Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

piątek, 22 czerwca 2012

Drugie dziecko, tak czy nie?

Hm. Od jakiegoś czasu biję się z myślami. Decyzja do podjęcia poważna. Na resztę życia...
Zawsze chciałam mieć dwoje dzieci. Bo w dwójkę raźniej. Bo nie chcę, aby nasz Bączek był rozpuszczoną jedynaczką. Bo praktycznie wszystkie jedynaki jakie znam, mówią, że mają żal do rodziców, że nie zafundowali im rodzeństwa. Bo sama mam ciut starszą siostrę i choć raz się kłóciłyśmy, a raz kryłyśmy przed rodzicami, to jednak zawsze byłyśmy DWIE! Jak trzeba było posprzątać dom, to w dwójkę było raźniej i szybciej. Pożyczałyśmy sobie ciuchy, buty, siostra pomagała mi odrabiać lekcje, pożyczała swoje zeszyty, jak byłyśmy małe, to mama wysyłała nas na ogród, żebyśmy się razem pobawiły, a ona w tym czasie spokojnie mogła robić obiad. 

Nie wiem jak to jest być starszym rodzeństwem. Ale wiem jak to jest być młodszą siostrą - móc zawsze schować się za plecami tej starszej i móc liczyć na jej pomoc. Mieć z kim pogadać wieczorem przed zaśnięciem, mieć kogoś pod ręką przed ważnym wyjściem, kto szczerze Ci powie, czy w tej sukience wyglądasz dobrze, czy lepiej ubrać coś innego.. 

Teraz, patrząc z punktu widzenia rodzica wiem, że dwoje dzieci to i plusy i minusy. To z pewnością większe wydatki - pomijając, że w lodówce trzeba mieć więcej jedzenia, to i buty i zeszyty do szkoły, rolki, rowery itp itd trzeba kupić razy 2. Nasza obecna sytuacja finansowa jest dużo gorsza niż 3 lata temu. M. zmienił pracę na ciekawszą (według niego), ale zarabia w niej połowę tego co we wcześniejszej firmie (która się zamknęła). Robi dodatkowo jakieś fuchy w domu na kompie, ale raz są, raz ich nie ma i nie jest to źródło dochodów, na które można liczyć. W firmie, którą prowadzę z siostrą mieliśmy bardzo ciężkie półtorej roku. 3 miesiące temu podjęłyśmy ryzykowna decyzję, ale dziś widzę że było to bardzo dobre posunięcie. Firma pomału wychodzi z długów.. Zanim wyjdziemy na prostą minie pewnie rok, jak nie dwa. Ale jest dobrze i widać światełko w tunelu! 

Nasz (mój i M.) sklep z akcesoriami dla dzieci chwilowo zawisł w powietrzu - od kwietnia szukamy nowego lokalu, z mniejszym czynszem i lepszą lokalizacją. Niestety nie jest to łatwe, więc działamy tylko on-line, a to otwierając sklep zależało nam na tym, aby nie być kolejnym sklepem internetowym, tylko żeby oferować w normalnym sklepie produkty dostępne głównie w sieci. Tak, aby u nas mamy mogły przyjść, dotknąć i zobaczyć na własne oczy to co chciały kupić w necie i za co musiałyby zapłacić więcej (z racji kosztów dostawy). 

Zdaję sobie też sprawę z tego, że dwoje dzieci to więcej prania, prasowania, sprzątania, potrzeba większej cierpliwości i zdrowia. A już teraz zdarza mi się nieraz, że mam ochotę wyjść z siebie i stanąć obok albo po prostu dać Poli klapsa, bo marudzi okropnie, bo bierze sobie z łazienki podnóżek, przynosi do kuchni i stawia pod blatem, po czym sięga rączką tak daleko jak może i ściąga z blatu co się da - rozsypuje cukier z cukierniczki, wylewa herbatę z kubka albo nie chce iść się umyć, przebrać, molestuje psa i jak jej mówię, że 'nie wolno ciągnąć psa za ogon' to się chichocze jak z najlepszego żartu, bo choć jej czasem tłumaczę, że czegoś nie może brać, to ona to bierze i rzuca tym gdzie popadnie. Krótko mówiąc są chwile kiedy mam wszystkiego dość! 

Ale dużo więcej jest chwil kiedy razem się śmiejemy, bawimy w domu w chowanego, rysujemy, puszczamy bańki na balkonie, wygłupiamy się, dajemy sobie buziaki, dużo więcej jest chwil, kiedy moje serce mięknie totalnie na widok córci biegnącej do mnie z wyciągniętymi rączkami i wołającej "Mama, buziakaaa! mamusia do pjacy nieeeee!" albo chwil, kiedy rozpiera mnie duma jak widzę, że Pola zdobywa nową umiejętność albo z trudem wymawia nowe, trudne słowo jak np 'truskawka' :) I nie muszę chyba mówić, że jak większość mam jestem fanką swojego dziecka i kocham je najbardziej na świecie, aż M. mi kiedyś zwrócił uwagę, że małą całuję dużo więcej nich jego ;) Ale co zrobić, jak ma się taką małą, słodką dziewuszkę w domu? 

I trochę się boję, czy tą swoją miłością jej kiedyś nie przytłoczę? .. I że może dobrze by było dla równowagi trochę tej miłości przelać na drugie dziecko? :) Ale wiem też, że urodzić dziecko drugie, czy trzecie to nie sztuka. Za to sztuką jest dobrze dziecko wychować, a nie 'hodować'. A ja bym chciała dziecku zapewnić godne warunki rozwoju! Chciałabym, żeby tak jak ja uprawiało jakiś sport. Bo to kształtuje charakter, uczy samodyscypliny, wyrabia kondycję i dobrą sylwetkę ;) Chciałabym móc wyjechać raz w roku z dziećmi na wakacje za granicę nad morze, czy w zimie w góry. Chciałabym, aby moim dzieciom nic nie brakowało. Ale w dzisiejszych czasach nie jest to łatwe! I tego się trochę boję. Jeszcze 4 lata temu żyłam sobie spokojnie, miło, wygodnie, bez większych stresów. Firma kręciła się całkiem nieźle, mogłam sobie planować fajne wakacje na drugiej półkuli, mogłam iść do galerii i kupić sobie fajny ciuch bez stresu, czy mam na koncie kasę czy nie i czy ta kasa nie jest przypadkiem przeznaczona na rachunek za prąd, czy komórkę. Wszyscy mi mówili, że jak urodzę dziecko to wszystko się zmieni i już nie będzie tak różowo. I pech chciał, że akurat zbiegło się kilka rzeczy w jednym czasie. To, że pojawiła się Pola nie spowodowało wielkiej dziury w naszym budżecie. Bo na to złożyło się kilka czynników. Może za rok, czy dwa, moja firma wyjdzie na prostą i znowu nie będę musiała się martwić, czy starczy nam na wszystkie rachunki czy nie? Może jakiś headhunter wyłowi mojego męża i okaże się, że jego wyjątkowe umiejętności bardzo się przydadzą w firmie, która płaci 2 razy więcej niż wynosi jego aktualna pensja? I znowu będziemy mogli sobie pozwolić na wakacje w Grecji, czy dłuższy, samodzielny wyjazd do Azji, na kupno dzieciom rowerów górskich, nart czy laptopów? Ale tego niestety nie wiem. I wiedząc ile na dzień dzisiejszy wynoszą nasze wydatki, a ile nasze dochody, mam duże wątpliwości, czy stać nas na drugie dziecko... Z jednej strony nie chciałabym rezygnować z możliwości wyjazdu na wakacje za granicę, a wiadomo - wyjazd dla 4 osób to zupełnie inny wydatek niż wyjazd dla 3 osób. Wiem też, że nasze warunki mieszkaniowe są ograniczone - 3 pokoje nijak nie dadzą się rozciągnąć na 4 i że jeśli mielibyśmy rzeczywiście dwoje dzieci to musiałyby mieć wspólny pokój (a aktualny pokój Polisławy to 9m2). Wiem też, że nie mam już 20 lat i częściej niż kiedyś wpadam w złość. Wiem też, że nie przeraża mnie powrót do pieluch, dieta w okresie karmienia, chodzenie z wielkim brzuchem, a nawet perspektywa częstego kłócia przy badaniach (widok krwi mnie osłabia ..). Wiem też, że mój mąż nie za bardzo jest 'pro-dzieciowy' i że większość obowiązków związanych z drugim dzieckiem (i z pierwszym też) spadłyby na mnie. Że miałabym na głowie dom (sprzątanie, gotowanie itp) swoją pracę, naszą firmę i dwoje dzieci. I nie wiem, czy dam temu radę. Bo kręgosłup coraz częściej mnie boli. Wiem też, że nie mam 2o lat, a 34(jeszcze 33, ale już za miesiąc 34 ;)  i mam niewiele czasu na decyzję o drugim dziecku z racji zegara biologicznego.. 

No i tak właśnie sobie rozmyślam od paru dni. I zbieram się na rozmowę z M. na ten temat, choć wiem, że nie będzie to łatwa gadka. Bo on od dawna głośno mówi, że 'drugie dziecko - nie". Czasem mam wrażenie, że mówi to na serio, a czasem że z przekory. Jednak nie usłyszałam od niego do tej pory hasła 'No to kiedy sprawimy Poli braciszka?" A ja nie chcę dziecka na siłę! Nie chcę 'wpaść'  i postawić go przed faktem dokonanym "Kochanie, jestem w ciąży! Nie wiem jak to się stało, chyba pomyliłam się twierdząc, że nie mam dni płodnych.."

Ech.. 

Do tego poszłam dziś zbadać swoje znamiona w ramach akcji 'Badaj znamiona'. I niestety nie usłyszałam nic dobrego! Ostatnio zauważyłam, że wychodzi mi dużo nowych pieprzyków. Lekarka powiedziała, że tak się dzieje 2, 3 lata po porodzie, więc to mnie trochę uspokoiło. Jednak dowiedziałam się też, że mam dużo znamion, które wymagają stałej kontroli co 6 miesięcy i 3 do wycięcia, bo nie wyglądają dobrze! I że jestem pierwszą osobą, której to mówi, ale naprawdę nie wygląda to dobrze.. Najpierw powiedziała, że wymagam kontroli co rok, a potem jak się im przyjrzała to powiedziała, że jednak co 6 miesięcy! 
Nie powiem, boję się. Boję się, bo moja mama zmarła na raka piersi i boję się, że mnie rak też dopadnie. I nie koniecznie musi być to rak piersi, może być to rak skóry... Tfu, tfu, wypluwam te słowa i mam nadzieję, że mnie to nigdy nie dopadnie. Ale jeśli któraś z Was miała w najbliższej rodzinie osobę, która zmarła na raka, to wiecie jak to jest, jak gdzieś tam, w głowie siedzi myśl, że jest się w gronie osób podwyższonego ryzyka i że ta choroba Was/ Nas dopaść.. I tak sobie też myślę, że nie chciałabym zostawić kiedyś mojego męża z dwójką dzieci, bo nie wiem czy sobie poradzi.. Z jednym dzieckiem prędzej, ale z dwójką..?.. I dlatego też decyzja o kolejnym potomku nie jest dla mnie taka łatwa, choć serce woła i krzyczy  TAAAAK!!! to rozum jednak stawia mi w głowie wielki znak zapytania....

8 komentarzy:

  1. Kochana idź wycinaj, strach ma wielkie oczy - ja miałam trzy brzydkie co się nie podobały i już nie mam :D hist-pat w porządku! :) Nie bój się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana długa notka, zatem na razie odpiszę na to co na końcu. Wiesz, teraz to chyba nie ma rodziny, w której nie umarłby ktoś na raka i w zasadzie to wszyscy jesteśmy już w grupie ryzyka. Moje patrzenie na tę sprawę zmieniło się przez szczepienia i nie uważam, że wszystko trzeba wycinać. Po pierwsze nie wpadać w panikę. Ja też mam masę pieprzyków i znamion i mam wrażenie z każdym dniem jest tego więcej, ale też wierzę w organizm, który sam w sobie nie jest w ciemię bity i wystarczy nie przeszkadzać. Onkologia ugrzęzła w ślepym zaułku, usuwa raka zamiast usunąć przyczynę raka. I to jest kluczowa sprawa.
    Jeżeli pojawiają nam się zmiany skórne mające oznaki nowotworu to usuwając je odcinamy nać, a korzeń nadal tkwi w nas, nic nie jest wyleczone.
    Oczywiście moje teorie medyczne nie spotykają się w sieci ze zrozumieniem ale ja się nie zrażam, bo działam w dobrej wierze. Nie odciągam Cię od wizyty u lekarza, ale mogłabym się założyć, że lekarz zdębieje, gdy go się spytasz, czy byłby w stanie wyjaśnić przyczynę powstawania tych znamion, czy mógłby spojrzeć indywidualnie na pacjenta a nie tabelarycznie i co najmniej bezmózgowo, bo takie spojrzenie powiększa cmentarzyk onkologów. Usuwanie narośli rakowej nie usuwa raka.
    Pierwsze co trzeba zrobić to swoje życie przepatrzyć, przyjrzeć się diecie, stylowi życia i stresom, tu tkwi sedno sprawy a nie w plamce na ciele. Także Kochana, głowa do góry, nie martw się.
    (dużo witaminy C, to naprawdę działa)
    pozdrawiam bardzo cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  3. Pieprzyki usuń dla świętego spokoju:)) A kwestia drugiego dziecka u nas jest jasna - drugie będzie, ale za ok 4-5 lat, bo na szczeście mój mąż jest jedynakiem i wie co to znaczy a za nim przemawia argument kiedy pytam czy żebym była w Małgosię wpatrzona tak jak w niego jego mamusia;p Ja jestem starsza od brata i zawsze będę wspominać wspólne konspiracje przeciwko rodzicom a 2 zaawsze raźniej ;p

    A co do sytuacji finansowej to wydaje mi się, że zawsze będzie stało "coś" na przeszkodzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się zawsze będzie coś stało na przeszkodzie, ale jednocześnie bardzo dobrze Cię rozumiem, sama bije się z myślami kiedy drugie dziecko i czy drugie dziecko mieć i niestety nie znalazłam jeszcze rozwiązania. Trzymam kciuki jeśli się zdecydujecie

      Usuń
  4. ojej to masz przemyślenia... ja też jakiś czasu temu biłam się z myślami i kalkulowałam na zimno, na zdrowy rozsądek wszystkie za i przeciw... aż pewnego dnia poczułam, że muszę, po prostu muszę mieć drugiego dzieciaka i bęc... do teraz zastanawiam się czy to była dobra decyzja... to się pewnie dopiero okaże
    nawet marzyłam, żeby wpaść, żeby los za mnie zdecydował
    życzę mądrych wniosków :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. ahh no dalas tu bardzo duzo przykladow na tak, i na nie.. i sama nie wiem co bym Ci doradzila. Z budżetem u nas tez nieciekawie, oszczedzamy na wakacje, a jeszcze splacamy kredyt itp. Tez jest ciezko, a mamy jedna corke, ja jednak ciesze sie z tego, ze urodzilam Kinie tak wczesnie i ze mam czas na drugie dziecko. Kiedys roznice wiekowa chcialam 3 lata miedzy dziecmi, teraz juz rozpiętość sie powiekszyla, ze wzgledu na problemy finansowe, brak pracy z mojej strony i dlatego jest ciezkozdecydowac sie na drugie, ale ja mam dopiero 22 lata, wiec inaczej do tego podchodze. Nawet jak zajde w ciazy za 5-6lat, to jeszcze i tak nie bede miala 30stki. A Ciebie fakt, juz zegar biologiczny bije, ale sama kiedys mowilas, ze Twoj maz nie pała miloscia wielka do corki, myslisz ze podejmnie sie tego, ze bedzie chcial drugie? Pogadaj z nim, a noz, widelec sie uda.. Dla mnie jednak to za mala roznica wieku, ale decyzja Twoja:):) i bede trzymac kciuki aby poszlo po Twojej mysli:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzieci mam dwoje córki dwie z różnicą wieku niecałe dwa lata i przyznaję szczerze że czasem mam dość wszystkiego, e czasem jestem zmęczona, ze mnie denerwują ich piski wrzaski itd Jednak wiem jedno na pewno ze nigdy w życiu nie podjęłabym innej decyzji niż ta o drugim dziecku. Sama mam młodszą siostrę wiec wiem jak to jest mieć zawsze kogoś. I tak kłuciłyśmy się były chwile kiedy chciałam wysłać ja na książyc, ale jednak zawsze miałam z kim pogadać z kim się pobawić itd. Perspektywa wychowania jedynaka jakoś mnie przeraża bo miałabym wyrzuty sumienia że moje dziecko jest samo kiedy ja musze np pracować to moja córka musiała by bawic sie sama a tearz jak patrze jak bawią sie razem, jak sie kochają mimo iż jeszcze są takei malutkie to są dla siebie takim wsparciem i bije od nich taka miłość ze wiem że była to najlepsza decyzja. A co do wychowywania to jest trochę prawdy w tym że drugie dziecko niejako wychowuje sie z automatu w sensie że bardzo dużo łapie od starszego i wiele rzeczy pojmuje dużo szybciej pozatym można tez liczyć na pomoc tego starszego od podaj papmersa po pobaw sie z siostrą bo musze zrobić obiad.
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam tyle lat co Ty:), mam dwoje dzieci 7 letniego Kamila, który mając 2,5 roku zachorował na cukrzycę, wtedy zrezygnowałam z pracy,żeby się nic zająć. Poczatki były trudne, brak własnej kasy, brak kontaktów z klientami no i chore dziecko. Moje dziecko to dzielny facet, mamy lepsze i gorsze dni, czasem rycze do poduszki, ale doczego zmierzam. Kamil ma swojego przyjaciela, za którego rękę dałby sobie uciąć, z którym spędzał każdą wolną chwilę, ja posprzatałam, ugotowałam, pobawiłam się ile dziecko chciało i co dalej, miejsca sobie znaleść nie mogłam. Zawsze chciałam adoptować dziecko, a ponieważ cukrzyce Kamilek ma po tacie, o drugim biologicznym nie było mowy, braliśmy pod uwagę tylko adopcję. Mam wspaniałego męża, który nie jest ideałem, ale wiem, że kocha dzieci nad życie, kapie, przewija karmi, każdą wolną chwilę spędza z dziećmi. No i tak mamy Kubusia, adoptusia. Też nie jest łatwo finansowo z jednej wypłaty, też liczę każdą złotówkę, ale staramy się żeby dzieci miały "wszystko", ale najważniejsze że mają naszą miłość i siebie. Kuba to diabeł wcielony, za miesiąc będze miał dwa latka jak Pola, która uwierz mi jest aniołem z tego co czytam w porównaniu z naszym małym draniem. Kiedy przychodzi wieczór to padam na pysk, ale kiedy rano Kuba biegnie do łóżka Kamila i kładzie główkę na jego podusi to wiem, że to była najlepsza decyzja. Dacie radę. Najważniejsze że się kochacie.

    OdpowiedzUsuń