Suwaczek

Suwaczek z babyboom.pl

piątek, 13 września 2013

Wakacyjne wspomnienia i wrześniowe wieści

Wróciliśmy! Tydzień na Krecie to zdecydowanie było za mało. Początek był kiepski, bo dostaliśmy fatalny pokój - śmierdzący, z trzeszczącymi drzwiami przy otwieraniu i zamykaniu oraz wstrętną łazienką, ale udało nam się go zamienić na lepszy i potem było już tylko cudownie! Wypoczęliśmy, naładowaliśmy bateryjki, bo słonko świeciło mocno i witaminkę D łapaliśmy ile się dało, nawpychaliśmy do brzuszków mnóstwa pyszności (M. przytył 3 kg :), wyszaleliśmy się na zdjeżdżalniach -ach, jednym słowem był to BARDZO udany urlop! A na koniec dziecko nam się popłakało, bo nie chciało wracać! :) Zresztą nie ma się co dziwić, my tez chętnie byśmy zostali dłużej.
Nasz hotel składał się z kilku budynków 2piętrowych rozrzuconych na dużym terenie. Do dyspozycji gości były 3 baseny, przy 2 był brodzik dla maluchów, przy trzecim zjeżdżalnie do wody. Do plaży mieliśmy jakieś 5 minut wolnym spacerkiem (z kilkoma stopami po drodze na zrywanie i wąchanie kwiatków przez Bączka). Plaża piaszczysta, w wodzie bardzo długo było płytko, co uważam za bardzo duży plus jeśli chodzi o obecność dzieci na plaży. 
Pola codziennie miała problem. Na nasze pytanie, gdzie dziś idziemy odpowiadała: "Na basen. Nie na basen. Na plażę. Nie na plażę. Na zjeżdżalnie!" - sama nie wiedziała gdzie iść i co robić :) Do tego w hotelu organizowano dla dzieci wspaniałe animacje - malowanie buziek, gry w piłkę, zabawy plastyczne, a wieczorem mini disco. Towarzystwo było wielonarodowościowe, ale animatorzy mówili w kilku językach. Pola chodziła spać dobrze po 22giej, wstawała po 8, w ciągu dnia spała raz lub dwa - szkoda jej było dnia na spanie, skoro tyle się działo wkoło! :)

Ech, no i siedzę sobie tak dziś w pracy, patrzę za okno na ten deszcz, na tą szarość i aż nie chce mi się wierzyć, że jeszcze tydzień temu chodziłam w klapkach i koszulce na ramiączkach! 
W ogóle to stwierdziłam, że czuję się oszukana! Oszukana przez pogodę! Gdzie lato tego roku, he? Czerwiec był chłodny, lipiec deszczowy, w sierpniu mieliśmy parę mega upalnych dni i tyle. Wrzesień się zaczął, i od razu jesień za oknem! A pamiętam październik tak ciepły, że chodziło się w krótkich spodenkach! Co z tą pogodą ja się pytam?? Gdzie prawdziwe lato, gdzie te zwyczajne, ciepłe czerwcowe dni, gorące lipcowe noce i słoneczne, wrześniowe dni z bajecznie kolorowymi, opadającymi liśćmi?

Ech...

A nasz Bączek jest już przedszkolakiem pełną gębą. Przed urlopem musieliśmy pożegnać się z naszą nianią. Były łzy w oczach po obu stronach i zapewnienia, że będziemy utrzymywać kontakt, co chyba nie będzie aż takie trudne, bo mieszkamy niedaleko, no i  w sytuacjach podbramkowych p.Małgosia jest jedyną osobą, którą możemy prosić o opiekę nad Polą, gdy chcemy wieczorem wyjść np. do znajomych. No i mamy już pierwszy taki 'termin' - ślub kolegi M. pod koniec września :)

A nasz Bączek chodzi do przedszkola nawet chętnie, choć najgorzej jest rano. Muszę ja budzić o 7, żebyśmy zdążyły na 8. Nie mamy daleko, ale zanim Pola podniesie się z łóżka mija parę minut, zanim ją ubiorę - kolejne minuty lecą jak bicz strzelił i ledwo się wyrabiamy, żeby wyjść o 7:45. Do tego za oknem szaro i buro, więc dziecku wstać się nie chce. Budzę ją, a ona zaspana naciąga na siebie kołderkę i mówi:"Jestem zmęczona, chcę jeszcze spać, nie chcę do przedszkola!" Nie dziwię się dziecku zupełnie, bo sama bym nosa spod kołdry nie wystawiała, gdybym nie musiała, ale mus to mus. Więc rano jest czasem trochę płaczu i marudzenia, ale jak już wejdziemy do auta to jest ok. Puszczamy sobie 'Radio Bajka' i czekamy na jakąś znaną nam piosenkę :) W przedszkolu na szczęście nie ma scen i łapania mnie za nogę, tylko dajemy sobie buziaka i Bączek grzecznie idzie do sali. Panie ją chwalą, że taka dzielna, że zachowuje się jak prawdziwy przedszkolak, że sobie radzi (chłopiec ją zbił, to mu oddała :) więc cieszę się, bo choć Pola do przedszkola chodziła trochę w zeszłym semestrze, to bałam się jak to będzie we wrześniu.

Do tego wczoraj poszłyśmy na 'pozaprzedszkolne' zajęcia z Rytmiki dla dzieci, które odbywają się w Szkole Muzycznej. Przywitał nas tłum dzieci (ok. 20) i uśmiechnięta pani prowadząca. Pola początkowo wejść nie chciała, bo zasnęła w aucie w drodze na rytmikę i musiałam ją wybudzić, ale jak już weszła na salę i siadła z dziećmi to mogłam odetchnąć. Rodzice czekają na dzieci w szatni, więc nie ma możliwości obserwacji co się dzieje na zajęciach. Słychać tylko było jak pani gra na pianinie, śpiewa, jak dzieci biegają, tuptają, klaszczą. Z zewnątrz odniosłam wrażenie, że nie jest źle, a jak Bączek wybiegł z uśmiechem i okrzykiem 'Chcę jeszcze!" to już wiedziałam, że jest fajnie! :)

1 komentarz: