Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

środa, 25 stycznia 2012

Muszę się wyżalić.. Wybaczcie...

Raz na czas czara się przelewa i po prostu mam wszystkiego dość. Dopada mnie dół i nie mam na nic ochoty. Nic mnie nie cieszy. Na wszystko jestem obojętna. Ja nie wiem, ale czy Wasi faceci też są tacy beznadziejni? Wydawało mi się, że setki przegadanych godzin na temat dziecka i rodziny coś zmieniły w myśleniu i podejściu do życia mojego męża. Jak byłam w ciąży wszystko było super, mała się urodziło - na początku było okej, ale potem.. w zasadzie z małymi wyjątkami to jest coraz gorzej. Moje marzenie o drugim dziecku oddala się w tempie odrzutowca.. Bo jak tu myśleć o drugim dziecku, kiedy mąż nawet przy pierwszym nie za bardzo pomaga? Na głowie mam w tym momencie 2 firmy. Myślałam, że jak uruchomimy coś wspólnie, w sensie ja i M. to będzie raźniej i jakoś obowiązki się rozłożą na dwie osoby. Nic bardziej mylnego! M. siedzi w swoim muzycznym świecie, ja zajmuje się sprawami od kadrowych, przez zamówienia, wprowadzanie produktów do sklepu internetowego, marketingiem, reklamą, kontaktami z księgowym, jedyne czego NIE robię to sprawy graficzne: zrobienie ulotki lub wizytówki. To robi M. wspierany przez kolegę grafika. Cała firma na mojej głowie. Dom - na mojej głowie. Dziecko - tu również na nie wiele mogę liczyć... Codziennie rano do Poli wstaję ja. Nie ważne, czy się wyspałam, czy położyłam się spać wcześniej czy później niż M. Dla niego wstanie o 7 rano do dziecka to wielka kara. Jak go ostatnio obudziłam i poprosiłam, żeby do niej poszedł i wziął ją na nocniczek, to wstał zły jak osa, pomruczał wkurzony pod nosem, do dziecka burczał i jak to usłyszałam, to po prostu mi się żal Poli zrobiło. Bo jaka jej wina w tym, że ojciec leń i śpioch? Jeszcze jak by to była 5 rano to rozumiem, człowiekowi się wtedy najlepiej śpi, za oknem ciemno, do rano jeszcze co najmniej godzina, dwie.. Ale 7 rano to przecież pora kiedy 'normalni' ludzi się budzą do szkoły/ pracy itp! No więc jak panisko ma z wielką łaską i mruczeniem pod nosem iść do uśmiechniętego i wypoczętego dziecka i zepsuć mu humor od rana, to ja wolę wstać i przywitać córcię uśmiechem swoim, a nie krzywą miną taty! I tak od nie-pamiętam-kiedy codziennie rano ja wstaję do małej, robimy siku, gadamy, potem się ubieramy, bawimy, czytamy książeczkę, jemy śniadanko i czekamy na ciocię - panią Małgosię, która przychodzi na 9 rano. Wtedy ja mogę się dopiero wymalować, zjeść śniadanie i zebrać do pracy. Wcześniej nie mam za bardzo na to szans. Tata wstaje czasem o 8, czasem o 8:30. Kieruje się najpierw do łazienki (15minut), potem je śniadanie i ma wszystko w dupie! Nie ważne, że ma dzień wolny i to on mógłby poczytać dziecku bajkę z rana, a ja w tym czasie mogłabym się umalować, zjeść śniadanie i wyjść do pracy nie na 10, czy 11, a na 9! Wieczorem też nie ważne, czy jest w domu, czy w pracy to ja małą kąpie, bo tatuś jest zajęty oglądaniem wiadomości albo serialu "Na wspólnej".. Tak, wiem może trzeba mu powiedzieć, że teraz jest pora na kąpanie dziecka i niech on to zrobi. Oczywiście. Ale wiecie co? Pola ma półtorej roku. Kąpiemy ją o tej samej porze. Więc mówienie komuś CODZIENNIE o tej samej porze co teraz trzeba zrobić jest chyba przegięciem? Skoro tatuś pamięta, że rano musi zjeść śniadanie to powinien też pamiętać o tym, że wieczorem się kąpie dziecko? W normalnej rodzinie, w takiej jaką chciałabym mieć, rodzice dzielą się obowiązkami równo. Jednego dnia mama kąpie/karmi/ przebiera/ itp itd dziecko, drugiego dnia ojciec.. Niestety u nas to tak nie działa! A ja nie lubię się prosić! Zwłaszcza w sytuacji jak kogoś o coś proszę, a on robi minę w stylu "O boże, znowu coś muszę robić!"... Łaski nikt mojemu dziecku robić nie będzie! Dlatego wczoraj już miałam w głowie wielkie hasło "rozwód"! Bo uwierzcie mi, mam już serdecznie dość! Myślałam (o ja naiwna i głupia!!), że skoro mąż wychowywał się bez ojca (był za granicą kilkanaście lat) i wie, że mu ojca brakowało, wie CZEGO mu w dzieciństwie brakowało, to będzie chciał aby jego dziecko miało lepiej! Żeby właśnie JEGO dziecku TEGO nie zabrakło! Niestety, płonne me nadzieje... Ech.. Mój tata jak byłam mała też przebywał długo poza domem. Zawoził mnie i siostrę do szkoły i wracał do domu ok. 19, więc praktycznie na kolację. W tygodniu nie miał więc za dużo czasu dla nas, ale nadrabiał to w weekendy. Zabierał nas na spacery, żeby mama mogła w tym czasie w spokoju zrobić obiad, do kina, cyrku.. Mój mąż niestety nie przepada za spacerowaniem i najlepiej spędza mu się czas z nosem w komputerze! Owszem, jak zarządzę spacer to z nami pojedzie. Ale żeby tak sam, z siebie coś kiedyś zaproponował innego niż oglądanie filmu - to nie bardzo! Ech, jestem taka rozżalona, zdołowana i smutna, najchętniej bym pierdolnęła tym wszystkim, spakowała siebie i Polę i wyjechała jak najdalej stąd. Wyłączyła telefon i odcięła się od świata! Momentami zastanawiam się, czy ślub z moim mężem nie był błędem.. I jednocześnie zdaję sobie sprawę, że sam fakt, że taka myśl się pojawiła w mojej głowie jest już czerwonym światełkiem... że nie najlepiej nasze małżeństwo wygląda w tym momencie..
Wczoraj w ogóle się do M. nie odzywałam. Bo i po co? Po co mam mu po raz kolejny mówić, że mi nie pomaga? Przecież już ten temat wałkowaliśmy kilka razy. I nic to nie dało! Przez tydzień po awanturze było ok, a potem wrócił do swoich zwyczajów. I zawsze tłumaczenie ma jedno: "Wiedziałaś, że jestem leniwy! Ja tego nie zmienię! Taki jestem i już!" Ale wieczorem jak wróciłyśmy z Polą z nowych zajęć to nagle słyszę "Wykąpać ją? Położyć ją spać?" No proszę. Chyba pomyliłam adres! Ale podziękowałam i powiedziałam, że nie potrzebuję pomocy z bożej łaski. Codziennie małą kładę, więc i dziś ją położę, a on niech się zajmie sobą, jak zwykle! Nic nie powiedział. Dopiero wieczorem w łóżku sam zaczął rozmowę "Chcesz mi coś powiedzieć?" Ja:"Nie". On:"No przecież widzę, że chcesz po mnie pojechać." Ja:"Powiedziałam Ci, że nie mam Ci nic do powiedzenia. A cokolwiek bym chciała powiedzieć, to i tak to nic nie zmieni, więc jakakolwiek rozmowa jest bez senu". On: "Bo ja sobie wszystko przemyślałem i stwierdziłem, że masz rację i chcę coś zmienić. Jak ci mogę pomóc? Zamówiłem nawet pizzę na kolację, Twoją ulubioną z rukolą i szynką parmeńską, ale nie chciałaś .." Ile razy ja to już słyszałam?.. To wszystko działa potem przez 2, może 3 tygodnie po czym następuje powrót jego lenistwa i krzywe miny na moje prośby o zrobienie czegokolwiek.
Dziś rano nawet M. zaproponował, że zrobi jajecznicę! No proszę, da się coś ZAPROPONOWAĆ, tak od siebie, z nienacka! Ale ja od wczoraj mam z tego wszystkiego ściśnięty żołądek i nawet mi się jeść nie chce, choć wiem, że jak nie zjem śniadania to potem mam zawroty głowy. Ale ostatnio z tego stresu i przemęczenia i po zjedzeniu śniadania kręci mi się w głowie albo łeb mi pęka przez cały dzień. Ibupromy nie pomagają, organizm chyba domaga się zwolnienia tempa i odpoczynku. Ale jak tu odpocząć jak wracam po pracy do domu, z Polą się bawię, czytamy bajeczki, rysujemy, idziemy się kąpać, spać - na zegarze wybija 21, a ja jeszcze muszę przygotować obiad dla córci na drugi dzień, zebrać pranie, poprasować, coś posprzątać, sprawdzić firmową pocztę i poodpisywać na maile i - nie wiadomo kiedy robi się północ! A mąż albo w pracy wieczorami albo 'zajęty'.
W dupie mam takie życie. Proszenie się o cokolwiek. Wydawało mi się, że spędzenie czasu z dzieckiem powinno być przyjemnością, a nie obowiązkiem. A jak dla kogoś to jest "kara" to sorry.. Nie mam pytań!...

:/

11 komentarzy:

  1. Witaj, strasznie Ci współczuję, ale z Twojego opisu wynika, że borykamy się z tym samym. Steki godzin przegadanych nic nie dają, co dzień od nowa jest "Dzień świstaka" i trzeba zaciskać zęby i wszystko samej robić, ale tak jak u Ciebie teraz i u mnie co jakiś czas nerwy puszczają, a potem i tak wszystko wraca do starego porządku czyli wszystko na mojej głowie.
    Trzymaj się cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  2. Eh Kochana przytulam w takim razie mocno:***

    U mnie dla B to jest przyjemnośc, moge iść na aerobik czy zakupy a on chętnie zostaje z Oskim i do tego tak jak Oski śmieje się z Tatusiem to chyba z Nikim tak nie umie:)

    MAm pytanie czy Ty nas czytasZ? bo wysłałam zaproszenie i chyba ani razu Cie nei było wiec nie wiem czy kasować czy sostawiać??
    pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie jest co prawda lepiej, ale PoliTatek też nie jest w stanie pojąć, że ja oprócz pracy zawodowej mam cały dom na głowie i wymaganie, że raz w tygodniu mógłby zrobić obiad, to chyba nie jest wygórowane? Za to Polą zajmuje się chętnie, więc tu chociaż nie mam na co jęczeć. Ale faceci już tacy są. Trzymaj się dzielnie mimo wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  4. I pod tym postem część z nas też się wyżali;p
    Nas nie tylko łącza "cudowne" teściowe, ale leniwi mężowie i te same charaktery;/ Ja postawiłam na swoim i chociaż w kąpaniu przy Małgosi mąz mnie wyręcza i na moje szczeście Mała nie chce żeby ktoś inny ją kąpał i z zegarkiem w ręku łapie tatę za rękę i on już wie o co chodzi. Na początku było podobnie jak u Ciebie, w końcu zdał sobie sprawę, że albo sobie od niego pójdę, albo będę się darła na niego każdego dnia;p Mam czasami takie dni kiedy chciała bym mu przywalić w łeb żeby się obudził i zszedł na ziemię:))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana mam bardzo podobnie niestety. Fakt, ze dziecko chciałam ja Bo mój W nie lubi dzieci, choc minimalnie mu się odmienilo. Nigdy nie przebral Oli pieluchy, teraz jak mała robi na nocnik i przychodzi z nim do niego to on sie nieskapnie o co chodzi albo wola mnie.
    Potrafi sie z nia cudnie bawic, ale zadko to ma miejsce, najgorsze ze mloda rano jak wstanie a my jeszcze spimy to przylatuje i pierwsze jest Tata Tata i caluje jego (przezyje to jakos, w zasadzie sie ciesze, ale to ja jej poswiecam max czasu)
    Ja jem rano sniadanie z Ola i dopiero jem jak ona pojdzie spac,a moj maz nierozumie jak to ja nie mam czasu kawy wypic, albo zrobic obiadu (Ola spi tylko 30 min wciągu dnia). Także rozumie Cie bardzo dobrze.
    Trzymajcie sie dziewczyny

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana! Powinnaś tego posta dać przeczytać swojemu mężowi, ciekawe co on na to? Może jakby zobaczył (przeczytał) czarne na białym słowo "rozwód" to by się trochę opamiętał! Jest 21 wiek i kurde dla mnie nie ma już, że "faceci tak mają", równouprawnienie to nie jest, że my robimy równo to co oni, a do tego wszystko nasze, a oni równo to olewają. Aż się wściekłam jak tego posta przeczytałam i żal mi Cię. Najlepiej w takiej sytuacji doradzić, żebyś przestała wszystko robić, olała wspólną firmę i gotowanie, pranie, dbanie o dom. To by dopiero zobaczył! Ale wiem, że jak się ma dziecko to już nie jest takie proste i pewnych rzeczy odpuścić się nie da... Siły Ci życzę... Pewnie jak się zrobi wiosna to wszystko będzie bardziej optymistycznie wyglądało...

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki dziewczyny za wszystkie słowa.. Wiem, że to mało kulturalne i w ogóle, ale jak przeczytałam że niektóre z Was też tak mają to mi się ciut lepiej zrobiło :) .. Ech..

    Anna: U nas jest tak samo!! Mała jak wstaje to daje buzi komu? Tacie! A jak sie pytam, czy mamie też da buzi, to mówi 'nie' :) Mama po prostu musi zaslużyć na całusa! :)I gdzie tu sprawiedliwość?

    Krecona: dostałam zaproszeni i czasem zagladam, ale przyznaje, ze rzadko komentuje...

    Margolkowa mamo: Oj tak, czasem też mam ochotę dać w łeb! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Współczuje i po części wiem o czym mówisz.Moja druga połowa powinna nazywać się Leń.Chociaż aż tak bardzo narzekać nie mogę bo dziewczynkami się zajmię i czasami mu to całkiem nieżle idzie. PRawda jest taka ,że ja pracuje w każdy weekend i On zostaje z dziewczynami w domu.Jak wracam to obiad mam ugotowany i odkurzone jest , dziewczyny całe i zdrowe .Ale nigdy obiadu w ciagu tyg nie ugotował.Ale prawda jest też taka ,że ja go zostawiam z nie ugotowanym obiadem i mówie mu o tym np w piątek wieczorem .No bo w końcu do lodówki zajrzec tez może. Nauczyłam się z moim Leniem ,że facetów trzeba zostawiać z pewnymi sprawami.I trzeba ich zmusić żeby pewne zrobił inaczej masz lipe.Dobra rada każ mu wymyć Pole zostaw go z tym , nie ugotuj obiadu , nie posprzątaj.Zobaczysz to czasmi nieżle działa.
    Calusy.xxxxxxxx

    OdpowiedzUsuń
  9. moj facet tez nic przy dziecku nie zrobi ;/. zabawek nie pozbiera, bo nie on je rozwalal, nie nakarami, bo "on ode mnie nie chce", nie polozy, bo "nie jest spiacy i ucieka" (przy mnie jakos nie ucieka i zasypia), na spacer nie pojdzie, bo "sam jak debil chodzic nie bede". mieszkam z rodzicami, wiec zazwyczaj to mama gotuje, wiec jak ja jestem na uczelni to jedynym obowiazkiem mojego faceta jest ogladanie tv i wolanie godzinami "Hubcio chodz do taty" nie podnoszac sie nawet z kanapy. Wy jestescie malzenstwem- to troche inaczej. Mi nawet sie nie oswiadczyl...

    OdpowiedzUsuń
  10. Moja koleżanka mi kiedyś powiedziała jak miałam taki gorszy dzień:
    "Pomaga wrzask, kartka z grafikiem i zastraszanie" - sprawdziło się i polecam :)
    Z facetem trzeba konkretnie wg mnie :D nie, że robi minę i mu darujesz - niech zapycha tak samo jak ty a jak warczy na dziecko to porządna awantura raz drugi i się nauczy ;) to żadna łaska tylko jego obowiązek!
    Przytulam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie osobiście się zdaję, że do Faceta trzeba prosto z mostu i drukowanymi literami żeby zrozumiał :) My z Mężem od początku mieliśmy ustalony Plan Działania mimo, że chodzi do pracy a ja nie. Powiedziałam, że będę oczekiwała jego pomocy w opiece nad Naszym Synem i tak było jak miał poranne zmiany to wieczorem był i się zajmował Małym choć początkowo miałam ochotę go wyręczać jak tak nie udolnie mu szło. To teraz cieszę się, że zacisnęłam zęby i się odwracałam, bo w końcu się sam nauczył :) Weszło mu to po prostu w krew, że tak jest u nas i tyle.

    Mój e-mail to amaranth@autograf.pl jakbyś chciała nas odwiedzać to napisz, wyślemy zaproszenie my będziemy zaglądać. Super się Ciebie czyta :)

    OdpowiedzUsuń