Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

piątek, 6 maja 2011

LUTY 2011

3 LUTEGO
2 dni temu nasze dziecko nas totalnie zaskoczyło :) Położyliśmy Pole spać normalnie, czyli około 20. Dostała cyca i poszła spać. Normalnie budziła się potem koło 23 na kaszkę, a potem około 2, i jeszcze raz lub dwa na kolejnego cyca albo herbatkę. Albo po prostu dlatego, że wypadł jej smoczek albo przekręciła się przez sen na brzuszek i 'wołała o pomoc' :) A tu 2 dni temu, Pola przespała od cycka po kąpieli do 2, a potem obudziła się dopiero o 7 rano! Czyli przez całą noc zrobiła nam tylko 1 pobudkę! Nie chciało jej się pić, ani jeść.. M. wstał rano i ze zdziwieniem stwierdził, że się dziwnie czuje, bo ... czuje się WYSPANY :) hehe Miałam cichą nadzieję, że może nasza córcia wchodzi w kolejny etap i już nie będzie chciała w nocy tak często jeść, ale niestety, to była tylko jednorazowa akcja ... Kolejnej nocy wszystko wróciło 'do normy', czyli 2, 3 pobudek na cycusia.. Ale szczerze mówiąc już dawno się do takiej 'nocy' przyzwyczaiłam.. A wracając do tematu cycka i tego co pisałam ostatnio, że Pola już nie bardzo chce ode mnie jeść mleko, to kurcze nie wiem, ale każda noc jest inna. Raz ciągnie i ciągnie, raz pociągnie 5 sekund i go wypluwa. Sama nie wiem, od czego to zależy.. Ale póki mała je, to będę ją karmić..


Ostatnio Pola nam się też strasznie rozgadała. Mówi:"ba ba ba ba.." albo coś między 'pa pa..' a 'ta ta..'. Niestety 'ma ma' jeszcze nie padło.. Za to mała próbuje już różnych kombinacji i ostatnio wymyśliła 'ba ta' :)) Ja słyszałam jeszcze coś w stylu " cia cia" co można było również interpretować jako 'dzia dzia', 'jeee jeee' , 'ee..' i 'aaa...' to już standard :) Generalnie co chwilę z jej ust pada coś nowego, co ciężko nawet powtórzyć. Poza tym Pola nauczyła się łapać za głowę, a wygląda to tak, ze boki zrywamy :) Śmieszna ta nasza córcia straszni i coraz ciężej jest mi rano wyjść do pracy i ją zostawić z opiekunką.. Zwłaszcza po weekendzie.. :/ Wiem, wiem, takie życie..


Robiłam ostatnio zapasy jedzenia dla Poli i naszła mnie taka refleksja. Jak wiecie, Pola wcina już pięknie kaszki, obiadki i deserki ze słoików. Moje zupki raz je, raz nie. Z 'prawdziwych' owoców jadła na razie zrobione przeze mnie jabłuszka (zmiksowane i 'podduszone'), banana pociapcianego widelcem, ale tylko wtedy kiedy i ja go jadłam.

A jak to jest z Waszymi dzieciaczkami? Jedzą słoiczki, czy im gotujecie? Jeśli gotujecie, to może podrzucicie jakieś przepisy? :) Ja na razie robiłam Poli obiadek w postaci: 1 ziemniak, 1 marchewka, łyżeczka masełka, 30 g mięska (kurczak lub indyk). Dużo się pisało ostatnio o aferze Gerbera z mięskiem w słoiczkach, które okazało się oddzielane mechanicznie. Z drugiej strony, zaleca się przygotowanie dziecku jedzenia z produktów ekologicznych lub przynajmniej z upraw, o których wiemy, że są 'pewne'. Wszystko fajnie, tylko że ludzie mieszkający w miastach (tak jak ja) często nie mają możliwości zakupu takich 'pewnych' produktów. Nie mają rodziny na wsi, więc zostaje im tylko kupowanie jak nie w marketach, to na bazarkach albo targach. W związku z tym i my zaczęliśmy zaopatrywać się w warzywa, owoce i mięso oraz wędliny na targu, niedaleko naszego mieszkanka. I muszę powiedzieć, że te wędliny są dużo lepsze niż te marketowe! Są dłużej świeże i nie są takie mokre. A warzywa? Jak zrobiliśmy sobie sok z marchewki kupionej na placu, to wyszło go prawie 2 razy tyle niż do tej pory :) Nie będę rozpisywała się już na temat tego, że na targu jest większy wybór wszystkiego, można się potargować, miło pogadać i kupić wszystko świeże - i dlatego od jakiegoś czasu staliśmy się fanami robienia zakupów w takich właśnie miejscach :) W marketach kupujemy teraz tylko środki czystości, pampersy i to, czego nie ma na targu - przyprawy, ryż, gazety... Jutro piątek, a pojutrze sobota - dzień targowy, czyli idziemy na zakupy! :)
---

4 LUTEGO
Temat jedzenia pociągnę dalej.. Zaczęłam wczoraj szperać po Internecie i .. zakończyło się to prawie bólem głowy. Szukałam tabel żywienia dla dzieci. Na jednej stronie podali, że morele i brzoskwinie można podawać po 10 m-cu, a w słoiczkach Gerbera są one od 4 m-ca! Podobnie było z rybą, że niby od 10 m-ca. I generalnie co strona, to inna teoria.. I bądź tu matko mądra! Postanowiłam więc podpytać naszą nianię, w końcu opiekuje się dziećmi od 10 lat, ma też 3-letnią wnuczkę, więc wiedzę powinna mieć. Jak wiecie, mojej mamy niestety nie podpytam o karmienie dzieci, a teściowej wolę nie pytać, bo jeszcze mnie uraczy jakąś mądrą radą.. Jak na początku ciąży okazało się, że mam bardzo niski poziom płytek krwi to zaleciła mi picie krwi z byka! Dobre, nie? :) Teraz już wiecie, czemu wolę się jej nie pytać..

W każdym bądź razie po rozmowie z panią Małgosią postanowiłam zrobić Poli jutro barszczyk! Powiedziała mi też, że można małej zrobić zupkę pomidorową, rosołek z kaszką manną, spróbować podać jej ziemniaczka z masełkiem, takiego 'z naszego talerza'.. No i zobaczymy, mam nadzieję, że małej zasmakuje coś zrobionego przez mamę. W końcu ile można jeść dania ze słoiczka? :) Kupiłam sobie też książkę 'Bobas lubi wybór', która podobno jest dość ciekawa..
Pola do tej pory jadła głównie dania słoiczkowe. Starałam jej się urozmaicać menu i raz dostawała danie z kurczakiem, innym razem krem z dyni z żółtkiem, danie z królikiem, cielęcinką, indykiem, z rybą.. Owoce też dostawała różne, a ostatnio zaczęła jeść też jogurciki z owocami dla dzieci (z Nestle) i bardzo jej smakowały. Szkoda, że akurat jest zima i z owoców 'prawdziwych' tak naprawdę może dostać tylko jabłko i banana.. Na szczęście do wiosny i lata już coraz bliżej :)

A wczoraj weszłam na bloga Kaczuszki, a tam - Sodoma i Gomora :) Wywiązała się między dziewczynami ostra dyskusja na temat sposobu żywienia dziecka przedstawionego przez autorkę. Kaczuszka nie chce podawać synkowi przecierów i papek, tylko zastosować metodę podania dziecku różnych produktów pod nosek i niech sobie samo wybiera. Hm, nie powiem, sposób trochę kontrowersyjny i chyba sama bym się na coś takiego nie porwała. Wydaje mi się, że to dla dziecka będzie bardziej zabawa niż jedzenie, a nie samym powietrzem bobas żyje.. Ale każda mama ma swój sposób na wychowanie i żywienie swojej pociechy. Ja kiedyś dałam Polci kawałek jabłka. Sama jadłam i mała prawie wyrwała mi jabłko z ręki :) Odkroiłam jej więc spory kawałek, obrałam ze skórki i dałam. Najpierw go pooglądała, a potem zaczęła sobie ciumkać. I wszystko było fajnie, do czasu kiedy się nie zadławiła małym kawałeczkiem, który odgryzła swoim jednym ząbkiem. Oczka jej prawie wyszły z orbit, łezki napłynęły i dopiero jak ją poklepałam delikatnie po pleckach i dałam herbatkę do popicia to wszystko wróciło do normy. Zabrałam jej jabłko, bo nie chciałam dostać przedwcześnie zawału. Mała oczywiście uderzyła w płacz, ale dostała w zamian za jabłko zabawkę i szybko wrzask zamienił się w uśmiech :) Dlatego też nie jestem przekonana do sposobu żywienia dziecka, o którym pisze Kaczuszka, ale z ciekawością pośledzę temat :)

A my dziś dostaliśmy wózek! Szwagier rano przyleciał z Anglii i siostra w pracy mi go przekazała. Od razu zaznaczyła, że podobno kolor jest inny niż na zdjęciach w Internecie..
Wózek miał być taki:



W rzeczywistości nie jest beżowy, a bardziej brązowy, z odrobiną szarego. Najpierw stwierdziłam, że nie podoba mi się i chyba go wystawimy na allegro, a kupimy sobie inny. Ale jak go rozłożyłam, posadziłam w nim małą i pojeździłyśmy po mieszkaniu, to stwierdziłam, że jest super! Prowadzi się rewelacyjnie, jest bardzo skrętny, stabilny, muszę tylko dojść jak reguluje się podnożek, bo to jest dla mnie na razie tajemnicą :) Wózek ma w zestawie śpiworek podszyty od środka polarkiem i folię przeciwdeszczową. Jak na razie jestem nim zauroczona! Jutro pojedziemy nim na próbę na plac po warzywa i owoce i zobaczymy jak sprawdza się w terenie.

Do następnego.. :)

---

5 LUTEGO
Wózek przetestowany! Prowadzi się super! :) Pola pomimo tego, że jechała przodem do kierunku jazdy była uśmiechnięta co jest niechybnie oznaką, że jej się podobało :) W naszym Mutsy'm mogła jechać tylko przodem do mnie, a tyłem do kierunku jazdy, bo inaczej to był bunt i wrzask. A tu Polcia siedziała sobie grzecznie, obserwowała z ciekawością co się dzieje i uśmiechała się do pań na placu targowym :) Hm. Wózek co prawda jest beżowo/brązowo-czerwony, ale Pola ma fioletowy kombinezon w różowe drobne kwiatuszki, więc trochę się zdziwiłam jak jedna pani zapytała się: "A chłopczykowi to nie zimno?" hehe Super się go składa, praktycznie można to zrobić jedną ręką. Podniesie go i wrzucenie do bagażnika to pryszcz w porównaniu do gimnastyki i wysiłku jaki trzeba było zrobić, żeby stelaż z Mutsiego zapakować.. Teraz to raz dwa i gotowe! Jestem mega zadowolona z wyboru wózka! Cosatto ma podobnie jak Maclaren amortyzowane koła, oparcie rozkładane w 3 pozycjach - w tym na płasko, a w zestawie dają śpiworek podszyty polarkiem i folię przeciwdeszczową. Budka jest duża, podobnie jak w Maclarenie i ma z tyłu szybkę. W ogóle to te wózki porównywane są podobno do Maclaranów, tyle że mają ładniejszy design i są dużo tańsze :)

Zakręciłam się ostatnio w temacie gotowania i zupełnie zapomniałam napisać o próbach raczkowania naszej córci! A Polcia próbuje i próbuje i wkurza się, że jej jeszcze nie wychodzi :) Podnosi się pięknie na rączkach, wysoko, nóżkami wierzga ile wlezie, ale jeszcze pupka trochę ciężka.. Czasem uda jej się ją trochę podnieść, ale wtedy z kolei buzią przytula się do podłoża hehe Ale z każdym dniem idzie jej lepiej, więc pomału chyba zabierzemy się za zabezpieczanie kontaktów w domu i ostrych kantów.

A dzisiejsza nowa umiejętność Poli to parskanie jak koń :) Jemy zupkę, a tu nagle :"Ppppprrrrr...." i zupa wylądowała na Poli spodniach, koszulce, bajce, którą akurat oglądała (o wiejskich zwierzątkach, najbardziej podoba jej się indor :), na stoliku i trochę na mnie. Podaję jej kolejną łyżkę zupy, a tu znowu : "Pppppprrr...."... Na szczęście tym razem wszystko poleciało na bajkę, którą Polcia sobie postawiła przed nosem... A wieczorem dopadła ją głupawka i zamiast iść ładnie spać po kąpieli jak zawsze, to nam się dziecko rozparskało i roześmiało. Parskała, opluwała sama siebie i sama z siebie się śmiała :) W między czasie wypiła cyca i herbatkę i po ponad półtorej godzinie poszła spać. Czyli o 21:30! Tak późno to jeszcze chyba nigdy nie zasnęła.. Mam nadzieję, że za to pośpi jutro dłużej i da rodzicom się wyspać w niedzielę. Bo dziś to z tym wyspaniem się było krucho - pobudkę nam zrobiła o 6:25. A w zasadzie to mi, bo M. jak zwykle spał, albo przynajmniej udawał że śpi do 7..

A na koniec chciałam podziękować Sabinie za podanie adresu strony www.osesek.pl Nie wiem jak to się stało, że do tej pory na nią nie trafiłam? Mają tam fajne przepisy dla dzieci i dziś mi się nie udało, ale jutro zaserwuję małej barszczyk czerwony właśnie wg przepisu z tej strony.. Zobaczymy jak jej będzie smakować...
Dzięki Sabina! :)
---

8 LUTEGO
Świętą prawdą jest, że przy niemowlaku każdy dzień przynosi coś nowego :) Nasza córcia ostatnio nas zaskoczyła długością spania. Poszła spać przed 20tą, obudziła się przed północą na kaszkę, potem jeszcze raz o 2 i - przespała ciurkiem 5 i 1/2 godziny! Obudziłam się najpierw ja, patrzę - mała śpi w łóżeczku, patrzę na zegarek: 7:35! O maj gat, tego jeszcze nie było! Normalnie budziła się jeszcze koło 4 i czasem chwilę pomarudziła i zasypiała, a czasem trzeba jej było podać herbatkę i dopiero potem zasypiała. A tu proszę, w zasadzie jedna nocna pobudka (tej na kaszkę nie liczę, bo o tej porze to kładziemy się dopiero spać) - oj, mogłoby tak być częściej :)

A dziś pojechaliśmy kupić małej nocnik! Co prawda ma dopiero niecałe 8 miesięcy i wiem, że to jeszcze za wcześnie, ale chcemy ją wysadzać po kąpieli. Od jakiegoś już czasu Pola w wannie się bawi, wszystko jest fajnie, po czym nagle zaczyna kwękać i wyciąga rączki, żeby ją wyjąć. Wyciągam ją więc z wanny, kładę na ręczniczek, Pola przestaje kwękać, robi słodką minkę i - sika na ręcznik :) Doszłam więc do wniosku, że ona w tej wannie nudzi, bo nie chce się do niej załatwić. Tak było kilka, a nawet kilkanaście dni pod rząd. Kupiliśmy więc nocnik. Taki zwykły, bez bajerów i melodyjek. Kiedyś jakaś koleżanka mi opowiadała, że jej dziecko wystraszyło się tych wszystkich dźwięków z dziecinnego kibelka i przez jakiś czas bało się w ogóle na nim usiąść. Stwierdziłam więc, że taki najprostszy będzie na początek ok. Choć podobał nam się taki z wyjmowanym 'środkiem', co znacznie ułatwia czyszczenie nocniczka. Miał jednak jeden minus - nie był z tyłu podwyższony, tzn. nie miał podparcia dla plecków. Wyglądał trochę jak taki owalny garnek albo jakaś miska na sałatkę :)
Posadziliśmy Polcię po kąpieli na nowym nabytku, ale zaczęła popłakiwać i ewidentnie jej się nie podobało. Ale nie zrażamy się. Spróbujemy ponownie jutro :) Zwłaszcza, że dziś wyjątkowo nie było po kąpieli sikania (teraz wycwaniliśmy się i podkładamy jej pod dupkę pampers, który zdjęliśmy jej przed kąpielą). No i zobaczymy..

A ja skorzystałam z przepisu na barszczyk czerwony ze strony www.osesek.pl, którą podała Sabina i Poli nawet zasmakowała nowa zupka :) I muszę przyznać, że w odróżnieniu od jedzenia słoiczkowego, które jest nie najlepsze w smaku, barszczyk w wersji zmiksowanej był naprawdę dobry! M. nawet stwierdził, że jak Pola go nie zje, to on zje :)
To mnie zachęciło do robienia jej zupek i obiadków i pomału rezygnacji z jedzenia słoiczkowego. Choć i tak zawsze jakieś gotowane danie będę mieć w szafce, na wypadek gdyby córci coś mojego nie zasmakowało.
Na jutro jej przygotowuje rosołek, tyle że zamiast makaronu dam jej do tego troszkę kaszki. A potem przerobimy rosołek na zupę koperkową i tak pomału będziemy kombinować...
---

10 LUTEGO
Znowu będzie o jedzeniu :) Trochę się zawzięłam i przez cały tydzień Pola je moje obiadki. Najpierw przez 2 dni jadła barszczyk, a potem coś na wzór 'rosołku'. Najpierw zmiksowałam marchewkę, pietruszkę, kawałek selera, kawałek pora w Thermomixie, dolałam wody, dorzuciłam 30 g mięska z indyka i nastawiłam na 20 minut i 100 stopni. Zupkę doprawiłam lubczykiem i odrobinką soli. Mi osobiście smakowała średnio, ale pani Małgosia stwierdziła, że dorzuci do zupy kaszki manny i Poli będzie smakować. I tak też było - mała podobno wcinała, aż jej się uszy trzęsły :) Zupki wyszło tyle, że starczyło na 2 dni. Na jutro mamy już słoiczek Gerbera z rybką, bo mojego dania z łososiem Pola nie polubiła, a nie za bardzo wiem, jaką inną rybę mogłabym jej podać.. Pani Małgosia polecała mi filet królewski, ale akurat tego nie mieli na placu. A w sobotę zrobię jej może zupkę pomidorową? :)

Kupiłam też jogurt naturalny Danona i Polcia dostała wczoraj na deser utarte jabłuszko i pół jogurtu. Wciągnęła raz dwa! :) Bardzo mnie to cieszy, i czuję małą satysfakcję z tego, że w końcu udało się mi, jako matce ugotować coś, co mała córcia wcina ze smakiem :) No i mam nadzieję, że już niedługo mała będzie z nami jadła obiadki! :) Na stronie, którą podała Sabina www.osesek.pl znalazłam też przepisy na fajne i proste deserki, m.in. budyń z soku Bobofrut.. Spróbuję go zrobić w sobotę, zobaczymy jak to coś będzie smakowało. A w między czasie podczytuję książkę, którą dostaliśmy pod choinkę od mojego brata:



I muszę przyznać, że jest całkiem fajna.. Jest w niej sporo rad na temat zdrowia dzieci, przystosowania mieszkania do przyjęcia małego człowieczka (jest tu informacja m.in. o tym, jakie kwiatki są dla dzieci szkodliwe :) i jest też spory dział poświęcony jedzeniu. Co i od kiedy można podawać dzieciom, jakie wartości odżywcze dostarczają poszczególne produkty, jest trochę przepisów.. Jak Pola trochę podrośnie to na pewno niektóre z nich wypróbuje (większość dań jest przewidziana dla dzieci od 10 miesiąca). A jak tylko skończę ją czytać, to zabieram się za "Bobas lubi wybór" :)

Z innej beczki - zarezerwowaliśmy sobie już wakacje! :) Ach, nawet nie wiecie jak się cieszę! Za oknem pokazało się słonko i tak mi się zatęskniło za morzem, plażą... W zeszłym roku nigdzie nie byliśmy, Pola była malutka i nie było mowy o jakimkolwiek wyjeździe. Mieliśmy wyjechać na kilka dni we wrześniu, ale w końcu z tego też nic nie wyszło.. No więc wsadziłam nos w Internet i zaczęłam szukać jakiegoś fajnego hotelu, z brodzikiem, placem zabaw i przy piaszczystej plaży. W lipcu Pola będzie miała już roczek i mam nadzieję, że będzie już dreptać na własnych nóżkach :) No i powinna już prawie wszystko jeść.. M. chciał jechać autem nad polskie morze, ale ja się stanowczo temu sprzeciwiłam. Po pierwsze od nas jest to około 700 km. Jednego dnia na pewno tyle nie przejedziemy, bo nie wierzę, że mała wytrzyma tyle godzin w samochodzie - a wiadomo jakie są polskie drogie, więc tę odległość jechalibyśmy pewnie z 10 godzin jak nie lepiej. Poza tym nigdy nie ma się pewności co do pogody, nikła szansa na kąpiel w morzu - bo zimne albo zasyfione. Jedyne co ratuje nasze morze to piękne plaże. A jak dla mnie to za mało. Bo ja bym chciała w morzu popływać, albo w basenie. No i trochę się opalić :)
M. miał obiekcje co do podróży samolotem z Polą, 'bo w samolocie są zarazki' ;) Ale w końcu dał sobie wytłumaczyć, że trochę przesadza i po 3 dniach poszukiwań stanęło na wyjeździe do Turcji! Znajoma z biura podróży powiedziała nam, że Turcja to raj dla dzieci i jeśli ktoś chce pojechać gdzieś na wakacje z dziećmi to nigdzie nie znajdzie dla nich tyle atrakcji ile tam. Poza tym mają tam piaszczyste plaże (a znalezienie takiej na którejś z greckich wysp wcale nie było łatwe), a na nich bezpłatne leżaki i parasole - dla porównania w Grecji pobierają za nie opłatę od 4 do 10E za dzień! No i przy hotelu, na który się zdecydowaliśmy są 3 brodziki dla dzieci, plac zabaw, dla dorosłych 2 baseny, a nawet zjeżdżalnie :) Jupii! Już nie mogę doczekać się wyjazdu! Chyba normalnie będę skreślać dni do wylotu w kalendarzu :)
A może któraś z Was miałaby ochotę dołączyć do nas w lipcu i polenić się chwilę nad basenem, zbudować zamek z piasku ze swoim brzdącem i odpocząć od codzienności? :)

No to do następnego..
---

12 LUTEGO
Pola zademonstrowała mi dziś wieczorem swoją nową umiejętność - przemieszczanie się do tyłu ruchem gąsieniczki :) Niby robiła to już wcześniej, ale nie aż tak. Siedziałyśmy sobie na kanapie i bawiłyśmy się, a tu Pola nagle myk na brzuszek, podniosła się na rączkach wysoko, po czym przesunęła swoje małe ciałko w tył. Potem rączki powędrowały znowu pod klatkę piersiową, ciałko w tył i tak parę razy. I w ciągu paru sekund Pola znalazła się na końcu kanapy! :)

A z innych wieści to dostałam wczoraj paczkę z Bobovity! Jakieś 2 miesiące temu wypełniłam na ich stronie ankietę - i szczerze mówiąc już o tym zapomniałam! A tu wczoraj pan listonosz przyniósł nam pudło, a w nim: kaszka z sokiem malinowym od 4 m-ca, jakiś obiadek po 9 m-cu, soczek w kartoniku, mus owocowy też po 9 m-cu, ciasteczka (niestety też na późniejszy okres) i koszulka z napisem "Moja mama jest najlepsza" :) Niestety, aby ją ubrać Pola musi trochę podrosnąć :) Fajnie jest coś dostać :))

A przy okazji - wypełnijcie ankietę, a dostaniecie pieluszki Pampers na 1 dzień:

http://www.streetcom.pl/language/pl-PL/Ankietaopieluszkachdlaznajomych?code=03052D65-A1F7-4857-A082-A2FD09DDC125

A w Poli menu dziś był obiadek składający się z: ziemniaczka, kawałka cukinii (pani Małgosia podpowiedziała mi, żebym 'wycięła' środek, ten miękki z pestkami, który dla dzieci podobno jest niewskazany) i mięsko z kurczaczka (za radą mamy 35 gotowałam je osobno). A do tego łyżeczka masełka i bazylia. Pierwsze 2 łyżki wywołały śmieszny grymas na Poli buźce, ale potem 'zaskoczyła' i wcinała aż miło było patrzeć :)

I wiecie co? spodobało mi się gotowanie małej obiadków :)
---

15 LUTEGO
Ha, nasza córcia chyba sobie normuje spanie! :) Wczoraj w nocy tak się najadła cycusia od mamusi po kąpieli, że przespała od godziny 20tej do 1:20 (normalnie budziła się ok.23), dostała flachę z kaszką (niecałe 200ml), wypiła, poszła spać i ponownie przebudziła się dopiero o 5:20! Szok! Tym razem dostała herbatkę, którą wypiła w ilości 150ml i poszła spać dalej. Po czym o 7:35 otworzyła oczy i obudziła zdziwioną mamę :)) A dzień wcześniej w nocy obudziła się tylko 2 razy: raz dostała butlę z kaszką, a drugi raz z mlekiem modyfikowanym (bo mamusia sobie wieczorkiem wypiła Desperado :) Po cichu liczę na to, że nocnych pobudek będzie coraz mniej i może w końcu się wyśpię? :)

Poza tym u nas ciąg dalszy domowego jedzenia - dziś Pola dostała: ziemniaczka, kawałek buraka (pani Małgosia nam przyniosła kilka - dostała od rodziny ze wsi), a do tego kawałeczek cielęcinki (30 gram). Do tego odrobina bazylii i łyżeczka oliwy z oliwek na odmianę - do tej pory dawałam do jedzenia masełko. Ale jak przeczytałam w książce 'Mama, tata to my" (o której pisałam wcześniej), że tak naprawdę 1 masło na 9 jest prawdziwym masłem, a nie tworem masło podobnym, to stwierdziłam, że zdrowiej dla dziecka będzie dodawać mu jednak oliwę. Pani Małgosia powiedziała, że Polcia wcinała aż miło było patrzeć :) Czyli kolejny sukces mamusinej kuchni jest! Ach, jak to cieszy :))

A tak z innej beczki to jak tam Wasze Walentynki? :) My wybraliśmy się do kina - pani Małgosia zaoferowała się, że zostanie dłużej z małą. Ale zamiast na jakieś romansidło (M. nie znosi takich filmów, a ja też nie jestem jakąś ich wierną fanką) to poszliśmy na coś bardziej 'ambitnego' : "Prawdziwe męstwo" braci Coen. Film na pewno inny - bo western, a takich się w sumie już nie robi i nie ogląda, no chyba że jakieś starocie. W zasadzie za tym gatunkiem nie przepadam, ale muszę przyznać, że ten film mi się nawet podobał :) Matta Damona prawie nie poznałam, tak go ucharakteryzowali i chyba trochę przytył do tej roli. Jeff Bridges z kolei to już jednak 'staruszek' .. Akcja jest wartka i nie ma czasu na nudę, a to się liczy :)

Może i mało romantyczny taki western, ale nie ważne jak - ważne z kim się ten dzień spędziło .. :)
---

18 LUTEGO
No i w końcu nadszedł ten dzień. Definitywny koniec karmienia piersią! Przez ostatnie dni karmiłam małą tylko po kąpieli. Potem w nocy dostawała butlę z kaszką, butlę z mlekiem lub herbatkę. Pobudki się unormowały i jest ich 3 lub nawet czasem 2. Wczoraj po kąpieli podałam Polci cycusia, córcia pociągnęła ze 2 razy i go wypluła. Zarówno prawy jak i lewy były bee... Pomyślałam sobie, że powody mogą być 2: albo nie jest głodna albo z niego już nic nie leci, albo leci malutko. M. zrobił więc na próbę 150ml mleka modyfikowanego i mała wessała całą butlę. A więc w cycusiu już pusto :/ Już od dawna się oswajałam z myślą, że koniec karmienia zbliża się wielkimi krokami, więc cóż.. Rozpaczać nie będę, aczkolwiek troszkę mi smutno. Za to pocieszam się, że i piwka będę się mogła napić bez problemu i winka.. :) Poza tym Pola jest już dużą pannicą, więc nawet jeśli miałabym wystarczającą ilość mleka w cycku, to i tak pomału wypadałoby ją od cyca odzwyczajać..

A ponieważ Poli normuje się spanie i jej już nie będę karmić, to można by ją 'wyprowadzić' z naszej sypialni do jej pokoju. I tu zaczynają się schody. Pokój niby jest. Ale zajęty przez tatę :) A żeby wynieść taty komputer i sprzęty muzyczne, przydałby się jeszcze jeden pokój. Albo jakaś rearanżacja dużego pokoju. Pokoju nowego sobie nie dostawimy, no chyba że przebijemy się do sąsiadów ;) więc zostaje nam 'remoncik' dużego pokoju. Mamy w nim jedną ścianę, którą w całości musimy zmienić. Na niej są szafki z różnymi duperelami, półki z książkami, tv.. Półki zrobione są z karton-gipsu, bo ściana ma długość 6 metrów i zwykłe półki by nie utrzymały ciężaru moich książek. Musimy więc to wszystko rozwalić i jakoś wszystko od nowa rozplanować. Wiąże się to niestety - stety z kosztami, ale takie życie :)

Wykombinowałam, że kupimy taki fajny regał na tv w IKEA z białymi lakierowanymi drzwiczkami szafek (takie same mamy w kuchni), a w drugiej części ściany M. postawi sobie biurko z półkami na głośniki, klawisze, klawiature itp. Pozostaje mi teraz do obmyślenia pokój Poli.. Mała ma białe łóżeczko i białą komodę. Dywan w pokoju jest kremowo-czerwony w asymetryczne wzory. W całym mieszkaniu mamy kolorowe ściany - więc u córci na pewno nie będą białe. Myślałam nad pomalowaniem każdej ściany na inny kolor np. czerwony, szary, niebieski i.. i nie wiem jaki jeszcze :) Szukałam inspiracji w necie, ale nic mi się nie spodobało tak w 100%. Może macie jakieś sugestie? :) A w jakich kolorach mają pokój Wasze maluszki?... Może jakieś fajne (i niedrogie) mebelki kupiłyście? Bo jak widzę cenę za szafę 2-drzwiową do pokoju dziecięcego za 1650zł albo i 3200zł to normalnie nie wierzę, że takie maleńkie meble mogą tyle kosztować! I w związku z tym stanęło na meblach z IKEA (ech, co byśmy zrobili gdyby nie Ikea... :), czymś z tej serii, ale jeszcze nie wiem dokładnie co:



I chyba stanie na kolorze niebieskim, choć jest niby mało dziewczęcy. Ale różowy odpada, a zielony mi się nie podoba...

Ładne mebelki mają tu, ale ceny... ech, kosmiczne.
http://www.hokus-pokus.net.pl

Jeszcze jak te meble miałyby jej posłużyć kilka lat to może byśmy się skusili.. Ale jak jej teraz kupimy takie malutkie, dziecinne mebelki, to za 3-4 lata trzeba będzie je już zmienić na bardziej 'młodzieżowe', a łóżeczko to jeszcze prędzej.. Ech, gdyby tak wygrać w TOTKA, to nie miałoby się takich dylematów :))
---

22 LUTEGO
I juz mamy prawie koniec lutego. Ech, jak ten czas leci.. Poniedziałek, wtorek.. potem nagle piątek, weekend przeleci jak błyskawica i już mamy kolejny tydzień. Dla mnie najgorsze są poniedziałki. Po weekendzie spędzonym z córcią mam wielki problem, żeby wyjść w poniedziałek do pracy. Żegnam się z nią i całuje na 'Do widzenia" kilka razy.. Tak to chyba już jest z nami, mamami-pracującymi.. Ale cóż, takie życie. Ja niestety nie nadaję się na kurę domową (choć M. najchętniej widziałby mnie w takiej roli). Muszę coś robić, muszę być w ruchu. Choć nie powiem, lubię w domu posprzątać, ugotować coś dobrego, spędzić czas z Polcią. Ale też i z jednej pensji ciężko jest utrzymać 3-osobową rodzinę, zwłaszcza jak się ma kredyt na mieszkanie..

Ech, ale nie o tym miało dziś być :) Mama-35 nominowała mnie do nagrody Sunshine Award - dziękuję bardzo :) Pozwolicie, że z nominacji wywiąże się jutro, bo ciężko mi tak z biegu wymienić aż 10 rzeczy, które mnie uszczęśliwiają.. Prześpię się z tym i jutro się rozpiszę..

A co u naszej córci? Ano po raz kolejny obserwuje na jej przykładzie, że małe dzieci 'ćwiczą' tylko 1 umiejętność w danym momencie/ okresie. Pola przestała gadać - tzn. wydaje różne dźwięki, ale przestała wołać 'ta ta ta..' 'ba ba ba.. ' itp. Za to zaczęła mocno trenować raczkowanie, a raczej czworakowanie :) Pięknie, wysoko podnosi się na rączkach leżąc na brzuszku. Rączki kładzie na wysokości klatki piersiowej i podnosi się na prostych łapkach. Pupcia jest jeszcze trochę ciężka, ale próbuje ją podnosić. Próbuje i czasem trochę jej się udaje, ale to jeszcze nie jest to :) Za to ruch gąsieniczki do tyłu opanowała już prawie do perfekcji hihi Poza tym ostatnio bardzo polubiła leżenie na brzuszku.. Leży, podnosi się, kręci się w okół własnej osi i ma uśmiech od ucha do ucha. Albo piszczy w niebogłosy :) Ech, jak zacznie raczkować to dopiero się zacznie gonitwa za nią po domu.. No i pewnie będzie jedzenie z psem z jednej miski :) Póki co to planujemy na razie zabezpieczyć szafki w kuchni przed niepowołanym otwarciem miejsc zakazanych. Szuflady mamy ze stoperami, więc o nie się nie martwimy. Ale szafki.. są pełne ciekawych, kolorowych rzeczy : ściereczek do sprzątania, płynów do sprzątania, garnków... Czyli w większości tego, z czym lepiej żeby dziecko się nie stykało..

Łóżeczka jeszcze nie obniżyliśmy, choć większość lasek na moim forum babyboom już to zrobiło. Ale nasza Pola jeszcze sama nie siada, a za wstawanie nawet się nie bierze. Co prawda w łóżeczku próbuje usiąść trzymając się szczebelków albo ramy łóżka, ale jeszcze jej się to nie udało. Próbuje, próbuje i pewnie w końcu dopnie swego :)

Aaaa, właśnie w TVN leciała zapowiedź mojego ulubionego serialu 'Usta Usta' - od 1 marca będzie można oglądać 3 serię! Jeeeeeeeeeee!!!

Poza tym wciąż myślę nad koncepcją jej pokoju. Chyba pomalujemy go na taki blado niebieski kolor. I albo na ścianę kupimy naklejki z serii 'Zwierzątka wiejskie' - Pola bardzo je lubi. Mamy taką książeczkę pt: ' Wieś' i mała uwielbia ją! A zwłaszcza kogucika i indora :) Druga wersja jest taka, że sami coś namalujemy.. Może jakiś motyw z bajki dla dzieci? Zobaczymy... Na razie dalej szukam inspiracji..

No dobra, a póki co to biorę się za prasowanie, bo wyciągnęłam z szafy i wyprałam Poli ubranka w rozmiarze 80 cm, które jej kupiłam jakiś czas temu na wyprzedażach w H&M, bo niestety, ale z większości tych w rozmiarze 74 cm Pola już wyrosła.... I znowu trzeba będzie zrobić w szafie córci remanent :)
---

24 LUTEGO
No więc zgodnie z obietnicą - dziś będę wywiązywać się z nominacji od Mamy-35 do Sunshine Award :)


Zasady przyznawania wyróżnienia:

1.Podziękowanie za wyróżnienie
2.Umieść u siebie link do osoby która Cię wyróżniła
3.Umieść u siebie logo wyróżnienia
4.Przekaż nagrodę kolejnym 10 blogom
5.Umieść link do tych blogów
6.Powiadom o tym nominowane osoby
7. Wymien 10 rzeczy, ktore Cie uszczęśliwiają

Zacznę od osób, którym przekazuję nagrodę i jednocześnie nominuję je do Słonecznej Nagrody. Powinno ich być 10, ale nie czytam aż tylu blogów - nie mam na to niestety czasu :/ Nominuję więc 6 kobitek :)

1) Boberkowa - http://margolkowy.blogspot.com/
2) Żuczkowa - http://gugusiowy-swiat.blogspot.com/
3) Katarina - http://pierwszaciaza.blog.onet.pl/
4) She - http://taka-ona.blogspot.com/?zx=8009907ba18c36a0
5) Ivette -http://www.maybebaby-ivette.blogspot.com/
6) Mama Kini - http://w-krainie-codziennosci.blog.onet.pl/

Teraz lista rzeczy, które mnie uszczęśliwiają... I tutaj miałam problem, bo dla mnie 'szczęście' to dużo więcej niż 'radość'. Szczęśliwa czuję się w różnych momentach, wynika to z sytuacji, chwili... Żeby te chwile opisać musiałabym zrelacjonować cały kontekst sytuacyjny, w związku z tym stwierdziłam, że dużo łatwiej i krócej będzie mi podać to, co sprawia mi radość. Zresztą jak podpatrzyłam co w tym temacie napisały niektóre z Was, to stwierdziłam, że chyba podobnie podeszłyście do tego :) No więć:

1. Na pierwszym miejscu oczywiście jest moja córcia - ogromną radość sprawia mi obserwowanie jej rozwoju, jej uśmiech, śmieszne minki, ciapcianie się w wannie.. Tutaj mogłabym wymieniać bez końca :)
2. Słońce! Wypatruję go i wypatruję. WIOSNO, kiedy w końcu do nas zawitasz? :)
3. Miłe niespodzianki! Zarówno te, które spotykają mnie jak i te, które udaje mi się sprawić komuś.
4. Morze, piasek... Jednym słowem WAKACJE! :)
5. Czytanie książek, zwłaszcza podróżniczych.
6. Spełnianie swoich marzeń - zwłaszcza podróżniczych :)
7. Zapach wiosny o poranku - idę sobie z psem na poranny spacer i wącham. I słucham ptaszków w parku, czasem dzięcioł gdzieś zastuka.. Ach, już nie mogę doczekać się wiosny!
8. Jazda na snowboardzie, czyli to, czego od dwóch lat z wiadomych powodów nie robiłam, ale mam nadzieję, że nadrobię to w przyszłym roku :)
9. Gotowanie!
10. A jak gotowanie, to i jedzenie.. :) Uwielbiam kuchnię meksykańską, tajską, polską też nie pogardzę... A za dobre ciacho to zrobię prawie wszystko! :)


I to by było chyba na tyle :)
---

27 LUTEGO
Pola dostała pod choinkę kubek-niekapek Tommee Tipee. Nie za bardzo jej się spodobał, więc jakiś czas temu kupiłam butelkę Lovi, taką z 'uszkami' i zamiast smoczka jest ustnik. Niestety i ten wynalazek małej nie spasował. Próbuje ją przekonać do picia z czegoś innego niż butelka, ale ciężko to idzie.. Z Tommee Tipee mamy kubek taki:

http://allegro.pl/kubek-niekapek-tommee-tippee-6m-150ml-0-bpa-i1466259242.html

I wydaje mi się, że ustnik może w nim być za twardy, choć na opakowaniu było napisane, że jest przeznaczony dla dzieci po 6 miesiącu.. Próbowałam też wyjąć ze środka takie coś, co blokuje swobodny przepływ płynu i zrobiłam tak, że soczek lał się 'spokojnie', mała nie musiała mocno ssać, żeby się napić. Jednak i to nie zachęciło jej do zaprzyjaźnienia się z kubkiem-niekapkiem.
Z kolei w Lovi mam wrażenie, że płyn leci dla niej zbyt szybko - dziurka w ustniku jest duża..
Hm, już sama nie wiem co tu zrobić, żeby córcię zachęcić do niekapka.. Jeśli chodzi o picie z butelki to jak jej się chce, to sama sobie trzyma butelkę i pije. Ale często jest z niej leniuszek i np. jak siedzi w krzesełku, to opiera sobie butelkę o stolik, odchyla się do tyłu i nie musi trzymać butli, żeby się napić :)
Może macie jakieś sposoby na kubek-niekapek?

Poza tym wciąż poszerzam małej dietę. Wczoraj za namową pani Małgosi zrobiłam Poli na śniadanko jajecznicę z 1 jajka. Tak normalnie, na masełku, ale bez żadnych dodatków. Rozciapciałam to mocno widelcem i jak jej dałam pierwszy kawałek, to tak się skrzywiła, jakby dostała cytrynę :) No cóż, chyba jej nie zasmakowało.. Zjadła troszkę, ale bez szału. Szczerze mówiąc spodziewałam się większej euforii z jej strony. No trudno. Dziś zrobiłam próbę z kisielem. Przepis wzięłam z książki, o której już kiedyś pisałam: "Mama, tata to my".

KISIEL Z JABŁKIEM I ŻÓŁTKIEM
* pół żółtka (ja daję 1 przepiórcze)
* 1,5 łyżeczki mąki ziemniaczanej
* pół szklanki wody
* 1 małe, utarte jabłko
(* w przepisie było jeszcze pół łyżeczki cukru, ale ja go nie dałam.. słodycze chcę małej wprowadzić jak najpóźniej, więc jak nie ma takiej potrzeby, to cukru wolę nie dawać)

Szklankę wody wlać do garnuszka, dodać utarte jabłko i zagotować. Jeśli robimy z cukrem, to dajemy do tego też cukier. W między czasie rozmieszać 3 łyżki wody z 1,5 łyżeczki mąki ziemniaczanej i żółtkiem. Jak woda z jabłkiem się gotuje, to pomału wlewamy wodę z mąką i żółtkiem i cały czas mieszamy, aż do uzyskania stałej konsystencji. Można podawać z pokruszonym biszkoptem.

Niestety Poli kisiel nie zasmakował. Zjadła parę łyżek, po czym zamknęła buźkę. Ale ten typ chyba tak ma, bo prawie za każdym razem jak jej podaję coś nowego, to zjada tylko troszkę. Tak jakby musiała zapoznać się z nowym smakiem. Jak po kilku dniach wracam do tego smaku, to już wcina aż miło patrzeć. Najczęściej tak szybko otwiera buźkę, że nie nadążamy z nabieraniem jedzenia na łyżeczkę :)

Na koniec jeszcze Pola w wersji Truskawkowej. Generalnie nie przepadam za różem, M. w ogóle nie cierpi tego koloru. Nie przepadam też za ubieraniem małych dziewczynek od stóp do głów w róż, a chłopców w niebieski. Co prawda ciężko kupić małym szkrabom ubranka w innych kolorach, bo producenci jakby się uparli na te dwie barwy, ale jak się matka uprze, to znajdzie coś czerwonego, zielonego, szarego, fioletowego lub brązowego :) A jak obserwuje - im dziecko starsze, tym większy wybór kolorów na dziale dziecięcym. Ale ponieważ Pola jest dziewczynką, to jednak parę ubranek różowych ma. Głównie takich, które dostała od kogoś. Wdzianko Panny Truskawki dostała od cioci zza oceanu :) Na metce jest rozmiar 9 miesięcy, ale mała ledwo się w tego pajaca mieści. Ale to chyba wina rozmiarówki, bo dostaliśmy też parę ubranek z Zary i choć Pola ma dopiero 8 miesięcy, to ledwo wchodzi w te z metką '9 miesięcy'.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz