Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

wtorek, 20 maja 2014

Co u nas, czyli koniec z kucykami Pony, niech żyje Barbie!

Aj, wstyd mi, że tak długo nie pisałam. Ale jakoś tak ostatnio i brak chęci, i czasu, i motywacji do pisania doskwierał.. Za oknem było tak szaro i smutno, że człowiek najchętniej przespał by tę naszą 'cudną szarą wiosnę". Ale cóż, 'taki mamy klimat" , więc jakoś trzeba żyć! 

A u nas działo się i dużo i mało. Minęły święta, nawet całkiem spokojnie, potem weekend majowy, na który niestety nie udało nam się wyjechać, bo M. musiał być 2.05 w pracy.. Odwiedzili nas też poświątecznie teściowie. Obyło się bez większych nerwów i głupich tekstów z ich strony, choć za każdym razem jak z nimi przebywam, to uświadamiam sobie dobitnie, że my nigdy nie złapiemy wspólnego języka. Bo "oni są z Marsa, a ja z Wenus". Mamy zupełnie inne spojrzenie na świat, podejście do życia i potrzeby. Poza tym nie lubię bajkopisarzy, ściemniaczy, kłamców i "chwalipięt". A teściowa moja i bajkopisarką i chwalipiętą jest. A do tego ściemniaczem :) Przykład? Proszę bardzo. Odkąd pamiętam, zawsze opowiadała, jak to ona uwielbia spacerować! Że jak jej wnuk (ten miesiąc starszy od Poli) był mały, to chodziła z nim na spacery tu, i tam i siam. Ale jakoś jak my do nich przyjeżdżamy, to NIGDY nie padło hasło: "To może pójdziemy na spacer? To pokażemy Wam jaki tu mamy ładny park? (czy cokolwiek innego). Zawsze było siedzenie w 4 ścianach! A jak ja sama proponowałam, żebyśmy gdzieś poszli to teściowa rzucała: "Dziadek, ubieraj się i idź z nimi!", a sama zostawała w mieszkaniu.
Od 2 lat też wysłuchuje, że oni zabiorą swoje wnuki na wakacje nad morze, no chyba że JA NIE POZWOLĘ! Nie ważne w tym miejscu było to, że Pola jest mała, ma dopiero 2 lata i dziadków widziała na oczy kilka razy. Nie ważne było to, że nie za bardzo się znają, że ona nigdy nie spała poza domem sama, że dziadkowie nigdy nie kładli jej spać, nie kąpali, nie wiedzą jakie mamy zwyczaje, jak reagujemy na jej zły humor, gorszy dzień, tudzież chęć posiadania wszystkich zabawek w sklepie. Nie ważne, czy ona by chciała z nimi jechać, czy nie. Dla nich głównym powodem, dla którego Pola by z nimi nie pojechała było to, że to JA NIE CHCĘ! Średnio mnie to ruszało, bo akurat dla mnie najważniejsze jest dobro dziecka, a nie chęć 'pozbycia się na 2 tygodnie dziecka z domu", jak to bywa w niektórych przypadkach. Więc owszem, gdy Pola miała 2 i 3 lata mówiłam teściom, że 'jak będzie chciała to z nimi pojedzie, a jak nie to ja jej zmuszać nie będę", co teść rozumiał po swojemu mówiąc :"Aha, czyli nie puścisz jej z nami na wakacje!" i tu uśmiech triumfu, oznaczającego że mieli rację pojawił się za każdym razem na jego twarzy.

No i co? I przy ostatniej wizycie teściów (przyjechali na weekend) dowiedziałam się, że ich wnuk bardzo chciał do naszej Poli przyjechać, ale teściowa się bała go zabrać. Bo: co by zrobiła, gdyby zaczął płakać? że przecież byłby tylko z nimi, bez mamy, że to długa podróż (2,5 godziny pociągiem), że ona by się bała go tak wziąć na weekend, że nie zna jego zwyczajów itp itd. Moje oczy zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki i jakoś tak mnie ze zdziwienia przytkało. Bo jak to? Teściowa, która spędza z wnukiem mnóstwo czasu, bo szwagierka co rusz podrzuca małego do dziadków, i to nie tylko na 2 godziny, ale i na weekendy, a rok temu to i na cały tydzień (wyjechała wtedy z mężem na wakacje, bez dziecka, czego nie skomentuje), boi się wziąć małego na 1 noc poza domem? A przecież od 2 lat słyszę, że 'biorą wnuki na wakacje"! 
I takiego właśnie ściemniania nie cierpię! Bo jak nie znam francuskiego, to się nie chwalę na lewo i prawo, że czytam po francusku! Bo jak nie jadam sushi to nie opowiadam, że moją ulubioną restauracją jest ta w której serwują sushi! No nie kumam, nie rozumiem i nigdy nie pojmę takiego głupiego gadania i ściemniania!
No przyznam się, że to mnie tak zaskoczyło i zatkało, że nawet tego nie skomentowałam. Bo zanim wróciło mi myślenie to na tapecie był już inny temat i głupio było wracać do tego, o czym już nikt nie mówił. A szkoda. Ale następnym razem nie dam się tak zaskoczyć :)
Ale oprócz tego wizyta teściów przebiegła nawet całkiem ok. Aaa, nie do końca ok (zapomniałam!), bo Pola, która przy poprzednim spotkaniu z dziadkami usłyszała, że ją 'zabiorą na wakacje", "zabiorą do wielkiego kulkowa" i ogólnie mówiąc, temat "zabierania dzieci był na topie" -  noc przed ich przyjazdem spała bardzo nie spokojnie, popłakiwała przez sen, a jak już przyjechali to nagle jej dobry humor znikł i wystraszona nie puszczała mojej ręki, przykleiła się prawie na stałe do mojej nogi, a gdy zdziwiona zapytałam o co chodzi to dowiedziałam się po dłuższym drążeniu tematu, że się boi, że ja babcia zabierze od mamy i taty! I tyle z tego bezsensownego gadania teściowej wyszło!

A co poza tym u nas? Ano ciągle walczymy z Poli 'kserowaniem'. Ma jakąś obsesję, żeby robić i mieć to co inne dzieci. Mam nadzieję, że to tylko kolejny etap rozwoju, który zaraz przejdzie.
No i w końcu doczekałam się ochłodzenia w temacie miłości do kucyków Pony. Po obejrzeniu odcinka, w którym występował koń bez głowy(!), córka jakoś przestała się nimi bawić namiętnie i przerzuciła się na lalkę Barbie :) Do tego udało jej się obejrzeć "Barbie Perłową Księżniczkę" i od jakiś 2 tygodni jest nowa miłość i nowe zainteresowanie! A ja w końcu mogę odetchnąć, bo szczerze mówiąc kucyki Pony może są kolorowe i wesołe, ale czasem jak udawało nam się trafić na bajkę o nich to teksty tam leciały raczej mało kulturalne i odpowiednie dla 4 letniej dziewczynki. Już wolę przeróżowioną Barbie, przynajmniej zawsze jest happy end i jakieś mądrzejsze przesłanie niż to w kucykach Pony. 

W przedszkolu Pola radzi sobie bardzo dobrze. Trafiła na fajne dzieciaki i super panią! Codziennie przynosi coś nowego, a to nowe słówko z angielskiego, a to piosenkę, a to jakieś powiedzonko. I muszę przyznać, że jestem z niej naprawdę bardzo dumna! Często jak słyszę, albo widzę jak zachowują się inne dzieci w jej wieku lub ciut młodsze/ starsze, to widzę że Pola jest naprawdę super dzieckiem! (tfu tfu odpukać w niemalowane) Jasne, że czasem trzeba ją o coś poprosić 5 razy, że czasem się wkurzam, bo wołam ją do kąpieli po raz enty a ona w tym czasie robi kolejne kilometry na hulajnodze po mieszkaniu. Ale są też chwile, kiedy podchodzi do mnie i mówi: "Kochana mami, czy możesz mi zrobić wodę z soczkiem malinowym?" Albo odbieram ja z przedszkola, przybiega do mnie roześmiana i prezentuje swój najnowszy rysunek (czyli słońce, niebo, tęcza, kwiatki i jednorożec z szyją jak u żyrafy ;). Pytam, czy to dla mnie. I słyszę: "Nie mami. To dla całej naszej rodzinki!" 
Coraz częściej mnie zaskakuje swoimi mądrościami, tym, że ma swoje zdanie nawet w temacie 'stroju na dziś" , że mając 4 lata umie liczyć po angielsku do 10, zna tyle piosenek, że już trudno zliczyć, umie się podpisać, wie jak wygląda literka M jak mama i T jak tata, wie jak ważne są słowa 'dziękuję/ proszę i przepraszam", że jak coś zepsuje, wyleje, nabałagani to umie powiedzieć "Przepraszam mami/ nie chciałam/ nic się nie stało/ zaraz posprzątam" , że umie na swój mały wiek i rozumek wyrazić emocje, choć jeszcze często widzę u niej blokadę i wtedy słyszę jak mantrę 'nie wiem".

Może i jest z niej królewna na ziarnku grochu, której guziczek pod szyją przeszkadza, ale wolę taką słodką, uśmiechniętą przylepkę, niż rozbójnicę, która ucieka rodzicom w sklepie, a jak coś jest nie po jej myśli to kopie, pluje i wali rękami gdzie popadnie. A taki widok niestety zdarza mi się oglądać będąc na zakupach albo na spacerze.. I wtedy łapię moją małą księżniczkę za rękę i cieszę się, że ją mam obok :)