Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

wtorek, 31 lipca 2012

Trochę o świeżym wiejskim powietrzu oraz teściowie nie są tacy źli

Wróciliśmy z długiego weekendu spędzonego w rodzinnych stronach męża! Przed wyjazdem powiedziałam sobie, że wchodząc do domu teściów wezmę głęboki wdech, uśmiech na twarz i do wszystkiego będę podchodzić z poczuciem humoru, zwłaszcza do głupich tekstów teściowej. No i dzięki temu obyło się bez nerwów, a i teściowa o dziwo tym razem nie zabłysła żadną mądrością :) Śmiać mi się tylko trochę chciało, bo jest dokładnie tak jak mówi M. - teściowa nie ważne co mówiła chwilę wcześniej, wystarczy jak siostra M. powie coś, teściowa zaraz powtarza jej słowa, nie bacząc na to, że przed chwilą mówiła coś przeciwnego! Pamiętam jak z rok temu byliśmy u nich chyba na Wielkanoc. Pola siedziała na podłodze i bawiła się z siostrzeńcem M (starszym o miesiąc). I dziadki stwierdziły, że oni się tak ładnie bawią, że mogliby iść do żłobka (jakby umiejętność zabawy była tego wyznacznikiem....). Bo przecież M. i jego siostra poszli do żłobka jak mieli parę miesięcy. Ja na to, że nie mamy ciśnienia i potrzeby, żeby małą oddawać pod opiekę pań przedszkolanek, na co teściowie swoje, że 'przecież tak ładnie się bawią, że mogli by już pójść do żłobka"... A podczas minionego weekendu teściowa zapytała mnie o przedszkole. Powiedziałam, że Pola pójdzie, ale za rok, jak będzie mieć 3 latka, bo uważam, że teraz to za wcześnie. Na co ona, że "siostra M. też tak twierdzi. Dzieci są jeszcze za małe. Nie ma co ich dawać do przedszkola".: Miałam jej powiedzieć, że rok temu mówiła co innego, ale znając ją wyparła by się wszystkiego... 

Dziadki mogły w końcu przekonać się jak Pola ładnie mówi. Bo 2 tygodnie temu, gdy odwiedzili nas z okazji Poli Kinder Balu to przesiedzieli cały dzień przy stoliku z moim tatą (lub latając po okolicznych sklepach - to babcia) i na temat wnuczki nie dowiedzieli się nic. No chyba, że od mojego taty. Byli w szoku jak ona pięknie mówi, jak śpiewa piosenki (dalej hitem jest 'Sto lat', "Jedzie pociąg z daleka" i doszło do tego "Kółko graniaste"). Starszy o miesiąc kuzyn Bączka mówi tylko podstawowe słowa typu 'mama/tata', a biegając za nią wołał "Dzidzia!" na co Pola odpowiadała "Nie dzidzia, jestem Pola!" 
A ja się w duchu cieszyłam, bo do tej pory często babcia porównywała ich mówiąc, że mały umie to, czy tamto, że robi to czy tamto, dając do zrozumienia, że Pola tego nie umie, a umiała, tylko babcia o tym nie wiedziała, a mała nie jest dzieckiem, które na zawołanie będzie klaskało w dłonie, tańczyło.. Owszem, czasem na zawołanie coś zrobi, ale generalnie tylko wtedy jak czuje się pewnie i nie ma wokół obcych ludzi. A dziadków widuje rzadko, więc zawsze trochę trwa zanim się z nimi 'oswoi'.

Ogólnie z teściami nie było tak źle. Można by się było przyczepić do kilku kwestii, jak np. to, że jak chcieliśmy iść z małą na plac zabaw ok. 19, gdy już było znośnie i termometr nie pokazywał 35st w cieniu, to teściowa stwierdziła, że jest gorąco i ona jest zmęczona (a cały dzień siedziała w domu, podczas gdy my cały dzień biegaliśmy na wsi). Ale ten typ tak ma, że opowiada jak to chodzi na spacery z siostrzeńcem M. itp itd, a jak my przyjeżdżamy to na spacer z nami i Polą wysyłany jest dziadek...

Najważniejszym punktem naszego wyjazdu był wyjazd do prababci M. na wieś. Babcia ma grubo ponad 80 lat, ale jest super sprawna, ruchliwa i słuch ma chyba lepszy od mojego! Ma mały ogródek, w którym ma szklarnię z pomidorkami i grządki z marchewką, pietruszką, cebulą, ogórki, zioła, fasolę, maliny, truskawki - jednym słowem troszkę wszystkiego. W polu i przy zwierzętach pracują jej synowie, bo ona sama nie ma już na to sił, czemu się chyba nikt nie dziwi. I tak mam dla niej wielki szacunek, że w tym wieku tak świetnie się trzyma! I że jej się CHCE! 
U prababci były krowy, kury, kogut i króliki. Pola była w siódmym niebie! Pola goniła kury i koguta i powtarzała jak mantrę: "Pola goni kurki! Pola ukocha kurki!" Kurki niestety nie dały się ani złapać, ani ukochać. Kogut też nie był łatwym celem. Króliki za to siedziały w klatkach i można je było karmić koniczyną i trawą prawie non stop, bo jak to powiedziała ciocia "One nigdy nie mają dość!" Była też jazda na traktorze - Pola na kolanach taty, a potem mamy trzymała ster i kierowała. Było koszenie kosą trawy dla królików, jednym słowem i mała i my, każdy miał jakieś atrakcje :) I miałam nieodparte wrażenie, że i my jesteśmy atrakcją dla rodziny - co chwilę ktoś nas wołał i pytał: "A widzieliście młodego byczka? Nie, to chodźcie, pokażę Wam!/ A karmiliście już króliki? Nie, to chodźcie!/ A widzieliście babci szklarnię? Nie, to Wam pokażę!" Miałam wrażenie, że wszyscy rywalizują w tym, kto nam więcej 'wsi' pokaże :)
Wyjechaliśmy zaopatrzeni w wiejskie jaja, ogórki i fasolkę z babcinej grządki. Powdychaliśmy trochę innego powietrza niż to 'miastowe' i wróciliśmy do Warszawy. 

Pola miała tyle wrażeń w ciągu tych 3 dni, że gdy wracaliśmy w niedzielę do domu, to jak nigdy - zasnęła zaraz po wyjeździe z Warszawy i spała ponad 3 godziny! Nie musieliśmy robić żadnego postoju po drodze i dojechaliśmy chyba w rekordowym czasie do Krakowa :)

A mi ten krótki wypad pokazał tylko jak bardzo potrzeba mi wakacji.. Moje bateryjki już dawno się wyczerpały i potrzebują doładowania. Wszystko robię mechanicznie i potem pół godziny zastanawiam się, czy to zrobiłam czy nie. Nie kumam, słabo kojarzę, słabo myślę, nie dosypiam.. Ach, jeszcze tylko półtorej tygodnia i popędzimy nad morze!!

2 komentarze:

  1. Bardzo się cieszę, że wyjazd się udał :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Najważniejsz ze odpoczeliście, nie ma to jak wyrwac sie na kilka dni z domu , nawet w towarzystwie teściowej :)

    OdpowiedzUsuń