Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

piątek, 6 maja 2011

GRUDZIEŃ 2O1O

4 GRUDNIA
Ech. Warsztaty organizowane przez Johnson'a nie odbyły się z powodu zimy :/ Przesunięto je na nieokreśloną przyszłość - mają powiadamiać mailowo o nowej dacie. No trudno...

Pani Małgosia od 1 grudnia przychodzi do nas na pełne 8 godzin dziennie. Miałam jeszcze te 3 pierwsze dni grudnia zostać z nią i Polą w domu, ale po pierwszym dniu stwierdziłam, że to bez sensu, bo skoro niania zajmuje się małą, to ja tak naprawdę w domu nie mam co robić. No może oprócz obiadu i sprzątania :) Więc od 2giego poszłam do pracy. Szczerze mówiąc, myślałam, że gorzej przeżyję pierwszy dzień rozłąki z Polą, ale jakoś poszło.. Może to zabrzmi okropne, ale chyba ta rozłąka zrobiła mi dobrze. Do tej pory cały mój plan dnia, wszystkie czynności były podporządkowane Poli. Mogłam ją zostawić na kilka, czy nawet kilkanaście minut np. na macie, żeby się sama sobą zajęła, a ja w tym czasie mogłam np. pomalować się, powiesić pranie, nastawić zupę.. Więc w sumie źle nie było i nie jest, ale brakowało mi czasu np. na fitness, na spontaniczne wyskoczenie z kumpelą na kawę, na poważniejszą wizytę u kosmetyczki.. Były momenty kiedy byłam naprawdę zmęczona. Mała marudziła, nie można jej było zostawić samej na chwilę, bo zaczynała płakać, do tego za oknem szaro i smutno, dni zlewały się, bo każdy wyglądał tak samo.. Monotonia życia codziennego zaczynała wywoływać u mnie depresje i rozmyślania pt. jak to było jak Poli nie było?.. No cóż, nie może być ciągle różowo, czasem na horyzoncie pojawiają się czarne chmury.. Chyba każda matka ma czasem gorsze dni..
Tak naprawdę w domu chodziłam w byle jakiej bluzce - stop - raczej w takiej, do której jeszcze się mieściłam z moimi mlecznymi balonami. Czasem chodziłam w spodniach od dresu, ale odkąd przeczytałam w książce 'Język niemowląt' jak autorka opisywała swoje spotkania z młodymi mamami, które o godzinie 16tej wciąż chodziły w pidżamie i z nieumytymi zębami i włosami, to stwierdziłam STOP - trzeba trochę się ogarnąć! Dla własnego zdrowia psychicznego :) I od tej pory prawie zawsze zakładałam w domu jeansy i trochę się 'podmalowałam'. A iidąc do pracy musiałam się 'podmalować' trochę bardziej i ubrać 'trochę bardziej' :) Ach! To było TAKIE fajne, w końcu mogłam założyć jakąś koszulę i spodnie inne niż jeansy :) Nawet nie wiecie jak po tych paru miesiącach można się fajnie poczuć UBIERAJĄC ZWYKŁĄ KOSZULĘ :) A w pracy czas mi zleciał dość szybko, przejrzałam dokumenty, faktury i inne papiery, nadrobiłam zaległości w plotkach, wypiłam kawkę, dzień upłynął dość spokojnie.. Do pani Małgosi nie dzwoniłam, bo w domu został jeszcze M. Miał od października zmienić pracę, ale wszystko się pokichało i jeśli się uda to dostanie tę pracę od stycznia. Ale na szczęście mamy trochę rezerwy finansowej, więc się nie martwimy. No więc nie dzwoniłam do naszej niani, bo wyszłam z założenia, że jak coś się będzie działo albo nie będzie czegoś wiedziała to sama zadzwoni. A jakby w domu działy się jakieś sceny to M. na pewno mnie wezwie! :) Poza tym spędzając półtorej tygodnia z panią Małgosią i obserwując ją jak traktuje Polę, nabrałam przekonania, że naprawdę mieliśmy szczęście trafiając na taką kobitkę i że zostawiam córcię w bardzo dobrych rękach. Pani Małgosia jest bardzo ciepłą osobą, ciągle do Poli mówi, bawi się, jak małej się zaczyna nudzić na macie, to kładzie ją na brzuszku, sadza, pokazuje zabawki, czyta bajki, bierze ją do okna i pokazuje kwiatki, auta na ulicy, jak ją karmi i widzi, że mała już nie chce to jej nic nie wmusza, jednym słowem Pola się z nią nie nudzi :) Poza tym sprząta po sobie i po małej, nie wymądrza się i nie wtrąca, podrzuciła mi też kilka pomysłów w niektórych kwestiach. Kiedyś zaskoczyła mnie pytaniem czy mam małą zmiotkę? Mam, ale o co chodzi? Ano o to, że ona by sobie ją pożyczyła do wózka, bo jak wraca z małą ze spaceru to koła są całe ze śniegu i jak by takim wózkiem wjechała do mieszkania to by się strasznie nabrudziło i zaraz w przedpokoju zrobiłaby się wielka kałuża. Hm, fakt. Zmiotka więc od tej pory podróżuje w wózku :)
I co najważniejsze - Pola jak ją widzi rano to się uśmiecha od ucha do ucha :) No i fakt, że niania wychowała już kilka dzieci i ma doświadczenie też jest cenne.

Wracając jeszcze do mojego powrotu do pracy.. Jak pisałam wcześniej, do pracy trzeba się jakoś NORMALNIE UBRAĆ. Otworzyłam więc szafę i zaczęłam przymierzać ciuchy. Niestety w większość swetrów i koszul nie wejdę - nie zapinam się w cyckach :/ W spódnice i spodnie już prędzej. Waga wróciła do stanu sprzed ciąży już dawno, ale został mi jeszcze wałeczek na brzuchu, za który nie mogę się zabrać. Może teraz jak jest pani Małgosia to prędzej uda mi się choć raz w tygodniu wyskoczyć na jakieś fiku-miku fitnessowe? Stanęłam kiedyś przed lustrem, spojrzałam na siebie i cóż.. Buzia blada, oczy podkrążone, włosy cieniutkie, strasznie przerzedzone.. Ech.. W ciąży czułam się świetnie. Nie miałam żadnych problemów, wymiotów, omdleń, nawet spać w dzień mi się nie bardzo chciało. Tak naprawdę mogłabym być cały czas w ciąży :) Przynajmniej nie musiałabym się ograniczać w jedzeniu hihi Jedyne co, to wyszło mi sporo popękanych naczynek na dekolcie, twarzy i ramionach. Ale na szczęście po porodzie część zniknęła, zostało nie wiele. Za to okres karmienia odbił się na mnie bardziej - włosy wypadały garściami (na szczęście już się to unormowało), nocne pobudki na cycka też znalazły swoje odbicie na twarzy.. Nie wiem tylko dlaczego tyle znajomych osób mówi mi, że wyglądam kwitnąco i że macierzyństwo mi służy? :)

A co do karmienia, to niestety w przypadku naszej córci nie odkryliśmy jeszcze sposobu na spanie dłużej niż 4 godziny ciurkiem. Nawet po mleku modyfikowanym budzi się po 2, 3 godzinach na cyca. Po kaszce podobnie. Więc niestety nadal mam ze 3 pobudki na cyca w nocy. A od trzech nocy, również ok. 4 nad ranem mam pobudkę na 'pogaduchy'. Mała budzi się, oczy ma jak 5 złoty, uśmiech na ustach i ani myśli spać! Gada, śpiewa, chce się bawić... I tak przez pół godzinki, 45 minut - po czym zasypia obok mnie albo czasem u siebie w łóżeczku przy karuzeli. A że teraz muszę wcześniej wstawać, żeby na 9 do pracy się wyrobić, to rano o 7 jestem naprawdę totalnie niewyspana.. Trochę się rozbudzę na spacerze z psem, ale najgorzej jest wieczorem, ok. 18- wtedy zmęczenie najbardziej daje mi w kość. No cóż, wyśpię się chyba na starość :)

Pocieszam się tym, że mała jest zdrowa. Coraz ładniej je zupki i deserki. Kaszkę już wcina równo - najbardziej smakuje jej morelową, a ostatnio też waniliowej. Ma już wypracowany swój rytm dnia, co mnie bardzo cieszy. Może w końcu i rytm nocy się jej unormuje?

No i wciąż czekamy na ząbki.. Spuchły jej 'dolne jedynki', ślini się naprawdę mocno i momentami widać, że ją tam nieźle swędzi bo łapki wpycha i pociera dziąsełka. Ale jest dzielna, nie płacze przy tym i nie marudzi. Moja krew! :)
---

6 GRUDNIA
Po serii plucia, wypuszczania buzią baniek ze śliny, licznych 'khhh....', 'ghhhh..', 'aaaaa....' i czegoś na kształt 'heeeeeeeeeeeeeeej' nasza córcia przy jedzeniu kaszki powiedziała ostatnio "GA GA" :)
Ach, z tego też powodu naszła mnie refleksja, że chodząc do pracy i nie spędzając całego dnia z Polą być może to nie ja będę pierwszą osobą, która zaobserwuje u niej niektóre nowe zdolności.. :/ Mam tylko nadzieję, że pierwsze słowo 'mama' i pierwszy kroczek zrobi jednak przy mnie ..
Ech, takie życie...
---

11 GRUDNIA
Poli wyszło jakieś uczulenie. Najpierw pojawiły się na brzuszku czerwone nieregularne plamki szorstkiej skóry, a potem zaczęły pojawiać się na bokach i plecach. Początkowo myśleliśmy, że to od mydła, bo zmieniliśmy je na Johnson'a. Więc odstawiliśmy je i małą zaczęliśmy myć jak dawniej w Bambino. Nic nie pomogło. Przestaliśmy ją kąpać w Płynie do kąpieli Nivea, bo M. stwierdził, że to może od tego, choć płyn ten wlewamy do wanienki już dość długo. Też bez zmian. No to kupiliśmy Emolium i przez parę dni w tym myliśmy Polę. Czerwone plamy jak były, tak były, a brzuszek małej już prawie cały był szorstki. Poszłam z nią do pediatry i przepisała nam Zyrtec w kropelkach i zaleciła smarować jej ciałko czymś nawilżającym. Dajemy jej od 3 dni 5 kropelek Zyrtecu na noc i już po 2 dniach pojawiła się poprawa! :) Odstawiliśmy też jabłko, bo połączyłam fragmenty układanki i doszłam do wniosku, że to uczulenie pojawiło się niedługo po tym jak zaczęliśmy rozszerzać małej dietę.
Wtedy plamki szorstkiej skóry pojawiły się jej na łokciach. Byliśmy u pediatry i zaleciła nam smarowanie tych miejsc maścią. Po 2, 3 dniach wszystko przeszło, więc uznałam że widocznie ja coś zjadłam co małą uczuliło, zwłaszcza, że przez parę dni był spokój. Ale potem zaczęły pojawiać się te czerwone, szorstkie plamy na brzuszku..

No ale najważniejsze, że odkąd dostaje Zyrtec jest poprawa! A do tego Pola stała się bardziej wesoła i gadatliwa. I tak z naszą nianią pogdybałyśmy, że może ją to swędziało i psuło jej humor? W każdym bądź razie nasza córcia jest od 2 dni tak wesoła i rozkoszna, że pomimo tego, że obudziła mnie dziś o 5 rano i do 7 gadała, śpiewała i zamiast o spaniu to myślała tylko o zabawie - to nie byłam w stanie się na nią gniewać ani przez minutkę. Bo tak słodko sobie mruczała pod noskiem, wołała : "Eeeeejjjjjjjjjj....." i coś w stylu : "Heeeejjjjj tttttyyyyyy..." :)


A ja... a ja mam trochę stracha. Moja mama miała raka piersi. Wiem, że i ja mogę mieć raka, bo tą chorobę można niestety 'odziedziczyć'.. Dlatego też badam się częściej niż te kobiety, które nie mają obciążenia genetycznego. W czwartek jedna laska w pracy odklejała sobie plasterek na zgięciu łokcia. Powiedziała, że robiła sobie markery nowotworowe, czyli badanie krwi w kierunku raka szyjki macicy. W piątek dorwałam jakiś stary numer "Twojego stylu", a tam znalazłam historię młodej laski (31 lat), która zachorowała na raka piersi. Amputowali jej obie... Ale żyje. Opisywała swoją chorobę, operację, chemioterapię.. Czytałam to i tak sobie myślałam, że nigdy nie rozmawiałam z moją mamą na temat tego, co czuje, co myśli o swojej chorobie.. Byłam przy niej, pomagałam jak mogłam, robiłam herbatę, brałam pod rękę i pomagałam dojść do łazienki jak mama nie miała siły.. Mama robiła dobrą minę do złej gry - uśmiechała się i mówiła, że jest dobrze. Albo krzyczała na nas, jakby chciała odreagować swoją chorobę na tych, co byli pod ręką.. To było 7 lat temu...
A dziś włączyłam tvn i ... i trafiłam na film 'Choć goni na czas" - o dwóch gościach chorych na nowotwór. Nie wiem, ale jak dla mnie to za dużo tego raka w ostatnich dniach...

Kiedyś tak sobie myślałam: "Może kiedyś i mnie dopadnie ta choroba. Trudno. Ale miałam do tej pory fajne życie. Będzie mi smutno, ale trudno."
A odkąd mam Polę to moje myślenie się trochę zmieniło.. "Nie mogę zachorować. Mam dla kogo żyć. NIE CHCĘ RAKA!" Nie wiem, co bym zrobiła gdybym się dowiedziała, że jestem chora... Boję się tego bardzo.

Kiedyś na szyji znalazłam sobie zgrubienie. Poszłam do lekarza - okazało się, że to włókniak. Wypalili mi go, ale po jakimś czasie odnowił się. Jakiś czas temu na wewnętrznej stronie lewej ręki, czyli po drugiej stronie 'bicepsa' ugryzł mnie komar. Tzn myślałam, że to ugryzienie komara. Ale ślad nie znikał. Poszłam więc do lekarza, ale lekarka powiedziała, że to nic takiego, można usunąć jak będę chciała i tyle. Ostatnio znowu mi się pojawiło coś jakby ślad po komarze na brzuchu. Poszłam tym razem do innej lekarki. Zbadała mnie dokładniej i powiedziała, że to włókniak, tak samo jak to na ręce. Nic groźnego, ale jakby mi przeszkadzało, to można usunąć, ale nie da gwarancji, że to się nie odnowi. Włókniaki podobno tak mają. Zresztą patrząc na ten na szyji - u mnie pewnie by się odnowiły.
Mam nadzieję, że więcej mi się ich nie pojawi. I że nic złego się z tego nie wykluje....
---

12 GRUDNIA
Nasza mała królewna zrobiła nam dziś niespodziankę - obudziła się o 8:30 :) Dobrze, że mamy niedzielę - jakby to był dzień w tygodniu to na bank spóźniłabym się do pracy :)
Niestety nie spała tak od 20tej, bo budziła się w nocy i karmiłam ją chyba ze 3 razy -bywam tak zmęczona tymi nocnymi pobudkami, że jak automat po obudzeniu się idę do łóżeczka Poli, wyjmuję ją i kładę obok siebie w naszym łóżku, sprawdzam godzinę, wyciągam spod pidżamki cycuszka i mała sobie je, a ja z reguły przysypiam.. Budzę się po jakimś czasie jak mała już sobie poje i też już śpi i przekładam ją do jej łóżeczka po czym idę spać. W między czasie sprawdzam jak długo spałam :) W każdym bądź razie po ostatnim karmieniu Poli około 6, nie przekładam jej do jej łóżeczka tylko spała sobie wtulona we mnie. Troszkę się wierciła, co chwilę smoczek jej wypadał z buźki i chyba coś jej się śniło nie dobrego (może uciekający cycuś pełen mleka?:), bo jakoś tak niespokojnie spała.. I dlatego stwierdziłam, że ją zostawię obok siebie. I to był na dziś dobry pomysł, bo wyspałam się jak już nie pamiętam kiedy! :) Pomimo nocnych pobudek, spanie do tak późnej godziny dało mi mnóstwo energii na cały dzień :)

No i tak sobie jeszcze gdybaliśmy dziś z M. , że być może Pola ma uczulenie od mleka Bebiko? Dlatego je na razie odstawimy i dziś podamy jej na noc kaszkę..
---

14 GRUDNIA
Pola miała dziś bardzo niespokojną noc.. Gdzieś od 2 w nocy spała już z nami, bo wierciła się u siebie, popłakiwała troszkę i kwękała z zamkniętymi oczami.. Śpiąc koło mnie była troszkę spokojniejsza, ale też się wierciła. A nad ranem to nawet cyca nie chciała i nie pozwoliła sobie za bardzo sprawdzić stanu dziąsełek... Tyle tylko, że jak raz wsadziła sobie mój palec do buzi to poczułam jakąś 'igiełkę'.. No i w południe dostałam telefon od M., że niania została ugryziona przez Polę i potwierdziła się moja teoria, że ta 'igiełka' to ZĄBEK :))

Z innych tematów to siostra wczoraj zadzwoniła do mnie z informacją, że od dziś mają być obniżki w H&M, a wieczorem doczytałam na forum babyboom, że laski już w innych miastach z tych obniżek skorzystały i się nieźle obkupiły :) No więc popędziłam dziś do sklepu i za 130 zł zaopatrzyłam trochę Poli szafę. Fajnie, bo mała tak szybko rośnie, że w jej szafie już nie wiele ubranek, które są na nią dobre zostało... Dlatego też parę dni temu zakupiłam paczkę fajnych ubranek na allegro, ale jeszcze do nas nie dotarły. Ale to w większości będą ubranka używane, a w H&M za 10, 20, czy 30 zł można było kupić nowe spodenki, sukieneczki, bluzeczki... Jeszcze był wybór zarówno jeśli chodzi o asortyment jak i rozmiary. Małej kupiłam fajne spodenki dresowe, popielate z delikatnym różowym 'akcentem' - sznureczek w pasie, takie do 'chodzenia po domu' :) Do tego na święta kupiłam jej białą koszulę w delikatne, srebrne kropeczki i do tego fajne brązowe spodnie też w kropeczki. Do tego już na wiosnę kupiłam jej takie fajne czerwone spodenki lekko ocieplane, z wyhaftowanymi kwiatuszkami przy nogawce i misiową, dwustronną bluzę granatową - na dziale chłopięcym. W sumie kupiłam 6 ubranek, zapłaciłam za nie 130zł, a gdyby nie było promocji to wydałabym na to 110zł więcej, więc jestem super zadowolona :) Choć tak szczerze mówiąc, to przed świętami mam dużo innych wydatków, ale takiej promocji nie mogłam sobie odpuścić.. Myślałam, że sobie może też coś kupię, jakieś spodnie albo bluzkę do pracy, ale nic sobie nie znalazłam.. Ech, odkąd mam Polę to dużo większą frajdą jest dla mnie kupowanie jej ciuszków niż sobie.. :)
---

16 GRUDNIA
..zbliżają się szybkimi krokami. Już w sumie tylko tydzień został do Wiglii! Ja Święta bardzo lubię, M. dużo mniej. U nas zawsze obchodzone były rodzinnie, z babciami i rodziną mamy (z rodziny taty zawsze była tylko babcia, brat taty mieszka za granicą, a z drugim tata nie ma najlepszych relacji). Poza tym szał zakupów i to kombinowanie co komu kupić jest dla mnie fajne. No, może nie zawsze, ale lubię ten czas :) Dla M. z kolei to mordęga i udręka. U nas od jakiegoś czasu jest tak, że każdy każdemu mówi co chce i dzięki temu unikamy 'nie trafionych' prezentów. Niestety rodzice M. 'niczego nie potrzebują' , siostra też 'ma wszystko' , więc M. w zeszłym roku się mega wku%^&#..rzał, żeby kupić im coś fajnego. Potem okazywało się, że te prezenty leżały gdzieś w domu w szufladach, a jemu było przykro.. A w tym roku stwierdził, że skoro oni mają do tego takie podejście, to on się nie będzie przejmował i wysilał i kupi byle co. A najlepiej to jakiś mega obciachowy prezent, który nikomu do niczego się nie przyda, bo wtedy jego rodzina może się w przyszłym roku zastanowi 'co chce' i po prostu powie. I w końcu stanęło na tym, że mamie kupił poduszkę :), tacie ma kupić jakiś płyn po goleniu, a siostrze kupimy książkę o wychowywaniu dzieci, którą polecała SuperNiania i jakiś ładny kubek na kawę/herbatę... Z moją rodziną było dużo łatwiej, bo każdy powiedział co konkretnie chce. Prezenty w części zamówiliśmy na allegro (bo taniej i większy wybór niż w sklepach), a część kupiliśmy 'normalnie'. Teraz zostało nam tylko kupienie i ubranie choinki, pieczenie ciast - będziemy to robić po raz pierwszy ;) i czekanie na pierwszą gwiazdkę... :)

W sobotę robimy na próbę ciasto.. Zobaczymy czy wyjdzie. W planie jest makowiec i piernik - będzie potem do kawy :)
A, no i oczywiście będziemy robić kruche ciasteczka na choinkę :)
---

18 GRUDNIA
Ciasto w piekarniku się piecze - zobaczymy czy wyjdzie :) Gotować lubię i nieskromnie mówiąc, całkiem dobrze mi to wychodzi (to chyba po mamie :), ale w pieczeniu ciast jestem mocno kiepska! Z reguły wychodzi mi po prostu zakalec.. A poza tym wolę jeść ciacho i nie myśleć ile w nim cukru i tłuszczu, czyli jeść w błogiej nieświadomości. Najlepiej wychodzi mi ... piszinger, zwany tez andrutem, ale tu żadnej filozofii nie ma. Za to mając Thermomix zrobiłam ostatnio ciasto marchewkowe wg przepisu mojej siostry, która z kolei w ciastach jest dobra - i wyszło super! Mam więc cichą nadzieję, że i dzisiejsza próba świątecznego ciasta, czyli Makowiec z jabłkami też się uda..

A ostatnio wszyscy przenoszą się z blogami na blogera... Hm, ja chyba póki co tu zostanę. Jakoś przyzwyczaiłam się, a poza tym wkurzyłam się, bo przez długi czas nie mogłam wpisywać komentarzy pod postami na blogerze... Dopiero jak założyłam sobie konto na gmailu (konto google) to problem zniknął..

Do Wigilii już tylko 6 dni! :) Lubię Święta i nie mogą się już doczekać tej atmosfery przy stole :) Mam tylko nadzieję, że Pola da nam zjeść i będzie u dziadka grzeczna.. Prezent dla niej już przyszedł - zamówiliśmy jej misia na Allegro z akcji TVN 'Kup misia'. Już w zeszłym roku chcieliśmy wspomóc Fundację TVN, ale jakoś nie ogarnęliśmy tego.. A maskotek Pola ma tak naprawdę 2: małego misia do spania (z którym nie śpi) od teściowej i taką fajną kaczuchę od naszego kolegi. Do tego dostanie bajeczki takie gumowe, piszczące, które można gryźć, a w wodzie zmieniają kolor, no i siatkę ubranek, które kupiliśmy ostatnio w H&M. Zastanawialiśmy się co jej kupić, ale tak naprawdę to : grzechotek ma całe mnóstwo, Garnuszek na Klocuszek, który jest fajną zabawką dla dzieci w jej wieku już ma - dostała od mojej przyjaciółki razem z kilkoma innymi zabawkami, z których jej dzieci wyrosły. Dziewczyny na moim forum babyboom kupują dzieciom już chodziki, ale mi się wydaje, że to za wcześnie.. Pola w lutym ma imieniny, potem jest jeszcze Wielkanoc... Znajdzie się okazja i na chodzik. Sanki mała dostanie od teściów, od mojego taty śpiworek do wózka i sanek, od siostry śpiworek do spania i szczoteczkę do zębów.. No i tak naprawdę to wszystkie potrzebne rzeczy i gadżety Pola ma. Choć oczywiście stojąc w Smyku można stwierdzić wręcz odwrotnie :) Producenci prześcigają się w wymyślaniu produktów, które każde dziecko POWINNO MIEĆ. Tyle, że ja wychowałam się bez tych wszystkich 'świetnych zabawek' i nie narzekam.. Ostatnio zadziwił mnie nieziemsko taki oto wynalazek:



Krzesełko do wanny.


Hm, najpierw mi się spodobało, ale jak włączył się rozsądek to stwierdziłam, że jakby człowiek chciałby te wszystkie gadżety i nowe wynalazki 'bez których dziecko nie będzie się prawidłowo rozwijać' mieć w domu to primo: musi mieć baaaaaardzo duży dom, z którego połowa to będzie piwnica, aby mieć gdzie składować potem to wszystko jak dziecko będzie z tego wyrastać i sekundo: mieć baaaaaaaardzo duży portfel albo nieograniczony limit na swojej złotej karcie American Express :)


A Wy co kupiłyście swoim dzieciaczkom pod choinkę? :)

Hm, ciasto skończyło się piec w piekarniku.. Aż boję się zajrzeć... :) I co? I chyba ok! Jupiiiii!

Pytała mnie ostatnio chyba nancy o zdjęcie Poli... A ja akurat od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad wrzuceniem jej zdjęcia na bloga.. No więc proszę - Pola 2 dni temu :)



---

23 GRUDNIA
Z okazji bardzo szybko zbliżających się Świąt, życzę Wam wszystkim Radości, Spokoju, Pysznej Wigilii, Pachnącej Choinki, Tony Prezentów, Uśmiechu, Śnieżku i Wszystkiego co najlepsze :)

A Waszym/ Naszym dzieciaczkom ząbków, szybkiego zdobywania nowych umiejętności, zdrówka, uśmiechu na co dzień, przesypiania pięknie całych nocy i oczywiście MNÓSTWA PREZENTÓW :)


---

26 GRUDNIA
Nasza mała królewna skończyła w czasie świąt 6 miesięcy! Jest już taką fajną laseczką, że ho ho! ;) W ostatnich dniach nauczyła się siedzieć. Dziś np. siedziała w kojcu dobre 10 minut i sama się bawiła i na dodatek nie 'kiwnęła' się ani razu na bok co jest duuuużym sukcesem, bo do tej pory to jej siedzenie wyglądało bardziej jak kiwanie i co chwilę kończyło się 'bum' na bok lub do tyłu. A tu proszę, raz dwa i nowa umiejętność opanowana! :) Teraz mała siedzi dumnie, a jak się ją tylko położy na pleckach to jest bunt i ciągnie główkę do góry. No cóż, nie da się ukryć, że z perspektywy 'siedzącej' dużo więcej i lepiej widać..

Trochę gorzej jest z przekręcaniem się. Z plecków na brzuszek jeszcze jej wychodzi, choć nie bardzo jej się chce.. Ale odwrotnie to już nie ma mowy! Zresztą odkąd umie siedzieć, to leżeć na brzuszku, czy na pleckach jej się po prostu nie chce!


Kolejna rzecz, którą Pola ostatnio polubiła to wsadzanie sobie paluchów od nogi do buźki. Wydaje przy tym tak śmieszne odgłosy, że razem z M. zrywamy boki :) Widać, że ta zabawa sprawia jej samej dużo radości, bo ma przy tym wielkiego banana na twarzy :) Poza tym kolejny ząb mocno daje się małej we znaki, więc wpycha do swojej paszczy również palce obu rączek i wypluwa z siebie nie litry, ale hektolitry śliny!

Ach, sporo już ta nasza Polcia umie.. Pięknie już sięga po zabawki, przekłada je sobie z ręki do ręki, wyjmuje sobie sama smoka z buźki i jak ma ochotę to wkłada go tam z powrotem (nie zawsze odpowiednią stroną), a wcześniej oczywiście musi go pooglądać z każdej strony, co naprawdę zabawnie wygląda :)

Ostatnio nam się dziecię też rozgadało.. Wcześniej było tylko "aaa.." "eee.." "khhhhhheeee..". A od paru dni słychać już coś między 'papapa' a 'tatata..'... Ech, a miało być najpierw 'MAMA'! :)

Ech, co tu dużo gadać - zdolną mamy córcię :) Jest coraz bardziej komunikatywna, ciągle uśmiechnięta i już nie mogę się doczekać kiedy będziemy mogły razem podyskutować :)

---

28 GRUDNIA
Tak szybko jak przyszły, tak szybko zleciały... W tym roku jakoś tak wszystko odbyło się szybko, że nawet nie zdążyłam poczuć całej tej atmosfery :/ Wigilię spędziliśmy u mojego taty.. Było miło i rodzinnie, ale Pola była trochę marudna bo jej się wykluwał drugi ząbek.. Jedliśmy na raty - najpierw ja bawiłam się z małą na kanapie, a M. jadł, potem była zmiana i albo M. albo mój brat zajmowali się małą. Poza tym w trakcie świąt zauważyłam u małej to, o czym czytałam w książce 'Pierwsze 6 lat życia dziecka". Kończąc 6 miesięcy dziecko zaczyna rozumieć, że on i mama to nie jedno, a dwie osobne istoty. I że czasem mamy może obok zabraknąć :) W związku z czym może reagować płaczem jak mama wyjdzie z pokoju albo po prostu zniknie mu z pola widzenia. I pierwszą taką reakcję zaobserwowałam właśnie w Wigilię. Wszystko było niby ok. Ale w pewnym momencie jak któraś ciocia wzięła Polę na ręce, to mała momentalnie swój uśmiech zmieniła w podkówkę i zaczęła odwracać główkę w moją stronę, jakby chciała sprawdzić, czy jestem w pobliżu, czy jej nie zostawiam... I tak przez całą Wigilię.. Tak więc mała była prawie cały czas przy mnie : na rękach, na kolanach albo obok mnie na kanapie :) Ech, w związku z tym nawet nie bardzo miałam okazję się 'objeść' , bo jadłam 'na tempo' jak Pola chwilę bawiła się z kimś innym i nie marudziła..
W pierwszy dzień świąt M. pojechał do swoich rodziców na cały dzień, a ja pojechałam z tatą i bratem do rodziców 'dziewczyny taty'. Polcia dostała od nich super lalę, taką szmacianą - dobrą do gryzienia :) Obiad był przepyszny i atmosfera była świetna. Pola już tak nie marudziła jak dzień wcześniej, pięknie zjadła zupkę, potem się zdrzemnęła (udało mi się ją uśpić w mega ekspresowym tempie 2 minut ), potem jeszcze zjadła cały słoiczek banana - i cały czas była uśmiechnięta, gaworzyła sobie i wszyscy się nią zachwycali i robili jej zdjęcia :) Śmiałam się, że zaczniemy pobierać chyba opłaty za jej fotki :)
A drugiego dnia świąt nie robiliśmy nic - w planach było leniuchowanie i odpoczywanie :) Poszliśmy tylko z M. na spacer, przetestowaliśmy super śpiworek do wózka, który mała dostała pod choinkę, ale tak zmarzliśmy, że po niecałej godzinie zwinęliśmy się do domu. A wieczorkiem odwiedzili nas znajomi i sobie posiedzieliśmy przy ciepłej herbatce i ploteczkach..
Ach, przydałyby się jeszcze ze 2 dni wolnego....

A nasza Polcia, jak chyba każde małe dziecko, dostała tyle zabawek, że sama nie wie czym ma się teraz bawić :) Dostała sanki (wybrane przez nas na allegro i zapłacone przez teściów), śpiworek cieplutki wełniany do sanek i wózka od mojego taty, od siostry śpiworek do spania, szczoteczkę do zębów i pudełko z gumowymi zabawkami do wanny, a poza tym dużo ubranek, taką śmieszną pluszową grającą ośmiorniczkę i pływającego i śpiewającego hipcia do wanny. Jak tak dalej pójdzie to jej zabawki przestaną nam się mieścić w pokoju i wyjdą chyba do sąsiadów :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz