Chciałabym - jak chyba każda mama - aby jej dziecko miało same miłe i fajne wspomnienia z dzieciństwa :) Wiem, że to utopia, bo i te bolesne i przykre są częścią dnia codziennego. Bo nie udało się ułożyć piramidki z klocków albo puzzli, bo trafił się guz na czole albo rozcięte kolano. Bo mama nie kupiła tego co dziecko chciało. Ale jak tylko mogę, to staram się sprawić, aby jednak było miło i wesoło :)
Jako że weekend i że pogoda cudna, więc zapakowaliśmy się do auta i siup za miasto. Ale tym razem nie na zieloną trawkę i nie łapać motyle, a do Dinolandii oglądać dinozaury! Może brzmi strasznie, ale uwierzcie - dinusie straszne nie są. A momentami nawet zabawne :)
Pierwsza część parku to wesołe miasteczko. Wstęp wolny, ale niestety za atrakcje trzeba płacić. Na szczęście ceny przyzwoite, za to większość dostępna dla dzieci od 5 roku życia. Mamy więc i strzelnicę (to dla tatusiów) i karuzelę trochę przypominającą Gwiezdne Wojny, bo siedzi się w czymś co mi przypominało kapsułę, jeździ się tym dookoła wielkiej fontanny ze zwierzątkami i jak któreś z nich otworzy paszcze i zaatakuje nas strumieniem wody, oddajemy mu również strzelając wodą z wielkiego, kosmicznego pistoletu. Mamy też specjalny plac zabaw dla maluszków. Płacimy 6 zł i nasze dziecię może szaleć bez ograniczeń czasowych! A do dyspozycji ma 3 trampoliny, 2 dmuchane zamki ze zjeżdżalniami (mały i duży), 2 labirynty ze zjeżdżalniami do kulek, huśtawki itp itd.Naprawdę jest gdzie szaleć!
Niestety za wstęp na teren parku z dinozaurami musimy już zapłacić. Nam spacer (idzie się wyznaczoną ścieżką) zajął jakieś pół godziny, 45 minut. Po drodze mija się różne jaszczury i inne wielkoludy (wszystkie ponoć naturalnych rozmiarów). Przy każdym opis w 3 językach, co uważam za duży postęp jak na warunki polskie ;) Niektóre stwory wydają odgłosy, inne machają ogonami i kłapią paszczami, jeszcze inne wierzgają łapami. Jest też jeden wielkolud, który macha ogonem i sika (i oczywiście mi się dostało), jest taki który płacze - a dlaczego? Wystarczy przeczytać dziecku spisaną obok na kamiennej płycie bajkę.
Pola wróciła do domu pełna wrażeń! I teraz co wieczór każe opowiadać sobie bajkę 'o dinusiu, który płakał". Co chwilę wspomina też dinusia, który obsikał mama i Polę, pyta kiedy pojedziemy na trampolinę..
W niedzielę z kolei poszliśmy 'na kasztany' i po popołudniowej Poli drzemce robiłyśmy ludziki. Teraz nowi koledzy Poli stoją dumnie na stoliku w jej pokoju i kto przychodzi, musi się z nimi zapoznać :)
Ale na szczęście Pola jest wierna i 'najbardziej na świecie' wciąż kocha tylko 'mamę i tatę'. A ludziki kasztanowe, misie, psa i inne swoje zabawki co najwyżej 'kocha', tak zwyczajnie lub jedynie lubi :)
A z nowych słów jakie Pola ostatnio wymyśliła, warte zapisania w pamięci jest hasło, że "Pola nie bojała się dinusiów", co jak łatwo się domyślić oznacza, że dinozaurów się nasze dziecko nie bało.
Bączek ma też ostatnio po raz kolejny etap bicia nas. Zauważyłam, że robi to wtedy kiedy jest pełna emocji (wszelakich - zarówno radości, jak i złości) i nie potrafi ich wyrazić. Kiedyś uderzyła w takiej właśnie euforii M. Tata się zdenerwował, zwrócił dziecku uwagę, a Pola jak to Pola - w takiej sytuacji uderza w płacz. I z tego płaczu znowu uderzyła M. Więc M. postawił małą w kącie i próbuje z nią na ten temat porozmawiać. Gdy się w końcu uspokoiła, pyta się jej: "Wiesz, dlaczego stoisz w kącie"
Pola: "Tak. Bo Pola bijała tatę" :)
Heh, dobrze że byłam wtedy w pokoju obok i Pola nie widziała mojej rozbawionej miny :))
A tak przy okazji: czy Wasze dzieci też tak mają? Że wyrażają emocje bijąc ręką po kanapie, po mamie/tacie itp? Co robicie w takich chwilach? U nas nie działa ani rozmowa, ani tłumaczenie, ani odwracanie się w drugą stronę..
Pola wróciła do domu pełna wrażeń! I teraz co wieczór każe opowiadać sobie bajkę 'o dinusiu, który płakał". Co chwilę wspomina też dinusia, który obsikał mama i Polę, pyta kiedy pojedziemy na trampolinę..
W niedzielę z kolei poszliśmy 'na kasztany' i po popołudniowej Poli drzemce robiłyśmy ludziki. Teraz nowi koledzy Poli stoją dumnie na stoliku w jej pokoju i kto przychodzi, musi się z nimi zapoznać :)
Ale na szczęście Pola jest wierna i 'najbardziej na świecie' wciąż kocha tylko 'mamę i tatę'. A ludziki kasztanowe, misie, psa i inne swoje zabawki co najwyżej 'kocha', tak zwyczajnie lub jedynie lubi :)
A z nowych słów jakie Pola ostatnio wymyśliła, warte zapisania w pamięci jest hasło, że "Pola nie bojała się dinusiów", co jak łatwo się domyślić oznacza, że dinozaurów się nasze dziecko nie bało.
Bączek ma też ostatnio po raz kolejny etap bicia nas. Zauważyłam, że robi to wtedy kiedy jest pełna emocji (wszelakich - zarówno radości, jak i złości) i nie potrafi ich wyrazić. Kiedyś uderzyła w takiej właśnie euforii M. Tata się zdenerwował, zwrócił dziecku uwagę, a Pola jak to Pola - w takiej sytuacji uderza w płacz. I z tego płaczu znowu uderzyła M. Więc M. postawił małą w kącie i próbuje z nią na ten temat porozmawiać. Gdy się w końcu uspokoiła, pyta się jej: "Wiesz, dlaczego stoisz w kącie"
Pola: "Tak. Bo Pola bijała tatę" :)
Heh, dobrze że byłam wtedy w pokoju obok i Pola nie widziała mojej rozbawionej miny :))
A tak przy okazji: czy Wasze dzieci też tak mają? Że wyrażają emocje bijąc ręką po kanapie, po mamie/tacie itp? Co robicie w takich chwilach? U nas nie działa ani rozmowa, ani tłumaczenie, ani odwracanie się w drugą stronę..
Agrafko, my też borykamy się z problemem bicia nas (i całej okolicy ;-) ) przez Leosia. Nie jest to jakieś nagminne albo super uciążliwe, ale JEST. Staramy się mu tłumaczyć, że bicie boli, że potem osoba bita jest smutna, że my przecież nie bijemy. Ostatnio zdarza mu się to rzadziej. Nie wiem, czy to przez nasze wywody, czy może znudziło mu się to i przerzucił się na dziwne piski, które wydaje z siebie, gdy coś mu się nie podoba, np. gdy nie chcemy mu dać czegoś, czego chce w tej chwili. Jak zapiszczy, mówimy : "Nooo, teraz to już na pewno tego nie dostaniesz, bo takie piski w ogóle nie działają". Staramy się być twardzi ;-)
OdpowiedzUsuńTaki wypad to na pewno super sprawa:))
OdpowiedzUsuńa co do bicia to ja się nie wypowiadam, bo u nas w kwestii mowy stoimy w miejscu i dialogu między dzieckiem a dorosłym nie ma:(
nasz emocje wyraza poprzez napinanie rak i nog i machanie rekami.. tez nie pomaga upominanie.
OdpowiedzUsuńmój synek nie bije może dlatego że wie ze to boli... bo kiedy zaczął bić to tez go się uderzyło (delikatnie) i wie że tak nie wolno
OdpowiedzUsuńU nas bicia nie ma, całe szczęście, więc nie pomogę za bardzo. Ale jak Pola za bardzo rozrabia, to tłumaczymy. A potem tłumaczymy znowu, a potem jeszcze sto razy. I tak dalej, z nadzieją, że kiedyś załapie.
OdpowiedzUsuńU nas niestety bicie jest. Jak tylko jest coś nie po myśli mojego syna zaczyna bić obojętnie kogo a jak ma coś w ręce to i rzuca w kogoś. I oczywiście ma gdzieś to co się do niego mówi. I nie wiem co z tym zrobić.
OdpowiedzUsuńU mnie starsza córcia podobnie jak Wasza Pola wyrażała emocje zarówno radość jak i złość gryzieniem i też nic nie pomagało. Trwało to bardzo długo , aż wyrosła z tego...
OdpowiedzUsuń