Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

poniedziałek, 9 lipca 2012

Pourodzinowa recenzja

Weekend minął nam pod znakiem urodzin naszego Bączka. Co prawda te prawdziwe miała 2 tygodnie temu, ale dopiero teraz mogliśmy jej zorganizować prawdziwy Kinder Bal, bo czekaliśmy aż znajomi wrócą z wakacji i w większym gronie będziemy mogli zaśpiewać Poli 'Sto lat!". Jedni znajomi przyjechali do nas już w piątek wieczorem (i zostali do niedzieli), a reszta dojechała w sobotę przed południem na przyjęcie i też została do niedzieli. Ponieważ gości miało być ok. 25 osób postanowiliśmy zarezerwować miejsce w jednej z kawiarni z miejscem zabaw dla dzieci, bo nie pomieścilibyśmy wszystkich w mieszkaniu. Mieliśmy 2 typy - jedna kawiarnia na świeżym powietrzu, z dużym placem zabaw i druga kawiarnia, w centrum miasta, w podwórku starej kamienicy. Wybór padł na tą drugą opcję z kilku względów. Do pierwszego miejsca nie można było przynieść własnego torta, trzeba go było zamówić u nich, a nie mieli w repertuarze nic specjalnego dla dzieci. A Polisława zażyczyła sobie torcik z Kubusiem Puchatkiem :) Więc padło na drugą kawiarnię, której niewątpliwym atutem było to, że mieściła się w środku kamienicy i nie było zagrożenia, że któreś z dzieci wybiegnie nagle na zewnątrz i wpadnie prosto na ulicę. Poza tym kawiarnia miała też mały ogródek, z piaskownicą, namiocikiem i ławeczkami, więc przy ładnej pogodzie można było zasiąść na świeżym powietrzu, a gdyby padało, można było schować się do środka. Na szczęście pogoda dopisała, aż za bardzo :) Było ciepło, słonecznie, dzieciaki się wyszalały! Koło namiotu pani właścicielka postawiła ulubioną Poli zabawkę - konika do chuśtania się, przy drzwiach zamontowała maszynę puszczającą bańki i dzieciaki miały raj na ziemi :) Pola nawet nie była zainteresowana prezentami, odkładała je w kąt i biegła się bawić :) 

Do tego moja siostra przywiozła farbki do malowania buzi i wszystkie dzieciaki wymalowała w kotki/ tygryski i co tam kto chciał, więc mieli dodatkową atrakcję :)

Gdy tort wjechał na stół to Polcia musiała kilka razy zdmuchnąć świeczki zanim pozwoliła "Kubusia pokroić". A po niej oczywiście przynajmniej raz świeczki musiały zdmuchnąć wszystkie maluchy :) 
Ponieważ przyjechali też moi teściowie, więc pojechaliśmy po Kinder Balu z nimi i ze znajomymi na obiad do niedawno odkrytej przez nas restauracji z dużym ogrodem, gdzie dzieci mogły biegać do woli. Ale największym atutem i największą atrakcją była trampolina do skakania, która stała pod drzewem! Do tego obok stał dmuchany zamek, była też piaskownica, więc dzieciaki miały zajęcie, a my mogliśmy spokojnie zjeść obiad. Polisława z trampoliny zejść w ogóle nie chciała, choć po kilku minutach skakania była cała spocona i mokra. Ja nie wiem, ale z niej chyba jakaś akrobatka będzie :) 

Wszystko się udało, goście dojechali, tort się udał, obiad też. Teściowa jak zwykle podniosła mi trochę ciśnienie, ale powtarzałam sobie w głowie, że najlepiej będzie to olać i tyle. 
Wnuczki nie widziała od Wielkanocy. Na Kinder Balu przywitała się z nią, zrobiła jej sesję zdjęciową i to by było na tyle. Ani z nią nie porozmawiała, ani jakoś za specjalnie się z nią nie bawiła, generalnie siedziała przy stole, piła kawę albo paliła z boku pety. A jak się raz zapytałam męża gdzie jego mama, bo chciałam sprawdzić, czy nie chcą czegoś do picia - to się dowiedziałam, że poleciała oglądać ciuchy do pobliskich sklepów! No ręce mi opadły! Tu niby się rozczula nad Polą i jej mówi przy powitaniu:"Moja kochana wnusia, ale się babcia za Tobą stęskniła itp itd", a potem zamiast spędzić z wnuczką trochę czasu, to woli iść na shopping! A tak naprawdę to przez cały ten dzień więcej czasu poświęciła mojemu małemu bratu, niż swojej wnuczce.. Przykre to trochę i wkurzające, bo w gadce babcia jest mocna i opowiada jak to strasznie wnusię kocha i za nią tęskni, a potem ją olewa na całej linii! Nawet nie zapytała się nas nic o jej rozwój, nie miała Pola również okazji aby popisać się przed babcią jak pięknie śpiewa 'Sto lat!' albo piosenkę o Lajkoniku.. Babcia tylko zrobiła wnuczce serię zdjęć, po to chyba, żeby móc się koleżankom pochwalić i tyle. A przy tym wkurzyła mnie, bo Pola bawiła się w piaskownicy, ja kucałam obok i Bączek pokazywał mi jakie piękne robi baby z piasku. Babcia nagle podeszła z aparatem do nas i mówi do mnie: "Matka! Posuń się, bo chcę wnuczce zrobić zdjęcie!" Kurna, jaka "Matka??" U nas w rodzinie nie ma 'matki', ani 'ojca'. U nas jest 'mamusia' i 'tatuś', albo po prostu 'mama' i 'tata'. Pola NIGDY nie usłyszała od nas słowa 'matka', czy 'ojciec'. Dla mnie oba te zwroty mają bardzo negatywny wydźwięk i kojarzą się z laniem w tyłek i surowym wychowaniem. A my wychowujemy Polę zupełnie inaczej! I nie zamierzam przekonywać ją do tego, że 'tatuś' to 'ojciec'. Tatuś to tatuś! 

Nie odezwałam się, bo jakbym to zrobiła, to pewnie nie byłyby to miłe słowa dla teściowej, a obiecałam M. że będę dla jego rodziców miła i nie będę komentowała ich zachowania, żeby nie zaogniać sytuacji i psuć Poli urodzin. Ale to nie wszystko, co pokazała teściowa. W którymś momencie poprosiłam koleżankę, żeby zrobiła zdjęcie naszej trójce: mi, M. i małej, bo tak naprawdę jedyne zdjęcie w trójkę jakie mamy to z chrztu małej. Wstyd! :) Teściowa jak to zobaczyła, to pobiegła po swój aparat i jak tylko zakończyliśmy 'sesję rodzinną', to powiedziała M. żeby wziął małą na ręce i że ona IM zrobi zdjęcie. Mnie już nie. Mnie olała :) Obok nas stała niania Poli i jak to usłyszała to zrobiła zdziwiona minę, bo cała ta sytuacja wyglądała dziwnie. Pstryknęła teściowa kilka fotek, poczekałam, po czym podeszłam do męża i córci i mówię do teściowej, że jak rodzinka to rodzinka i niech TERAZ robi zdjęcia :) Mina jej wskazywała, że nie jest tym zbytnio zachwycona, ale co miała zrobić..

Ale najważniejsze, że urodziny się udały! Goście dopisali, wszyscy przyjezdni dojechali, no i spędziliśmy miło czas ze znajomymi, z którymi dawno się nie widzieliśmy, bo nie mieszkają w Krakowie. W niedzielę pojechaliśmy jeszcze z dzieciakami do 'Kulkowa', gdzie Polisława się wyskakała w 'basenie z piłeczkami' - przez bite 45 minut uśmiech nie schodził jej z buźki i naprawdę nie mogłam od niej oderwać oczu :) Całą sobą pokazywała, że jest szczęśliwa i emanowała z niej taka radość, że wystarczyło na nią popatrzeć, a od razu się człowiekowi gęba śmiała :)



3 komentarze:

  1. O teściowej się nie wypowiadam, bo sama wiem, jak jest, a urodzinki super:) To jednak uroki mieszkania w dużym mieście:) U nas tylko dwie takie kawiarnie, ale i tak dobrze, że powstają. Pola wczoraj oswiadczyła, że życzy sobie do kawiarni, mama się kawy napije, bo pić się chce...:) pozdrawiam. A torcik musiał być piękny, sądząc po widocznym kawałku

    OdpowiedzUsuń
  2. NO TO STO LAT DLA POLISŁAWY! :-)
    Kinderbale najlepiej wychodzą NIE w domu... :-)

    OdpowiedzUsuń