Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

piątek, 6 maja 2011

LISTOPAD 2O1O

5 LISTOPADA
Ech. Mam nadzieję, że takich dni jak dziś nie będzie wiele w moim życiu :/ Czuję się na maksa zmęczona.. Od paru dni bardzo dużo chodzę, a w domu jestem prawie cały czas na nogach. Najpierw Święto Zmarłych - więc jak co roku sporo spacerowania.. A że mamy piękną pogodę, to aż żal siedzieć w domu, mając świadomość tego, że za chwilę będzie zima, mróz i śnieg.. Więc spędzamy z Polą i z psem sporo czasu na świeżym powietrzu. Od 3 dni razem z sąsiadką, jej synkiem i psem spacerujemy po parku ile się tylko da. Potem w domu - trzeba przygotować obiad, powiesić pranie, odkurzyć, ach, same wiecie.. Jedyne chwile odpoczynku, to jak leżymy z Polą - ona na macie łapie swoje zwierzątka nad głową, a ja leżę obok i sobie rozmawiamy :)
Do tego Pola od jakiś 2 tygodni budzi się co półtorej, 2 godziny na cycka, więc nie ma mowy o wyspaniu się.. Dopiero dziś jako tako pospała od 20tej do 1:30.. Próbowaliśmy jej podać kaszkę na noc, ale nie ma szans. Jak tylko złapie za smoczek, pociągnie łyka i zorientuje się, że to nie mamusi cycuś to jest wrzask, ryk i cycuś musi być! :/
Dziś już miałam kryzys. 2 godziny w parku, potem w domu sprzątanie, obiad.. Myślałam, że się trochę zdrzemnę popołudniu, ale nic z tego. Pola choć zmęczona, nie chciała się położyć. No i wpadła w straszną histerię i nie dało się jej uspokoić. Płakała i płakała, a ja miałam ochotę wyskoczyć przez balkon! A M. siedział sobie jakby nigdy nic przy swoim zasranym komputerze i muzykował sobie! Wrrr.. I jak zwykle mnie wyczuł, bo jak już naprawdę nie miałam siły, a w oczach łzy, to przyszedł do nas i wziął Polę na ręce, żeby ją uspokoić. Niestety zamiana rąk mamy na ręce taty nie wiele pomogła. Jedyne co pomagało to pozycja 'na tygryska', czyli brzuszkiem do ziemi. Z reguły to pomagało przy problemach z brzuszkiem, ale tym razem nie wiem czy to był brzuszek, czy może zęby.. Kupkę wcześniej zrobiła, nic problemowego nie jadła ani ona, ani ja.. Nie wiem, może po prostu miała gorszy dzień?.. Napłakała się jak nigdy, mnie umęczyła jak nigdy, ech... A na koniec zasnęła mi na ręce leżąc 'na tygryska'.. Pospała godzinkę, ja zresztą też się położyłam i chwilę przespałam. Pola wstała i znowu było jej źle.. W końcu wzięliśmy ją chwilę wcześniej niż zwykle do kąpieli. I jak to zawsze bywa, jak tylko zorientowała się, że będziemy się myć, to wrócił jej super humor i uśmiech na twarzy! Ja nie wiem jak to jest, ale ZAWSZE kąpiel na nią dobrze działa. Wystarczy, że położę ją na przewijaku w pokoju, w którym ją kąpiemy - od razu się śmieje, wygłupia i tak jakby zapomina o wszystkim co ją wcześniej męczyło. Do tego zrobiła jeszcze małą kupkę przed kąpielą, więc już w ogóle było dobrze! Po kąpieli podjęliśmy kolejną próbę podania kaszki Bobovity, tym razem mieliśmy morelową (jabłuszka z morelką jej smakowały, więc pomyślałam, że może taka kaszka jej podejdzie?), ale znowu powtórzyła się historia: pociągnięcie łyka z butli i wrzask... Czyli znowu czekają mnie nocne pobudki na cyca :/ Nie wiem, może jutro spróbujemy podać kaszkę Nestle wieczorem? Tyle, że ją się podaje łyżeczką, a Pola z reguły jest po kąpieli tak zmęczona, że zasypia przy cycku.. Przy jedzeniu łyżeczką raczej nie zaśnie.. No nic, zobaczymy..

Może jutro będzie lepszy dzień?...
---

6 LISTOPADA
Dzisiejsza noc też nie należała do udanych.. Po wczorajszym marudnym dniu Poli, noc również należała do niej :/ Najpierw obudziła się ok. 3 z płaczem i długo nie dawało się jej uspokoić. W końcu jakimś cudem zasnęła. Kolejna pobudka była 2 godziny później, po 5. Znowu był płacz i tak naprawdę byłam już o krok od zaaplikowania jej czopku Viburcol, ale coś mnie podkusiło i położyłam ją na brzuszku. W momencie płacz zniknął, a mała zaczęła się z ciekawością rozglądać na boki.. Poleżała tak chwilę, przewróciłam ją na brzuszek i już spokojnie zasnęła. Więc to chyba nie ząbki, prędzej brzuszek. Ale nic problemowego nie jadła, ja też nie! Nie wiem, a może ją np. główka bolała z powodu halnego? Albo to sam halny 'zepsuł' nam dziecko?
Jak Pola się obudziła po 5 i zaczęła sobie pokwękiwać w łóżeczku, to stwierdziłam, że poczekam chwilę, może M. do niej wstanie, a ja będę mogła pospać chwilę dłużej.. Mała kwękała, M spał... Mała zaczęła popłakiwać - M. spał dalej. W końcu jak zaczęła już naprawdę płakać, to nie wytrzymałam i do niej wstałam... Ech.. Przez to wszystko wstałam dziś z jeszcze większym smutkiem i depresją niż wczoraj. Nawet mi się nie chciało z M. gadać. Bo i o czym..? Po raz enty o tym samym? ... I co to da - przez najbliższe kilka dni będzie 'tatusiem i mężem do rany przyłoż' , a po kilku dniach wrócą jego 'stare nawyki' i znowu będę musiała wszystko robić sama, a on będzie sobie siedział przed kompem i zabijał czas.. No i co? M. sam z siebie zaczął dziś sprzątać, nawet umył łazienkę, pojechał na zakupy i powiedział, że zrobi naleśniki na obiad - ja nie miałam najmniejszego zamiaru zajmować się dziś obiadem. Postanowiłam cały swój czas poświęcić Poli i olać całą resztę - gotowanie, sprzątanie.. Poszłam z nią na spacer, pobawiłyśmy się, pośmiałyśmy się, potem Pola pięknie poszła spać - zasnęła sama bez żadnego kwękania w 2 minuty (co rzadko jej się zdarza!!).. Chyba wyczuła, że mama nie ma dziś najlepszego dnia i starała się mnie rozweselić i swoim cudnym uśmiechem wywołać uśmiech na mojej twarzy.. Kochana Kruszynka.. A M.? Oprócz sprzątania, zakupów i gotowania oderwał się dziś od swojego komputera na naprawdę spory kawał dnia! Pooglądał tv, pokręcił się po mieszkaniu... No i proszę, taka odmiana, a ja nawet nic nie powiedziałam :) A jak pojechał na zakupy to nawet mi przywiózł soczek z marchewki Marwita i batonika ...

Zobaczymy co będzie dziś w nocy. Pobudka co 2 h, czy może moja mała dziewczynka da mamie pospać trochę dłużej.. Spróbuje dziś podać jej przez sen butle z kaszką, może to będzie metoda? Bo tak jak nie chciała jeść moich zupek, tak dziś wessała pół słoiczka zupki jarzynowej Gerbera! :) Może kaszka też dziś 'zaskoczy'?
---

11 LISTOPADA
Z M. już ok. 2 dni się do niego nie odzywałam, aż w końcu przyszedł do mnie i pogadaliśmy sobie chwilę.. Ech, wyszło na to, że wina leży po obu stronach - on jest leniwy, jeśli chodzi o pomaganie w domu, a ja jako Zosia-Samosia od urodzenia nie potrafię czasem poprosić o pomoc. Wolę wszystko robić sama.. A potem tak to właśnie wychodzi, że po prostu jestem przemęczona i wszystko mnie złości i wkurza.. Czasem na maksa wkurza mnie to lenistwo M. Choć odkąd się znamy to i tak poczynił duuuże postępy :) Ale o to między innymi mam żal do jego rodziców - że wychowując go, nie wpoili mu zasady, że w domu się nie tylko śpi i mieszka, ale też czasem sprząta. Zwłaszcza po sobie! Wiem, że M. się stara, ale jak sam przyznał - czasem stare nawyki u niego wracają i wtedy właśnie najbardziej się na niego wkurzam...
W każdym bądź razie wyjaśniliśmy sobie niedomówienia i na razie jest dobrze, tfu tfu żeby nie zapeszyć..


Kiedyś pisałam, że chciałabym żeby Pola zawsze była taka malutka i bezbronna jaka była po urodzeniu :) Cofam te słowa - chyba jednak wolę ją taką jaka jest teraz - dużo bardziej rozumna, komunikatywna, uśmiechnięta od ucha do ucha.. Rano się budzi w swoim łóżeczku i zaczyna sobie gaworzyć do swoich zwierzątek z karuzeli. A jak tylko zobaczy, że się obudziłam to zaczyna się śmiać głośno szczęśliwa, że w końcu ktoś się nią zajmie i sobie z nią pogada. Przewijamy się, przebieramy i idziemy do kuchni gdzie mama z tatą robią sobie śniadanko. Mała leży wtedy na leżaczku i albo się śmieje cały czas albo wydziera się w niebogłosy śpiewając arie operowe składające się głównie z litery "AAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaa.." w różnej tonacji :) Doszliśmy do wniosku, że chyba po prostu odkryła swój głos i bawi się nim jak tylko może co jest naprawdę dość zabawne. Dobrze, że nie śpiewa tak o 5 rano, bo sąsiedzi by nas chyba znienawidzili :) Pola jest bardzo wesołym i śmiechawym dzieckiem. Do godziny mniej więcej 17, 17:30. Potem zamienia się w mniejszą lub większą marudkę. To zależy od tego, czy spała popołudniu czy nie. A spać już raczej jej się nie chce- bo po co spać, skoro można się bawić na macie edukacyjnej łapiąc lwa lub żyrafkę za nogi i próbując im wyrwać kończyny? Albo leżeć z mamą na kanapie i bawić się grzechotkami? albo gadać z mamą, robić głupie miny albo oglądać z mamą gazetę-oczywiście organoleptycznie? :) Szkoda, że tak wcześnie robi się już ciemno. Spacery popołudniami nie należą już do przyjemności. Poza tym jest zimno. Jak ostatnio wybrałyśmy się na spacer przed 16, to Poli się coś chyba pomyliło - zasnęła w wózku i spała do 19tej! Chyba pomyślała, że to już noc :) Więc teraz jeśli wychodzimy, to tak na pół godzinki i tak, aby o 16 być już w domu.. Za to przed południem spacerujemy ile się da. Czasem mam aż nogi w ... 4 literach, ale wiem, że dziecku potrzebne jest świeże powietrze, a i mi to nie zaszkodzi. Poza tym dziecko hartuje się na spacerach, co potem mam nadzieję zaprocentuje i nasz Szkrabek nie będzie chorował.
Poza tym szkoda nie wyjść na spacer jak jest tak ładnie. I to w połowie listopada! :)

A naszej Polci idą zęby. NAPRAWDĘ! Ślini się już od co najmniej miesiąca. Ostatniej nocy budziła się chyba co godzinę, cycuszka w sumie nie chciała, płakała i płakała. Myśleliśmy, że to może brzuszek? Ale noszenie 'na tygryska' nie pomagało, masowanie brzuszka też nie - wierzgała wtedy nogami jak koń w rydwanie. Przytulanie, całowanie też nie pomagało. Masowanie dziąsełek też nie. W końcu zasypiała zmęczona obok mnie w łóżku po to, żeby za godzinę obudzić się znowu z płaczem. Bidulka... A od 2 dni w ogóle nasza Kruszynka je nie wiele. Co wieczór próbujemy podać jej kaszkę, żeby przespała większą część nocy, ale bez powodzenia. W ciągu dnia cycusia pociągnie troszkę i wypluwa. Koleżanka mówiła mi, że jej synek dokładnie tak samo się zachowywał jak wychodziły mu ząbki - jak miał zacisnąć dziąsełka na smoczku albo cycusiu to go bolały, więc jadł tylko to, co dostawał łyżeczką...
Ech, zobaczymy co będzie tej nocy. Czy mała znowu nie da rodzicom pospać, czy może się uda? :) Bo potem ona sobie odsypia nocke na spacerku, a mama niestety nie..
---

13 LISTOPADA
Jestem na skraju wyczerpania.. Mam dość.. Dzisiejsza noc - trzecia z rzędu, to istny koszmar. Pola budziła się kilka razy i kwękała za każdym razem co najmniej pół godziny. Czasem ten kwęk, czyli coś pomiędzy "YYyyyyy...", a "Uuueeee.." zamieniał się w płacz co doprowadzało mnie już do mega wkurzenia.. Nie wiem, czy to zęby czy coś innego, bo za każdym razem uspokajało ją co innego. Raz wystarczyło wziąść ją na ręce i przytulić, innym razem to nie działało i pomagało np. położenie jej na boku. Raz zasypiała w swoim łóżeczku, a innym razem darła się w nim wniebogłosy i zasypiała dopiero koło mnie w naszym łóżku. Innym razem pomogło jej delikatne naciskanie nóżkami na brzuszek - wypuściła bączka i zaraz poszła spać. Innym razem jak jej chciałam nóżki pozginać to darła się jeszcze bardziej i prężyła niczym struna.. Próbowałam też masować jej ząbki, ale są momenty kiedy jej to pasuje, a innym razem zamyka buźkę na kłódkę i nie ma na to ochoty.. Raz się wtedy śmieje, innym razem płacze... Nie mam bladego pojęcia o co jej chodzi i to też mnie dołuje. Kiepska ze mnie matka, która nie jest w stanie wyczuć o co dziecku chodzi.. :/

Jestem totalnie wymęczona.. Za każdym razem jak się budziła to patrzyłam na zegarek, żeby zorientować się czy to już pora na karmienie, czy jeszcze nie, a i tak rano nie byłam w stanie powiedzieć o której mała się budziła i ile razy ją karmiłam!

W dzień nasza córcia jest cudownym, wesołym aniołkiem, a w nocy zamienia się we wrednego diabła...

Nie wiem, jak przeżyje dzisiejszy dzień.. Wszystko mnie wkurza, pies, M., brudne kubki w zlewie, wózek stojący w przedpokoju, wszystko... Burczę i warczę od rana i nie radzę stanąć komuś na mojej drodze...

Dodam, że kolejna wczorajsza próba podania małej kaszki z moim mlekiem zakończyła się niepowodzeniem. Próba podania kaszki dziś rano łyżeczką również zakończyła się fiaskiem. Jestem lekko podłamana... :/

Kiedy to się skończy?.... :/
---

14 LISTOPADA
W końcu się udało! Pola zjadła kaszkę :) Ale niestety nie z butelki i nie o północy jak zalecała pediatra, ale łyżeczką o 18. Wczoraj zrobiliśmy jej taką gęstszą, morelową Bobovity i o dziwo zjadła kilka łyżeczek. Dziś też jej zrobiliśmy taką samą - 100 ml kaszki + 4 płaskie łyżki i zjadła prawie wszystko! Na opakowaniu jest podana ilość 150ml, ale stwierdziliśmy, że nie ma co robić takiej ilości, bo na pewno nie zje. A tu proszę! Jutro zrobię jej chyba wg tego, co jest na opakowaniu, bo te 100ml może jej nie starczyć :)

A wczoraj jak pojadła trochę kaszki ok. 18, po kąpieli o 20tej dojadła cyca, to spała do 1:30! Dostała cyca i poszła spać dalej tzn. do ok. 3, kiedy to obudziła się z kwękiem i znowu mieliśmy jakieś pół godziny, 45 minut wyjęte ze snu.. Potem nasza Polcia wstała ok. 6 i stwierdziła, że po co ma więcej spać? I dlaczego mama i tata mają zamknięte oczy? Może jak zacznę głośno kwękać i wołać : "YYYYYYYYYYYYY....." to się obudzą? :) No i tym sposobem to był koniec naszego spania..

No nic, jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że ten upiorny okres nocnych pobudek i płaczu już za nami! ...

A nasza córcia, mająca już prawie 4 miesiące i 3 tygodnie wczoraj po raz pierwszy zaczęła sięgać po zabawki leżąc na brzuszku :) Do tej pory jak ją kładliśmy na brzuszek to tylko rozglądała się z zaciekawieniem na boki. A teraz proszę - zaczęła wysuwać łapki do przodu i łapać to co, się znalazło w jej zasięgu. Do tego zaczęła też podnosić się na leżaczku próbując bardziej w nim siedzieć niż leżeć. Jeszcze chwila i zacznie biegać! :))

A wracając jeszcze do tematu jedzenia, to odkąd mała je coś więcej niż mój cycuś (czyli zupki i jabłuszka) to zniknął 'problem kupy'. Teraz 'załatwia się' raz lub 2 razy dziennie. I ta jej kupa już nie przypomina musztardy Dijon, ale jest bardziej zbita i twardsza. A jaki z niej smrodek !! hehe, kupa musztardowa przy niej to świeże fiołki! :)
---

18 LISTOPADA
Tym razem zacznę od dobrych wieści, a te nie najlepsze zostawię na koniec :)

No więc nie dawno pisałam, że nasza Pola codziennie zaskakuje nas czymś nowym. Żeby nie być gołosłowną podam przykłady z ostatnich 2 dni: wczoraj Pola odkryła FIRANKĘ :) Brałam ją wcześniej do okna, żeby sobie popatrzyła co za nim widać - jak drzewa miały jeszcze liście to widać było za oknami coś zielonego, teraz widać tylko łyse badyle i sąsiedni blok, nic specjalnego. Ale za to przy oknie jest FIRANKA :) Ponieważ Pola od pewnego już czasu świadomie łapie do rączek różne przedmioty (gorzej z ich wypuszczaniem, bo robi to jeszcze często bezwiednie) postanowiła złapać firankę. A ta jej się wyślizgiwała z rąk, co wywoływało głośny chichot u naszej córci. Ależ miała zabawę :) Pomyślałam sobie wtedy, że po jakiego diabła kupuje się dzieciom tyle zabawek, skoro najprostsze przedmioty w domu dają często więcej radości. Albo na przykład mamy ręka - Pola łapie mnie jedną łapką za palec wskazujący albo kciuk, drugą łapką za ostatni mój palec i wystarczy, że ja złożę dłoń w piąstkę (czyli wersja 'nie ma paluszków') albo rozłożę (czyli wersją 'o, są paluszki!') powoduje u dziecka śmiech i głupawkę. Albo wystarczy, że poruszam swoimi paluchami - mała od razu się śmieje :) Dobrym zajęciem jest też oglądanie gazety. Nie ważne jakiej i o jakiej treści :) Leżymy sobie obie na łóżku, na plecach i trzymam gazetę wysoko, tak aby Pola coś widziała i przekładam co chwilę strony. Mała patrzy jak zaczarowana! A jak tylko obniżę gazetę to można się domyślać co następuje - destrukcja i niszczenie papieru :)
2 dni temu z kolei przechodząc z Polą na rękach z sypialni do dużego pokoju, nasza córcia nagle zaczęła się głośno śmiać i wyciągać rączki w kierunku lustra w przedpokoju. Przechodziłyśmy koło niego tysiące razy, ale dopiero teraz Polcia zainteresowało ją jej odbicie i co przed lustrem się zatrzymujemy to jest głupawka :)

Co do tematu nocnych karmień to niestety nie ma poprawy :/ Byliśmy we wtorek u pediatry po radę. Pani doktor poleciła nam kupić mleko modyfikowane na noc i podawać małej wieczorem zamiast cyca. M. pojechał do sklepu, ale okazało się, że mleko "na noc" jest dla dzieci powyżej 6 m-ca, a Pola ma niecałe 5.. Kupił więc zwykłe mleko Bebiko. Podaliśmy je pierwszej nocy ok. 22giej. Niestety jak tylko pociągnęła łyk z butelki i zorientowała się, że to nie to mamusine mleko zaczęła płakać i kolejne próby podania jej butli nie przyniosły rezultatu. W ogóle nie ciumkała smoka tylko płakała. Dostała więc cyca, a mi humor się nie poprawił. Wczoraj podjęliśmy druga próbę z butlą. Pomyślałam sobie, że skoro w nocy karmię ją w łóżku na leżąco, to może w takiej pozycji podam jej też butlę? Bo może z samego faktu, że siadam i biorę ją na ręce już dla niej jest czymś podejrzanym, a jak do tego z butli leci inny smak to jej to nie pasuje? No i prawie się udało! :) Położyłam się z nią tak jak to zawsze w nocy robimy do karmienia, czyli ja na jednym boku, Pola na drugim. Zamiast cycka podałam jej butlę i wypiła jakieś 80ml. Więc mały sukces! :) Nie jest to tyle ile powinna wypić (180ml), ale i tak lepiej niż dzień wcześniej! Może takimi małymi kroczkami w końcu osiągniemy cel? Bo tak szczerze mówiąc, to ciężko widzę swój powrót do pracy, w sytuacji, gdy Pola nie będzie chciała jeść nic innego tylko cycka.. :/ Z zupkami jest różnie, jabłuszko raczej zjada, ale nie za dużo, bo maks pół słoiczka, no a poza tym takie jabłuszko to jest raczej traktowane jak deserek, a nie pełnowartościowy posiłek.. Do pracy wracam za 2 tygodnie, mam nadzieję, że do tego czasu Pola będzie już ładnie pić sztuczne mleko, bo inaczej to nie wiem, będę musiała chyba wpadać do domu w czasie pracy na karmienie, bo nie sądzę, żeby udało mi się tyle ściągnąć, żeby starczyło jej na cały dzień...

A co do ściągania jeszcze.. Miałam iść jutro z M. na imprezę, tata i siostra byli już dawno powiadomieni, że któreś z nich będzie poproszone o zostanie z Polą wieczorem. Ale nic z tego :/ Nie ma szans, żebym ściągnęła mleko na 3 karmienia, bo tyle razy by się pewnie mała budziła między 20tą, a 1, 2 w nocy, a poza tym często jak się budzi to kwęka albo nawet płacze i trzeba 'szukać' sposobu, który w danym momencie uspokoi Polę. A nie zawsze jest to łatwe. Choć ostatnio sprawdza się opcja przystawienia do cyca - mała possie 2 minutki i od razu zasypia. Ale ani tata, ani siostra tego sposobu wykorzystać nie mogą :) Trudno, póki co jakiekolwiek moje wyjście wieczorne odpada :/

Koleżanka wczoraj mi powiedziała, że 'to taki okres'.. Tyle, że ten 'okres' trwa u nas już jakieś 3 tygodnie!
---

21 LISTOPADA
Jest lepiej! :) Od 3 dni Pola wcina już normalną porcję kaszki wieczorem, tj. 150ml wody + 5 łyżek kaszki. Wczoraj nie spała popołudniu, tzn. spała do 15, a potem bawiła się i rozrabiała, spać nie chciała. I jak o 18tej posadziłam ją do krzesełka na kaszkę, to w połowie już jej się zaczęły oczy zamykać i buźkę otwierała chyba automatycznie jednocześnie zamykając oczka :) A tak słodko przy tym wyglądała, moja mała śpioszka hihi W końcu poszłam z nią do łóżeczka i zasnęła w pół sekundy :) Przespała 45 minut i już była gotowa do dalszej zabawy :) W każdym bądź razie mała je już nie tylko kaszkę morelową, ale i bananową i jabłkową. A dziś podałam jej kaszkę z butelki i też zjadła! Jupiiii!
Próbujemy też podać jej na noc mleko modyfikowane. Przedwczoraj wypiła ok. 100ml, wczoraj to samo. Tyle, że przedwczoraj 2 godziny po wypiciu sztucznego mleka już obudziła się na cycka, a wczoraj po 3 i pół godziny, więc jest progres! Dzisiejszej nocy karmiłam ją w sumie 3 razy, z czego raz mm, a 2 razy swoim mlekiem. I nawet dobrze, że się obudziła po mm, bo moje piersi były już tak nabrzmiałe, a z lewej to aż mi mleko ciekło i zmoczyła mi się pidżama..
A jeśli chodzi o karmienie, to 2 dni temu złożyłam Poli krzesełko, które zamówiliśmy sobie u teściów jako prezent dla Poli na chrzciny. Siedzenie można ustawić na 3 poziomach, więc póki Pola nie siedzi (i jak na razie nie spieszy jej się do tego), to ma je ustawione mniej więcej w takiej pozycji jak miała leżaczek, czyli siedząco-leżącej. Jak ją posadziłam w nim pierwszy raz to była w szoku! :) Ale podoba jej się - w końcu siedzi wysoko i wszystko widzi :) A mi też jest wygodniej w nim karmić małą. Nie muszę siedzieć na podłodze przy leżaczku, miseczkę z jedzeniem stawiam sobie na tacce, która jest elementem krzesełka i nie muszę się martwić, że pies mi nos do niej wsadzi :)

Jutro przychodzi do nas pierwszy raz niania.. Jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że Pola ją szybko polubi i będzie się z nią dobrze czuć. Jedyna moja obawa tyczy się jedzenia, ale mamy 2 tygodnie na to, aby nasza córcia w końcu zaczęła porządnie jeść zupki, a nie tylko parę łyżek - a jesteśmy juz na dobrej drodze, bo od 2 dni mała zjada prawie po całym słoiczku zupki jarzynowej Gerberka. Nasz schemat jedzenia będzie wyglądał chyba tak, że rano dam jej cycusia, potem niania da jej kaszkę, zupkę, deserek, a potem ja powinnam już wrócić z pracy to dam jej znowu cycusia. A na noc zobaczymy - albo będzie mój cycuś albo mm albo kaszka na noc... Może macie jakieś sugestie? :)

Aaaa, nie pochwaliłam się, że nasza córcia już 2 razy przekręciła się z brzuszka na plecki! :)
---

22 LISTOPADA
Pierwszy dzień z nianią, panią Małgosią minął chyba dobrze. Pani Małgosia bardzo się starała, dużo do Poli mówiła, a Polcia patrzyła na nią z zaciekawieniem cały czas. Trochę się pouśmiechała, ale była bardzo ostrożna jakby chciała powiedzieć: "O co do cholery tu chodzi?.." :)

A nasz mały Bączek znowu nas czymś zaskoczył :) Zostawiłam ją rano w łóżeczku i poszłam z psem na spacer. M. dosypiał jeszcze w łóżku, bo poszedł spać później niż ja, więc miał na nią oko. Wracam ze spaceru, wchodzę do sypialni, a tu nasz Bąbelek leży obrócony o 180 stopni! Pytam M., czy to jego dzieło, a on, że skąd! Dokładnie tu gdzie miała nogi jak wychodziłam - teraz miała głowę i odwrotnie. Leżała tak sobie bardzo z siebie zadowolona, bo w końcu głowę miała dokładnie pod zwierzątkami z karuzeli :) Co prawda dalej nie mogła ich złapać, bo są troszkę za wysoko, ale co tam..

Z innych niusów to próbujemy się zapoznać z glutenem, bo to w końcu już prawie 6ty miesiąc życia naszej córci, a więc ostatni dzwonek... Najpierw przez 2 dni dostawała skórkę z chleba, a dziś dostała jabłuszko z kawałkiem biszkopta. I chyba jest okej, bo nie zaobserwowaliśmy - jak to nazwała pediatra - 'strzelających kupek' :) Za to od paru dni Pola ma krosteczki na brzuchu, a dziś wyszły jej też na nogach. Najpierw myślałam, że może coś zjadłam, ale to chyba jednak wina zmiany mydła do mycia - z 'Bambino' na "Johnson'a"... Dziś wykąpaliśmy ją w Emolium, zobaczymy czy to coś pomoże..
---

25 LISTOPADA
Tak, tak, nasza córcia ma już 5 miesięcy! Zleciało z jednej strony szybko, z drugiej wolno.. Ale fakt jest faktem, że Pola ma już prawie pół roczku! :) I z każdym dniem jest fajniejsza, bo bardziej aktywna, bardziej komunikatywna, co chwilę poszerza wachlarz swoich umiejętności.
Dla przykładu - wczoraj leżąc w łóżeczku i gaworząc do swoich zwierzątek z karuzeli podjęła próbę sięgnięcia po grzechotkę leżącą w rogu łóżka i tak próbując ją dosięgnąć przekręciła się z plecków na brzuszek i będąc w szoku co to się stało zaczęła wydawać śmieszne dźwięki, które miały chyba oznaczać: "Yyyy?.. Co to się porobiło?... " :) Przygniotła sobie przy tym lewą rączkę, ale co tam, najważniejsze że misja zakończyła się sukcesem i w prawicy znalazła się grzechotka :)

Od poniedziałku przychodzi do nas codziennie pani Małgosia. Jest z nami od 9 do 14. Pola ją zaakceptowała od razu. Pierwszego dnia była lekko zdziwiona dlaczego to nie mama pcha wózek i nie mama zmienia jej pieluszkę, ale drugiego dnia przywitała swoją nianię promiennym uśmiechem co jest chyba najlepszą wróżbą. Drugiego dnia pani Małgosia poszła już sama z córcią na spacer. Nie powiem, mieliśmy trochę pietra z M., zwłaszcza, że jako namiętnie oglądający co wieczór serial "Na wspólnej" mieliśmy na uwadze opcję, że są na świecie ludzie, którzy dla kasy są w stanie zrobić wszystko, włączając w to porwanie komuś dziecka.. Ale niania wróciła z Polcią w wyznaczonym czasie do domu, a my stwierdziliśmy, że koniec z czarnym myśleniem.
Nie powiem, troszkę mi smutno jak zostaję w domu sama, a niania wychodzi z małą na spacer. Mam niby czas dla siebie od 9 do 14, ale jak słyszę, że Pola się śmieje w pokoju obok, to aż mnie zbiera, żeby tam wejść i zobaczyć z czego się cieszy.. Ale wiem, że nie mogę, bo mała musi się przyzwyczaić, że mamy nie ma cały czas obok i że przez kilka godzin w ciągu dnia będzie przy niej ktoś inny.. Oj, staram się nastawić psychicznie na rozłąkę z Polą i choć początkowo wydawało mi się, że dam radę i że 'jakoś' to przejdzie, to teraz jak już jest z nami pani Małgosia to czuję, że jednak pierwsze dni będą trudne..
Choć z drugiej strony z każdym dniem nabieram większego przekonania, że zostawiam Pole w dobrych rękach. Widzę, że nasza niania ma podejście do dzieci, cały czas do małej mówi, opowiada, pokazuje zabawki, czasem coś mi podpowie- jak np. to, że skoro Poli nie smakuje taki zwykły banan, to można spróbować go trochę podpiec w skórce na patelni albo w piekarniku, skórka mu co prawda ściemnieje, ale w środku zrobi się bardziej 'płynny' i słodszy i może taki jej zasmakuje?
A jeśli już przy jedzeniu jesteśmy to na szczęście córcia zaczęła ładnie zjadać zupki. Dałam jej też na spróbowanie ostatnio szpinak z ziemniakiem (HIPP'a), ale jakoś jej nie urzekł. Brokuł (Gerbera) spróbowała, ale też jakoś nie roztrzęsły jej się uszy po nim.. Ale pomalutku..
Dziś za to ugotowałam w Thermomixie Poli zupkę i - zjadła :) Wcześniej nie bardzo jej smakowała, ale zrobiłam kilka dni przerwy i dziś zjadła z apetytem. Więc już nie martwię się tak bardzo o to, że jak pójdę do pracy to Polcia nie będzie miała co jeść. Na II śniadanie będzie dostawać kaszkę, potem zupkę i deserek, a potem powinnam już wrócić z pracy, więc cycuś będzie dostępny :)
---

28 LISTOPADA
Ach, 2 dni temu już pojawiła się nadzieja na powrót do normalności. Albo stanu sprzed miesiąca.. :) Pola poszła spać ok. 20tej i obudziła się... dopiero o 2! Ale niestety już następnej nocy wszystko wróciło 'do normy' i mała przebudziła się głodna o 23....:/ Cały czas próbuję dojść do tego, co jest powodem takich częstych pobudek w nocy. Staram się pilnować, aby w dzień dużo jadła, bo koleżanka zasugerowała, że być może nie najada się w dzień, a że dużo się w ciągu dnia dzieje, to mała 'zapomina' o tym, że jest głodna i dopiero w nocy organizm sobie o tym przypomina i stąd te pobudki. Ale niezależnie od tego ile Pola zje w ciągu dnia - budzi się w nocy kilka razy. Na spacery chodzimy z nią codziennie, więc dotlenia się ile trzeba. Problemów z brzuszkiem nie ma, bo robi kupki dwa, a czasem i nawet 3 razy dziennie. Pokój przed spaniem jest wietrzony, rytuał wieczorny - kąpanie, jedzenie, spanie jest zachowany, a na skok rozwojowy to chyba trwa za długo?...

Do tego wszystkiego pojawił się od paru dni kolejny problem - zasypianie. Do tej pory po kąpieli szłyśmy z Polą do sypialni. Kładłyśmy się na łóżku i karmiłam ją na leżąco. Często było tak, że mała przy cycusiu zasypiała, po czym przenosiłam ją do łóżeczka. Jeśli nie, to po jedzeniu brałam ją 'do odbicia', a potem kładłam ją do łóżeczka, puszczałam grającą gwiazdkę albo karuzelę, dawałam buziaka i wychodziłam z sypialni. Pola zasypiała sama. Czasem troszkę pokwękała jak jej smoczek wypadł, ale z reguły zasypiała dość szybko. A od 3 dni - nie ma mowy o szybkim zaśnięciu. Łóżeczko jest bee, na dźwięk karuzeli mała zaczyna płakać, w ogóle jest wrzask jak ją zostawiam samą w sypialni... Pierwszej takiej nocy zasnęła mi w końcu na rękach jak jej pośpiewałam (o zgrozo, dobrze że nikt tego 'śpiewu' nie słyszał :) kołysankę:"Aaa, kotki dwa...". Wczoraj zasnęła w naszym łóżku jak jej pośpiewałam to samo i głaskałam cały czas po policzku. Dziś musiałam wymyślić coś innego, bo wczorajszy sposób nie działał, a nie chce jej usypiać na rękach, bo się przyzwyczai i będziemy mieć problem. W końcu położyłam ją do łóżeczka - o dziwo nie protestowała. Puściłam jej karuzelę i wyszłam. Przyszłam za chwilę, bo w pokoju było podejrzanie cicho. Zerkam do łóżeczka, a tam mała wypluła smoczka, rozkopała się i nogami 'wędruje' po bocznych szczebelkach łóżeczka :) I chyba jej się to podobało, bo nawet nie zakwękała jak karuzela przestała grać... Przyszłam ponownie po dłuższej chwili - już nie 'spacerowała' po szczebelkach, ale przekręcała się z prawego boku na lewy z zamkniętymi oczami, jakby chciała zasnąć, ale nie mogła. W końcu jednak padła...

Z zasypianiem w dzień też jest jakiś koszmar. Rano koło 10 Pola idzie na spacer. I w zależności od tego, o której wstała rano to albo zasypia od razu albo trochę się porozgląda w wózku i dopiero potem idzie w kimkę. Kiedyś spała nawet 2 godziny, teraz - maks godzinę, a zazwyczaj z zegarkiem w ręku jest to 45 minut :) Natomiast spanie popołudniowe to męczarnia dla niej i dla nas! Wcześniej, jak jeszcze o 16 było jasno to szłyśmy na spacer z psem i mała jeśli nie spała wcześniej, to zasypiała właśnie wtedy. Teraz, kiedy o 16 jest już ciemno to na spacer z psem idę sama. Próbujemy ją położyć ok. 14, bo przed południem śpi krócej niż kiedyś, a poza tym widać po niej, że jest zmęczona, pociera oczka, niczym nie chce się bawić, złości się, ale spać nie pójdzie. Płacze, a jak się ją położy do łóżeczka to pręży się, wierci, wierzga nóżkami, nic jej nie pasuje, a przy tym oczywiście pociera oczka ze zmęczenia, no jednym słowem MARUDA! :) Pani Małgosia przez cały tydzień próbowała jakoś ją uśpić sama, ale nic z tego. Pierwsze 2 dni zasnęła ze mną przy cycusiu, pomimo tego, że wcześniej jadła zupkę. Ale widocznie było jej mało.. Trzeciego dnia zasnęła bez cycka, ale wtulona we mnie. Czwartego dnia zasnęła dopiero po 15, choć od 13 wykazywała oznaki zmęczenia.. Ech, dziś było nie lepiej... Kurcze, wszystko jej się przestawia i zmienia. Co pomału stawało się zwyczajem i 'rutyną', nagle przestaje takim być, bo Poli się coś 'odwidziało'...
Hm, cóż.. Nikt nie mówił, że będzie łatwo.. :)

Z innej beczki.. Kiedyś pisałam o piciu alkoholu w ciąży.. Opisywałam historię jak moja znajoma będąc w stanie błogosławionym popijała szampana na ślubie znajomych i winko, a na moje zdziwienie odpowiedziała, że jej mamie w ciąży lekarz zezwolił na picie wina do obiadu i co? I moja znajoma jak i jej siostra są zdrowe, więc to najlepszy dowód na to, że 'odrobina wina' nie zaszkodzi dziecku. Znajoma, nazwijmy ją A. urodziła córeczkę, u której wykryto 2 wady serca: otwarty przewód tętniczy i przepływ międzykomórkowy. Przewód zamknął się sam w pierwszych dniach życia dziewczynki, natomiast na usg po 6 tygodniach przepływ nadal był otwarty. Co prawda nieznacznie, ale jest otwarty, co oznacza, że dziecko trzeba chronić, aby nie złapało jakiejś infekcji, bo dzieci z taką wadą są bardziej podatne na złapanie wsierdzia, co może stanowić zagrożenie życia.

Pytanie: czy powodem tych wad mogło być słynne 'wino'?
Odpowiedź: Nie wiem, nie znam się, ale gdybym to ja była na miejscu A. to plułabym sobie w brodę i nie wybaczyła do końca życia tego, że dla chwili przyjemności zafundowałam dziecku taką wadę...

Jest jednak szansa, że do 6tego miesiąca życia ów przepływ sam się zamknie. I oby tak się stało! Będę trzymać kciuki! A jak zajdę kiedyś w kolejną ciążę, to też pić żadnego alko nie zamierzam!
---

29 LISTOPADA
Nocka minęła nam dziś z 3 karmieniami, więc nie jest źle. Wstając o 6:20 na karmienie zerknęłam za okno, a tam - ZIMA! :)) Nie wiem jak u Was, ale u nas było całkiem przyjemnie, bo temperatura nie spadła poniżej zera. Do południa nie padało i Pola poszła z nianią na długi spacer. Ja w tym czasie zajęłam się praniem, wyskoczyłam na chwilę do pracy, a potem sobie chwile pointernetowałam i zapisałam się na zajęcia 'Aktywnych Mam' organizowane przez Johnson's. W Krakowie zajęcia są jutro od 10 do 12:30. Czytałam komentarze innych mam po spotkaniach w innych miastach i wszystkie bardzo sobie je chwaliły. Mam nadzieję, że będę równie zadowolona z nich jak one :) Polę zostawię z panią Małgosią i pojadę sama. Zresztą te godziny to czas drzemki naszej małej królewny, więc nawet lepiej. Dam znać jutro jak było! :)
A póki co to idę dziś wcześniej spać, może się ciut bardziej wyśpię :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz