Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

wtorek, 30 sierpnia 2011

Brykadełka

W niedzielę przez przypadek znalazłam w sieci informacje o kawiarni, a zarazem bawialni dla dzieci, w której organizowane są zajęcia dla dzieci już od 1-szego miesiąca życia. Są tam też zajęcia dla kobiet w ciąży i mam po porodzie oraz wykłady z chustowania. Postanowiłam się przejść i zobaczyć jak to w ogóle wygląda, co tam się robi i czy jest fajnie. A przede wszystkim, czy Polisławę coś takiego zainteresuje? Ponieważ nasz Bączek ma dopiero (aż!:) 14 miesięcy więc do wyboru w zasadzie miałyśmy 2 rodzaje zajęć: Brykadełka - zajęcia rozwojowe dla dzieci od 10 do 18 miesiąca lub Misiowe Zajęcia - również ogólnorozwojowe dla dzieci od 1 do 2 lat, na które przychodzi się ze swoim ulubionym misiem. Wybór okazał się prosty - godzinowo tylko Brykadełka nam pasowały, więc zapisałyśmy się i wczoraj poszłyśmy zobaczyć jak to wygląda. W opisie zajęć podano, że prowadzi je psycholog rozwojowy, że są to różnego rodzaju zabawy z wykorzystaniem wszelakich rekwizytów typu: kasza, piórka, klocki, puszki, instrumenty, tunele, chusta animacyjna, bańki mydlane itp. A dzieci podczas spotkań rozwijają podstawowe umiejętności społeczne oraz dużą i małą motorykę.
A jak to wyglądało w praktyce?

W grupie oprócz nas było jeszcze 6 dzieci. Wszystkie już się znały, a dla nas wszystko było nowe. Na początku zajęć ogarnęła mnie głupawka i z trudem powstrzymywałam śmiech. Oglądałyście serial 'Usta Usta'? Był tam motyw jak Adam w pewnym momencie stracił pracę i to on przejął opiekę nad dzieckiem, kiedy Julia wróciła na swoje stanowisko. I pewnego dnia poszedł na zajęcia dla rodziców z małymi dziećmi :) Wszyscy siedzieli na krzesłach, trzymali dzieci na kolanach i śpiewali piosenki. Tutaj było podobnie z tym, że siedzieliśmy na podłodze, a dzieci chodziły po sali, niektóre tańczyły, a inne tak jak Bączek były w wielkim szoku co się dzieje? :) "Witaj Pola/ Kasia/ Jaś itp, witaj Pola! Jak się maaaasz?" itp. Ale potem już było coraz fajniej. Pani grała na gitarze i śpiewała, a dzieci dostały różnego rodzaju grzechotki i instrumenty do 'grania'. Oczywiście nijak się miało to ich granie do muzyczki pani Kasi, ale przecież nie o to tu chodziło. Potem były zabawy woreczkami pełnymi kaszy, które trzeba było położyć sobie lub mamie na głowie (ale niektóre dzieci rzucały je na podłogę i sobie po nich chodziły :), puszczanie i łapanie baniek (najweselej było wtedy, gdy bańka 'rozbiła' się komuś na głowie), przesypywanie bardzo dużych makaronów z misek do metalowych puszek (lub po prostu wysypywanie je na podłogę i 'miętolenie'), zabawa gumowymi piłeczkami itp. 45 minut bardzo szybko nam zleciało. Pola w ogóle nie była zainteresowana tym gdzie jest mama, przez cały czas miała minę mówiącą : "Ooooooooo, co to się dzieje?" Podchodziła do dzieci i oglądała ich buźki, obsypywała się makaronem, grzechotała grzechotką albo biegała w kółko, a na koniec usiadła sobie koło 'cudzej mamy' i radośnie ją poklepywała po kolanku :) Jednym słowem chyba jej się spodobało, a ja postanowiłam, że będziemy przychodzić na te zajęcia raz w tygodniu. Pola będzie miała kontakt z dziećmi, będzie mogła pobawić się trochę inaczej niż w domu i innymi zabawkami (obok sali do zajęć jest kawiarnia z kącikiem z zabawkami i 'czytelnia' dla dzieci), a ja podpatrzę w co możemy bawić się też w domu jak będzie brzydka pogoda. Poza tym to super przygotowanie przed przedszkolem - dziecko uczy się, że bawić się można nie tylko z mamą, ale i z grupą dzieci. Że pani 'wydaje' polecenia, że coś się robi wspólnie z innymi maluchami itp.

A jak Pola podrośnie to zapiszemy się na bardziej 'dorosłe' zajęcia :)



7 komentarzy:

  1. Świetne!
    Szkoda że u mnie nie ma nic podobnego ;(, a powiedz mi płatne są te brykadełka? (swoja droga świetna i trafna nazwa :P)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, to są zajęcia płatne. Pojedyncze wejście kosztuje 30zł, karnet na miesiąc 100, a na 5 miesięcy (wrzesień-styczeń) 330zl....

    OdpowiedzUsuń
  3. rewelacja po prostu. jak jak bym chciala cos takiego... ale pisz o pomyslach na zabaway to sie wykorzysta:) chociaz moj na pewno jadlby ten makaron:)
    pozdrawiamy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie tak aktywnie spędzac czas z maluszkiem;) ja sobie obiecalam jezdzic na jesien z Mała i mężem na basen ale czy nam sie to uda to nie wiem.. zobaczymy ehh.. ;p;p
    pozdrawiam:*:*
    zapraszam do siebie bo w koncu sie odezwalam;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba mieszkasz w dużym cywilizowanym mieście, gdzie zawsze coś się dzieje. Aż pozazdrościć. Mieszkam na wsi, daleko od miasta, ale to miasto to pipidówa, gdzie ptaki zawracają... Tu nigdy nie przyjedzie pampers ani nigdy takie miejsca nie powstaną. Ech, szkoda wielka.
    W Polsce jest tylko pięć miejsc w których coś się dzieje, to Warszawa, Wrocław, Poznań, Kraków i Gdańsk, do wszystkich mam lata świetlne. Poza tymi miejscami nie ma nic, nie dzieje się nic i jest jedna wielka czarna dupa za przeproszeniem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Faktem jest, że mieszkam w dużym mieście. Faktem jest też, że w takiej aglomeracji cały czas coś się dzieje - ale stety niestety w większości są to atrakcje dla nieco starszych dzieci, więc mi nie pozostaje nic innego jak wyszukiwanie takich właśnie zajęć dla maluszków, żeby nie siedzieć tylko w domu albo na placu zabaw..
    Ivette: No jasne, że się będę dzielić pomysłami na zabawy! :) A co do makaronu to ja też byłam pewna, że mała będzie je zjadać, ale o dziwo, żadne dziecko nie miało na makaron ochoty :)

    OdpowiedzUsuń