Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

sobota, 28 maja 2011

Kolejne dziecko?

W komentarzach do poprzedniego posta pojawił się temat kolejnej ciąży i rodzeństwa dla pierworodnego dziecka..

Ja zawsze chciałam mieć dwójkę dzieci. Sama mam dwoje rodzeństwa, siostrę niewiele starszą i dużo młodszego brata. Z siostrą zawsze jeździłyśmy razem na obozy, kolonie, razem chodziłyśmy na różne zajęcia.. Jak byłyśmy małe to się razem bawiłyśmy, poza tym raźniej było zostać w domu we dwójkę, jak rodzice gdzieś wieczorem wychodzili. Czasem się kłóciłyśmy, a czasem kryłyśmy się wzajemnie, pożyczałyśmy sobie ciuchy, pomagałyśmy sobie w nauce, no co tu dużo gadać - fajnie jest mieć rodzeństwo :) I jeśli myślałam kiedyś o swoich dzieciach to właśnie o dwójce i to najlepiej z 2letnią przerwą. Z M. rozmawialiśmy na temat dzieci przez 2 lata zanim się zdecydowaliśmy na powiększenie rodziny. Ja bardzo chciałam, ale M. nieee.. Twierdził, że on nie miał dobrego wzorca rodzica w domu, więc będzie fatalnym ojcem, a poza tym po co nam dzieci? Przecież to nic fajnego, bo jakby było inaczej, to jego ojciec byłby z nim jak był mały, a nie wyjechał za granicę na ładnych parę lat... ! Poza tym dzieci to tylko ciągną kasę i tyle! I z takich też powodów nie przepadam za rodzicami M., bo nie rozumiem takiego podejścia do dzieci jaki oni mu przekazali.
I naprawdę ciężko było mu wytłumaczyć, że dziecko to nie zło konieczne, a po prostu wspaniała istotka, która będzie cząstką nas dwoje! Która na pewno wniesie dużo radości do naszego życia, przewróci je też do góry nogami, sprawi że nasze priorytety się zmienią i życie nabierze zupełnie innego wymiaru! A jego serduszko zacznie bić innym rytmem! :)

Wszystkie moje koleżanki, które mają dzieci radzą mi 'zabrać się' za drugie dziecko jak najprędzej. Mówią, że tak jest najlepiej - wykarmić jedno, potem zaraz drugie i okres pieluch, karmienia i nie przespanych nocy przeżyć 'w jednym ciągu'. Bo jak dziecko już jest w miarę duże, wyrośnie z pieluch i jedzenia kaszek, picia z butelki, a człowiek zacznie się w końcu wysypiać normalnie, to już się nie chce do tego wracać.. Istota ludzka przecież wygodna jest :) Ja bym do tego dodała jeszcze taki argument, że jak między dziećmi jest nie duża różnica wieku to lepiej im się dogadać. Choć oczywiście nie ma tu reguły.

I mając to wszystko na względzie zapytałam się kiedyś M., kiedy zaczniemy myśleć o rodzeństwie dla Poli? A M. zdziwiony na to: "Jedno wystarczy!" No cóż, i dlatego napisałam w komentarzach do wcześniejszego posta, że to temat ciężki :) Pracuję nad M., znowu dużo rozmawiamy na ten temat, ale na chwilę obecną stwierdziliśmy, że dopóki się nie przeprowadzimy do większego mieszkania to niestety nie powiększymy rodziny. Mamy 3 pokoje: duży pokój z aneksem kuchennym, sypialnię i pokój w którym M. miał swoje muzyczne studio, a teraz będzie tam mieszkać Pola. M. musiał się wynieść do dużego pokoju i szczerze mówiąc nie wiem jak to będzie. Dopiero 2 dni temu przyszło mu takie specjalne, ogromne biurko na te jego sprzęty i komputer. Zajęło trochę miejsca, a wiedząc, że M. lubi 'nieład artystyczny' i na jego biurku zawsze było milion śmieci: stare rachunki, chusteczki, jakieś papiery, kubki, kartony po sokach, no sodoma i gomora! O ile ten syf był 'za drzwiami', to mnie to średnio interesowało. Ale jak teraz będą mieli do nas przyjść goście i żeby siąść na kanapie będą musieli pokonać tor przeszkód zrobiony przez M. to już mi się to mniej podoba. Poza tym jakoś tak dziwnie się czuję :) Do tej pory jak sobie wieczorem w kuchni coś gotowałam na drugi dzień albo siedziałam na kanapie z laptopem, to miałam spokój. Teraz 'obok' siedzi M., coś mu na monitorze mruga, on sobie pomrukuje pod nosem - nie wiem, czy to do mnie, czy do siebie, dobrze chociaż że ma słuchawki na uszach i muzykuje sobie 'po cichu'. Będę się musiała teraz przestawić i pilnować, bo M. nie wie, że piszę bloga, więc już nie będę mogła tak swobodnie zostawić laptopa na kanapie i np. iść siku. Ale pewnie parę dni i się przyzwyczaję :)

A przekazanie pokoju Poli ciągnie się jak flaki z olejem! Zaczęliśmy na początku kwietnia, mamy koniec maja, a córcia dalej śpi z nami! Ale już bliżej końca niż dalej. Jeszcze musimy przenieść resztę rzeczy do dużego pokoju i położyć w Poli pokoju tapetę.. No i jeszcze musimy zrobić sobie takie duże zdjęcia na drzwi od szafek w dużym pokoju - jak już to zrobimy, to cyknę fotkę i pokażę Wam o co mi chodzi. Ale do urodzin Poli powinniśmy zdążyć :)

A tak w temacie drugiego dziecka jeszcze, to ostatnio pomyślałam sobie, że w sumie drugie dziecko mogłoby spać z nami w pokoju na początku, a potem zamontowalibyśmy w Poli pokoju łóżko dwupiętrowe i już by się wszyscy pomieścili :) Ale póki co to i tak M. jeszcze nie za bardzo jest przekonany do drugiego dziecka, choć sam ma siostrę. Ale twierdzi, że na razie 'ma dość'. Tyle, że ja nie wiem czego? Bo nasz Bączek jest naprawdę grzecznym i super dzieckiem! Jest pogodna od urodzenia, nie miała kolek, nie była płaczkiem, potrafi sama się sobą zająć i coraz dłużej sama się bawi, nie ma alergii, jest wszystko jedząca, nie choruje. No naprawdę, takich dzieci to można mieć całą gromadkę! Tyle, że nie przesypia jeszcze nocy, ale które dziecko przesypia od urodzenia całe noce? Poza tym jak była mała to karmiłam ją piersią, więc nie było nocnych dyżurów i kursów do kuchni co 2 godziny w celu zrobienia butelki z mlekiem! M. sobie spał, a ja brałam małą do naszego łóżka, karmiłam, odstawiałam do łóżeczka i szłam spać dalej. Więc to ja mogę narzekać, że jestem niedospana od miesięcy, zmęczona rolą matki, dodatkowym prasowaniem (czego nie cierpię), gotowaniem i mniejsza ilością czasu dla siebie. Ale nie narzekam, bo dzięki córci jestem szczęśliwa i choć bywam zmęczona, to czuję się wspaniale będąc mamą :) Choć oczywiście jak każda mama, mam też gorsze chwile, kiedy to chciałabym na 1 dzień wrócić do swojego 'dawnego' życia i móc np. po pracy wrócić do domu i walnąć się na kanapę przed tv na 2 godziny, a potem jeszcze godzinę poleżeć w wannie i się zrelaksować.. Nie wiem, czasem zastanawiam się, jak to jest, że faceci tak dużo czasu potrzebują, żeby odnaleźć się w roli ojca? No nic, pracuję nad M., bo nie ukrywam, że chciałabym w ciągu maks 2 lat znowu być w ciąży.. Lata mi lecą, zegar biologiczny tyka i nie ma co czekać! :)

A z innej beczki, to zaliczyliśmy dziś pierwszego, poważnego guza! Myślałam, że dostanę zawału! Pola rano wstała, pobawiła się chwilę w naszym łóżku i ponownie zasnęła (co jej się zdarza bardzo rzadko). M. zasnął razem z nią, a ja poszłam pod prysznic. Wykąpałam się, umyłam głowę i już miałam wychodzić z łazienki, jak usłyszałam huk. Wyleciałam jak z procy, patrzę, a Pola spadła z łóżka! Po mojej stronie, na podłodze leżał mój telefon i zapikał mi sms. Mała musiała się obudzić i chciała po niego sięgnąć. I zjechała z łóżka na brzuszku, głową zatrzymując się na ścianie. Zanim rozbudzony M. zorientował się co się dzieje i z której strony łóżka jest Pola, to ja już ją miałam na trzęsących się rękach. Bączek oczywiście uderzył w ryk, ale chyba bardziej płakała, bo się przestraszyła! Obejrzałam ją i była cała. Krew się nigdzie nie lała, ząbki całe. Jak się uspokoiła, to poszłyśmy na nocniczek, bo miała pełnego pampersa. I dopiero jak na nim usiadła, to zobaczyłam, że z boku ma wielkiego, olbrzymiego, fioletowego guza!!!! Normalnie prawie zawału dostałam! Zaczęłam wołać M., poleciałam do kuchni po jajko i miseczkę, Pola jak usłyszała moje wrzaski to się przestraszyła i znowu zaczęła płakać! Teraz już będę mądrzejsza i następnym razem postaram się zachować w takiej chwili spokój, żeby jej nie przestraszyć, ale dziś to normalnie spanikowałam! Chcieliśmy jej przyłożyć watkę namoczoną w białku, żeby jej wyciągnęło trochę tej opuchlizny z guza, ale nie było to łatwe. Znowu trzeba ją było uspokajać, zagadywać 'A gdzie jest Terka?" "A gdzie poleciały sroczki?" (to zawsze u nas działa :) A skąd się wziął guz? Ano odbiła się Bączkowi noga od krzesła, które stoi koło łóżka pod ścianą! Gdyby za krzesłem było trochę miejsca, to pewnie Pola by w nie lekko uderzyła i krzesło by odjechało do tyłu, bo jest lekkie, ale że stało pod ścianą, to po prostu mała zjeżdżając z łóżka zatrzymała się nie tylko na ścianie i podłodze, ale i na nodze od wspomnianego krzesła. Siniak gigant! Moje wyrzuty sumienia - gigant! Moja siostra mi powiedziała, żebym się nie przejmowała jak nic strasznego się nie stało, bo to na pewno nie ostatni raz kiedy mała spadła z łóżka - jej synek zaliczył kilka takich upadków w dzieciństwie, ale szczerze mówiąc małe to pocieszenie! Wolałabym, aby był to pierwszy i OSTATNI taki wypadek!
Chciałam zrobić Poli zdjęcie z tym guzem, ale dziś mi się nie udało. Bo Pola jak zobaczy aparat to zanim go włączę i ustawię, to mała już jest 10 cm ode mnie i próbuje aparat przechwycić. A jak udało mi się podejść do niej znienacka, to jakoś tak się ustawiała, że guz był z drugiej strony albo tak padało na niego światło, że go nie było widać. Ale jak się uda to jutro Wam pokażę co Pola ma teraz na głowie....

Uff, ale się dziś rozpisałam! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz