Od jakiś 3, 4 tygodni nasza noc wyglądała tak, że ok. 3-4 nad ranem rozlegało się głośne wołanie z Polisławy pokoju "Mamuuuusiuuuuuuuu! Zabies Polusie do mamusiii łóśkaaaaa!!! Mamuuuusiuuuu!!! Polusia do duziego łóśkaaaaaaaa chceeeeeeee!!". Musiałam więc wstać (ja, bo tatuś jak się zjawiał u małej w pokoju to i tak dalej wołała "Mamusia, tatuś nieeee! Mamusia psyjdź po Polusię!!! Tatuś nieeee!"), wyjąć ją z łóżeczka i za rączkę doprowadzić do naszego łoża. A Pola po drodze oczywiście komentowała całe zajście: "Polusia
idzie z mamusią za jączkę (rączkę). Polusia idzie z mamusią do duziego
łóśka. Tatuś zjób dla Polusi miejsce. TATUSIU! MIEJSCE!". Po czym
mała panienka ładowała się między nas, kazała przykryć się kołderką i
można było iść spać. Czasem jeszcze zarządała dodatkowo mleczka lub wody
z soczkiem. Nie powiem, ale takie wybudzenie o 3, czy 4 nad ranem
czasem mocno dawało mi się we znaki, bo potem nie mogłam już zasnąć i
rano byłam jak zombie... Czekałam kiedy ten etap (jak wiele
wcześniejszych) minie. Ale w końcu doszliśmy do wniosku, że to nie
będzie takie proste. Bo pobudki małej nie są kwestią wieku, etapu, skoku
rozwojowego, czy jakkolwiek by to nazwać. Powodem jest natomiast
CIASNOTA! Pola lubi w łóżku się powiercić, przekręcić kilka razy, a
szczebelki mocno jej to utrudniały...
Jednym
z prezentów jakie dostała od nas córcia było więc nowe, 'dorosłe'
ŁÓŻKO, o którym pisałam wcześniej. Jak tylko M. je rozłożył, Polisława
wpadła w szał radości :) Siadała, kładła się, skakała, wchodziła i
schodziła z niego, jednym słowem prezent jej się spodobał :) Radość jej
była tak wielka, że nie szło jej przekonać do spaceru, wyjścia do
piaskownicy, do parku, czy na plac zabaw - całe popołudnie spędziłyśmy w
domu, a ściślej mówiąc w jej pokoju!
Pierwsza
noc była pełnym sukcesem! Zero pobudek. Liczyłam również, że skoro
łóżko jej nie ogranicza, to nie będę musiała rano po nią przychodzić,
tylko sama do nas przyjdzie jak będzie chciała. Niestety, chyba weszło
jej w nawyk wołanie mnie rano i pomimo tego, że śpi już w dużym łóżku
tydzień, to jeszcze ani razu sama do nas nie przyszła. Albo mnie woła
albo ja się budzę (mam niestety bardzo czuły sen), bo słyszę jak mała
gada do siebie w pokoju. Zniknęły za to nocne pobudki i zniknęło wołanie
nad ranem o mleko, z czym walczyłam od pewnego czasu. Nie to, żebym nie
chciała dać dziecku mleka. Jak chce niech pije. Ale nie w nocy! Nie
chcę, żeby miała potem kłopoty z zębami..
Jeśli
chodzi zaś o znamiona to jestem po usunięciu jednego..Miałam pietra,
nie powiem. Mam bardzo dużego pieprzyka w dość intymnym miejscu :) Mam
go tam od urodzenia. Pamiętam jak byłam mała to mama mi mówiła, że będą
mnie w to miejsce całować kiedyś chłopaki hehe :) Może i tak, ale mi ten
pieprzyk od dawna nie dawał spokoju. Siedział sobie na jak to się
pięknie mówi wardze sromowej i niestety nie chciał zniknąć. Był dość
duży i taki wystający. Ale dziś został usunięty i już go nie ma.
Myślałam, że będzie gorzej, że szwy będą ciągnęły, że może będzie bolało
przy chodzeniu itp. ale nie jest tak źle. Za 2 pozostałe wezmę się po
wakacjach..
A
wracając jeszcze do urodzin Polisławy - impreza rodzinna udała się
super, za tydzień będziemy świętować ze znajomymi i innymi dziećmi.
Szkoda tylko, że dziadkowie (teściowie) zapomnieli o urodzinach
wnuczki.. Ja się nie odzywałam, bo wiem, że to dla M. drażliwy temat.
Nie chciałam dokładać oliwy do ognia. Ale wieczorem nie wytrzymałam i
się zapytałam, czy jego rodzice dzwonili do Polisławy z życzeniami (bo w
sumie mogli dzwonić w czasie kiedy mnie np. nie było w domu, bo byłam w
sklepie), to odpowiedział krótko, że nie. Że jest zdziwiony, bo jak
miesiąc wcześniej urodziny miał ich pierwszy wnuczek to mówili, że
teraz świętują drugie urodziny Olka, a za miesiąc, 25tego będą świętować
urodziny wnuczki.. Następnego dnia rano wysłał im smsa, i babci i
dziadkowi. Minęło jakieś pół godziny, zanim dziadek oddzwonił i
tłumaczył się, że myślał, że 25ty jest dziś, a nie wczoraj, no ogólnie
słaba ściema. Ale było mu chyba faktycznie głupio, bo zadzwonił jeszcze 2
dni później i gęsto się tłumaczył. Babcia za to nie zadzwoniła do dziś!
A najbardziej wkurzające jest to, że jak kiedyś M. zapomniał o jej
urodzinach i zadzwonił dzień później, to mu zrobiła wielką awanturę i
nieźle go opierdzieliła. Jak M. ją wtedy przeprosił i powiedział, że oni
np. nie pamiętali o naszej pierwszej rocznicy ślubu, to go objechała,
że my jesteśmy młodzi i naszym obowiązkiem jest pamiętanie o ich
świętach, a oni są starzy i pamiętać nie muszą! No co za argument! Jak
mi to M. powiedział, to aż mi ciśnienie skoczyło! Jak można wymagać od
kogoś coś, czego się nie wymaga od samego siebie? No jak? Teściowa jest z
tych, do których przyczepić się nie wolno, natomiast ona może się
czepiać wszystkich! Nie cierpię takich ludzi! Takich, którzy popełniają
błędy i nie potrafią się do nich przyznać, nie potrafią przyjmować
krytyki pod swoim adresem, natomiast uważają za normalne i słuszne
czepianie się innych, krytykowanie i wytykanie im błędów. No cóż, na
szczęście widujemy się rzadko, a jak się widujemy to na prośbę M. staram
się przymykać oko na teksty teściowej, choć nie raz mnie język
świerzbił, żeby jej się odgryźć.
Dziadki
tez mają przyjechać za tydzień na Kinder Bal Polci. Zobaczymy co tym
razem wymyślą :) Nasza niania, którą Polisława uwielbia i którą też
zaprosiliśmy na imprezę urodzinową, razem z wnuczką (2 lata starszą od
naszego Bączka, jedną z dwóch 'psyjaciółek' Polci) powiedziała mi dziś,
że trochę się boi reakcji dziadków. Bo Pola woła do niani albo ciociu
albo babciu, non stop się do niej przytula, daje jej buziaki, wskakuje
jej na kolana, a podejrzewam że do dziadków będzie podchodziła z
dystansem (w tym roku widziała ich 2 razy).. I p. Małgosia boi się jak
na taką zażyłość z bądź co bądź obcą dla rodziny osobą zareagują
teściowie. Ale uspokoiłam ją, że tego akurat nie ma się co bać. Bo to
dziadkom powinno być głupio i oni się powinni z tym źle czuć, a nie ona!
A jak będzie, czas pokaże...
:)
Normalnie jak Cię czytam, to mam wrażenie, że mamy wspólnych teściów:) Moi się Polą w ogóle nie interesują i niemalże trzeba ich zmuszać, żeby zechcieli ją odwiedzić. Ale to ich strata i tyle. Ja sobie nerwów psuć nie będę. I Ty też tak uczyń, choć wiem, że to naprawdę niełatwo. buźka
OdpowiedzUsuń