3 dniową rozłąkę nasza córcia zniosła dużo lepiej niż ja :) Co prawda nie dzwoniłam co 5 minut do niej, a jedynie 2 razy dziennie, ale tęskniłam bardzo. Wiedziałam, że zostaje w najlepszych rękach, że nie będzie chodzić głodna, brudna, ani nie będzie się nudzić.. Dzięki temu, że została pod dobrą opieką nie musiałam się zamartwiać, czy wszystko u niej ok i mogłam spokojnie przez 2 dni być na targach i załatwiać tak zwane interesy :) A na targach było bardzo ciekawie i owocnie. Wróciliśmy z głowami pełnymi nowych pomysłów, nagrodą dla 1 z 5 najlepszych produktów na targach, mnóstwem kontaktów i nowymi znajomymi. Przy okazji pobytu w Warszawie spotkaliśmy się też ze znajomymi, więc było i służbowo i prywatnie, i z całą pewnością intensywnie!
Było też trochę wojny z M., który jednak próbował przed wyjazdem namówić mnie, żebyśmy spróbowali zabrać ze sobą małą i zostawić ją z jego rodzicami, ale byłam nie ugięta! Ona ich tak rzadko widuje, że zostawienie jej z nimi na cały dzień (1o godzin) przez 2 dni mogłoby się zakończyć katastrofą. Przede wszystkim przez cały czas denerwowałabym się, czy wszystko u niej ok. Czy przypadkiem babcia nie puściła jej bajek i nie zajęła się sobą, albo poszła na balkon palić fajki zostawiając ją bez opieki? Czy ją odpowiednio ubrali na spacer, czy nie biega w ich zimnym mieszkaniu (non stop je wietrzą, żeby nie śmierdziało fajkami, bo dziadek pali u siebie w pokoju, drzwi zamyka, ale i tak smród papierosów czuć w całym domu). No i co by było, gdyby drugiego dnia rano mała powiedziała, że nie chce zostać z dziadkami, że nie puści mnie lub M. do pracy i uderzyłaby w płacz? Na pewno bym jej wtedy nie zostawiła u dziadków i cały dzień byłabym wkurzona, że przyjechałam na targi, a nie mogę na nich być i zastanawiałabym się, co takiego jej dziadki zrobiły lub powiedziały albo właśnie nie zrobiły, że nie chce z nimi zostać? M. próbował mnie nakłonić tłumacząc, że powinniśmy spróbować ją z kimś z rodziny zostawić itp. Ok, na 2, 3 godziny jasne. Ale na cały dzień, tak od razu? Niee... Nie będę robić dobrze jego rodzicom krzywdząc przy tym dziecko. Może jestem przewrażliwiona, ale nie ugnę się w tym temacie. Widziałam nie raz, jak babcia odzywa się do swojego drugiego wnuka (w wieku Poli) mówiąc: "Nie dotykaj!/ Nie ruszaj!/ Spadaj!/ Zostaw to, bo wleję Ci w tyłek!/ ". Z naszych ust NIGDY takie słowa do dziecka nie padały i nie padną i taki sposób wychowywania dzieci jest mi zupełnie obcy"! I nie pozwolę, żeby ktoś moje dziecko straszył laniem w tyłek nie mówiąc już o biciu!
Poza tym, po raz pierwszy chyba odkąd nasza rodzina liczy 3 osoby dziadkowie postanowili nas odwiedzić weekendowo! I to tuż przed wyjazdem na targi, kiedy mieliśmy jeszcze trochę pracy do zrobienia. No ale cóż, zadzwonili w piątek wieczorem, że w sobotę przyjeżdżają. Już pomijam fakt, że mogli zadzwonić dzień lub 2 dni wcześniej, ale dobrze, że w ogóle się zapowiedzieli.. Przyjechali na 1 dzień, bo przecież oni u nas nigdy nie śpią, pomimo tego, że jest miejsce i ich zawsze do tego namawiamy. Dziadek od razu ruszył do natarcia na Polę mówiąc: "Daj mi rękę!" A Bączek, jak to małe dziecko, które spotyka obcą lub prawie obcą osobę (ostatni raz widziała ich w wakacje), na początku jest nie ufne. Ale dziadek się nie poddawał:"Choć, wezmę Cię na ręce" (nie mieliśmy wózka, bo od dawna go nie używamy, Pola chodzi na własnych nóżkach). Mówię więc do dziadka, żeby jej nie brał, bo ona spaceruje sama. Ale nawet gdybym się nie odezwała to i tak mała swoim zachowaniem wyrażała dobitnie "NIE!" chowając się za mnie. Ale trochę czasu razem spędziliśmy, pospacerowaliśmy korzystając z pięknej pogody i mała się zaczęła przełamywać. Dziadkowie byli zszokowani jak ona pięknie mówi, śpiewa piosenki, że można z nią normalnie porozmawiać. Bo syn siostry M., miesiąc od niej starszy mówi ponoć tylko 'mama, tata' i coś tam po swojemu, czego babcia i dziadek nie rozumieją. Babcia cały czas próbowała zyskać uwagę Poli. Niestety robiła to w -jak dla mnie głupi sposób. Widząc, że mała idzie alejką i szuka w trawie kasztanów, zamiast jej w tym pomóc, pokazać jej gdzie leży kasztan, to babcia wołała non stop "Daj mi rękę!/ Choć do babci", a potem jak już dotarliśmy na kawę do nas do domu i mała zainteresowała się książeczkami z naklejkami od dziadków, to babcia próbowała ją łaskotać tu i tam. W końcu Pola nie wytrzymała i wypaliła: "Przestań! Nie podoba mi się takie zachowanie!" hehe Mina babci - bezcenna!
Potem było jeszcze kilka sytuacji, w których ewidentnie widać było brak znajomości zwyczajów małej i tego, co jej w domu wolno, a czego nie. I widać było po zachowaniu babci, że u niej w domu dzieciom nie wolno chyba nic. No może jedynie oddychać, oglądać bajkę (to z reguły robił u niej jej wnuk jak ich odwiedzaliśmy) lub skakać po kanapie, na co pozwalała u siebie Poli, a na co z kolei my jej nie pozwalamy w domu. I tak na przykład Pola siedząc na kanapie z babcią, nagle spojrzała na okno i woła: "Ojej, mamo, zapomniałyśmy podlać kwiatuszków! Chodź, pomogę Ci!" i zerwała się z kanapy zabierając po drodze pustą konewkę z parapetu i biegnąc do mnie do kuchni, żebym nalała wody. A babcia leci za Polą, wyrywa jej konewkę z ręki i woła "Zostaw to! Nie wolno!" Ja na to: "Daj Polciu konewkę, zaraz podlejemy kwiatuszki" po czym wytłumaczyłam babci, że mała mi pomaga w sprzątaniu i podlewaniu kwiatków w domu i że jej na to pozwalamy. Babcia zrobiła obrażoną minę, ale mam to gdzieś! Nie będę dziecku zabraniała czegoś tylko dlatego, że babcia tak chce!
Ogólnie nie było tak źle podczas ich wizyty, ale jednak na koniec stwierdziłam, że dobrze, że się nie ugięłam M. bo dziadki mogłyby sobie z małą nie poradzić. A zabraniając jej wszystkiego mogliby rzeczywiście doprowadzić do tego, że nie chciała by z nimi na drugi dzień zostać.
A na koniec przytoczę Wam jeszcze kilka hitów z ostatnich dni:
Pola : "Mamusiu, gdzie jesteś?"
Ja: "W łazience"
Pola: "A co robisz?"
Ja: "Kupkę"
Pola: "A dużą i śmierdzącą?"
Pola wczoraj zadomowiła się na dobre w dużym pokoju. Chcąc ją jakoś odciągnąć do jej pokoju powiedziałam: "Chodź Polciu, pójdziemy do Twojego pokoiku i poukładamy puzzle"
Pola: "O. Będzie świetna zabawa!"
:)
Pola zasypia w swoim łóżku. Nagle się zrywa i mówi: "A gdzie tatuś?"
Ja: "W pracy. Wróci późno."
Pola: "To chodźmy spać do tatusia łóżeczka. Jak wróci z pracy to go złapię za rączkę i pogłaszczę i będzie mu bardzo miło."
Robienie czegoś, żeby nam 'było bardzo miło' oraz dziękowanie nam za wszystko - 'Dziękuję mamusiu, że mnie ubrałaś./ Dziękuję tatusiu za soczek/ Dziękuję mamusiu, że mi podałaś klocki itp" weszło Poli mocno w nawyk. I muszę Wam powiedzieć, że za każdym razem jak głosi swoje słodkie podziękowania to robi mi się niezwykle miękko na sercu i mam ochotę ją wyściskać tak mocno, na ile mi tylko pozwoli. Bo jak ją przytulam za mocno to słyszę: "Mamusiu, nie ściskaj Poli tak mocno. Bo Pola jest jeszcze malutka i tak mocno nie wolno.' :)
hłe he he, chciałabym zobaczyć tą minę babci ;-)
OdpowiedzUsuńJakbym słyszała naszą Polę:) I widziała moich teściów, niestety.Te nasze Pole to naprawdę super babki są. buźka
OdpowiedzUsuń