Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

poniedziałek, 3 października 2011

Dlaczego wyszłaś za maż za swojego męża?

M. miał wczoraj urodziny i przyjechali do nas na weekend znajomi. Są parą dłużej niż my, czyli ponad 10 lat, a małżeństwem od półtorej roku. D. biegała przez 2 lata za P. zanim on ja zauważył i zaczęli się spotykać :) D. jest ode mnie 5 lat młodsza, a P. rok. Pamiętam jak kilka lat temu rozmawiałyśmy z D. o facetach - ona miała wtedy jakieś 20, 22 lata i twierdziła, że 'faceta można zatrzymać przy sobie tylko seksem'. Na moje stwierdzenie, że 'Przecież seks to nie wszystko' powiedziała z kpiącą miną "Oj, życie nie znasz dziewczyno". Hm. Może i nie znam. Ale dla niej P. był pierwszym chłopakiem, a ja przed M. miałam ich paru. I dzięki tym związkom wyrobiłam sobie 'pogląd' jakiego faceta bym chciała, co mi w związku pasuje, a co nie. Nie jestem kobietą, która lubi w związku rządzić. Spotykałam się kiedyś z gościem, który sorry za określenie, ale szybko okazał się cipą nie mężczyzną. "Na co idziemy do kina?" - "Na co chcesz". "Idziemy w prawo, czy w lewo?" "Gdzie chcesz." Na początku było to może i fajne, ale po miesiącu miałam dość. Koleś bez własnego zdania, robiący wszystko to co JA chcę, bez inicjatywy, pantofel na 200%. Inny z kolei miał obsesje na punkcie seksu, a ja bym chciała czasem wyjść do kina, pogadać, a nie spędzać wspólnie czas tylko w łóżku.
Dla mnie podstawą związku jest partnerstwo. Wzajemny szacunek. Wspólne pasje. Możliwość rozmowy na każdy temat. Wzajemna fascynacja. Przyjaźń. Seks oczywiście też, ale nie to jest dla mnie priorytetem. Chcę mieć poczucie bezpieczeństwa i wiedzieć, że mogę na niego liczyć w każdej sytuacji.
I chyba mi się udało znaleźć takiego partnera. Choć czasem jest leniwy i wkurza mnie to niemiłosiernie, i jeśli się kłócimy to właśnie o to, ale poza tym M. spełnia chyba wszystkie moje oczekiwania względem męża :)

D. rozkładała nogi przed P. kiedy chciał, gdzie chciał, czyli zawsze i wszędzie. Był okres, kiedy o niczym innym nie opowiadała tylko o tym, gdzie i jak się bzykali. Gdyby nie fakt, że P. jest najlepszym przyjacielem mojego męża to w ogóle bym się z nimi nie spotykała, bo D. była po prostu nudna. Miałam wrażenie, że przez te opowieści chce pokazać, że już jest dorosła i że jest super ekstra laską, bo seksiła się w windzie, w kinie i o każdej porze dnia i nocy. Dla mnie wyznacznikiem dorosłości i 'fajności' są inne atrybuty.

Dużo wody w rzece upłynęło, lat parę zleciało i oto jak dziś wygląda związek D. i P. Moja koleżanka trochę przejrzała na oczy i już nie rozkłada nóg na zawołanie. Choć dalej uwielbia swojego męża, to jednak zaczęła mu się 'stawiać'. Już nie robi tylko tego co on chce, czasem się buntuje, bo chce zrobić coś innego i wtedy się strasznie kłócą. Lecą wyzwiska w stylu 'Ty ch../ ty suko/ dziwko itp." No zero szacunku do siebie! D. przed wyjściem wieczorem do pubu pyta się męża, którą sukienkę ma ubrać. Ten ledwo spojrzał na to co miała w ręce i mówi:"Nie pytaj się mnie, Twoja sprawa'. Ponieważ D. jest na diecie Dukana, więc w niedzielę rano nie zjadła z nami śniadania (bo nie je chleba, wędlin itp) i poszła do sklepu coś sobie kupić. Wraca i mówi do męża:"Kupiłam Ci płatki czekoladowe do mleka, te które lubisz i mleko". Na co P. burknął "Nie będę jadł teraz mleka!" No po prostu jak małe rozkapryszone dziecko! Przez cały weekend prawie ze sobą nie gadali, a jak już to sypali do siebie docinkami albo P. burczał na D. I to nie jest kwestia tego, że akurat mają ciche dni. Jak widzieliśmy się z nimi ostatnio było to samo!
Nawet mój mąż stwierdził, że P. zupełnie nie ma szacunku do D. i że zachowuje się tak, jakby chciał, żeby od niego odeszła. Odpycha ją, zraża do siebie, dokucza, odnosi się z pogardą. Czy tak powinno wyglądać małżeństwo?

Druga historia. Kolega ze starej pracy M. rozwodzi się z żoną. Mają ok. 2 i pół letniego synka. Laska wciąga w swoje gierki dziecko, żeby odegrać się na mężu. Nie odbiera go z przedszkola. Rzuca tekstami do małego w stylu:"Synku, korzystaj z tego, że tata chce Cię nakarmić, bo już niedługo nie będzie go z nami". Zostawia dziecko u sąsiadki, mówi że odbierze je o 17, po czym jedzie na zakupy i wraca o... 20!! A pamiętam jak z nią kiedyś gadałam i ona strasznie chciała się żenić. Koleś nie bardzo, a ta nic tylko gadała o ślubie! No i co? I klasyczna akcja: złapała faceta na dziecko.. Był szybki ślub, kupno mieszkania (TBS), dziecko. Do pracy wracać nie chciała, bo to przecież mąż ma ją utrzymywać! No i co? I dziecko nie pomogło im w budowaniu związku. W momencie kiedy zaszła w ciążę, koleś chciał ją zostawić. Ale dziecko zmieniło wszystko i teraz toczą ostre wojny ze sobą. Niech toczą, ale dlaczego kosztem dziecka?? I to matka się tak zachowuje!!

Ech. Szkoda gadać.

I wiecie co? Wiem, że czasem się wkurzam na mojego męża, że garnków po sobie nie umyje, że śmieci nie wyrzuci, że zamiast zająć się dzieckiem to się gapi w telewizor, że to czy tamto. Ale to wszystko to są pierdoły. Bo wiem, że mogę na niego zawsze liczyć. Że czuję się przy nim bezpiecznie. Że mogą z nim o wszystkim pogadać. Że nie obraża się jak przy nim mówię, że George Clooney jest boski! :) Że mnie nie wyśmiewa, nie mówi, że jestem gruba, nigdy do mnie nie powiedział nic brzydkiego, nie wyzywamy się, a kochamy. Czasem pokłócimy, ale dla zdrowia psychicznego podobno mała kłótnia nie jest zła. I wiecie co? Dobrze mi z moim mężem :) I tego samego Wam życzę!

4 komentarze:

  1. Gratuluję, nie zazdroszczę, bo o swoim myślę, że jest najcudowniejszy na świecie, a lenistwo to w tym związku raczej moja domena ;)

    A co do Twoich obserwacji, to niestety znacznie pokrywają się z moimi. Ale jak mają budować zdrowy związek ludzie, którzy takiego w życiu nie widzieli, nawet (zwłaszcza!) w swoim domu rodzinnym.

    Niektórym (wiem z autopsji) się udaje. Takim, którzy zauważyli u siebie problem i go przepracowali. Ale najpierw trzeba dojść do tego, że taki problem w ogóle jest, a to nie jest łatwe. Łatwiej przerzucać się winą, albo twierdzić, że "ja zawsze trafiam na nieodpowiednich/nieodpowiednie...".

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak tak czytalam te 2 historie to doszlam do wniosku ze moj Zukowski wcale nie jest taki zly:)u nas tez jest tak ze sie na niego wkurzam nie wiadomo o co ale tak w glebi duszy mocno sie kochamy. Wam zycze aby wasza milosc trwala jak najdluzej bo nie ma nic piekniejszego od dwuch kochajacych sie ludzi:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam cudownego męża, który jak każdy ma jakiś zestaw "zadów i waletów" i obie te kategorie kocham w nim na zabój...
    Jak to mi mąż powiedział na początku: "nie można od razu pchać się do łóżka, najpierw trzeba zbudować fundamenty związku" zyskał tym samym u mnie ksywkę "Bob budowniczy" i zbudowaliśmy razem wspaniałe fundamenty małżeństwa... a potem, no potem poszliśmy do łóżka :P

    OdpowiedzUsuń
  4. ahh wiesz jak super czyta mi sie Twoje notki? bo sa tak przejrzyście napisane i prosto z zycia ;)) jestem tego samego zdania co Ty.. tez sie poklocimy z mezem o byle co, ale to nie oznacza ze od razu mamy sie wyprowadzac od siebie o rozwodzic.. natomiast moja bratowa i brat niestety tak maja.. i tez chcieli na szybko slub, starali sie o dziecko i co? dziecko sie urodzilo i wlasnie wtedy sie pogorszylo bo na poczatku jeszcze jako tako bylo.. teraz juz podobno sie zgadzaja, ale na jak dlugo.. i na tym ma polegac malzenstwo? moja bratowa na dzien przed Dniem Dziecko powiedziala mojemu bratu: Ja juz mam prezent dla Nikoli, a Ty dla niej masz? No brata zatkalo normalnie.. bo przeciez mama i tata to rodzice, przeciez prezent dziecku daje sie od rodzicow, a nie osobno od mamy i taty... no bezsens... wszystko wyznacza.. to twoje, a to moje, nie jest nasze wspolne.. dla mnie to nie jest malzenstwo... I Ty dokladnie to napisalas i odzwierciedlilas udane malzenstwo :):):)
    super :):)

    OdpowiedzUsuń