Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

piątek, 6 maja 2011

MARZEC 2011

2 MARCA
Rozszerzanie menu córci jest non stop na topie! Codziennie próbuję przygotować jej coś innego i traktuję to jak fajną zabawę :) Bazując na doświadczeniu naszej niani, postanowiłam nie kierować się w 100% wytycznymi książkowymi odnośnie kolejności wprowadzania pokarmów, tylko pomalutku dawać jej wąsko pojęte 'wszystko' :) 'Wąsko', bo takie rzeczy jak : chleb, cytrusy, grzyby, słodycze wszelkiej maści, orzechy itp. Pola dostanie w odpowiednim czasie. Czyli chleb po 10 miesiącu, cytrusy po ukończeniu roczku, słodycze jak najpóźniej :) Co do warzyw to postanowiłam co kilka dni dawać jej coś nowego. Mama-35 pewnie zaraz mi tu coś naskrobie w tej dziedzinie :) , ale stwierdziłam, że skoro istnieją różne teorie na temat kolejności podawania dziecku różnych produktów, to zdam się na własną intuicję. Będziemy z panią Małgosią obserwować, czy nie pojawia się u małej jakaś oznaka alergii i jeśli nie, to dany produkt na stałe już zagości w jej menu. I tak dziś na obiad była wg własnego przepisu:


ZUPA KALAFIOROWA

* 1/2 marchewki
* kawałeczek pietruszki, krążek powiedzmy długości 2 cm
* kawałeczek pora - krążek długości 1, 2 cm
* mały kawałek selera, wielkości pół moreli
* łyżka kaszy jaglanej
* 2 różyczki kalafiora
* można dodać listek koperku
* szczypta lubczyku
* łyżeczka oliwy z oliwek
* 25 gram mięska z kurczaka lub indyka (25 g to mniej więcej wielkość moreli)

Warzywa z mięskiem miksuję, dodaję kaszę i wodę i gotuję 20 minut w Thermomixie w temperaturze 100 stopni. Pod koniec gotowania dodaję łyżeczkę oliwy i jeszcze raz miksuję. 20 minut i zupka gotowa :) I w całości dziś została zjedzona! :)


A nasza córcia z każdym dniem coraz pewniej 'staje' na czworakach, kiwa się przód-tył, przód-tył, po czym najczęściej 'siada' na nóżkach i przechodzi do siadu :) Myślę, że jeszcze chwila i zacznie raczkować! A wtedy to dopiero będziemy mieli zabawę..


A nasze plany małego remontu chwilowo zawisły w powietrzu... Okazało się, że nie mogę ruszyć pieniędzy ze swojego funduszu w chwili obecnej. Najwcześniej mogę to zrobić za 2 lata - shit :/ Do tego koleżanka, której M. pożyczył 2 miesiące temu pieniądze, zwleka z ich oddaniem, więc na razie po prostu nie mamy na remoncik kasy... A wyliczyliśmy, że potrzebujemy na wszystko 6 tysięcy! Wkurzam się na siebie samą, bo to ja namówiłam M. żeby pożyczył koleżance kasę. Wydawało mi się, że koleżanka jest osobą rzetelną, odpowiedzialną i jak mówi, że odda pieniądze za miesiąc, to tak będzie.. Tymczasem minęło 2 i pół miesiąca, a koleżanka siedzi cicho, na smsy nie odpowiada.. 2 dni temu w końcu odezwała się i napisała, że do dziś odda kasę. Tymczasem M. logował się na konto, a tam wciąż nic się nie zmieniło.. I tak oto przekonaliśmy się o starej prawdzie, że pieniędzy, samochodu i żony się nie pożycza oraz, że często pożyczenie pieniędzy przyjacielowi oznacza stratę przyjaciela - kochajmy się jak bracia, ale liczmy się jak Żydzi... :/

Do tego wszystkiego u mnie w firmie wciąż trwa kiepski okres, więc nie ja na pewno nie będę mieć teraz więcej kasy.. Liczyłam, że wyciągnę coś z funduszu, ale to się nie uda. Gdyby koleżanka oddała M. kasę, to moglibyśmy zacząć działać.. A tak, to na razie zostajemy na etapie planów.. :/
Shit...:/
---

5 LUTEGO
Dostaliśmy do przetestowania wodę "Mama i ja" :) Do tej pory gotowałam małej zupki na wodzie z kranu, przefiltrowanej przez filtr Britta. Dziś dostała kaszkę i zupkę na wodzie mineralnej 'z butelki'. Herbatkę też jej robiłam cały dzień z tej wody. Polcia kaszkę zjadła z apetytem, zupkę też, choć dziś w ramach 'nowości' dostała w bonusie brukselkę (której ja osobiście nienawidzę). Ale Polcia w ogóle jest raczej bezproblemowym dzieckiem jeśli chodzi o jedzenie, więc nie wiem, czy poczuła różnicę :) Za to zrobiła dziś 2 kupki, a z tym bywało ostatnio różnie.. 2 dni temu dostała nawet na 'poprawę pracy jelit' jabłuszko z suszonymi śliwkami Gerbera. Pomogło! :)

Hm, pani Małgosia mówiła nam, że najbardziej czuć różnicę wody w kawie. Dziś akurat nie piłam, ale zobaczymy jutro. Pola mi nie powie, czy zupka na wodzie mineralnej smakowała jej lepiej, czy gorzej, więc sama sprawdzę..

A nasza córcia rozpoczyna pomału zwiedzanie mieszkania. Oczywiście na czworaczkach, a do tego w wersji na raka, czyli tyłem :) Na razie froteruje podłogę w salonie i kuchni (kuchnia jest połączona z salonem), ale pewnie kwestią dni jest wyzbieranie całego kurzu z płytek w przedpokoju i z pozostałej części mieszkania. I tu pojawia się mały problem. Nasza suczka - rasy beagle, choć ma krótką sierść, to strasznie ją gubi. I to nie tylko w okresie wiosenno-jesiennym, ale przez cały rok! Dlatego staram się odkurzać co 2 dni, bo jej włosy są wszędzie! I teraz obawiam się tego, że Poli spodnie po takiej czworakowej-wędrówce wyzbierają sierść psa z podłogi i potem będę mieć problem z ich wyczyszczeniem :/ Próbowałam już różnych sposobów: dawałam psu do jedzenia specjalne krople na wypadanie sierści, dawałam surowe jajko, oliwę z oliwek - i nic. Mój tata polecał mi metodę pt: regularne szczotkowanie psa, najlepiej 2 razy dziennie. Próbowałam, ale przyznaje - zabrakło mi systematyczności.. No i chyba będę musiała spróbować tego znowu, bo inaczej spodnie małej będą po 'domowym spacerze' nadawały się na śmietnik :/

Pola próbuje też wstawać, ale jak na razie to co najwyżej udaje jej się przejść do pozycji klęczącej. No i rośnie w tempie piorunującym! :) Już z niektórych ubranek w rozmiarze 74 wyrosła. A jeśli jesteśmy w temacie ubrań, to po tych kilkudziesięciu, czy może nawet stu kilkudziesięciu wdzianek wszelkiej maści, koloru i marki jakie miała Pola od urodzenia, stwierdzam, że dla dziecka najlepsze gatunkowo i odpowiednio rozmiarowo są ciuszki z H&M. No i mają naprawdę fajne wzornictwo w porównaniu do innych sklepów. Zara ma zaniżoną rozmiarówkę, niektóre rzeczy z MOTHERCARE mieliśmy ok, niektóre się rozciągnęły, bodziaki firmy GEORGE porozciągały się na boki, pajacyki EARLY DAYS szybko się sprały, a do tego gatunek bawełny był według mnie taki sobie - mechacił się już po pierwszym praniu. Pola miała też w swojej garderobie kilka używanych ubranek MARKS&SPENCER i muszę przyznać, że i wzornictwo i kolorystyka były bardzo fajne, a i gatunkowo całkiem ok. Szkoda, że u nas nie ma ich sklepu, pewnie byśmy się tam też zaopatrywały..


A póki co, to u nas zrobiło się trochę cieplej - w ostatnich dniach nawet pokazało się słonko i po piątkowym spacerze córcia wróciła z rumieńcami na policzkach. Pani Małgosia stwierdziła, że musimy zmienić krem z tego na 'zimowe i wietrzne dni' na krem z filtrem - a to już oznaka tego, że idzie WIOSNA - huraaa!! :) No i w końcu mała poszła na spacer w kurteczce i spodenkach, a nie w zimowym kombinezonie, który notabene jest już na nią ciasnawy. Kupiliśmy go we wrześniu, z nastawieniem, że pochodzi w nim maksymalnie do końca stycznia, a potem jak będzie dalej zimno, to kupimy nowy. Ale nawet udało się jeszcze luty w nim oblecieć, a teraz mam nadzieję, będzie już tylko cieplej! :) Bo co prawda kurtkę dla Poli mamy, w razie czego może się ubrać pod nią na cebulkę, ale spodni ocieplanych, takich zimowych to niestety nasza córcia nie posiada. Ma tylko 2 pary takich zwykłych spodni, materiałowych, ale z podszewką. Pod spód zakładamy jej jeszcze grube rajstopki, na nóżki ocieplane butki i dziecko do wyjścia gotowe. Mamy tylko problem na razie z czapką, bo w tej zimowej jest jej za gorąco. Ma taką fajną, cieńszą, w której chodziła jesienią i była na nią ciut za duża - teraz z kolei jest za mała. Ma też niebieską, z polarka, ale ta z kolei jest za duża! Pojechałyśmy dziś do H&M poszukać czegoś w jej rozmiarze, ale nic nie znalazłyśmy. A do tego jedna pani w sklepie powiedziała o Poli per 'chłopiec', a dokładniej to powiedziała do swojego synka tak: " Nie krzycz tak, zobacz jak grzecznie siedzi ten chłopczyk w wózku!" No cóż, nasza córcia bujną fryzurą nie grzeszy - coś tam jej rośnie, ale to taki meszek w zasadzie, więc generalnie jest małym łysolkiem. Do tego miała niebieski polarek (w spadku po synku koleżanki) i brązowe spodnie w krateczkę (ale kupiona na dziale dziewczęcym!), no więc chyba to połączenie łysej, albo prawie łysej główki z niebieskim (ale takim jasno niebieskim!) polarkiem spowodowało uruchomienie schematu: niebieski =chłopiec, różowy = dziewczynka.. Chyba zacznę Polę ubierać od stóp do głów w kolorze PINK!
:)
---

7 LUTEGO
Jak zwracacie się do swoich dzieci? :) Po imieniu, czy inaczej?

Ja oczywiście mówię do Poli po imieniu: Pola, Polcia... Ale w zależności od jej humoru, nastroju i 'wielkości' mówiłam i mówię do niej różnie. Jak była malutka to na topie było:

* Kruszynko i
* Maluszku.

Jak córcia podrosła i określenie 'Kruszynka' przestało być odpowiednie to pojawiły się kolejne:

* Robaczku,
* Żabko,
* Szkrabku.
* Córciu..

A teraz często mówię do niej per:

* Łobuziku vel
* Łobuzku :)

A jak jest niegrzeczna to rozmawiamy sobie jeszcze inaczej:

* Dziewczyno, tak się nie robi! albo
* Koleżaneczko, mamy za włosy się nie ciągnie, bo to boli! :)
---

9 MARCA
Testowanie wody "Mama i Ja" w zasadzie zakończyliśmy, bo woda się prawie skończyła :) Zgodnie z umową, chciałam ją ocenić i ogólnie rzecz biorąc - wyrazić swoje zdanie na jej temat.

Przede wszystkim to żałuję, że tej wody nie odkryłam wcześniej! W pobliskim sklepie, w którym zaopatrywałam się w wodę w lecie tej akurat nie było. Nie należę do fanów picia wody - wolę herbatę, sok, czy nawet ciepłe mleko :) Będąc w ciąży trochę się przestawiłam i wodę pić zaczęłam. Wiedziałam, że powinnam pić tę niskozmineralizowaną, ale trochę z lenistwa, trochę dla znaczków na butelce - wybierałam 'Aquarel'' bo wiedziałam, że TĘ mogę pić. Czasem brałam 'Żywca' , ale głównie piłam 'Aquarel'. Gdybym wiedziała, że jest taka woda jak 'Mama i Ja' i że ma pozytywną opinię Centrum Zdrowia Dziecka i że jest skierowana właśnie do kobiet w ciąży, karmiących i małych dzieci, to zamiast kupować 'Żywca' brałabym ją! 'Mama i Ja' jest niskozmineralizowana, więc spokojnie można ją stosować do przygotowania dla dziecka obiadku, czy mleka modyfikowanego. Poza tym woda czerpana jest z głębokości 170 m z ujścia przy Słowińskim Parku Narodowym, co gwarantuje jej czystość.

Pola nie za bardzo jest w stanie powiedzieć mi jak smakuje jej kaszka na tej wodzie i czy czuje różnicę :) Za to ja ją widziałam : jak przygotowywałam jej herbatkę na zwykłej wodzie, to często na górze pojawiał się biały nalot. Teraz, gdy herbatkę robiłam na wodzie mineralnej tego w ogóle nie było! Na kaszce, czy zupce nie było tego widać, ale na herbatce - bardzo!
Tak naprawdę to jak gotowałam małej wodę na cokolwiek - kaszkę, mleko, czy herbatkę, to najpierw ją przegotowywałam, a potem czekałam aż ostygnie. Teraz, mając wodę trochę się poedukowałam w Internecie i doczytałam, że wody mineralnej nie trzeba przegotowywać! Wystarczy ją np. podgrzać w mikrofali i na takiej lekko ciepłej wodzie można zrobić już mleko modyfikowane! Mikrofali nie mamy, więc teraz jak chce małej zrobić jedzonko, to wodę troszkę podgrzewam w czajniku i tyle. Nie muszę bawić się w studzenie wody i tracić na to czasu!

Krótko mówiąc, z testowania wody jestem bardzo zadowolona! Doczytałam w necie, że wodę 'Mama i Ja' można kupić w Tesco i w Realu, w mniejszych sklepach chyba w ogóle jej nie ma, a szkoda.. Ale na szczęście w Realu czasem robię większe zakupy, więc będzie okazja do zrobienia zapasów :)

A tymczasem idę sobie poleżeć w wannie, bo postanowiłam poświęcać samej sobie trochę czasu i bardziej o siebie zadbać... Bo jakoś zapomniałam o tym w ostatnich miesiącach.. :) I w związku z tym kupiłam sobie na grouponie pakiet 3 wizyt u kosmetyczki na peeling kawitacyjny, fajnie by było też odwiedzić solarkę, bo jestem blada jak ściana, ale na razie M. pracuje na popołudnie, co oznacza, że w domu jest o 22, a solarium obok nas akurat o tej porze zamykają :) Poza tym wiosna idzie, czapki z głów, kozaki do szafy, garderobę trzeba zamienić z długich spodni na krótkie spódnice, a do tego trzeba jakoś wyglądać! :)
---

12 MARCA
Parę dni temu obniżyliśmy małej łóżeczko. Zrobiliśmy to dopiero teraz, bo wcześniej mała nie próbowała ani wstawać, ani w łóżeczku sama nie siadała, więc nie było zagrożenia. Ale jak takowe się pojawiło, to łóżeczko zeszło do parteru. Trochę się obawiałam reakcji Poli - no bo teraz jak wstanie to nie będzie widziała nas w łóżku, w ogóle nie wiele będzie widziała :) Bałam się, że będzie się buntować, będzie wrzask i zgrzytanie zębów, ale na szczęście nic takiego nie stało. Pola tak jakby w ogóle nie zauważyła zmiany! :) Mam więc nadzieję, że jak ją przeniesiemy do 'jej' pokoju to też to tak łagodnie przejdzie...
A 2 dni temu budzi mnie rano gaworzenie córci. Otwieram oczy, wstaję, patrzę, a tu mała siedzi sobie elegancko w łóżeczku i krzyczy po swojemu, żeby rodzice wstali! :) W wyobraźni zobaczyłam co mogłoby się stać, gdyby łóżeczko nie było obniżone.. Wcześniej po łóżeczku głównie przemieszczała się ruchem gąsieniczki do tyłu albo 'wędrowała' nóżkami po szczebelkach, dopiero teraz wpadła na to, że w łóżku można też siedzieć :)

Poza tym mała dostała od mojej siostry autko :) Autko po jej synku, które zresztą mały dostał ode mnie i mojego taty kiedyś pod choinkę. 4-kołowy pojazd Poli jest jednocześnie zabawką i pchaczem i wygląda mniej więcej:

http://allegro.pl/jezdzik-pchacz-kiddieland-kubus-puchatek-disney-i1500746721.html


I muszę przyznać, że jest to ostatnio ulubiona zabawka córci :) Sadzam ją na dywanie, auto parkuje obok i patrzę co się będzie działo.. A dzieje się mniej więcej tak:
Pola próbuje 'doskakać' w pozycji siedzącej jak najbliżej do autka, najlepiej tak, żeby móc ugryźć kierownicę :) Wtedy kierownica wydaje dźwięki, czytaj: trąbi. Na to wszystko podchodzi do małej pies, w końcu rozbrzmiał jakiś dziwny dźwięk w pokoju i trzeba sprawdzić o co chodzi.. Z kolei jak tylko mała zobaczy, że pies idzie w jej stronę, to zaczyna podskakiwać na swojej pupci, machać rączkami i piszczeć z radości. A buzia jej się taaaaaak śmieje, że hej! :) Pies podchodzi, zaczyna wąchać autko i Polę, co u małej wywołuje jeszcze większą radość i jeszcze szybsze machanie rączkami. A ja sobie siedzę obok, obserwuje i też mam uśmiech od ucha do ucha, bo jak tu się nie śmiać na takie widoki! :)


A mała szkoli już psa jak tylko się da :) Siedzi sobie np. na kanapie i je chrupkę. Pies, który zawsze jest głodny (jak wszystkie beagle) siada obok na dywanie i czeka, licząc że może coś spadnie na podłogę... A Pola zjada tylko tyle chrupki, ile jej wystaje z rączki. Część, która jest w zamkniętej rączce przykleja jej się do dłoni, więc Pola wyciąga rękę w kierunku psa i ją otwiera. Chrupka jednak nie chce jej wypaść, bo jest przyklejona. Mała więc kilka razy rączkę otwiera, zamyka, otwiera, zamyka. Pies głupieje :) A jak w końcu odważy się zabrać chrupkę Poli z ręki, to mała się rozmyśla, zabiera łapkę i próbuje sama trafić sobie chrupką do buźki.. :) A pies może się tylko obejść smakiem.. hihi

I tak sobie myślę, że fajnie, że mamy psa :)
---

14 MARCA
Od wczoraj Pola ma nową zabawę. Siedzenie w wannie już jakiś czas temu jej się znudziło. Zaczęła podejmować próby łapania się za brzeg wanny i wstawania. Ale jeszcze sama nie staje i trzeba ją w wannie asekurować, żeby sobie nie zrobiła krzywdy. Ale próbuje i się nie zniechęca :) Łapie za brzeg wanny, 'staje' na klęczkach i - wyrzuca swoje gumowe zabawki z wanny na podłogę. Ale ma przy tym zabawę! A jak już żabka, czy kaczuszka wyląduje poza wanną, to mała robi taaaakie wielkie, zdziwione oczy i taaaaką słodką minkę :)

Poza tym Pola coraz odważniej próbuje raczkować. Do tej pory 'stawała' na czworaka i kiwała się przód tył. Od jakiś 3 dni próbuje przebierać rączkami do przodu, ale nóżki jeszcze są nieruchome. Aż do dziś! :) Wróciłam z pracy, siadłyśmy sobie na dywanie i jak piesek do nas podszedł, to mała z piskiem ruszyła w jego stronę i zrobiła 2 'kroczki' :) Niby nie wiele, ale radość moja w tym momencie - bezcenna! :)

A miniony weekend był u nas piękny! 17 stopni na plusie, do tego piękne słonko! Ach, och! Wczoraj prawie cały dzień spędziłyśmy z małą na spacerkach. Wracałyśmy do domu tylko na obiadek i kupę, a potem na podwieczorek :) Rano pojechałyśmy z psem do parku. Pola co prawda cały spacer przespała, ale pies się wybiegał, bo latał bez smyczy, ja sobie powdychałam trochę świeżego powietrza, podpatrzyłam wiewiórki. A popołudniu poszłyśmy znowu we trójkę pospacerować po naszym osiedlu. Mogłoby już być tak cieplutko...
Polcia cała szczęśliwa, bo mogła swobodniej machać rączkami, bo nie była już tak wyubierana na cebulkę. Zimowe butki zamieniłyśmy na adidaski, czapkę zimową na wiosenną, no i kocyk z wózka zniknął, więc mała mogła swobodnie machać swoimi nóżkami na wszystkie strony! :)

WIOSNO, ZOSTAŃ JUŻ Z NAMI!! :)
---

20 MARCA
.. ale nie uciekam na blogspota, nie nie :) W każdym bądź razie nie teraz. Zmiany dotyczą naszego mieszkania, które w końcu zaczynamy 'remontować', choć to za duże słowo. Będziemy przerabiać całą ścianę w dużym pokoju po to, żeby M. mógł się tam zainstalować ze swoimi muzycznymi sprzętami, a w zwolnionym przez tatę pokoju mogła zamieszkać nasza córcia :)
W związku z tym, że będzie trochę kucia, szlifowania i malowania, wyprowadzam się więc z małą na 2, 3 dni do taty. To wszystko zależy od tego jak będzie schła farba i jak wszystko będzie szło, a mam nadzieję, że będzie szło szybko i już jutro ściana będzie pomalowana. A pojutrze będzie schła i wietrzała, tak żebyśmy mogły w środę tu z Polą wrócić.

A dziś kolejne próby nocnikowania i prawie każda z nich zakończona sukcesem JEEEE!! :) Sadzałam małą po wstaniu rano, potem po obiadku, po popołudniowej drzemce i przed kąpaniem. Tylko po obiedzie się nie wysikała, a tak to za każdym razem było sik sik :) Jestem z niej TAAAAKA dumna! :)

Jakie kaszki dajecie dzieciom? My dawaliśmy od początku te z Bobovity. Ale ostatnio była w Realu promocja kaszek Nestle "2 w cenie 3" i się skusiłam :) No i stwierdziłam, że po pierwsze MAJĄ 'zamknięcie', wiecie, taki pasek do 'zasuwania' więc kaszka nie wietrzeje, a po drugie jakoś ładniej pachną i mam wrażenie, że lepiej smakują. Tak mniej 'chemicznie'. No i póki co przerzuciliśmy się na Nestle, choć z małym wyjątkiem - kaszki waniliowej, którą mała bardzo lubi, a tylko Bobovita ją ma.


A póki co to idę nas pakować na te 2, 3 dni pomieszkiwania u dziadka ..
Agrafka (20:44)
5 komentarzy

18 marca 2011
Ajć, pogoda do d.. w tym tygodniu. Wczoraj cały dzień lało i Pola po raz pierwszy nie wyszła na spacer! A wychodziła przez całą zimę, nawet na krótko.. Nic to, pocieszam się, że po weekendzie ma być ładniej :)

A u nas małe sukcesy! Pamiętacie jak pisałam kiedyś, że mała nam sika na ręcznik po wyjściu z wanny i jaki był wrzask jak próbowaliśmy ją posadzić na nocnik? No więc pragnę obwieścić wszem i wobec, że niechęć małej do nocnika minęła i wczoraj jak ją na próbę posadziłam przed kąpielą na nocnik, to nie minęła minuta jak Polcia zrobiła siku :) Hehe tak sobie pomyślałam, jaka to radość rodzica, że DZIECKO ZROBIŁO SIKU :)) A dziś rano jak mała wstała to wzięłam ją na nocniczek i co? I zrobiła kupkę!!! A jak ją zaczęłam chwalić i całować z radości to zachowywała się jakby się nic nie stało, a do tego miała taką minę jakby chciała powiedzieć: "Mama, ale o co ci chodzi? Przecież nic się nie stało?" :)) Moja siostra stwierdziła, że to FUKS. Fuks nie fuks, mała na nocniku się odnalazła! Siedziała grzecznie, rozglądała się wokół, wczoraj wieczorem dostała bajeczkę do zabawy, a dziś gazetę (więc prawie jak tata - miała posiedzenie na tronie z prasą w ręce hihi) i chyba całkiem dobrze jej się siedziało, bo nawet nie próbowała wstać. A jak jej pokazałam jaką kupkę zrobiła do nocnika to miała taką śmieszną i zdziwioną minkę, że sama zaczęłam się śmiać. Jeszcze przed wyjściem dziś do pracy posadziłam ją na nocnik - i zrobiła siku! A jak ją z nocnika podniosłam to już sama zaglądnęła sobie co tam w nocniczku jest! Ależ jestem z niej dumna i zadowolona :)) Niby prosta, fizjologiczna czynność każdego człowieka, a jak duma i radość na mojej twarzy - bezcenna! :)

A my jutro wynosimy się chyba na weekend do mojego taty z Polą. W domu będzie malowanko i małe przemeblowanie plus mini remoncik związany z przenosinami Poli do jej pokoju i wyprowadzki taty z tegoż pokoju do salonu.. Pewnie cały tydzień będziemy z tego tytułu mieli rozwalony, bo najpierw trzeba wszystkie książki, pierdółki i pierdoły z półek i szafek z salonu wynieść do Poli pokoju. Potem jak nam tam rozwalą półki z karton gipsu i pomalują ścianę, to musimy poskładać meble, potem pochować do nich to wszystko. Potem wynieść wszystko z pokoju małej do salonu, położyć tapetę, zmontować małej mebelki, poukładać jej rzeczy, a do tego każdy z nas pracuje, więc tak naprawdę będziemy mieli na to tylko wieczory.. Ale mam nadzieję, że efekt końcowy zadowoli wszystkich, a zwłaszcza M. i córcię :)

A Polcia rwie się do stawania i coraz śmielej próbuje raczkować.. Ale jeszcze trochę się boi i chyba nóżki ma jeszcze trochę słabe. Ale pomalutku, nie przyspieszamy nic, nie stawiamy jej, jak będzie gotowa to sama stanie :)

---

26 MARCA
Dziś na szybko, bo już późno.. :) Nasz mini remont miał trwać 1, góra 2 dni, a trwał 4.. Dopiero w czwartek wieczorem wróciłyśmy z córcią do domu. Piątek sprzątanie, bo pył z 'gładzenia' ściany pomimo foliowych zabezpieczeń wdarł się wszędzie! Dziś sobota - M. skręcał nowe szafki. Ale nie skończył. Chciał od razu zamontować na takich specjalnych panelach telewizor, ale okazało się, że przesuwając nam kontakt z telewizją UPC coś nam uszkodzili i nie tv nie działa :( Więc trochę mężowi czasu zabrało naprawianie tego dziadostwa. Fajnie było tak patrzeć, jak robi coś innego, coś 'dla domu' i że w końcu oderwał się od swojego kompa..
A wczoraj w końcu udało mi się wyrwać na wieczorne ploty z moją kumpelą z liceum, z którą nie widziałam się lata. Spotkałyśmy się jakiś czas temu w sklepie i obiecałyśmy sobie spotkanie, ale albo była chora albo jej dzieciaki chorowały i dopiero teraz pojawiła się sprzyjająca aura. Fajnie tak było w końcu pogadać z kimś innym niż mąż i laski w pracy.. No i w ogóle fajnie było się wygadać jak dawniej :) Poobgadywałyśmy trochę naszych mężów, ich stosunek do dzieci, ich pomoc przy dzieciach i doszłyśmy do wniosku, że jednak ojcowie to nie matki, cierpliwości im brak, intuicji i 'nie obawiania się, że zrobi się dziecku krzywdę'. I jakoś tak jak M. dziś cały dzień spędził na 'męskich robótkach', a do tego popołudniu jak mała nie chciała iść spać, a mi się oczy zamykały, to zaoferował się, że zrobi sobie przerwę i zajmie się małą, a ja mogę iść się zdrzemnąć! Chyba pierwszy raz wykazał się taką inicjatywą! Miło z jego strony :) I to wszystko jakoś tak spowodowało, że lepiej mi się na serduchu zrobiło i jakoś tak miło.. :)

Pomieszkując u taty, odwiedziłam z córcią w wózku stare miejsca.. Tata mieszka w sumie na obrzeżach miasta, w takiej spokojnej okolicy samych domków jednorodzinnych. Zapomniałam już, że tam jeszcze można spotkać prawdziwe kury! hehe Ale niestety ja chyba miałam z nich większą radochę niż Pola. Były też koguty, indyki, no i sporo gołębi, które wzbudziły największy zachwyt Poli. Jak będzie starsza, to się musimy koniecznie tam jeszcze wybrać na spacer! :))

A nasza Polcia w ostatnich dniach zrobiła OGROMNE postępy! Byliśmy w niedzielę, tydzień temu u taty na obiedzie. Pola próbowała raczkować, rączki przesuwała do przodu, ale z nogami jeszcze jej nie wychodziło. A w poniedziałek jak przyjechałyśmy do taty z naszymi tobołkami i posadziłam małą na chwilę na podłodze, to - zaczęła zasuwać! Najpierw pomalutku, a potem to już zwiedzała całą kuchnię! Dotarła nawet do szuflad i zrobiła dziadziowi w niej mały porządek :)) Poza tym w środę przy kąpieli nagle sama stanęła na swoich słodkich serdelkach! I teraz próbuje stawać wszędzie! Do tego rozgadała się na dobre - wydobywa z siebie olbrzymią ilość literek, sylab, dźwięków, gruchania, ostatnio nawet zaczęła 'gwizdać' hehe Usłyszała jak gwiżdżę na psa i próbuje i - nie wiem jak to możliwe, ale trochę je wychodzi :)) A wracając do naszego mini remonciku, to tak jak pisałam, M. na razie skręca meble. Musimy jeszcze poczekać na biurko, które sobie zamówił. Dopiero wtedy będziemy mogli z Poli pokoju wynieść WSZYSTKIE graty, położyć na ścianach tapetę i przenieść do niego córcię.. Mam nadzieję, że do świąt damy radę...

A tak z innej beczki: macie jakieś fajne pomysły na domowy deser dla dziecka, oprócz budyniu? :)
---

27 MARCA
.zapomniałam wczoraj wspomnieć o 2 innych, nowych umiejętnościach Poli! Pierwsza to nocnikowanie: mała super się załatwia na swoim białym, kubusiowo-puchatkowym sedesie. Sadzam ją codziennie rano i praktycznie od początku tygodnia codziennie Polcia robi rano kupkę! W ciągu dnia sadzam ją kilka razy - po spaniu, przy zmianie pieluszki, po spacerku itp. Praktycznie zawsze zrobi siusiu, a jak ją chwalę za każdym razem to robi minę jakby chciała powiedzieć "Phi, o co tyle rabanu, skoro nic wielkiego nie zrobiłam?" :)

Druga umiejętność to wałkowane od paru miesięcy 'Pa Pa!' Za każdym razem jak rano wychodzę lub M. wychodzi do pracy albo do sklepu albo gdziekolwiek - druga osoba albo pani Małgosia przychodzą do przedpokoju z Polą na rękach. Mała daje buziaka, mówimy jej gdzie mama lub tata idą i pokazujemy jak się robi ' Pa Pa!' .. Ta 'nauka' trwała praktycznie odkąd mała skończyła 5 miesięcy aż do momentu kiedy skończyła ich 9 :) Teraz mała macha wszystkim i wszędzie. Na spacerze mijanym ludziom, ptaszkom na niebie, autobusom, czasem samochodom :) A w domu nawet psu, który ucieka przed nią do innego pokoju, bo już pomału ma dość poklepywania przez córcię i łapania za ogon hihi

Naprawdę jestem w szoku ile nowych rzeczy córcia nauczyła się w ciągu zaledwie tygodnia! Przez całe swoje króciutkie życie rozwija się super, ale ostatni tydzień - to było naprawdę COŚ! Jestem z niej SUPER DUMNA! A do tego wszystkiego budzę się dziś rano, patrzę do łóżeczka małej, a ona STOI uśmiechnięta i patrzy na mnie! Sama wstała i stała sobie z miną, jakby to było coś najnormalniejszego na świecie... No i dziś cały dzień próbuje wstawać - w kojcu, w wannie, łapiąc się moich nóg, spodni, czego się da! Ach, moja matczyna duma rozpiera mnie tak, że zaraz mi guziki z bluzki odpadną! :))
---

30 MARCA
Oglądałyście wczorajszy odcienk "Usta Usta" ? :)) Jeśli nie to KONIECZNIE obejrzyjcie na vod.onet.pl W zachowaniu Julii i Adama odnalazłam cząstkę siebie i M. hehe I myślę, że każda mama w postaci Julii znajdzie coś 'swojego'. Oczywiście obrazek małżeństwa w konfrontacji z urodzeniem się dziecka, zachowanie młodej mamy w stosunku do potomka i do swojego męża, który w tym momencie jest zepchnięty na drugi plan - to wszystko w serialu jest mocno przesadzone, ale jednak prawdziwe :) Adam, który myśli głównie o seksie z żoną i o tym, żeby się gdzieś z nią wybrać 'tylko we dwoje', Julia, która mówi że 'bez Leo nigdzie nie idę' - to właśnie ja i mój mąż w pierwszych miesiącach życia we trójkę .. Ale chyba na tym podobieństwa się kończą, bo nie sprawdzałam co sekundę elektrycznej niani - milczącej, więc może zepsutej? Zresztą nie mieliśmy jej i póki co nie mamy. Nie zabraniałam córci 'bujać' na rękach, nie wydzwaniałam za M. żeby 'natychmiast wracał ze spaceru'.. No i mała spała z nami tylko w wyjątkowych sytuacjach, czyli głównie nad ranem :)
Ale tak czy siak, uważam, że przedstawienie relacji młodych rodziców względem siebie i dziecka przedstawiono MISTRZOWSKO! :)

A z innej beczki - poszłam wczoraj z Polcią do pediatry. Kontrolnie na mierzenie, ważenie, sprawdzenie czy wszystko ok. Przy okazji chciałam podpytać, czy córcia nie pije za mało mleka, bo dostaje je tylko w nocy i po kąpieli wypija ok. 100-130ml, potem w nocy dostaje jeszcze raz mleko albo kaszkę i wypija wtedy +/- 150 ml. A lekarka powiedziała mi, żeby nie dawać dziecku mleka w nocy, bo ma już ząbki, które powinniśmy myć (myjemy), a mleko w nocy osiada na zębach i wpływa niekorzystnie na ich stan. W zamian za to, w ciągu dnia powinnam jej dawać jogurty i coś 'mlecznego'... Hm, z tego co wiem, dzieci powinny pić mleko do 3 roku życia, a córcia ma dopiero 9 miesięcy! Kaszki je co rano, więc jakąś tam porcję mleka dostaje, ale czy to nie za mało?...
Poza tym chciałam też, żeby pediatra zbadała małą, bo od 2 dni czasem jak się bawi, a zwłaszcza jak raczkuje to czasem 'łapie' taki głęboki oddech, jakby powietrza jej już brakowało i robi takie 'Yyyyyyyyyy..' Nie wiem jak to opisać... No, ale Pola została zbadana i pediatra stwierdziła, że serducho i płuca w porządku. A my się martwimy, bo wcześniej tak nie robiła.. Pani Małgosia twierdzi, że to taka 'oznaka' radości. Wcześniej z kolei mała 'sapała' - czyli szybciutko oddychała kilka razy.. Martwimy się i stwierdziliśmy, że jak to nie minie to przyszłym tygodniu pójdziemy do innego lekarza.

A nasz remoncik się niestety przeciąga.. Panowie fachmeni źle nam podłączyli puszkę z telewizją upc i mąż musiał to poprawiać. Czyli musiał skuć kawałek ściany, dostać się do puszki, poprawić w niej kable i dopiero zadziałało. 3 dni czekaliśmy na pana fachmena, żeby przyszedł i puszkę zagipsował. W końcu dotarł do nas dziś rano, zrobił co miał zrobić, ale teraz musimy poczekać aż to wyschnie (1 dzień), potem musi ten kawałek ściany pomalować (1 dzień), czyli może na likend będzie ok i M. będzie mógł złożyć resztę szafek i je ustawić przy ścianie. A jak już to zrobi, to przyjdzie moja kolej - będę mogła zabrać rzeczy z pokoju Poli, poukładać w szafkach, a wcześniej przejrzeć co z tego wszystkiego nadaje się do śmieci, a co do schowania. Jak już ja swoją 'działkę' zrobię, to M. sobie wtedy zamówi biurko, które ma podobno dojść w 3-4 dni. Jak dojdzie, to będzie mógł swój komputer i sprzęty muzyczne przenieść na ich nowe miejsce. A potem może 'na sucho' przeniesiemy z naszej sypialni Poli łóżko do nowego pokoju. 'Na sucho' - bo pokój trzeba będzie jeszcze wytapetować, a tapetę dostaniemy dopiero za 3 tygodnie! Wybraliśmy taką, której nie mają na składzie, tylko trzeba zamawiać, a czas oczekiwania to 3 tygodnie! Myślałam, że do 2 tygodni się uda, ale niestety. Tak więc, do świąt raczej nie zdążymy, ale do urodzin Poli w czerwcu na pewno :)

Pocieszam się tym, że i tak już bliżej końca niż dalej...
---

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz