Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

środa, 18 czerwca 2014

Relaks potrzebny od zaraz!

Są takie dni, kiedy odbieram małą z przedszkola tuż przed 17tą. Jedziemy do domu - nie mamy daleko, ale korki po drodze się trafiają. Docieramy gdzieś po 17, 17:30. Czasem mała zasypia mi po drodze w aucie i wnoszę takiego prawie 20-kilowego śpiocha na rękach do domu (dobrze, że jest winda). Kładę ją do łóżka i czasem się budzi od razu z okrzykiem "Nie chcę spać!", a czasem śpi przez dobrą godzinę. Widocznie w przedszkolu była "intensywna zabawa" :) A ja? A ja czasem też mam ochotę nic już nie robić. Bo w pracy było męcząco lub odwrotnie - mało się działo, a jak się mało dzieje to nie dobrze. Bo po pierwsze działa to na mnie demotywująco, a po drugie - oznacza mniej kasy. A jak taka niezmotywowana jestem, to wieczorem w domu nic mi się już nie chce. A tu sterta prasowania czeka, odkurzyć by trzeba, kwiatki podlać, w łazience posprzątać... No i dziecko chętne czeka na zabawę w "pocztę" (nasz hit ostatnich czasów) albo na wspólne rysowanie, wyjście na hulajnogę itp. 

Przychodzą takie chwile, kiedy po prostu mam wszystkiego dość. I choć staram się być dobrym rodzicem, postępować zgodnie z tym, jak sama bym chciała być traktowana, mieć dla córki zawsze czas i nie mówić co chwilę "zaraz", staram się być konsekwentna i sprawiedliwa, nie być egoistką, rozumieć emocje i zachowania dziecka, nie krzyczeć, a spokojnie tłumaczyć, to jednak przychodzą takie momenty, kiedy mam ochotę po prostu wyjść i schować się gdzieś, gdzie nikt nic ode mnie nie będzie chciał, gdzie będę mieć chwilę spokoju, gdzie będę mogła usiąść sobie wygodnie i po prostu nic-nie-robić-i-mieć-święty-spokój.
Wiem, że nie jestem jedyną matką, która ma takie potrzeby. I wiem, że to mija. Że czasem wystarczy uśmiech dziecka, czasem wystarczy, gdy nam ktoś powie jakieś miłe słowa, czasem wystarczy dobre ciastko albo kawałek czekolady, dobry dowcip, miły gest od męża... A czasem po prostu trzeba się wziąć w garść, bo sterta prania do prasowania urosła pod sufit, w zlewie nie ma już na nic miejsca, a z kosza wysypują się śmieci.. 

Jejku, jak ja bym chciała już mieć wakacje i móc na chwilę zostawić wszystko "w tyle". Moczyć nogi w basenie, łapać słońce i pić rozwodnione piwko z barku "all inclusive"... 
Potrzebny mi reset!

środa, 11 czerwca 2014

Pomysł na prezent dla 4-latki poszukiwany!

Niezbyt mi wychodzi pisanie w ostatnim czasie, ale i jakoś weny wieczorną porą brak i jakoś tak ogólne lenistwo mnie opanowało. Chyba potrzebuje resetu i wakacji! A do nich jeszcze.. ech trochę ponad miesiąc. Choć trochę je sobie w tym roku urozmaiciliśmy i pod wpływem chwili i okazyjnej ceny zakupiliśmy bilety do Londynu - odwiedzimy naszą koleżankę, która mieszka tam od stycznia. Nigdy w Londynie nie byliśmy, jakoś nie było okazji, a muszę przyznać, że od feralnego lutego, kiedy mąż trafił do szpitala jakoś oboje zmieniliśmy trochę nastawienie do życia i świata. Mamy na coś ochotę, to robimy to, nie odkładamy na potem, bo 'potem' może po prostu już nie nadejść... Do Londynu wybieraliśmy się od paru dobrych lat, ale że nie było poważniejszej okazji, to po prostu jakoś nam to uciekało. Odkladaliśmy to na "potem", bo teraz nie mamy kasy / nie mamy czasu / i tym podobne głupie wytłumaczenia, nie koniecznie prawdziwe. Ale wiecie jak to jest - zawsze są pilniejsze wydatki, potrzeby, niż taki wyjazd dla kaprysu. A życie przecież trzeba sobie umilać! Mamy je tylko jedno, więc warto spędzić je tak, aby potem niczego nie żałować! Wiem, że słodycze tuczą itp, ale czy życie to ma być jedno wielkie pasmo 'odmawiania sobie"? Bo nie wypada, bo co powiedzą inni, bo szkoda kasy na takie pierdoły, bo pójdziemy tam innym razem, bo przytyję, bo to nie zdrowe - ile takich "bo.." słyszymy codziennie? Dlatego jak tylko mogę i oczywiście w granicach rozsądku, od pewnego czasu sprawiam sobie różne małe 'przyjemności". Sobie, córeczce, mężowi.. Bo trzeba sobie życie umilać, prawda? :) 

Poli przedszkole jest otwarte w tym roku tylko w lipcu i w tym miesiącu Pola miała do niego chodzić. Ale spóźniliśmy się z oddaniem karty wakacyjnej o 1 dzień (kiedy to została w domu, bo nie najlepiej się czuła) i okazało się, że na przedszkole został przepuszczony wielki szturm rodziców chyba z całego miasta, zrobili komitet kolejkowy, koczowali pod przedszkolem od 6 rano i zapełnili pierwsze miejsca na wakacyjnej liście. Myślałam, że dzieci z naszego przedszkola mają pierwszeństwo w zapisach, ale okazało się że nie. I oddając kartę w drugim dniu zapisów nasza córka znalazła się na 40 miejscu rezerwowym. Więc marne szanse, że tyle miejsc się zwolni i że uda się nam w lipcu dziecko umieścić w przedszkolu. Ponoć panie przedszkolanki nigdy nie widziały takich scen, odkąd tu pracują. Świetnie, tak więc musimy córce zapewnić opiekę na 2 miesiące, czego nie spodziewaliśmy się. Stąd m.in. pomysł na wyjazd do UK na dłuższy weekend. Niestety nie mamy możliwości zorganizowania dziadków do opieki u nas w domu chociaż na parę dni, więc pozostaje mi tylko wydłużenie sobie urlopu. Całe szczęście, że mając własną firmę nie mam z tym problemu, ale współczuję rodzicom, którzy są w podobnej sytuacji do naszej i nie mają takiej możliwości.. Pytałam pani dyrektor, skąd tyle chętnych w tym roku do zapisania dzieci na dyżur wakacyjny i powiedziała  mi, że pewnie rodzice zapisali dzieci do kilku przedszkoli, a potem jak już będzie ogłoszona lista przyjętych, to wybiorą sobie gdzie im bliżej/ wygodniej itp., i pewnie nie raczą do innych przedszkoli zadzwonić z informacją, aby ich dziecko wykreślić. Więc dyrekcja musi czekać do 12.06, kiedy to mija czas podpisywania umów z rodzicami, dopiero wtedy będą wiedzieli ile mają ewentualnie wolnych miejsc i będą brać dzieci z listy rezerwowej. Może jakby Pola była 5, czy 10 na owej liście to mielibyśmy szanse, a tak, to szczerze w to wątpię.
No i musimy kombinować jak jej i sobie zorganizować czas przez najbliższe 2 miesiące.

A póki co, szykujemy się do Polusiowych 4tych urodzin. I tu prośba do Was - może podrzucicie jakiś pomysł na prezent urodzinowy? Pyta mnie o to cała rodzina, a  Pola oprócz kucyka Rainbow Dash, który mówi po polsku i którego nie ma, a bardzoby chciała, nie ma innych marzeń. A ja nie chciałabym, aby dostała kolejną badziewną zabawkę, którą pobawi się 5 minut i rzuci w kąt. Rowerek biegowy ma, normalnego z pedałami nie chce, ma dużo puzzli, trochę klocków Duplo, kredek i wszelakich papierniczo-artystycznych rzeczy ma mnóstwo.. Może znacie jakieś fajne gry, odpowiednie dla 4-latki? 
Za wszelkie sugestie będę baaaaardzo wdzięczna :)