przodu, tak że brodą dotyka prawie swoich stópek :) A potem fik mik i już jest na brzuchu! I co? I próbuje podnieść swoje słodkie 4 litery, ale jeszcze są chyba za ciężkie :) Do raczkowania ma czas, ale jak widać, już próbuje swoich sił! :)

Do następnego...
---

22 STYCZNIA
P
rzez 4 i pół miesiąca Pola była tylko na cycusiu. Co prawda próbowaliśmy od początku 4tego miesiąca podawać jej już jabłko i marchewkę, ale jak zjadła 2, 3 łyżeczki dziennie to był sukces. Była to raczej zabawa. Pod koniec piątego miesiąca na szczęście zaczęła już ładnie jeść owocki i obiadki, czyli zupę jarzynową :) Napisałam 'na szczęście', bo po ukończeniu przez nią 5tego miesiąca musiałam wrócić do pracy. Córcia miała zostać z nianią i jeśli nie zasmakowałaby w jedzeniu innym niż cycuś, to miałabym poważny problem, bo nie sądzę, abym codziennie rano była w stanie odciągnąć sobie tyle pokarmu, żeby starczyło dla niej na cały dzień. Tak więc od szóstego miesiąca Pola jadła mojego cycusia ok. 5-6 rano, w ciągu dnia kaszkę, zupkę, deserek i dopiero wieczorem po kąpieli dostawała cyca. Ok. 23 dostawała kaszkę w butli, a potem 2, 3 razy karmiłam ją jeszcze cyckiem. I tak przez mniej więcej półtorej miesiąca. Od jakiś 10 dni wieczorne karmienie cyckiem trwa max 5 minut. Pola wybrzydza, a to nie chce lewego cycka, tylko prawy (choć lewy jest 'pełniejszy'), a to nie chce ani lewego, ani prawego, zaczyna popłakiwać, marudzić, po czym stwierdza, że jednak np. prawy jest ok i się do niego na chwilę przysysa. Ale nie je dużo, wypluwa go i idzie spać. Nie najada się, co skutkuje tym, że godzinę później budzi się z płaczem i domaga się jedzonka. Czasem łapie się jeszcze za cycka, a czasem nie i trzeba jej robić mleko. W nocy co prawda budzi się tak jak kiedyś, ze 2, 3 razy. Ale im bliżej poranka, tym jej chęć na cycka jest mniejsza. Nie ma mowy, żeby nad ranem przyssała się do cyca (choć ostatni raz je z reguły ok. 3). Raz próbowałam ją 'namówić' na śniadanko prosto z mamusinej mleczarni, ale tak mnie łobuzica ugryzła, że mi z sutka poszła krew! Dziś rano też proponowałam jej cycusia na śniadanko (bo wcześniej jadła o 3), ale znowu mnie ugryzła, tym razem 'leciutko'. No cóż, stwierdziłam, że tak się bawić nie będziemy i godzinę później dostała kaszkę....

No i tak sobie myślę, że chyba po prostu nadchodzi koniec karmienia piersią... Poli już chyba moje mleko nie smakuje tak dobrze jak kaszka albo jarzynki z królikiem, czy indykiem.. Z jednej strony cieszę się, że nie będziemy mieli problemu z 'odstawianiem' małej od piersi, skoro sama się 'odstawia'. A z drugiej strony - smutno mi, że to już.. :/ Nie miałam planu, że 'będę karmić piersią dziecko do ukończenia przez nie 6/9/12/itp miesięcy' . Wyszłam z założenia, że będę karmić tak długo jak będę mogła. I chyba ten moment właśnie nadchodzi i to wielkimi krokami! Smutno mi, bo choć na początku traktowałam karmienie bardziej jako 'czynność obowiązkową' przy dziecku, to z czasem zaczęłam odczuwać przyjemność z tego, że mam Polcię tak blisko siebie. To łaskotanie w sutku kiedy leci z niego mleko, te łapki córci na mojej piersi, ta jej radość objawiająca się szerokim uśmiechem i machaniem rączek jak kładłam ją łóżku i mówiłam:"Będzie cycuś! :)" .. Ech.. No trudno, córcia rośnie i pewne etapy jej życia się zamykają, a na ich miejscu pojawiają się nowe. Choć wiem, że taka jest kolej rzeczy, to i tak mi smutno....
---

26 STYCZNIA
Temat cycusia pociągnę dalej... Dzień po moim ostatnim wpisie pojechaliśmy na obiad do mojego taty z okazji Dnia Dziadka :) Napiłam się trochę winka do obiadu, więc Pola w nocy zamiast cyca dostała sztucznego mleko. Nakarmiłam ją dopiero następnego dnia po kąpieli. I co? I jak się przyssała do cycka, to nie chciał się odessać :) Czyli jednak moje mleczko jeszcze jej pasuje.. Kolejnej nocy znowu nie za dużo ode mnie zjadła, ale coś tam jednak zjadła. Wiem, że nie najada się cyckiem tak jak kiedyś i na poważnie się zastanawiam, czy po prostu nie przestawić jej już zupełnie na mleko modyfikowane w nocy i kaszkę. Wiem z doświadczenia, że jeśli chodzi o długość spania w nocy to nie ma znaczenia, czy je ode mnie czy sztuczne mleko. I tak się budzi ze 2, 3 razy na dokładkę...

O ile dobrze pamiętam, to w ferworze świątecznym zapomniałam wspomnieć, że w drugi dzień świąt dostałam okres :) Dokładnie 6 miesięcy po porodzie. W miniony weekend powinnam dostać okres kolejny raz, ale na razie cisza.. Ciekawa jestem kiedy mi się wszystko wyreguluje? Włosy mi już pięknie odrastają, widzę że rosną na całej głowie :) Jeszcze tylko muszę ograniczyć jedzenie słodyczy i więcej ćwiczyć, żeby mi sadełko z brzucha zniknęło...

A nasza Polcia rośnie, wyszedł jej czwarty ząbek - lewa górna jedynka :) Trochę przy tym była marudna, ale do zniesienia. Więc ma już 4 ząbki. Śmiesznie wygląda jak je chrupki kukurydziane i jak je gryzie tymi swoimi malutkimi ząbkami :) Zaczyna być coraz bardziej zainteresowana naszym jedzeniem. Ale póki co to dostaje tylko obiadki słoiczkowe lub robione przeze mnie i owocki - też słoiczkowe albo ucierane przeze mnie jabłuszko. Kiedyś zjadła ode mnie kawałek 'surowego' banana i bardzo jej smakował. Ale smakował jej chyba dlatego, że i ja go jadłam, bo jak na drugi dzień chciałam jej znowu dać banana to się krzywiła ... Pani Małgosia sugeruje, żeby za niedługo podać jej ziemniaczka z masełkiem, taki jaki i my jemy i pomału zacząć ją przestawiać na 'doroślejsze' jedzonko, czyli nie aż tak bardzo zmiksowane tylko już z niewielkimi kawałeczkami. Bo nasza córcia skończyła już 7 miesięcy! Jeszcze chwila i skończy roczek :)

A ja rozglądam się pomału za wózkiem-spacerówką-parasolką. Mamy wózek Mutsy, ale jest strasznie ciężki i nie poręczny w transporcie. Dostaliśmy go w 'spadku' od siostry. Jest fajny, ma pompowane koła i na spacerach się super sprawdza, ale jak chcemy gdzieś z Polą pojechać, to do bagażnika pakujemy stelaż, a 'górę' na przednie siedzenie. Ja z Polą siedzimy z tyłu, bo Polcia jeszcze jeździ w foteliku, który jednocześnie był czymś w rodzaju 'gondoli' wcześniej. Jak jedziemy razem z M. to jest jeszcze ok, bo on wszystko zapakuje do auta. Ale jak jadę sama, to trochę mi ciężko. Sam stelaż waży ok. 10kg...
Rozglądam się w necie i podoba mi się ten:

http://www.cosatto.com.pl/produkt/opis/16

lub w takiej kolorystyce, ale niedostępnej w PL :/

http://www.jollybambini.co.uk/Cosatto_pushchair_chip.asc

Byliśmy wczoraj w sklepie z wózkami i wsadziliśmy Polcię do takiego (ale niestety nie mieli interesującej nas kolorystyki) i małej się nawet podobało :) Śmiała się i wyglądała na zadowoloną, a to najważniejsze. Wózek dobrze się prowadzi, rozkłada się do pozycji leżącej, jest lekki - waży niecałe 7 kg, jedyny minus jak dla mnie to rączki - wolałabym żeby była jedna, jak tu:

http://www.4kids.com.pl/product-8126.html

Jak chodzę na spacery z Polą i psem to jedną ręką prowadzę wózek, a w drugiej trzymam smycz. W klasycznym wózku będę musiała chyba zablokować koła z przodu, żeby mi wózek nie jeździł zygzakiem :) A ten wózek Nuna wyglądał naprawdę bajerancko, ale ma 2 minusy- dziwne, plastikowe koła, trochę tandetne, no i prawie w ogóle się nie rozkłada! Tzn. opuszcza się go może 4 cm niżej od pozycji standardowej..

A może Wy polecicie jakąś fajną spacerówkę-parasolkę? Taką do ok. 800zł..

Nie wspomniałam jeszcze, że nasza suczka zrobiła się strasznie o Polę zazdrosna. Jakieś 2 miesiące temu jeszcze nie zwracała na nią uwagi. A teraz? Jak widzi, że bawię się z małą to przychodzi, najpierw opiera się o moją nogę, a potem kładzie kołami do góry, żeby ją smyrać po brzuszku. Jak wracam z pracy to od razu do mnie podbiega, żeby się przywitać. Jak Poli nie było na świecie i wracałam do domu, to ledwo oko otwierała na mój widok :) Teraz bardzo dopomina się o pieszczochy, próbuje za wszelką cenę zwrócić na siebie naszą uwagę i zrobiła się trochę nieznośna. Do tej pory nie tknęła nic co leżało na stoliku przed tv. A teraz - na moich oczach porywa ze stolika Poli chrupki kukurydziane, serwetki, którymi 2 sekundy wcześniej wycierałam córci buźkę po zjedzeniu kaszki.. A dziś jak mała jadła chrupka i akurat była u mnie na rękach, bo wędrowałyśmy z kuchni na kanapę to pies podskoczył do ręki, w której mała trzymała chrupka i chciała jej go wyrwać! Karcimy ją, ale to nic nie daje. Mam nadzieję, że to się zmieni i za jakiś czas wszystko wróci do normy. Choć obawiam się, że wcześniej nastąpi etap, kiedy Pola z Teri będą jadły ze wspólnej miski :)
---

28 STYCZNIA
Dziecko nasze zrobiło się ostatnio dowcipne. Siedzi sobie w wannie i się bawi, a potem jak tylko ją wyciągniemy, położymy na przewijaku i otulimy ręczniczkiem - Pola robi siku :) I tak od 3 dni. Jakby nie mogła zrobić siku do wanny! Normalnie codziennie muszę jej prać ręcznik (dobrze, że dla niej mamy więcej niż jeden) i pokrycie przewijaka. Nie wiem, może ona się boi nasiusiać do wanny? :)

Walczymy też z córcią na innym polu. Bardzo spodobało jej się wyrzucanie zabawek. Siedzi na krzesełku do karmienia, bierze jakąś zabawkę ze stolika i wystawia rączkę na bok tak, że zabawka 'wisi' nad podłogą. Pola zaciska na niej piąstkę i rozluźnia, zaciska i rozluźnia i tak kilka razy, aż zabawka spadnie na ziemię. W między czasie oczywiście obserwuje nasze reakcje i nic sobie ze słów 'Pola, nie wyrzucaj zabawek na podłogę!" nie robi... Tak samo jest jak siedzi na kanapie/ na moich kolanach/ gdziekolwiek skąd można wyrzucić zabawki na podłogę albo daleko od siebie :) Hm. Macie może na to jakiś sposób?

Poza tym Pola ma już 4 ząbki i chyba idzie jej kolejny - górna lewa dwójka. A wczoraj byłyśmy na szczepieniu i córcia została zmierzona i zważona. 8,300 kg i 73 cm w wieku 7 m-cy i 2 dni :) A szczepienie córcia zniosła nad wyraz dzielnie, choć po raz pierwszy nie śmiała się do pani doktor od wejścia do wyjścia. Ewidentnie jest na etapie czucia się nieswojo w obecności obcych osób. Zobaczymy co będzie jutro - przyjeżdżają teściowie.. Dziadków Pola widziała 4 razy w życiu, więc też może ich traktować jak 'obcych'.. Ostatnie spotkanie z teściami było nawet oki, więc mam nadzieję, że i tym razem jakoś to przeżyję :) A póki co to przygotowuje obiad na jutro, jakoś trzeba teściów ugościć, choć jak my byliśmy u nich ostatnio (czyli pod koniec października), to teściowa podała na obiad rosół. I to był cały obiad.. U nas za to będzie krem brokułowy z serkiem kozim i migdałami, a na drugie danie ziemniaczki z koperkiem, kotleciki z indyka w marynacie staropolskiej z sosem czosnkowym i sałatka z rukolą i pomidorkami cherry. Tylko ciasta już mi się robić nie chce. Ale jak to M. stwierdził: "Nie spinajmy się za bardzo!" :) Może kupimy coś rano albo do kawy podamy jakieś herbatniczki kupione w sklepie na przeciwko :)

---

29 STYCZNIA
Teściowie byli i nawet nie było tak źle. Choć pod koniec mnie już trochę zaczęło wkurzać zachowanie teścia, który jak katarynka powtarzał moje słowa. Jak mała zaczynała marudzić albo kwękać to najpierw oboje z teściową pytali się Poli: "Nio, co się stało?" A jak ja odpowiadałam np. 'Może jest już głodna" to teść powtarzał po mnie 'Może jest już głodna". Ja: "Chyba znudziła jej się już zabawa na kanapie', teść:"Chyba znudziła jej się już zabawa na kanapie". Ja: "Może ją dziąsełko swędzi, bo jej wychodzi górna dwójka" teść: "Jak dzieciom wychodzą ząbki to marudzą.." No i tak ciągle :)

Pola dostała od nich zestaw ubranek o dziwo, nawet całkiem fajnych. Teściowa ma specyficzny gust i pierwsze ubranka jakie od niej dostaliśmy to od razu wystawiłam na allegro. Ale nawet tam nikomu się nie spodobały i do tej pory leżą gdzieś na dnie szafy... Ale wiem, że trafiają się gorsze przypadki - nie pamiętam już, czy to Sabina, czy Kaczuszka pisały o przynoszeniu z ciucholandu szlafroka, czy ręcznika dla dziecka :)

A ja właśnie skończyłam oglądać na TVP 1 film "Niania w Nowym Jorku". Widziałyście? Straszny obraz bogatej, amerykańskiej rodzinki, co? Ale wiecie co jest najgorsze - znam podobny przypadek... I to nie z książki, czy telewizji, ale z prawdziwego życia. Moja przyjaciółka ma znajomych, którzy mają trójkę dzieci. 'Trójkę' - bo tak jest modnie. Dzieciaki są w wieku od 5 lat do pół roku. Rodzice już nie mogą się doczekać, kiedy będą mogli wyjechać na wakacje sami, bez dzieci. Ojciec jest zapracowany, nie ma za bardzo dla dzieci czasu, mama nie gotuje, 'środkowe' dziecko ma problemy z mówieniem i ogólnie mówiąc, jest trochę opóźnione, bo rodzice jakoś nie skupili na nim swojej uwagi, bo zaprzątnięci byli swoimi sprawami. Naprawdę nie rozumiem, po co zdecydowali się na trzecie dziecko, skoro już dwójka im przeszkadza? Moja przyjaciółka kilka razy opowiadała mi jak gdzieś z nimi wybrali się na wspólny łikend, czy wspólną wycieczkę z dziećmi - z reguły kończyło się to tak, że to moja przyjaciółka z mężem zajmowali się wszystkimi dziećmi (swoimi i ich), a tamci znajdowali sobie jakieś wykręty w stylu 'To ja skoczę do kibelka (na godzinę)" albo 'To ja skoczę do sklepu po piwo (na 3 godziny)".... Albo po prostu siedzieli na dupach, a dzieci roznosiły wokół co się dało :)

Jak oglądałam Scarlett Johanson w filmie o niani, to aż mi ciśnienie skakało jak można być takim rodzicem? Oddać dziecko na 24h w ręce obcej baby, po to żeby mieć czas na spa, zakupy i fryzjera! Po co takie kobiety mają dzieci? Chyba po to, żeby mieć się czym pochwalić od czasu do czasu przed znajomymi! No i to kupowanie prezentów dla zabicia swoich wyrzutów sumienia i 'kupowanie' miłości dziecka.... Ach, tylko się wkurzyłam po tym filmie :)
---

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz