Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

wtorek, 6 sierpnia 2013

Leniwie..

Leniwie czas mi leci ostatnio. Tzn. nie to, żebym nic nie robiła całymi dniami, ale ten upał mnie tak rozleniwia... Was też? :)

Do naszego wakacyjnego wyjazdu już na szczęście coraz bliżej. A żeby sobie jakoś ten wakacyjny czas umilić, wybraliśmy się ostatnio na przedłużony weekend do babci M. na wieś. Pola doczekać się nie mogła i z rozmarzeniem pytała, kiedy w końcu będzie mogła pokarmić prababcine króliczki? Babcia mieszka na typowej wsi, jakich już ponoć nie wiele. Prawdziwa śmierdząca gnojem obora, brudne w niej i muczące krowy (z medalami w uszach jak to Pola stwierdziła, czyli z numerkiem :), króliki w klatkach, biegające kury - kto tam wie, czy to babci, czy sąsiada, przecież płot ledwo stoi, a przed domem brak ogrodzenia, stary traktor na obejściu, zardzewiały, stary 'wóz', pod którym kurki sobie 'mościły dołek'. Ach, jak dobrze czasem tak oderwać się od tej naszej codziennej pogoni za nowym telefonem, nowym autem, atakującymi człowieka od rana reklamami produktów, które powinniśmy mieć i móc spojrzeć na życie z innej perspektywy - ubłoconych, starych butów, na które nikt uwagi nie zwraca, czy to model z tego sezonu, czy z poprzedniego, gwiżdżącego na gazie czajnika (czy ktoś z Was ma jeszcze taki?), pomidora, którego można zjeść 'prosto z krzaczka', domowego ciasta prawie, że prosto z pieca, radości z tego, że krowa zamuczała albo że królik śmiesznie poruszał uszami! Pola oczywiście była zachwycona dosłownie WSZYSTKIM! A my byliśmy w szoku, że tak chętnie z ciotkami i wujkami szła do obory, sąsiadów po jajka dla nas (od prawdziwej bezstresowej kury), choć ostatni raz widziała ich dokładnie rok temu! Nie bała się wejść do stodoły, obory, kurnika, siadła z wujkiem na traktorze i dzielnie 'kierowała' choć ledwie obejmowała kierownicę :)

Babcia tylko biedna, ciągle powtarzała że tak jej przykro, że nie mogła nas obiadem ugościć, że nie może z nami wyjść z domu i pokazać nam swoich grządek, ale źle się czuje i już lata nie te (ma prawie 90!) i na nic zdawało się nasze zapewnienie, że nam obiad nie potrzebny, że my nie głodni, że cieszymy się, że mogliśmy przyjechać, babcię zobaczyć i spędzić z nią cały dzień! Że nam wujek pokazał kurki, i króliki i jej grządki, ale babcia chciała to wszystko zrobić sama.. Ech, i tak jak na swoje lata to świetnie się trzyma! A że nogi czasem jej odmawiają posłuszeństwa, no cóż, mają prawo i my to rozumiemy. Ale widziałam w oczach babci łzy, nie wiem sama czy z radości, że nas widzi, czy ze smutku, że nie może tyle ile by chciała.. Ach, życie.. Ale i tak było bardzo miło i bardzo fajnie było zobaczyć babcię, która według mnie od zeszłego roku się nic nie zmieniła :)

Przy okazji spotkaliśmy się też z warszawskimi znajomymi, poszliśmy na piknik, gdzie Pola wskoczyła z koleżanką do fontanny i wyjść nie chciały! Byliśmy też na basenie, jednym słowem atrakcji nie brakowało. Teściowie, u których spaliśmy nawet zachowywali się ok, choć na dłuższą metę przebywanie z nimi mnie strasznie męczy. Ten wrzeszczący ton głosu teściowej, jakby wszyscy byli głusi, ten jej szyderczy denerwujący śmiech i to ciągłe gadanie teścia, kiedy będziemy mieć drugie dziecko po 2 dniach naprawę mnie już męczył i z radością wróciłam do domu. 

I jak już odetchnęliśmy z M. po podróży to stwierdziliśmy oboje, że limit przebywania z jego rodzicami wyczerpaliśmy na dłuższy czas. Jakoś miałam jeszcze pomysł, że skoro chcą zabrać Polę kiedyś na wakacje, to może niech wpadną do nas na dłuższy weekend, a nie tak jak to robią do tej pory - przyjeżdżają rano i wyjeżdżają wieczorem. Niech spędzą z nami pełne całe 2 dni, zobaczą że mała też ma swoje gorsze chwile, a nie tylko biega uśmiechnięta jak to z reguły jest przy nich. Ale jak ma nie być uśmiechnięta, jak jest wyspana i dostała od nich prezenty? A pod wieczór jak już zmęczenie daje jej się we znaki i zaczyna się włączać czasem marudzenie, to ich już nie ma, bo są w drodze do swojego domu. Ale jak zaproponowaliśmy im, że zapłacimy im za hotel (skoro nie chcą spać u nas w domu), że zorganizujemy jakoś fajnie czas, to nie dość że nie usłyszeliśmy i nie zobaczyliśmy uradowanych min, to wręcz zostaliśmy szybko sprowadzeni na ziemię tekstem 'Jak już coś, to żadnych atrakcji! Możemy iść z Połą na spacer i tyle!"
Nosz w mordę jeża! Siedzą całymi dniami w 4 ścianach, piją kawę i kopcą szlugi. Proponuje się im coś fajnego, jakieś urozmaicenie od tej monotonii, no to masz- nie pasuje! 
Więc stwierdziłam, że ja się wychylać nie będę. I że tak naprawdę to oni powinni coś takiego zaproponować jak chcą wziąść Polę na 2 tygodniowe wakacje. A skoro tego nie zrobili, a naszą propozycję olali, to ja się narzucać z innymi pomysłami nie będę. Zresztą i tak nie puszczę z nimi Poli na wakacje, więc nawet lepiej. Chciałam dobrze, ale teraz tak sobie myślę, że nic na siłę. Że nie wiem dlaczego ciągle we mnie siedzi podejście i chęć, żeby jednak jakoś z tymi rodzicami M. dobrze żyć, żeby kontakt utrzymywać, żeby się odwiedzać.. Im nie zależy, to po cóż ja się tak napinam, jak i tak za nimi nie przepadam? I sama siebie opieprzyłam, że głupia jestem. Że bez sensu, że to nic nie da, że olać powinnam i tyle! 

I zastanawiałam się tylko jeszcze nad jednym. Poznałam większość rodziny M., różne ciotki, wujków, babcię. Każdy z nich jest inny, ale rozmawia się z nimi normalnie, na luzie. A rodzice M. - ja nie wiem, ale z innej bajki są. Z nimi się nie da 'normalnie' rozmawiać. Przede wszystkim trzeba się ograniczyć do kilku tematów, na których oni się znają, bo jak się zacznie mówić o czymś, na czym się nie znają to wychodza na fajkę, zmieniają temat albo gadają głupoty udając, że coś wiedzą. Człowiek zażartuje, to biorą to wszystko na poważnie. Mówi się poważnie, to zaraz podważają, bo oni wiedzą lepiej. Ja nie wiem, ale z nimi się tak ciężko gada jak z nikim innym! I trudno to wytłumaczyć... 
No nic, miało być o sielsko anielskim ciężkim życiu na wsi i naszym wypoczynku, a wyszło jak zwykle - o teściach :)

No ale oni akurat nieodłącznym elementem tego wyjazdu byli, więc tyle mam na swoje usprawiedliwienie.

A za tydzień jedziemy z Polą na zieloną trawkę w okolice Nowego Sącza! I już doczekać się nie mogę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz