W te święta się zbuntowałam. Kiedyś dziwiłam się, że rodzice M. spędzają je - nieważne czy to Wielkanoc, czy Boże Narodzenie - sami. Nie zapraszają żadnych wujków, cioć, nie odwiedzają ich również i siedzą w domu sami, jedynie z siostrą M. Odkąd jednak siostra ma męża, to Wigilie od chyba 3 lat teściowie spędzają u teściów siostry M. U mnie zawsze święta spędzało się rodzinnie, przy tłocznym stole. Jednego dnia u nas w domu był obiad, drugiego dnia u kogoś z rodziny śniadanie itp itd. Ale odkąd mamy nie ma, to jakoś to wszystko się pozmieniało. Moja siostra od lat spędza każde święta od ich rozpoczęcia do zakończenia u teściów, od śniadań przez obiady i kolacje, wpadając jedynie na obiad lub śniadanie do naszego taty (jeśli takowe organizuje) lub do nas, ale i tak nie siedzi długo, bo mąż ją popędza, że przecież jego rodzice czekają już na nich z obiadem/ kawą/ kolacją itp. Moja siostra sama nic nie organizuje. Wygodnie, nie powiem, bo ani nie musi za bardzo sprzątać w domu, przygotowywać się, gotować itp. Owszem, upiecze ciasto, ale o ile to mniej roboty, niż jak się samemu w domu gości przyjmuje! A mój tata od paru lat albo wyjeżdża do rodziny swojej narzeczonej albo pod hasłem "chcemy odpocząć" wyjeżdżają gdzieś na święta. I finał tego jest taki, że 2 ostatnie Wigilie spędzaliśmy w składzie: ja, M., Pola i mój brat. Nie powiem, żeby było źle, bo było miło itp, ale dużo fajniej jest jak przy stole siedzi więcej gości. Z M. mamy się na co dzień, z moim bratem kontakt mam dobry i stały. A czy przy stole będzie 5 osób, czy 10 to i tak przygotować się trzeba tak samo - posprzątać, przybrać stół, barszcz ugotować, karpia smażyć .. Więc teraz się zbuntowałam i powiedziałam, że skoro moja rodzina ma wszystko w d. i nie ma większych chęci, żeby choć 1 świąteczny dzień spędzić razem, to my też się wypinamy i na całą Wielkanoc wyjeżdżamy! I co? I okazało się, że mój tata też ma plan wyjechać, gdzieś w góry. Super święta jednym słowem - każdy sobie rzepkę skrobie. M. ironicznie zapytał mnie, czy dalej będę się dziwić 'skromnym osobowo świętom' jego rodziców? Wzięłam więc tatę na rozmowę i powiedziałam mu, że trochę dziwne to święta od lat mamy w rodzinie, bo każdy je spędza gdzie indziej. Że przecież święta to nie jedyny wolny czas od pracy, więc dlaczego nie wyjeżdżają sobie w innym okresie na weekend odpocząć, tylko akurat w święta, które z założenia są czasem spędzanym w gronie rodzinnym? Że ja się staram i w każde święta przygotowuje obiad albo śniadanie, tak żeby zebrać całą rodzinę przy stole, a i tak oni to mają gdzieś i w ogóle tego nie doceniają i traktują to jak jakiś przymus.Więc po co mam stać pół dnia w kuchni, gotować, piec, jak potem okazuje się, że przy stole siadamy tylko z mężem? I że skoro taki mają stosunek do świąt, to ja też się wypinam i skorzystam z zaproszenia mojej przyjaciółki, która ma duży dom pod Warszawą, dzieci w wieku Poli i z którą nigdy nie mam czasu spotkać się na dłużej niż na szybką kawę. Zapraszała, to pojedziemy! I też będziemy 'odpoczywać przez święta". Pytanie tylko, co będzie z moim bratem - będzie siedział sam przez święta? Bo przecież z tatą nie pojedzie, my wyjedziemy, moja siostra będzie siedzieć u teściów, a brat z teściową siostry kiedyś się spiął i nie przepadają za sobą, więc wychodzi na to, że młody całą Wielkanoc będzie siedział sam w domu. Wspaniale, super święta! Tata wysłuchał, nic nie powiedział, nie skomentował. Chyba nie zdawał sobie sprawy, że to tak może wyglądać 'z boku'. Finał był taki, że nigdzie nie wyjechali, bo jak tata stwierdził - za późno się tym zajęli i już nie było miejsc tam, gdzie chcieli jechać. A moja siostra chyba pierwszy raz w życiu zrobiła świąteczny obiad! A my jak nigdy - wyjechaliśmy na całe święta :)
Od Wielkiego Piątku do niedzieli rano byliśmy u mojej przyjaciółki. Było naprawdę super! Przede wszystkim Pola miała świetne towarzystwo, 2 chłopaków w wieku 4 i 7 lat. Inne zabawki, inne zabawy, zupełnie inna przestrzeń - cały strych zaadoptowany dla dzieci, a nie jakiś mały pokoik ;) kręcone schody, po których musiała się kilkanaście razy wspinać i schodzić, przepyszna herbatka z cytryną serwowana przez ciocię, którą Pola wypijała hektolitrami, jednym słowem emocji i wrażeń co nie miara! A największym zaskoczeniem było to, że Pola od razu poszła z chłopcami do ich pokoju, nawet nie prosząc nas, żebyśmy z nią poszli. A do tej pory zawsze potrzebowała mieć gdzieś na oku mnie albo M. Bawiła się z innymi dziećmi, ale dobrze było jak mama albo tata byli blisko. A tu - poszła sama, ani razu nas nie zawołała, nie potrzebowała naszej obecności, a my po raz pierwszy mogliśmy 'zostawić bawiące się dziecko' i spokojnie wypić kawę! Oj, dziwne to było uczucie :)Ale jak stwierdziła moja przyjaciółka - teraz już tak będzie, Pola dorasta i zanim się spostrzeżemy, nie będzie nawet chciała chodzić z nami za rękę, bo to będzie 'obciach' :)
Pierwszego wieczora dzieciaki tak się super bawiły, że o 23 ledwo udało nam się zagonić je do łóżek! Założyli 'zespół' - 2 gitary, mikrofon, cymbałki, bębenek i perkusja i zrobili nam koncert :) Śmiechu było co nie miara, bo każdy 'grał' w swoim rytmie (najlepiej na kilku instrumentach naraz) i każdy robił co chciał, do tego mikrofon nie chciał stać na statywie i cały czas zjeżdżał do wysokości Polusiowych ramion, więc ten kto akurat śpiewał musiał się garbić przy śpiewaniu. Hałasu i wrzasków było przy tym co nie miara! Za to jaka frajda! :) Pola w ciągu dnia w ogóle nie spała, za to w nocy spała jak zabita i po raz pierwszy od dobrych paru miesięcy zsikała się w nocy do pampersa! Zakładamy jej go na noc tak na wszelki wypadek, choć w domu często się budzi w nocy i woła "Mamo, sikuuuu!", nawet nie pamiętam kiedy ostatnio 'podsikała' pampersa. A tu noc w noc pampers był cały pełny!
W niedzielę pojechaliśmy do teściów na śniadanie. Była szwagierka z synkiem i mężem, jej teściowie i muszę przyznać, że teściowa (moja :) naprawdę bardzo się postarała. A trzeba wiedzieć, że nie jest typem gospodynie domowej lubiącej i organizującej wystawne obiady, czy śniadania. A tu nie dość, że naprawdę ładnie wyglądała (miała bardzo elegancką tunikę), to i stół pięknie wyglądał i było bardzo świątecznie. Do tego miło i wesoło - tak jak powinno być w święta. Mały Aleksander (miesiąc starszy od Poli) coraz więcej mówi, ale o ile z synkami przyjaciółki Pola złapała dobry kontakt praktycznie od pierwszej minuty kiedy się z nimi spotkała, a też widuje się z nimi sporadycznie, to z Alkiem zaczęła się bawić po dobrej godzinie, dwóch. Ale jak już zaczęli się gonić i razem tańczyć, to już na całego! A my mieliśmy niezły ubaw patrząc jak dwa małe Bączki kręcą pupkami i wywijają rączkami tańcząc ugibugi :)
W Lany Poniedziałek z kolei zjedliśmy u teściów śniadanie i pojechaliśmy spotkać się z kolejnymi znajomymi, którzy mają córkę rok starszą od Poli. Niestety spotkanie z założenia było krótkie, bo chcieliśmy koło południa wyjechać z Warszawy do Krakowa, więc dziewczynki były bardzo niezadowolone, że nie mogą się dalej bawić. Ale znajomi wybierali się też na obiad do swoich rodziców, więc nawet gdybyśmy chcieli to nie mogliśmy dłużej zostać.
Tak więc Wielkanoc była w tym roku na pewno najfajniejsza dla Poli - praktycznie przez 3 dni miała od rana do wieczora towarzystwo w swoim wieku do zabawy. Wyszalała się, wybawiła, wrażeń miała co nie miara. A my mogliśmy spotkać się z przyjaciółmi, spokojnie wypić kawkę, poplotkować, a przy tym objedliśmy się jak dzikie świnie, ja odpoczęłam od kuchni i nawet ta piękna zima tej wiosny nie zepsuła nam humorów :)
Szkoda, że święta nie trwają jeszcze 1 albo 2 dni dłużej..
Dzisiejszy powrót do pracy był naprawdę cięęężżżkiiii....
Super,ze tak fajnie Swieta spedziliscie.Ja tez uwazam ,ze Swieta to czas rodzinny i zawsze spedzamy je z moimi rodzicami.Od rana do wieczora :).Pola sie wyszalala , wy odpoczeliscie.I o to czasami chodzi! Pozdrawaim serdecznie.xxx
OdpowiedzUsuńŚwiętne święta
OdpowiedzUsuńI ja pojechałam na "gotowe" odpoczęłam troszkę a dziecko wyszałało za wszystkie czasy ;))
OdpowiedzUsuńno to duzo wrazen mieliscie;);) fajnie tak;))
OdpowiedzUsuń