Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

piątek, 25 listopada 2011

Matka Polka oraz sukcesy i porażki

Zacznę może od drugiej tytułowej części, bo będzie krótsza :)

No więc nasza wspaniała córcia 2 dni temu wstała rano z suchym pampersem! Po całej nocy! Za to jak po przebudzeniu usiadła na nocniczku, to sikała i sikała i końca nie było widać :) Dojrzewa nam córcia jak nic. Choć szczerze mówiąc to słowo 'dojrzewać' brzmi tak dorośle.. A ja nie chce, żeby była dorosła! Niech będzie jak najdłużej słodkim bobaskiem :)

Za to dziś w nocy mieliśmy zupełnie inną historię. Kładłam się spać po północy i jak zwykle przed spaniem zaglądnęłam do małej do pokoju. A tam smród, że hej! Jak nic zrobiła kupkę do pampersa! Zdarzyło jej się to jakieś 2 miesiące temu, a wcześniej to ho ho tak dawno, że nie pamiętam kiedy! Obudziłam więc M. i szybko małą przewinęliśmy i śmierdzącą przeokrutnie kupę wystawiliśmy w woreczku na balkon, żebyśmy się przez resztę nocy nie zaczadzili w mieszkaniu. Po 5 rano obudził mnie potworny ból brzucha z rodzaju 'zatrucie'. Jak poszłam do łazienki, to myślałam, że z niej nie wyjdę. Oprócz biegunki, która mnie dopadła, to zrobiło mi się strasznie słabo, oblał mnie w sekundę zimny pot, za moment z kolei zrobiło mi się tak gorąco, że musiałam zdjąć pidżamę, a potem mi mroczki przed oczy wskoczyły, no jednym słowem jakaś masakra! Wszyscy w domu jedliśmy to samo. Mnie i Polisławę w nocy dopadła 'kupa', a M. - nic! Więc albo jakiś wirus albo zbieg okoliczności, ze i mała w nocy musiała się wypróżnić.. W każdym bądź razie dzisiejszy dzień był u mnie dniem pod znakiem 'suchara' :)

A wracając do tytułowej "Matki Polki".. Czytałam w (chyba) ostatnim numerze "Pani" artykuł o rodzinach wielodzietnych. Ale nie patologicznych, tylko normalnych rodzinach, tyle że z 5, czy 6 dzieci. Ponieważ artykuł był w babskiej gazecie, więc cały temat potraktowany był od strony 'matczynej'. Jak tak czytałam sobie o tym, że jedna z tych kobiet po urodzeniu kolejnego dziecka stwierdziła, że jednak lepiej będzie jak zrezygnuje z pracy, bo jednak nie jest w stanie połączyć wychowywania 3, czy 4 dzieci z pracą zawodową, o tym, że każdy dzień rozpoczyna bladym świtem, budzi wszystkich, robi śniadanie, ubiera, zawozi do szkoły, robi zakupy, obiad, pranie, sprzątanie, odrabia z dziećmi lekcje, zawozi je na zajęcia pozaszkolne i na koniec pada na pysk o północy to stwierdziłam, że nie wiem czy chcę mieć więcej dzieci. Nie wiem, czy bycie Matką Polką jest dla mnie. Ja tak chyba nie potrafię. Nie wiem, może myślę tak dlatego, że trochę inny obraz 'rodziny' miałam w głowie przed urodzeniem się Poli, a trochę inaczej wychodzi to w rzeczywistości. Przede wszystkim nie przypuszczałam, że M. w między czasie zmieni pracę i często będzie pracował popołudniami/wieczorami. Więc po pracy często zostaję z Polą w domu sama. Poza tym nie spodziewałam się, że M. nie za bardzo będzie potrafił 'zająć się' dzieckiem.. Ja jak siedzę z Polisławą w pokoju to zaraz sobie jakąś zabawę znajdziemy. Pomysły wpadają mi do głowy tak po prostu i dla mnie było to normalne i oczywiste. Biorę pudełko po butach, wkładam do niego klocki, misia i bajeczkę i bawimy się w 'szukanie skarbów'. Albo budujemy wieżę z klocków albo 'gramy w piłkę' albo bierzemy garnki i robimy z nich perkusję. A M. przychodzi do małej do pokoju i najczęściej po prostu siada obok i patrzy się co ona robi. I jak twierdzi nie potrafi tak jak ja, od razu wymyślić jakiejś zabawy.. No więc tak sobie myślę, czy dam radę zająć się dwójką dzieci, psem i jeszcze domem? I jeszcze pracą do tego?

Nie wiem, może tak mówię, bo jestem notorycznie nie wyspana od jakiegoś miesiąca i to wcale nie przez Polę. I ciężko mi się myśli ostatnio, więc przepraszam jeśli dzisiejszy post będzie chaotyczny i z błędami .. Mój dzień wygląda tak:
wstaję wtedy kiedy Bączek, czyli różnie, ale z reguły jest to ok. 6:30. Czasem mała prześpi całą noc, a co za tym idzie - mogę się wyspać. Czasem budzi się 3, 4 razy, więc z wyspaniem się nie najlepiej... Wstajemy, idziemy siku, ubieramy się, robię małej śniadanie. M. łaskawie wstaje i albo idzie z psem, a ja karmię małą, albo odwrotnie. Niania przychodzi do nas o 9, więc ja wtedy wskakuje do łazienki, robię makijaż, myję zęby, kończę się ubierać i na 10 jadę do pracy. Wracam ok. 17. I czy M. jest w domu, czy w pracy to i tak najczęściej ja się z małą bawię, oglądam książeczki, ja ją kąpię i kładę spać. Czasem proszę M., żeby to on posiedział z Polą w łazience, ale tak mało czasu w ciągu całego dnia z nią spędzam, że żal mi każdej minutki spędzonej popołudniami bez niej.. Dlatego staram się wycisnąć z tego wspólnie spędzonego czasu jak najwięcej.. Wiem, że to może ma też swoją złą stronę, bo mała się przyzwyczaja do mojej obecności w łazience, czy podczas zasypiania i kiedyś może być problem jeśli mnie w chwili kąpieli zabraknie. Dlatego jak M. jest w domu to czasem go proszę, żeby to on ją umył, a ja w między czasie np. jem kolację albo sprzątam w kuchni. Zanim położę Polę spać, robi się z reguły 20:30. Jeśli nie udało mi się wcześniej, to dopiero wtedy jem kolację, sprzątam w kuchni, wieszam pranie, prasuję, a od miesiąca - siedzę z nosem w Internecie i szukam produktów do naszego sklepu, piszę maile do producentów, robię zamówienia, sprawdzam pocztę i nie wiadomo kiedy wybija północ.. Brakuje mi czasu na książkę, na poleżenie i relaks w wannie, na pomalowanie paznokci, które proszą się o to od tygodnia, a przede wszystkim brakuje mi czasu na sen! Podziwiam te wszystkie matki opisywane w tym artykule, że są w stanie funkcjonować i to całkiem nieźle w tak dużej rodzinie i mając tyle na głowie. Choć może jest to jedynie kwestią dobrej organizacji dnia i współpracy w rodzinie? A może z tym się trzeba urodzić?

No cóż. Naprawdę podziwiam kobiety, które są w stanie ogarnąć 5 osobową, czy większą rodzinę i jeszcze mieć siły, aby o północy zasiąść do komputera i pisać książkę/ robić doktorat/ pracować.. Ja o północy z reguły nie nadaję się już do niczego - głowa mi nie myśli, oczy same się zamykają.. Nawet kawa nie pomaga, a red bull to na krótką chwilę.
"Ten typ" widocznie tak ma! :)

5 komentarzy:

  1. Gratulacje dla Poli! :* Ja sama podziwiam te wszystkie Matki, ktore daja sobie rade, a tak naprawde za pare miesiecy samej przyjdzie mi sie zmierzyc z trojka malych dzieci, psem, domem i praca... Jeszcze to do mnie nie dociera i wiem, ze latwo nie bedzie, ale skoro inne Mamy daja rade to czemu ja mam nie dac?! :) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. ehh ja bym tez nie potrafila w takiej rodzinie wielkiej byc.. tzn ja nawet bym sie zgodzila i na 3dzieci, ale nie jedno za drugim.. jestem tego zdania ze jestem mloda, Kinia juz za niedlugo bedzie miala 2 latka gdzies za 2-3lata pojawi sie kolejne dziecko, a 3cie MOŻE gdzies kole 30stki;) zobaczymy.. to takie plany ze jednak nie chcialabym aby Kinia zostala jedynaczka, takie dzieci potem w domu nie maja sie z kim bawic i w gole, ale rzeczywiscie 5lub6 dzieci to zdecydowanie za duzo.. nie chcialabym tak..

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana jakbym czytała o sobie, ja moze powiem tak na razie nie chce wiecej dzieci, mnie przerastają pewne sprawy ale to temat na osobny post, jesli chodzi o prace jak ja to nazywam domowe to u nas jest inaczej, Piotrekm jest zaangazowany maksymalnie, kąpanie to jego działka, moje usypianie Igor zresztą tak sie nauczul ze bez mamy nie zasnie, troszke współczuje bo wszystko na Twojej głowie a przeciez pracujecie tak samo, może trzeba by z meżem pogadac moze da sie cos zmienic zeby cie odciązyć.pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Misiakowa: Ja to Cie naprawde bede podziwiac za te pare miesiecy :)*

    She: Wiesz, problem w tym, ze M. po prostu taka ma prace, ze czesto jest w niej wieczorami. Do tego dochodza weekendy, ktore tez spedza czesto w pracy - pracuje w Operze, a tam niestety przedstawiania sa jedynie wieczorami i glownie w weekendy .. Nie mamy na to wplywu. Niestety. Zmiana pracy w jego przypadku poki co nie wchodzi w rachube, bo ma waska specjalizacje (akustyka) i ciężko znaleźć coś w tej działce..

    OdpowiedzUsuń
  5. Agrafko, po pierwsze raz jeszcze gratuluję rozpoczęcia działalności i trzymam kciuki, żeby wszystko wyszło na duży plus! Powiem Ci, że udzielam się na stronie facebookowej, np. pod zdjęciem plecaczka, tego z uchwytem i wbudowaną czapeczką ;)

    Co do tego, jak radzić sobie z więcej niż jednym dzieckiem. Sądzę, że teraz wydaje się to nam kosmosem, tak samo, jak kosmosem wydawało nam się kiedyś (tak z 10 lat temu?) posiadanie jednego dziecka. Człowiek tak ma, że jak już go coś spotyka, to sobie z tym radzi. Rozglądam się wokoło i widzę rodziny krewnych i znajomych [głównie mamy, bo to one mimo wszystko mają największy "wkład bezpośredni" w zajmowanie się dziećmi], którzy radzą sobie świetnie z dwójką czy trójką dzieci.

    A jeśli chodzi o opiekę i zabawy z Leosiem w domu, to (jeżeli mąż akurat nie jest na wyjeździe, a to się często zdarza w ost. miesiącu) mamy "równouprawnienie" ;-) Powiem nawet, że to mąż wymyśla Leosiowi fajniejsze zabawy niż ja. Ostatnio np. zrobił mu z krzeseł, stolików, kocy itp. gigantyczny tunel przez pół mieszkania :) A w sprawach kapieli i usypiania to się codziennie zmieniamy.

    Pozdrowienia z Poznania :)
    Marysia (&Leo)

    OdpowiedzUsuń