Tak sobie ostatnio słucham i czytam i myślę.. W naszym małżeństwie jest jak na rollercosterze. Raz lepiej, raz gorzej. Raz mąż mnie zaskakuje, bo wracam z pracy, a tu odkurzone, pies 'wysikany', brak bałaganu w kuchni, a M. siedzi z Polą w pokoju i budują wieże/ zagrodę/ domek z Duplo. Innym razem - wracam zmęczona, a tu z psem trzeba wyjść, w kuchni resztki ze śniadania nie sprzątnięte (a mąż poszedł do pracy na 16tą!, więc teoretycznie i praktycznie miał sporo czasu, żeby chociaż kuchnie ogarnąć). Do tego w przedpokoju piasek z butów, śmieci nie wyrzucone i ręce opadają.
Jeszcze jakiś czas temu bardzo chciałam mieć drugie dziecko. Choć M. twierdził, że jemu jedno wystarczy. A jak upierałam się, że nie chcę aby Pola była jedynaczką. Że nie chcę mieć jednego dziecka, bo je rozpieszczę na maksa, bo moje pokłady miłości rodzicielskiej spokojnie starczą na co najmniej dwoje dzieci. To nic, że nasze zarobki w ostatnich 2 latach mocno się zmniejszyły. Ale zawsze dawaliśmy radę, to damy i teraz! No może zamiast wakacji na greckiej wyspie urlop spędzimy nad polskim morzem, nie kupię sobie nowych, porządnych kozaków, ani dobrego kremu pod oczy, ale będę mieć dwie istotki do kochania. Był moment, że nie trafiał do mnie żaden argument. Pola była i wciąż jest bezproblemowym dzieckiem. Sama odstawiła się od piersi, nigdy nie mieliśmy z nią problemów z jedzeniem, nie choruje (tfu tfu odpukać), odstawienie od smoczka też nie było problemem, tak samo jak rozstanie się z pampersami, nauka sikania na nocniku - no jednym słowem ZERO PROBLEMÓW. Jedyne co nas, a w zasadzie Polę spotkało to ubicie dwóch górnych jedynek :) I może dlatego moja chęć posiadania kolejnego potomka nie kojarzyła się z koszmarem nie przespanych nocy, płaczu, kolek itp?
Pamiętam jak jakieś 3 lata temu słyszałam głosy moich koleżanek : "Jak chcesz mieć drugie dziecko, to decyduj się szybko, bo jak dziecko przestaje sikać w pampersa i jest w miarę samodzielne to człowiek się robi wygodny i nie chce mu się wracać do nieprzespanych nocy, karmienia piersią, pieluch itp"
Myślałam sobie wtedy, że to głupota. Że przecież w karmieniu piersią, czy przewijaniu dziecka nie ma nic strasznego i nie rozumiem jak można w jakimkolwiek sensie mówić tu o 'problemach do których nie chce się wracać z wygody".
Minęły 3 lata. Pola jest już w miarę samodzielna - nie trzeba stale nad nią stać i jej pilnować, żeby sobie czegoś nie zrobiła. Wystarczy dać jej kubek z piciem i sama się napije. Jak chce siku to woła:"Mamo, siku! Ale idę sama, nie idź ze mną!" I można by powiedzieć, że 'odzwyczailiśmy się' od nieprzespanych nocy, pieluch i butelek. I że jest nam wygodnie. I że nie chcemy drugiego dziecka z wygody i egoizmu. Bo w obecnej chwili nie zdecydowałabym się na drugiego bobasa. Ale wcale nie z wygody. Nie z lenistwa. No może trochę z egoizmu.
Ale prawdziwy powód jest zupełnie inny. Ja po prostu momentami nie mam siły. Nie mam co prawda domu z ogródkiem, a mieszkanie 3 pokojowe. Które niestety, ale najczęściej sprzątam sama. Mąż ewentualnie odkurzy. Ale do ścierania kurzy, parapetów, mycia umywalek, kuchenki, okapu itp. jestem tylko ja, bo M. twierdzi 'Po co to myć?" No tak, jak pamiętacie z wcześniejszych opisów, w jego rodzinnym domu kurzu jest wszędzie sporo, więc dla niego warstwa białego pyłu na półce, czy kilkudniowy osad z pasty na umywalce to norma..
Gotowanie to też moja działka, choć ostatnimi czasy i mąż się w to włączył. Na zakupy z reguły jeździmy razem, choć zdarza się czasem że M. jedzie sam, a ja zostaje z Polą w domu. No właśnie - Pola.
Rano ubieram ją ja. Czasem M. zrobi jej/nam śniadanie, ale już od towarzyszenia jej i pilnowania, żeby je zjadła jestem ja. Jak wiadomo - rano czas leci wyjątkowo szybko i dla mnie liczy się każda minuta. Chcę umyć zęby, a tu Pola woła 'Mamo, kupa!" A jak robi kupkę, to trzeba ją trzymać za rączki :) I kolejne minuty uciekają.. Myję zęby, maluję jedno oko, a tu wpada Bączek z okrzykiem "Mamo, choć zobacz, za oknem jest śmieciarka! / Mamo, zrób mi pić! / Mamo, mój miś jest chory, choć zobacz jak pięknie przykryłam go kołderką!" itp itd. Nie chcę być matką, która na wszystko odpowiada dziecku 'Zaraz!", która nie ma dla niego czasu. Więc pędzę zobaczyć biednego misia w łóżeczku, robię wodę z sokiem malinowym ("Mamo, ale ja chciałam w różowym kubku, nie zielonym!"), potem już wiem, że jestem spóźniona, więc wkładam szybko buty nie patrząc, że do nich zupełnie nie pasuje mi torebka i kurtka, ale już nie mam czasu się przebrać, wypadam z domu i biegiem do pracy.
Na zajęcia wożę małą ja, bo M. twierdzi, że jego te zajęcia nudzą. My jedziemy, a on w tym czasie oddaje się swojemu nałogowi, czyli siedzeniu przed komputerem lub tv, co doprowadza mnie momentami do szewskiej pasji! Uwierzcie mi, uzależnienie od Internetu w przypadku mojego męża jest mega wkurzające! Ledwo wstanie, włącza komórkę, jemy śniadanie - nos w telefonie, idzie do łazienki - z telefonem. Nie wiem, gdyby nagle Internet przestał istnieć to on by chyba zginął! Popołudniami M. często pracuje, więc to ja spędzam z Bączkiem więcej czasu, ja ją kąpię, kładę spać, czytam bajki na dobranoc.. A potem siedzę w kuchni do północy i gotuję obiad na drugi dzień, prasuję.. I padam na pysk! Kolejnego dnia to ja pierwsza wstaję, a i tak brakuje mi czasu i prawie codziennie jestem w pracy spóźniona.
M. twierdzi, że pozwalam Poli wejść sobie na głowę, że jestem na każde jej zawołanie. Może i tak. Ale jak dziecko mnie prosi o picie, czy jedzenie to mu nie odmówię. Jak chce się ze mną bawić albo prosi o poczytanie bajeczki, to też nie odmówię. Lubię spędzać z Polą czas, bo jest bardzo pogodnym dzieckiem. A odkąd zaczęła mówić, co rusz ma jakąś trafną uwagę sytuacyjną wywołującą mój uśmiech lub nawet głośny śmiech :) Wolę z nią popołudniu porysować i porozmawiać, niż prasować, czy sprzątać, bo to może poczekać.. A Pola zaraz podrośnie i będzie wolała spędzać czas z koleżankami niż z rodzicami! ..
Widzę też, że jeśli spędza dużo czasu ze mną, to potem ze mną chce się bawić, ze mną chce myć zęby ... A wystarczy pół dnia spędzonego z tatą, żeby wieczorem prosiła jego o przeczytanie bajki, a nie mnie. Ale póki co, M. ma taki a nie inny charakter pracy, że często nie ma go wieczorami. Nie ma możliwości pracowania tylko i wyłącznie na ranne zmiany, więc nie mamy co liczyć na wielką poprawę sytuacji.
Znam ojców, którzy w sobotnie przedpołudnie biorą dzieci na basen albo do parku, żeby mama w tym czasie mogła w spokoju ugotować obiad, czy posprzątać. I jest to niejako norma. U nas niestety tak się nie da. Jeśli sama nie wypchnę go z Polą gdzieś z domu, to sam z siebie jej na spacer nie weźmie.
Kiedyś, przy rozmowie o drugim dziecku sam stwierdził "Zobacz, narzekasz że nie spędzam z Polą zbyt dużo czasu. Ja się nie zmienię, taki jestem. Mogę z nią pobudować z klocków, coś poczytać, ale na dłuższą metę mnie to męczy i nudzi. Pomyśl co będzie, jak będziemy mieli dwoje dzieci. Ogarniesz dwójkę sama?"
No właśnie.. Pewnie bym ogarnęła, w końcu kobieta jak chce, to i góry przeniesie :) Ale jakim kosztem?...
Pewnie byłabym wiecznie zmęczona, nie wyspana, rozgoryczona tym, że M. nie siedzi od rana do wieczora przy dzieciach, że nie mam babci, która na pół dnia weźmie jedno z dzieci albo i dwoje, żebym miała chwilę dla siebie.. I pewnie swoją frustrację wyładowywałabym na lewo i prawo. A dzieci jak wiadomo, wyczuwają takie nastroje i zaraz pewnie same wpadłyby w złość, gniew.. M. pewnie też by się dostało po uszach i gęsta atmosfera wisiałoby pewnie w powietrzu od rana do wieczora.. A potem tylko czekać, jak pewnego dnia M. wróci z pracy i powie, że poznał jakąś młodą blondynę, która nie wrzeszczy na niego od rana, że śmieci nie wyrzucił, że skarpetki brudne zostawił, że pieluch nie kupił, że dziecka nie przewinął.. Blondynę z modną fryzurą, pomalowanymi paznokciami, wcięciem w talii i uśmiechem na ustach. Czyli przeciwieństwo żony - zmęczonej, nie wymalowanej, ubranej w dres, z włosami tłustymi i spiętymi w koński ogon..
A tak pewnie mogłoby się zdarzyć...
I przypomniały mi się 2 historie.
Pierwsza: zwyczajna para on i ona, oboje mieli dobre posady, dobrze zarabiali, lubili aktywnie spędzać czas, dużo imprezowali, często podróżowali. Przyszedł moment na dziecko. Urodził się zdrowy chłopiec. Wszystko pięknie. Dodam, że historię opisywał facet! Ale po porodzie coś się zmieniło- kobieta! Wiadomo, początkowa euforia z obecności nowego członka rodziny, karmienie, przewijanie, kąpanie itp. Ale minęło trochę czasu, facet zatęsknił za dawnym życiem i zorganizował w domu imprezkę. Niby wszystko ok, ale jego żona nie za bardzo potrafiła się wyluzować, non stop opowiadała o dziecku, znajomi wyszli przed północą, jak nigdy! Facet postanowił zorganizować krótki urlop dla nich. Dziecko chciał zostawić u dziadków, na co dziewczyna nie chciała się zgodzić. Wzięli ze sobą dziecko, ale z pomysłu na 'romantyczny urlop' nic nie wyszło, bo zamiast szaleć na imprezach do białego rana i uprawiać dziki seks na plaży, jak to bywało wcześniej - nic nie wyszło. Bo przecież dziecka nie zostawią samego w pokoju i nie pójdą szaleć na dyskotece, bo śpiąc razem z dzieckiem w łóżku dziewczyna nie chciała się kochać. Z punktu widzenia faceta, żona po porodzie przestała być żoną i ześwirowała na punkcie dziecka. A on chciał dalej żyć, tak jak żyli.
Ta historia wisiała kiedyś na Onecie jak byłam w ciąży. Pamiętam, jak po powrocie z pracy M. zaczął mi ją opowiadać, nie wiedząc, że ja też ją czytałam. I na koniec stwierdził, że ma nadzieję, że ja tak nie zeświruję po porodzie... :) Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo można kochać dziecko. Bo to się wie dopiero jak się je urodzi. Ktoś, kto nie ma dzieci nie jest w stanie sobie wyobrazić jak wielka może być miłość matczyna!
Wtedy pomyślałam sobie, że ta dziewczyna rzeczywiście przesadza.. Ale dziś patrzę na tę historię zupełnie inaczej! Widzę w niej trochę siebie i M. My też przed urodzeniem się Poli dużo podróżowaliśmy, chodziliśmy na imprezy, do klubów.. Dziś nie mam w ogóle potrzeby imprezowania! Nie kręci mnie wypad do klubu, wypicie kilku drinków i gadanie o pierdołach. Wolę się wyspać :) Za to M. chętnie korzysta jeśli nadarza się okazja to wyjścia 'na miasto'. I widzę, że po prostu ma taką potrzebę - wyjść, zapomnieć na chwilę o tym, że jest głową rodziny, że ma jakieś obowiązki. Po prostu potrzebuje wyjść, spotkać się z kumplami, wypić piwko lub drinka, pogadać o przysłowiowej dupie marynie i wrócić na miękkich nogach. Mi z kolei najbardziej brakuje podróżowania. Wyjazdu na miesiąc gdzieś na koniec świata i zapomnienia o wszystkich tutejszych problemach. To był dla mnie zawsze największy relaks! Tam nikt do mnie nie dzwonił, bo rzadko brałam w ogóle telefon ze sobą. Nikt nic nie chciał, człowiek czuł się wolny! Chłonął inną kulturę, poznawał, a potem wracał, i doceniał to co ma. Ciepłą wodę w kranie, wygodne łóżko, poranną kawę..
Wiem, że kiedyś do tej mojej pasji wrócę..
I tak sobie myślę, że ten facet kompletnie nie był gotowy do bycia ojcem. Nie miał pojęcia co to oznacza. Jak zmieni się ich życie, gdy pojawi się w nim młody człowiek. I wiecie co? Myślę, że takich facetów jak on jest sporo! I takich dziewczyn jak jego żona również jest sporo. I stąd biorą się kłótnie, rozwody.. Bo dziecko jednak wiele zmienia i nie każdy jest gotowy na takie zmiany!
Druga historia: Zwykła para, ona i on. Rodzi się dziecko, on wyjeżdża za granicę do lepszej pracy, a gdy już tam jako tako się 'urządza', ona dojeżdża do niego. Chwilę potem zachodzi w drugą ciążę. Bo ona chce, bo - tak jak i u nas - dziecko ładnie rośnie, jest zdrowe, bezproblemowe, nie płacze po nocach, nie ma kolek. Za granicą są jednak sami, nie ma babci, ani cioci do pomocy. Początkowo przy drugim dziecku mąż trochę pomaga. Ale zaraz wraca do pracy, bo przecież z czegoś trzeba żyć. Między dziećmi jest półtorej roku różnicy. Dziewczyna ma momenty załamania, bo przewija mniejsze dziecko, a tu starsze chce jeść, chce położyć mniejsze spać, a starsze zaczyna wrzeszczeć, bo się uderzyło itp itd. Z wytęsknieniem czeka na powrót męża z pracy, licząc że ją trochę odciąży i będzie mogła w końcu wziąść prysznic, na co nie miała czasu od rana, ale mąż wpada do domu, od progu woła, że jest głodny i że musi zaraz wyjść, bo auto się zepsuło i musi jechać do mechanika... I tak jak pisałam kilkanaście linijek wyżej - u laski pojawia się frustracja, że jest z tym wszystkim sama, że mąż jej nie pomaga, zaczyna złościć się na wszystko i o wszystko, do tego najmłodsze dziecko zaczyna ząbkować, więc non stop płacze, mąż coraz później wraca z pracy i ogólnie sytuacja jest ciężka..
I tak sobie myślę o tych dwóch historiach. I wydaje mi się, że w obydwóch jest ten sam problem - mężczyzna. Facet, który nie do końca potrafi odnaleźć się w nowej roli. W roli ojca. Który chyba nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, ile pracy w ciągu całego dnia wykonuje kobieta - żona, mama - w domu.
I ja tak nie chcę. Nie chcę być zgryźliwa, zła na cały świat, wrzeszcząca, wiecznie niezadowolona z życia. A tego się boję przy drugim dziecku. Poza tym wiecie lub nie, a pewnie nie, że niestety ale 20 lat to ja skończyłam.. 15 lat temu :) I czasem sobie tak myślę, że dziecko to ja powinnam urodzić 10 lat temu, gdy miałam więcej cierpliwości niż dziś. Bo choć Pola jest grzecznym i wesołym dzieckiem, to ma też swoje gorsze dni. Gdy nic jej nie pasuje, gdy rzuca zabawkami, gdy mówi, że mnie nie lubi i że zaraz we mnie rzuci klockiem, że chce to, czy tamto, a jak jej nie pozwalamy, to kładzie się na podłodze i płacze. I nie można do niej wtedy nic powiedzieć, bo się złości i próbuje przekrzyczeć nas swoim wrzaskiem, tupie nogami i robi 'sceny'. Trzeba to wtedy przeczekać, choć czasem jest ciężko i najchętniej to bym w takich chwilach trzasnęła drzwiami i wyszła, a M. dałby upust swoim nerwom i sprzedał małej klapsa! (w końcu jest dzieckiem wychowanym na laniu paskiem po tyłku jako najlepszej metodzie wychowawczej). I w takich momentach myślę sobie, że dwójce dzieci nie dałabym rady! Że to nie na moje nerwy, że nie mam cierpliwości prosić się po 5 razy o ubranie butów albo posprzątanie pokoju. Nie chcę na dziecko krzyczeć, a tym bardziej dawać mu klapsów. A boję się, że przy dwójce łobuziaków nie byłoby lekko. Na razie przy Poli skutkuje kara pod tytułem stanie w kącie i 'rozmowa'. I mam nadzieje, że surowszych kar nie będziemy musieli stosować.
Podsumowując, bo rozpisałam się jak chyba nigdy wcześniej. Póki co, rodzeństwa Pola mieć nie będzie. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle dla niej. Ale dla nas jako małżeństwa chyba dobrze. Może kiedyś się to zmieni.. Jeszcze troszkę czasu mam, nie za wiele co prawda, ale mam.. Ale nie chcę mieć drugiego dziecka za wszelką cenę, tylko i wyłącznie dlatego, żeby Pola nie była jedynaczką. Nie chowamy jej pod kloszem, ma kontakt z innymi dziećmi, idzie niedługo do przedszkola i umie zachować się 'w towarzystwie' - wie, że trzeba się dzielić i nie wolno się szarpać :) Jak ceną drugiego dziecka ma być rozpad małżeństwa, to ja tak nie chcę. Ale po cichu zazdroszczę wszystkim z Was, których mężowie wiedzą co to znaczy 'być ojcem', czerpią z tego radość, satysfakcję, wolą spędzić czas z dzieckiem na placu zabaw, niż przed tv i sami namawiają Was na kolejnego potomka :)
Hej!
OdpowiedzUsuńTrafiłam na Twojego bloga całkowicie przez przypadek i post pod którym piszę komentarz jest pierwszym, który przeczytałam na Twoim blogu.
Napisałaś bardzo wiele o moich osobistych strachach i straszkach...
Mój narzeczony (a za parę miesięcy już mąż) uwielbia dzieci i on już tu i teraz mógłby je mieć.
Ja mam jednak troszkę inne zapatrywania na bycie matką...
Mam sporo koleżanek (między 24, a 27 rokiem życia), które najpierw wyszły za mąż,aby praktycznie 9 miesięcy później zostać mamami.
Od nich usłyszeć mogę tylko te mega pozytywne informacje o tycm, jak dzidzia się rozwija i bardzo rzadko słyszę o tym, jak ''tatowie'' się tymi maluchami zajmują.
I tak sobie myślę, że dziecko to jednak sprawa kobiety i niezależnie od ilości deklaracji od mężczyzny, to i tak zawsze kobieta będzie miała więcej obowiązków z macierzyństwem związanych...
Pozdrawiam!
Lasubmersion
Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.
UsuńKochana fajnie to wszystko ujelas, bo tak jak mowisz.. nie sztuka jest miec dzieci, jedno za drugim, sztuka jest je wychowac w dobrej rodzinie na dobrych ludzi. A masz racjr, bo gdybym byla w Twojej sytuacji tez bym za wszelka cene tego drugiego dziecka nie chciala. Ja tez kiedyas chcialam mala roznice wieku miedzy dziecmi, ale teraz tez, moze troche ze swojego egoizmu odkladam ten moment, narazie.. bo drugie dziecko owszem chce miec i moj maz tez. Zaczynam studia i dlatego chce odlozyc ten moment, ale ja mam troszke inna sytuacje niz ty, bo ja jeszcze duzo lat mam do 30stki, wiec czas na drugie dziecko u mnie jest. Mimo, ze roznica wieku bedzie wielka, ale ja sie tym nie przejmuje. A u ciebie moze jeszcze wszystko sie zmieni hmm zobaczymy.. ja trzymam kciuki:*
OdpowiedzUsuńwow, przeczytałam wszystko, chociaż to rzeczywiście chyba Twój najdłuższy post... chyba potrzebowałaś go dla siebie, żeby pomóc sobie podjąć decyzję i sobie ją zracjonalizować, ja jestem w innej sytuacji, jak wiesz, ale na Twoim miejscu moja decyzja byłaby taka jak Twoja, dokładnie taka sama - pozdrawiam gorąco!
OdpowiedzUsuńŚwiadectwo o tym, jak wróciłem z mężem. Mój świat i moje życie wróci !!! Po roku złamań, mój mąż opuścił mnie z powodów. Czułem, że moje życie miało się skończyć, prawie popełniłem samobójstwo, przez bardzo długi czas byłam emocjonalnie. (Dzięki uprzejmości zwanej Dr IREDIA), której spotkałem się on-line w jednym wiernym dniu, podczas przeglądania przez Internet, natrafiłem na wszystkie zeznania dotyczące tego szczególnego czarownika. Niektórzy ludzie zeznali, że przywiózł ich ex kochankę z powrotem, niektórzy zeznali, że przywraca łono, leczyć raka, Hiv i inną chorobę, niektórzy zeznali, że może rzucić zaklęcie, aby zatrzymać rozwodu i tak dalej. Ja też natknąłem się na jedno konkretne zeznania, chodziło o kobietę o nazwisku CINDY, która zeznawała, jak przyniósł jej ex kochankę w mniej niż dwa dni, a pod koniec zeznań opuściła dr IREDIA adres e-mail. Po przeczytaniu wszystkich postanowiłem spróbować. Skontaktowałem się z nim przez email drirediaherbalhome@gmail.com i wyjaśniłem mu problem, powiedział mi, żebym się nie martwił, że w ciągu 48 godzin mój mąż wróci do mnie. Ku mojemu zdziwieniu, mój mąż przyjechał do mojego domu prosząc o wybaczenie mu. Rozwiązaliśmy nasze problemy, a my jesteśmy jeszcze szczęśliwi niż przedtem ...
OdpowiedzUsuńDr IREDIA jest naprawdę utalentowanym człowiekiem i nie przestanę publikować go, ponieważ jest cudownym człowiekiem ... Jeśli masz jakiś problem i szukasz prawdziwego i autentycznego mistrza zaklęć, aby rozwiązać wszystkie Twoje problemy. Jest legitymowany. Skontaktuj się z nim na jego e-mailu, DRIREDIAHERBALHOME@GMAIL.COM
.Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi, zwanemu dr Agbazarą, wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość, pomagając mi przywrócić mego kochanka, który zerwał ze mną Cztery miesiące temu, ale teraz ze mną przy pomocy dr Agbazary, wielkiego zaklęcia miłosnego odlewnik. Wszystkim dzięki niemu możesz również skontaktować się z nim o pomoc, jeśli potrzebujesz go w czasach kłopotów poprzez: ( agbazara@gmail.com ) możesz również Whatsapp na ten numer +2348104102662
OdpowiedzUsuńZa każdym razem, gdy patrzę wstecz na to, co mi się przydarzyło, zawsze doceniam wspaniałego dr Akhere (Akheretemple@yahoo.com) za to, co dla mnie zrobił. Ten rzucający czar sprowadził moje finanse, które opuściły mnie bez żadnego powodu. Spotkałem wielkiego rzucającego czar i powiedział mi wszystko, co muszę zrobić! Teraz cieszę się, że doktor Akhere przywiózł go z powrotem i kocha mnie bardziej niż kiedyś! możesz również skontaktować się z nim na jego aktywnym adresie e-mail (Akheretemple@yahoo.com) lub dodać go na Whats-app: +2348129175848.
OdpowiedzUsuńwitam widzów, jestem tu, aby dzielić się światłem / świadectwem o tym, jak zostałem zbawiony od niepłodności. Jestem żonaty od ponad 15 lat, nie mając własnego dziecka. Byłem zdesperowany. Nie wiem, co robić. Byłem w stanie utraty miłości moje życie. Potem natknąłem się na przyjaciela, który kiedyś przeżył tę samą ciężką próbę, opowiedziała mi o rzucającym zaklęcie rzucającym zaklęcie GREATLAPOLA, w jaki sposób pomógł wielu ludziom z różnymi problemami, takimi jak Pustka, Przywracanie kochanka. , Duchowy atak i tak dalej. Następnie skontaktowałem się z nim pod adresem e-mail: Greatlapola67@gmail.com lub możesz również skontaktować się z nim pod numerem prywatnym +2349034970099
OdpowiedzUsuńChcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.
OdpowiedzUsuńniestety i takie sytuacje się zdarzają, lepiej próbować związek naprawić ale jeśli się nie da to lepiej wziąć rozwód. i żeby dzieci nie cierpiały to sprawę najlepiej jak najszybciej zamknąć, warto w tym celu skorzystać z pomocy prawnej https://radcaprawny-trojmiasto.pl/prawo-rodzinne-i-opiekuncze/
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńFaktycznie takie sytuacje się zdarzają i niestety często również nie można nic z tym zrobić. Jeśli chodzi o mnie to jak najbardziej polecam zapoznanie się z artykułem http://prawnik-online.eu/jak-przygotowac-sie-do-sprawy-o-alimenty,3,5868.html gdzie fajnie napisano to jak przygotować się do sprawy o alimenty.
OdpowiedzUsuń