Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

sobota, 30 lipca 2011

Pięknie o małżeństwie + edit


Wpadła mi dziś w ręce "Gala" z Szymonem Majewskim i jego żoną na okładce. I jak się można domyśleć w środku był z nimi wywiad. Lubię Szymona, bo pozytywnie z niego zakręcony wariat, ale chyba nie chciałabym mieć takiego szalonego męża :) Myślałam, że wywiad przelecę wzrokiem, tak jak i całą gazetę - ale jak zaczęłam czytać to wciągnęłam się na maksa! Wywiad tyczył się małżeństwa. A dokładnie ICH małżeństwa, z 20-letnim stażem. Do tej pory jestem pod wrażeniem ich wypowiedzi, a Szymon zyskał w moich oczach dodatkowych 100 punktów! :)

O czym mówili? O tym, że w każdym małżeństwie zdarzają się gorsze okresy. Nawet nie dni, ale właśnie okresy. Że niektóre małżeństwa ich nie potrafią przetrwać i się rozwodzą nie potrzebnie. Bo potem okazuje się, że w następnym związku trafia się podobnie.. Oni też taki okres w swoim związku mieli, przetrwali go i ich miłość rozkwitła na nowo! Trzeba dać sobie szansę, czasem warto po prostu odpuścić, bo nie warto się sprzeczać o pierdoły. Jak to mówił Szymon - potem kobiety wprowadzają w życie '3 dni nie odzywania się do męża', a po co to? Lepiej kupić kwiatki, mogą być nawet takie zwykłe polne, powiedzieć po prostu "Sorry" i żyć razem dalej :) Żona Szymona Magda, mówiła, że kiedyś ją wkurzało, że Szymon ciągle czegoś szukał - portfela, telefonu, parasolki itp. Non stop wydzwaniał po taksówkarzach, kolegach, znajomych w poszukiwaniu swoich zgub. Ale w pewnym momencie stwierdziła, że to bez sensu, że on po prostu taki jest, zaakceptowała tę jego wadę, bo zauważyła że on się stara! Czasem warto przymknąć oko na czyjeś wady, zaakceptować je i nie próbować kogoś zmieniać na siłę. Przecież kochamy tego kogoś głównie za jego zalety, prawda? A że nikt nie jest idealny, my same też nie, więc może warto sobie odpuścić raz na czas? ..

I tak sobie o tym czytałam i myślałam, że to idealny artykuł dla mnie. Bo ja i M. to trochę dwie przeciwności. Ja nie lubię się spóźniać, on się prawie nigdy nie spieszy. Ja lubię porządek, on nieład artystyczny. I to są dwie dziedziny, w których najczęściej się ścieramy i kłócimy. Wiem, że są to pierdoły, ale nic nie poradzę na to, że mnie wkurza jego lenistwo i niechęć do sprzątania. Ja wchodzę do kuchni i od razu widzę nie umyte garnki w zlewie, upaćkaną od pomidora deskę do krojenia, okruchy z chleba obok, brudny kubek po herbacie na stole, jakieś papierki, woreczki nie wiadomo po czym i brudny blat kuchenny. M. wchodzi do kuchni i nie widzi nic :) Ja do niego, że mógł posprzątać po śniadaniu, a ten do mnie że chciał, ale był zajęty i może to zrobić za 10 minut. Ja do niego, że teraz to niech się wypcha, bo sama posprzątam. On, żebym się nie czepiała bo zrobi to za chwilę, ja że za chwilę to już tu będzie można w spokoju zrobić sobie kawę i to nawet w czystym kubku itp itd :) I tak sobie myślę, że ja to powinnam chyba sobie brać w takiej chwili głęboki wdech, policzyć do 10 i wrzucić na luz.. Choć wiem, że będzie mi ciężko, bo ja to jestem z tych, co to wolą same wszystko zrobić niż się kogoś prosić o pomoc. Bo wiem, że jak coś zrobię sama, to będzie to zrobione tak jak powinno, choć nie ujmuje innym, że zrobiliby to źle.. Ale chyba powinnam mu odpuścić, bo M. też się stara. . Zresztą i tak w temacie sprzątania bardzo się zmienił odkąd się poznaliśmy. Kiedyś nie robił nic (bo w domu u niego wszystko robiła mama i on miał w głowie obraz małżeństwa taki: mąż ciężko pracuje i w domu odpoczywa, żona też pracuje, a potem wskakuje na drugi etat i zajmuje się domem od sprzątania po gotowanie i pilnowanie dzieci), a teraz i odkurzy jak trzeba i nawet okna umyje!

A nas można w tym momencie traktować tak: jego wadą jest lenistwo, moją lekkie pedanctwo - nikt z nas nie jest ideałam. Ale mamy też mnóstwo wspólnych cech i to chyba dzięki nim jest nam ze sobą dobrze... Teraz tylko muszę sobie wbić do głowy, żebym przestała się tak często czepiać o bałagan i powinniśmy w zgodzie i miłości dożyć setki! :)

Majewscy fajnie wypowiadali się też na temat rodzicielstwa. Czasem zdarza im się polenić dłużej w łóżku w niedzielę i wpada wtedy do ich sypialni córka i pyta: "To nie zjemy dziś śniadania RAZEM?" A ich śniadania trwają i 3 godziny, bo oni nie tylko jedzą, ale też dużo w między czasie rozmawiają..
Kurcze, pomyślałam sobie :"Ale fajnie!" Też bym chciała tak wychować dzieci, żeby chciały spędzać z nami czas, zamiast siedzieć przed tv, grać na playstation, czy siedzieć z kolegami pod trzepakiem.. Tak, wiem, wszystko przed nami.. Mam nadzieję, że podołamy temu wyzwaniu :)

Zresztą przeczytajcie same i dajcie znać jak Wam się podobało :)

http://www.gala.pl/gwiazdy/wywiady/zobacz/artykul/magda-i-szymon-majewscy-malzenstwo-u-nas-jest-coraz-ciekawiej.html


edit: Wiecie co, zasypiałam wczoraj i temat małżeństwa wciąż mi się kręcił po głowie.. Byliśmy wczoraj na ślubie dalszych znajomych i może też dlatego wzięło mnie na rozkminkę małżeńską? To nie był ślub z powodu ciąży, a z miłości.. Fajnie.. Nie często ostatnio o takich słychać.. Na początku miesiąca moja koleżanka, która mieszka w innym mieście również wychodziła za mąż. Mieszka daleko, więc widujemy się rzadko, ale udało nam się spotkać chwilę przed jej ślubem. Przyszła z narzeczonym, który przywitał się tylko ze mną i zostawił nas na kawie, żebyśmy mogły spokojnie poplotkować, a sam poszedł coś załatwiać. Spojrzałam na niego i jakoś tak na pierwszy rzut oka zupełnie do mojej koleżanki mi nie spasował. Pytam się jej o ich związek, bo są ze sobą zaledwie rok, wcześniej miała kilku facetów krócej lub dłużej, ale dopiero z tym się zaręczyła i to bardzo szybko. A ona na to:"No wiesz, on jest dla mnie dobry. W moich wcześniejszych związkach było różnie, z reguły faceci wysysali ze mnie energię albo po prostu jakoś się nie układało. P. jest spokojny, no i dobry dla mnie." Zdziwiło mnie to podkreślenie 'dobry'. I brak argumentów w stylu: "On jest wspaniały! / inteligentny/ dowcipny/ mamy wspólne zainteresowania/ nadajemy na tych samych falach - no cokolwiek co by wskazywało na pokrewieństwo dusz! Na szczęście ze spotkania swojej drugiej połówki jabłka! Na radość i euforię z powodu ślubu! A tu tylko takie spokojnie wypowiedziane słowa: "Jest dla mnie dobry".... Z dalszej części rozmowy wywnioskowałam, że powód może być też inny - moja koleżanka jest w zasadzie ostatnia w swojej rodzinie, która nie ma męża, a nie jest najmłodsza. Siostra i brat już dawno się pożenili, mają dzieci, a moja koleżanka do tej pory wciąż w rubryczce stan cywilny wpisywała 'panna'... Ile kobiet wychodzi za mąż z powodu tego, że mają już 30-parę lat, pragną mieć dzieci, dom i rodzinę i zakładają ją z facetem, który nie do końca jest ich 'wymarzoną połówką jabłka', ale JEST. Jest 'dobry'. Albo 'jest w porządku'. Co z tego, że nie ma między nimi wielkiego uczucia? .. Może kiedyś przyjdzie?..

Pamiętam, kiedyś czytałam w jakiejś babskiej gazecie artykuł o kobietach, które w pewnym momencie swojego życia postanawiały rzucić dotychczasowe życie i zacząć żyć od nowa, tak jak chcą, a nie tak jak 'wypada'. Jedna rzuciła posadę dyrektora banku i wyjechała w Bieszczady, czy Tatry, nie pamiętam, kupiła mały drewniany domek i maluje obrazy, czy coś w tym stylu. I z tego teraz żyje. Uciekła od wyścigu szczurów, mieszka na łonie natury i jest szczęśliwa. Druga rzuciła męża. Dlaczego? Bo stwierdziła, że tak naprawdę to nigdy go prawdziwie nie kochała. Że szkoda jej życia na taki związek. Może gdzieś w świecie czeka na nią jej 'wyśniony książę'? Nie chciała się męczyć i wniosła papiery o rozwód. Przytaczała rozmowę ze swoją mamą, która jak usłyszała o rozwodzie to zapytała się córki: "Bije Cię? - Nie", "A przynosi pieniądze do domu?- przynosi" "To czemu chcesz się rozwieźć?" .. I to jest chyba kwintesencja tematu... Mąż nie bije, wypłatę przynosi, to czego chcieć więcej? ...
Szczęścia?
:)

I chyba o to w związkach chodzi... O radość z bycia razem, o wspólne pasje, rozmowy, magiczną bliskość, czułe objęcia, słodkie buziaki, czasem maślane oczy, wspólny obiad, wspólne zasypianie i tą miękkość w sercu i spokój wynikający z tego, że wiemy, że ktoś na nas w domu czeka, że ktoś się o nas martwi, że ktoś nas kocha. Kocha za to, że jesteśmy takimi jakimi jesteśmy. Kropka.
:)

4 komentarze:

  1. tez lubie szymona, ma mega poczucie humoru;) o 7 rzeczach u siebie juz pisalam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ad "Edit": właśnie dokładnie tak i tylko tak :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No Kochana wzielam udzial w zabawie, do ktorej mnie zaprosilas ;);) notka u mnie na blogu ;D
    pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale nie każdy jest taki wylewny i uczuciowy i musi od razu tryskać miłością. Są osoby, które do miłości podchodzą powoli z dystansem, nie szaleją, nie patrzą godzinami w oczy itd. Niektórym taka spokojna miłość starcza i nie trzeba szaleńczo pędzić w kierunku zachodzącego słońca. Nie tylko miłość czyni udany związek, ale dobrze jest żeby leżała u podstaw.

    OdpowiedzUsuń