Pociągnę temat dalej, bo wydaje mi się, że z racji zmęczenia i późnej pory pisania wcześniejszego posta nie napisałam wszystkiego co chciałam :)
Jak wiecie jestem mamą pracującą. Nie pracuję od do, bo prowadzę z siostrą firmę, a że kiepsko niestety nam ostatnio idzie z racji kryzysu i pojawiającej się jak grzyby po deszczu konkurencji, więc dlatego postanowiliśmy z M. uruchomić jakiś inny, swój interes, z którego mielibyśmy parę groszy. Interes jak wiecie uruchomiliśmy kilka dni temu. I tu jest pies pogrzebany! Tak naprawdę skupiłam się na organizacji naszego biznesu i przemyślałam w nim prawie wszystko oprócz tego, co jak to zwykle bywa - zaczęło wychodzić w praniu. Nie przewidziałam też tego, że będę siedzieć po nocach, minimum do północy i wyszukiwać w necie produkty, które by pasowały do koncepcji naszego sklepu i spodobały się klientom. Że po nocach będę siedzieć z nosem w laptopie, w między czasie pilnując, żeby obiad dla Poli przygotowywany na drugi dzień się nie przypalił.. I że to nocne siedzenie nie będzie kwestią zarwania 1, czy 2 nocy, ale kwestią siedzenia do późna dzień po dniu.. A do tego na ten sam okres przypadł gorący czas u M. w pracy i przez ostatni tydzień pracował prawie po 12 godzin dziennie..
No cóż, takie życie.. Mam tylko nadzieję, że będzie się to wszystko opłacało i że nasz mały sklep przyniesie nam takie zyski na jakie liczymy. Czyli że będzie na plusie, a nie na minusie :)
I wiecie co, tak sobie myślałam ostatnio o tym wszystkim pod kątem pracy i spędzania czasu z dzieckiem. Dzieckiem, które jest małe, szybko się rozwija i rośnie, które każdego dnia uczy się czegoś nowego, zdobywa nowe umiejętności, robi nowe minki, wymawia nowe słowa.. I pracy, która pochłania większą część dnia, którą niestety spędzamy z dala od dziecka.. I te nowe słowa i umiejętności naszego szkraba są wypowiadane nie przy nas, matkach, tylko przy babci, niani, cioci.. I tego mi najbardziej żal. Ale tak to życie jest skonstruowane, że niestety ktoś w rodzinie musi pracować i na przysłowiowy chleb zapracować..
Oglądałam kiedyś DDTVN. Pokazywali w nim Nataszę Urbańską, która z mężem była akurat gdzieś na końcu świata gdzie kręciła swój teledysk, czy robili jakąś sesję - nie pamiętam. W każdym bądź razie byli tam w celach zawodowych. I tak sobie wtedy pomyślałam - 'Ciekawe, z kim została ich córka?" :) Ciekawe z kim jest, kiedy oni oboje prowadzą Taniec z Gwiazdami, występują w teatrze, chodzą na te wszystkie ważne imprezy itp. itd. I stwierdziłam wtedy, że matki-gwiazdy to mają ciężkie życie. Z jednej strony mają pracę w nienormowanym trybie, ale z drugiej strony czasem ta praca pochłania go tyle, że chyba na dom i dzieci go nie starcza albo jest go niewiele...
Pogoń za karierą i pieniędzmi jest dziś tak powszechna, że aż mnie to czasem przeraża. I wkurza jednocześnie. Z jednej strony wiem, że nie nadawałabym się tylko do 'zajmowania się domem i dzieckiem' i nie pracowania. Moja mama od zawsze pracowała i wpoiła mi, że kobieta musi być niezależna. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. W mojej rodzinie po prostu tak było. I ja ten schemat gdzieś mam zakodowany w głowie i po prostu nie wyobrażam sobie, żebym nie pracowała. Więc z jednej strony żal mi całego dnia bez Poli, ale z drugiej strony wiem, że inaczej bym i tak na dłuższą metę nie dała rady. Musi się u mnie coś dziać :) Muszę coś robić, załatwiać, rozmawiać z ludźmi, nie lubię nudy i nie potrafiłabym tak jak mój mąż się lenić ;) Czasem jak siedzimy w weekendowy dzień w domu i Pola sobie drzemie po obiedzie, to M. siądzie przed tv i mówi, żebym sobie siadła obok niego i odpoczęła. Ale jak wiem, że mam pranie do powieszenia, coś do prasowania, kurz na półkach i kwiatki nie podlane to nie usiedzę. M. się czasem wkurza, że mam owsiki w d.. i przesadzam. Że jak raz na czas kurz poleży trochę dłużej na parapecie i sterta prasowania poczeka w kolejce to nic się nie stanie, świat się nie zawali. A ja powinnam usiąść na kanapie z herbatką i po prostu sobie odpocząć. Może i ma rację, i czasem udaje mu się mnie na tę chwilę relaksu namówić. Ale co ja poradzę na to, że lubię być w ruchu i nie lubię odkładać 'czegoś na jutro"? Zawsze wolałam to co na jutro, to zrobić już dziś, żeby jutro mieć wolne. Choć szczerze mówiąc to i tak z reguły 'jutro' znajdowałam sobie coś nowego do zrobienia i tak w kółko ..
:)
A wracając do wątku od którego odbiegłam to dobrze, że nie jestem gwiazdą :) I chociaż większość dnia spędzam w pracy, to jednak poranki i wieczory mogę spędzać z Polą. A ona jest teraz w tak fajnym okresie, że każda chwila z nią daje mi tyle radości, że naprawdę nie oddałabym tych chwil za żadne pieniądze! Polisława już tyle rozumie, potrafi pokazać, bo jeszcze nie powie, ale pokaże co chce, o co jej chodzi, jak coś bardzo chce, a wie że nie chętnie to dostanie to spryciula przyjdzie, da buziaka, przytuli się, a mi wtedy mięknie serce :) Pola jest naprawdę bardzo pogodnym dzieckiem. Jest przy tym bardzo grzeczna, kochana i spędzanie z nią czasu to prawdziwa przyjemność :) Dlatego też staram się tych wspólnych chwil spędzać z nią jak najwięcej i jak najlepiej. Bo czas tak szybko leci.. Ani się obejrzę, a ona już pójdzie do szkoły i nie będzie chciała chodzić za rękę i dawać buziaki publicznie! :)
No cóż, takie życie.. Mam tylko nadzieję, że będzie się to wszystko opłacało i że nasz mały sklep przyniesie nam takie zyski na jakie liczymy. Czyli że będzie na plusie, a nie na minusie :)
I wiecie co, tak sobie myślałam ostatnio o tym wszystkim pod kątem pracy i spędzania czasu z dzieckiem. Dzieckiem, które jest małe, szybko się rozwija i rośnie, które każdego dnia uczy się czegoś nowego, zdobywa nowe umiejętności, robi nowe minki, wymawia nowe słowa.. I pracy, która pochłania większą część dnia, którą niestety spędzamy z dala od dziecka.. I te nowe słowa i umiejętności naszego szkraba są wypowiadane nie przy nas, matkach, tylko przy babci, niani, cioci.. I tego mi najbardziej żal. Ale tak to życie jest skonstruowane, że niestety ktoś w rodzinie musi pracować i na przysłowiowy chleb zapracować..
Oglądałam kiedyś DDTVN. Pokazywali w nim Nataszę Urbańską, która z mężem była akurat gdzieś na końcu świata gdzie kręciła swój teledysk, czy robili jakąś sesję - nie pamiętam. W każdym bądź razie byli tam w celach zawodowych. I tak sobie wtedy pomyślałam - 'Ciekawe, z kim została ich córka?" :) Ciekawe z kim jest, kiedy oni oboje prowadzą Taniec z Gwiazdami, występują w teatrze, chodzą na te wszystkie ważne imprezy itp. itd. I stwierdziłam wtedy, że matki-gwiazdy to mają ciężkie życie. Z jednej strony mają pracę w nienormowanym trybie, ale z drugiej strony czasem ta praca pochłania go tyle, że chyba na dom i dzieci go nie starcza albo jest go niewiele...
Pogoń za karierą i pieniędzmi jest dziś tak powszechna, że aż mnie to czasem przeraża. I wkurza jednocześnie. Z jednej strony wiem, że nie nadawałabym się tylko do 'zajmowania się domem i dzieckiem' i nie pracowania. Moja mama od zawsze pracowała i wpoiła mi, że kobieta musi być niezależna. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. W mojej rodzinie po prostu tak było. I ja ten schemat gdzieś mam zakodowany w głowie i po prostu nie wyobrażam sobie, żebym nie pracowała. Więc z jednej strony żal mi całego dnia bez Poli, ale z drugiej strony wiem, że inaczej bym i tak na dłuższą metę nie dała rady. Musi się u mnie coś dziać :) Muszę coś robić, załatwiać, rozmawiać z ludźmi, nie lubię nudy i nie potrafiłabym tak jak mój mąż się lenić ;) Czasem jak siedzimy w weekendowy dzień w domu i Pola sobie drzemie po obiedzie, to M. siądzie przed tv i mówi, żebym sobie siadła obok niego i odpoczęła. Ale jak wiem, że mam pranie do powieszenia, coś do prasowania, kurz na półkach i kwiatki nie podlane to nie usiedzę. M. się czasem wkurza, że mam owsiki w d.. i przesadzam. Że jak raz na czas kurz poleży trochę dłużej na parapecie i sterta prasowania poczeka w kolejce to nic się nie stanie, świat się nie zawali. A ja powinnam usiąść na kanapie z herbatką i po prostu sobie odpocząć. Może i ma rację, i czasem udaje mu się mnie na tę chwilę relaksu namówić. Ale co ja poradzę na to, że lubię być w ruchu i nie lubię odkładać 'czegoś na jutro"? Zawsze wolałam to co na jutro, to zrobić już dziś, żeby jutro mieć wolne. Choć szczerze mówiąc to i tak z reguły 'jutro' znajdowałam sobie coś nowego do zrobienia i tak w kółko ..
:)
A wracając do wątku od którego odbiegłam to dobrze, że nie jestem gwiazdą :) I chociaż większość dnia spędzam w pracy, to jednak poranki i wieczory mogę spędzać z Polą. A ona jest teraz w tak fajnym okresie, że każda chwila z nią daje mi tyle radości, że naprawdę nie oddałabym tych chwil za żadne pieniądze! Polisława już tyle rozumie, potrafi pokazać, bo jeszcze nie powie, ale pokaże co chce, o co jej chodzi, jak coś bardzo chce, a wie że nie chętnie to dostanie to spryciula przyjdzie, da buziaka, przytuli się, a mi wtedy mięknie serce :) Pola jest naprawdę bardzo pogodnym dzieckiem. Jest przy tym bardzo grzeczna, kochana i spędzanie z nią czasu to prawdziwa przyjemność :) Dlatego też staram się tych wspólnych chwil spędzać z nią jak najwięcej i jak najlepiej. Bo czas tak szybko leci.. Ani się obejrzę, a ona już pójdzie do szkoły i nie będzie chciała chodzić za rękę i dawać buziaki publicznie! :)