Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

wtorek, 15 kwietnia 2014

Przedświątecznie

Wielkanoc tuż tuż. W tym roku spędzamy je na miejscu, nigdzie nie wyjeżdżamy, za to moja siostra wyjechała z rodziną do brata swojego męża. Nie wiem, ale w mojej rodzinie chyba tylko ja postrzegam święta (czy to Bożego Narodzenia, czy Wielkanoc) jako czas, kiedy to cała rodzina może zasiąść razem przy stole, zjeść wspólnie choć 1 posiłek w ciągu roku, pogadać i po prostu być razem! To jedyne takie okazje w ciągu roku, a wcześniej tata (ze swoją nową rodziną), a teraz siostra postanowili akurat wtedy wyjechać! Szkoda.. Gdy mój tata nie miał jeszcze syna, tego najmłodszego ;) to przynajmniej raz w miesiącu zapraszałam ich do nas na obiad. Czasem wpadała też moja siostra, ale rzadko. Wkurzało mnie to, że sama nie zorganizuje nic u siebie w domu i nawet jak ma urodziny to nie zaprosi nas nawet na kawę i ciastko, o obiedzie czy kolacji nie wspominając. Ale jak tylko słyszała, że ja przymierzam się do 'większego obiadu" w weekend to od razu zgłaszała gotowość do przyjścia.
Ale odkąd tata został po raz czwarty tatą i odkąd mały spędza jeden tydzień tutaj, a drugi u dziadków w mieście oddalonym o 100km od nas, to przestałam robić 'rodzinne obiady". Bo w weekend tata jedzie zawieźć małego do teściów i tam zostają na obiedzie albo przyjeżdżają do nich na weekend teściowie i wtedy musiałabym robić obiad dla 10 osób, a to już robi się naprawdę duże przedsięwzięcie kuchenne i logistyczne u nas w domu, aby tyle osób posadzić przy stole.. Co innego, gdy są święta.. Lubię gotować, lubię kręcić się w kuchni, wyszukiwać nowe przepisy, przygotowywać coś dla innych. Dlatego trochę mi smutno, że te święta takie będą trochę niekompletne.. Do tego tata - wydaje nam się, że pod wpływem swojej drugiej połowy, która chyba nie przepada za gotowaniem zwłaszcza dla większej liczby osób - stwierdził, że w święta nie będziemy nic gotować, tylko pojedziemy na wycieczkę za miasto i po drodze coś zjemy.. Hm, z jednej strony fajnie, bo nie spędzimy świąt przy stole przesuwając tylko dziurki w pasku od spodni, ale z drugiej strony święta są 2 razy w roku, i właśnie m.in. to siedzenie za stołem się z nimi kojarzy :)
No cóż, ja jednak postanowiłam, że i tak coś przygotuję! Żur stanie na stole, jak nie zjemy go na obiad, to na kolację po wycieczce, zrobię też może sernik albo inne ciasto, jeszcze nie wiem co, może podsuniecie jakiś pomysł? :) No i obowiązkowo sałatka jarzynowa i nadziewane jaja! 
A co Wy przygotowujecie na święta? :)

piątek, 11 kwietnia 2014

Taneczno i basenowo.

Czas leci jak szalony, dzień za dniem mija.. Weekend ledwo się zacznie, już się kończy.. W sobotę rano jemy szybko śniadanie i na 10 pędzimy z Polą na zajęcia taneczne. Nie wiem, czy długo pochodzimy na nie, bo mnie osobiście pani prowadząca niezbyt przypadła do gustu - część dzieci słucha pani i wykonuje jej polecenia, część robi co chce i nimi pani raczej się nie interesuje. A przecież jej rolą jest zainteresowanie dzieci tańcem! WSZYSTKICH dzieci! Pola raz idzie chętnie, raz ją ciągnę .. Gdyby to był balet, to byłoby pewnie inaczej, ale na balet zapiszemy ją od września, bo nic tylko kręci w domu piruety, robi wygibasy, próbuje tańczyć na paluszkach.. Po tańcach idziemy na spacerek albo plac zabaw, potem do domu na obiad i nie wiadomo kiedy zegar wybija 16, 17... W niedzielę też nie mamy już czasu na błogie lenistwo bo na 10 pędzimy na basen! Na pierwszych zajęciach Pola była trochę wystraszona, ale po drugich mówiła, że 'umiem pływać! i nurkować!" co oczywiście nie jest prawda ;) Ale najważniejsze, że jej się spodobało :) Zajęcia trwają pół godziny, potem zostajemy jeszcze trochę, wdrapujemy się na wielką zjeżdżalnię, zjeżdżamy razem, potem wygłupiamy się na dużym basenie i zanim się umyjemy, ubierzemy, wysuszymy to do domu docieramy znowu na obiad, a jak go zjemy to znowu okazuje się, że to już 16, 17!

Dopiero był marzec, a tu już prawie połowa kwietnia! W tym tempie za moment będą WAKACJE! :)