Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

poniedziałek, 23 lipca 2012

Co się zmieniło 'po ciąży'?

Nie będę się rozpisywać o zmianie harmonogramu dnia, czy wartości w momencie pojawienia się dziecka w domu. Będzie za to o prozaicznych rzeczach jak picie herbaty :) 

Jak wiadomo - w ciąży nie wskazane jest picie tej najzwyklejszej, czarnej. Przerzuciłam (śmy się oboje) na owocową i zieloną. I tak nam zostało :) Piliśmy wszelakie, od Vitax'a przez różne dziwne typu imbir z pomarańczą i teraz już wiemy, że ta najbardziej popularnej marki na L w wersji owocowej jest najmniej owocowa, że inne śmierdzą apteką, a tylko niektóre smakują prawdziwymi owocami!
Teraz czarną w domu mamy, ale głównie dla gości. Albo jak mnie łapie ból gardła, czy katar to sobie robię 'zwykłą' herbatę z miodem i cytrynką. A na co dzień do śniadania serwujemy sobie owocową lub zieloną (może być sama lub z dodatkami).

Kupując kiedyś parówki, masło, sok czy jogurt nie zwracałam większej  uwagi na skład. Odkąd Pola zaczęła jeść z nami posiłki (i nie mam tu na myśli mleka) kupując cokolwiek w sklepie bacznie śledzę, czy dany produkt zawiera cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, wszelakie E, czy inne szkodliwe substancje. Ewidentnie chęć zdrowego żywienia malucha, przełożyła się u nas na zdrowsze żywienie samych siebie.
 A przy okazji eksperymentów kulinarnych i poszerzania diety dziecka odkryłam dynię! O jej smaku pojęcia nie miałam i nigdy gościła w naszej kuchni. A od zeszłego roku wszyscy wcinamy krem dyniowo-imbirowy, obowiązkowo z groszkiem ptysiowym, który kojarzy mi się z dzieciństwem :) 

Chciałoby się żywić dziecko tylko i wyłącznie zdrowymi produktami. Ale nie da rady! Z jednej strony chociażby dlatego, że nie mamy dostępu do warzyw, czy mięsa prosto ze wsi, takich bez hormonów, czy konserwantów. Jedyne co nam pozostaje to nadzieja, że to co kupujemy na targu, jest zdrowsze i lepsze od tego kupionego w markecie. A po drugie - jak w dzisiejszych czasach uchronić dziecko przed wszędobylskimi frytkami, słodyczami, czy lodami? I tu powtórzę za którąś z Was (nie pamiętam na czyim blogu o tym czytałam) - jak to jest, że w większości restauracji w menu w zakładce 'Dla dzieci' najczęściej znajdujemy: Frytki, Smażony kotlet lub Panierowane skrzydełka? No, ewentualnie naleśniki. A czy dziecko nie może zjeść chociażby makaronu spaghetti? Albo ziemniaków, czy ryżu zamiast frytek? A gdzie w ogóle jakaś surówka do tego??  Ech, żywienie dzieci to temat rzeka i na pewno go poruszę nie raz i nie dwa..
Nasza Pola jadła frytki chyba tylko raz i jakoś się nimi nie zachwyciła. Ale wiem, że jak pójdzie do szkoły, czy przedszkola i nasłucha się od innych dzieci o zestawach dla dzieci prosto z  McDonald'a, zostanie poczęstowana chipsami, czy lizakiem - nie uchronimy jej od tego! Póki możemy, to trzymamy ją od tego z daleka.. Ale zdaję sobie sprawę, że tak jak kiedyś przyjdzie pewnie taki moment, że Pola napije się piwa, czy zapali papierosa, tak i przyjdzie moment, że zje chipsa, czy ohydnego Big Mac'a..

Kolejna zmiana w naszym życiu - mój mąż. Kiedyś, żeby go wyciągnąć w weekend z domu na spacer potrzebowałam czołgu i naprawdę mocnych argumentów! Spacerowanie było dla niego nudne, chodzenie po sklepach także, najlepiej siedzieć przed tv albo przed komputerem i tyle! Hm, po obejrzeniu kiedyś programu 'Surowi rodzice' już wiem skąd to się bierze i cieszę się, że mój mąż się z tego wyleczył :) Nie wiem do końca co się stało, że mu się odmieniło. Zresztą nie ważne co było powodem, ważne, że teraz sam szuka nam atrakcji na weekend i nie chce siedzieć w domu :) Nagle spacerowanie jest fajne, nawet wypicie kawy, czy piwa w parkowej kawiarni jest ciekawsze niż w domu - a jeszcze 2 lata temu, wszystko to było 'bez sensu i nudne'. 

No i cóż, chyba najmniej fajna opcja po ciąży - moje piersi. Zmalały z rozmiaru 75DD do 70D. Ja się cieszę, bo zawsze miałam kompleks dużych cycków i problem z kupieniem dobrego biustonosza. Mąż za to cierpi i każe mi wcinać batony tudzież ciastka, czy inne słodycze, żebym przytyła. Tyle, że mi zawsze w pierwszej kolejności jak waga szła w górę rósł brzuch, potem tyłek, a cycki ..? Hm, jakoś wtedy były zawsze na samym końcu! :)

Na weekend wybieramy się do Warszawy, odwiedzić babcię M., która kończy 85 lat i której nie widzieliśmy ponad rok i znajomych, którzy się rozwodzą. Chcemy ich trochę wesprzeć i spędzić z nimi trochę czasu. Oczywiście przy okazji czeka nas spędzenie czasu z teściami.. Zobaczymy jak to będzie, czy babcia znowu będzie robiła Poli sesję zdjęciową do pochwalenia się przed koleżankami, czy chociaż chwilę z nią porozmawia albo pójdzie z nami na plac zabaw? .. 
Zobaczymy..

4 komentarze:

  1. oj z tymi cyckami hehe u mnie odwrotnie.. po ciazy urosly z rozmiaru 80B na rozmiar 85C i wcale nad tym nie ubolewam hihi;p;p ciesze sie, a maz tym bardziej hehe;) jesli chodzi o zywienie dzieci to tak jak mowisz, temat rzeka.. ja jednak nie zabraniam Kini jedzenia frytek, choc nie jemy nagminnie.. Ale nie zwracam jednak takiej uwagi na sklad produktow, musze sie przyznac niestety;p pozdrawiam i wyrazy uznania ze tak dobrze wszystko studiujesz zanim cos kupisz;p

    OdpowiedzUsuń
  2. moja Zu po raz pierwszy spróbowała frytek jak miała chyba ze dwa latka, niestety pokochała je wielką miłością... odwiedzamy mcDonalndsa ze dwa razy w roku, zawsze sprzedając to jako wielką atrakcję... też się staram, żeby gotować zdrowo i żeby mała jadła różnorodnie, ale nie zawsze to takie łatwe (szczególnie, że po roku w przedszkolu ukochany obiad Zu to makaron z serem i jadła by to dzień w dzień...)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja piłam herbatę w ciąży i jak karmiłam też piłam i to mocną i czarną ;) A co do piersi to hmmm.. powiem jak skończę karmić :D

    OdpowiedzUsuń
  4. tak po ciąży dużo się zmienia i to naprawdę na lepsze człowiek staje się bardziej świadomy...

    OdpowiedzUsuń