Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

poniedziałek, 16 maja 2011

Bo życie ludzkie jest takie kruche..

Byłam dziś z siostrą na pogrzebie. Spotkałam tam znajomą, która powiedziała mi, że niedługo czeka nas kolejny pogrzeb.. Wczoraj w wypadku samochodowym zmarł brat naszej koleżanki. 2 lata wcześniej zmarł nagle jej ojciec. Nagle, podczas wyjazdu służbowego dostał zawału. Zanim przyjechała karetka było już za późno. Rodzina była w szoku.. Mama koleżanki długo dochodziła do siebie. I ledwo stanęła na nogi, trach! Kolejna tragedia. Syn. Brat. Mąż. Ojciec małego chłopczyka. Znałam go słabo, ale to nie ma w tym momencie znaczenia. Próbowałam przez chwilę postawić się na miejscu mojej koleżanki. Albo jej mamy. Albo jej szwagierki. Ale to jest ponad moje siły! Sama przeżyłam kilka lat temu śmierć mamy i wiem, jak człowiek może się wtedy czuć. Z tym, że u nas było inaczej, bo mama chorowała na nowotwór i zdawaliśmy sobie sprawę, że jej dni są policzone. Tutaj - ciach, w jednej minucie bliska osoba jest obok, a za 15 minut już jej nie ma... Nie jestem w stanie wyobrazić sobie bólu jaki teraz ich dotknął. Po prostu nie potrafię!

Nie wiem co bym zrobiła, gdyby nagle M. zabrakło obok mnie. Gdybym została sama, z małym dzieckiem. Z mieszkaniem pełnych wspomnień. Szafą pełną jego ubrań. Samochodem, którym jeździliśmy razem.... Jak wytłumaczyć małemu dziecku, że tatusia/mamusi już nie ma? To jest niewyobrażalna dla mnie tragedia. Na samą myśl o tym dostaje ciarek! Jak żyć dalej po takiej stracie? Czy takie życie może mieć jeszcze sens??

Nawet boję się do mojej koleżanki zadzwonić. Bo co jej powiem? Że mi przykro?? W takiej chwili żadne słowa nie będą odpowiednie! Co z tego, że komuś jest przykro skoro to nic nie zmieni? Nie zmniejszy bólu? .. Rodzina mojej koleżanki była specyficzna. Wszyscy byli ze sobą bardzo zżyci. I prywatnie i zawodowo, bo wszyscy pracowali w rodzinnej firmie. Nawet w wieku nastu, czy dwudziestu kilku lat moja koleżanka jeździła z rodzicami na wspólne wakacje, z tatą chodziła do kina, z mamą na zakupy. Z bratem mieszkali prawie w jednym domu. Naprawdę nie znam rodziny, która byłaby tak blisko ze sobą przez cały czas. Żeby dzieci rodzicom tak pomagały, a rodzice dla dzieci byli takim autorytetem i mieli u nich taki szacunek. Dlatego wiem, że w tej rodzinie to co się stało jest ogromną tragedią!

Cały dzień jestem dziś tym wstrząśnięta. Dlaczego życie jest takie ulotne i kruche? Człowiek nie zdąży zrealizować wszystkich swoich planów, marzeń jak przyjdzie na niego czas. I jaki mamy na to wpływ? Żaden! Zawsze w takich chwilach przypominam sobie, że powinniśmy żyć każdą chwilą. Cieszyć się życiem, dziękować Bogu, za to jesteśmy zdrowi, że udało nam się to czy tamto. A to że coś nie wyszło - trudno, uda się następnym razem! Człowiek zawsze chce więcej. Zarabiasz 2tys, fajniej by było zarabiać 2500. Masz mieszkanie 2 pokojowe? Znajomi mają większe i fajnie by było też takie mieć. Koleżanka ma fajny sweter - masz podobny, ale przydałby się taki jaki ona ma.. Takich przykładów można mnożyć i wymieniać bez końca. I nie chodzi mi o to, że to jest złe. Takie nasze życie. Chcemy więcej i więcej. Chcemy być chudsze, zgrabniejsze, ładniejsze. Pędzimy do przodu, gnani potrzebą robienia kariery i gromadzenia kasy. Czasem zatrzymamy się po drodze, westchniemy, albo uśmiechniemy się. Złapiemy oddech i pędzimy dalej. Nasi sąsiedzi, znajomi, rodzina - wszyscy tak żyją. Takie życie. Ale ważne w tym życiu jest to, aby takich chwil na czerpanie radości z drobnostek, na złapanie oddechu i chwilowe wyhamowanie było jak najwięcej!

Teraz mając córcię chyba częściej mi się to udaje. Wystarczy jej uśmiech, ptaszek za oknem na którego pokaże palcem, słonko za oknem, stokrotka na trawie - drobnostka.. Kiedyś po prostu wstawałam rano i działałam jak automat. Z psem na spacer, śniadanie, make up, szybko do auta i do pracy. W pracy telefony, dyskusje, podejmowanie decyzji, obiad z M. w lunchbarze (pracowaliśmy niedaleko siebie), powrót do domu, spacer z psem, sprzątanie, pranie, kolacja, nasz serial w tv, chwila przy kompie, potem spacer z psem i spać. I tak każdego dnia. Teraz staram się wyhamować. Wracam z pracy i zamiast sprzątać, wolę posiedzieć z córką. Posprzątać mogę później. A jak nie zdążę, trudno. Świat się nie zawali. Szkoda mi tych wspólnych chwil z nią na robienie wtedy czegoś innego. Nie wiem tak naprawdę ile mi ich zostało?....

Nieprzewidywalne i kruche jest nasze życie. Korzystajmy z niego ile tylko się da! I pamiętajcie, żeby nie wychodzić z domu jak się pokłócicie z mężem, chłopakiem, czy inną bliską Wam osobą. Bo co, jeśli już jej więcej nie zobaczycie? Nigdy nie wybaczycie sobie, że rozstaliście się w gniewie.. i nie macie już szansy na pogodzenie się..

:/

1 komentarz:

  1. Mam podobne przemyślenia. Szkoda czasu na wszystko to, czego nie można nazwać prawdziwym życiem. Od kiedy jest z nami Pola doceniam badziej to, co mamy.pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń