Wróciliśmy! Wypoczęci, lekko przeziębieni, ale wyspani, bateryjki naładowane, w płucach trochę świeżego powietrza, no i uśmiech na twarzy jest! :) Trochę pojeździliśmy na deskach, choć dla M. i tak było mało. Wymienialiśmy się opieką nad Polą i w konsekwencji wyszło tak,że każdy z nas jeździł 3 dni. Sprawiedliwiej się nie dało. Zawsze jak jechałam w góry, to miałam ochotę wstać o 7 rano, na stoku zjawić się jak najwcześniej i zjechać z niego jako ostatnia. Jak wyjeżdżałam z moją przyjaciółką D. to tak właśnie było. Dwie wariatki. A teraz? Ciśnienie zupełnie ze mnie zeszło. Owszem, wstawałam wcześnie, ale nie jeździłam do upadłego, bardziej uważałam na stoku, nie zjeżdżałam na wariata pędząc szybciej niż wiatr.. Nie wiem, czy to wiek? :) Czy inny etap życia? Czy może fakt, że jestem mamą zmienił mnie na bardziej odpowiedzialną, ostrożną i rozważną? W końcu gdyby coś mi się stało (tfu tfu odpukać) to .. to nawet nie chce myśleć. Mam obok siebie najsłodszą i najukochańszą dziewczynkę, którą trzeba poprowadzić przez życie, pokazać jej wartości dobre i złe i nauczyć je rozpoznawać, pokazać jej świat i nauczyć się w nim poruszać. I chyba to właśnie spowodowało, że zniknęła gdzieś ta cząstka mnie, która zawsze pędziła z góry na dół na wariata :)
Polę postawiliśmy na nartach. Bałam się jak zareaguje, w końcu buty narciarskie do najwygodniejszych nie należą. Ciasne, sztywne, twarde. Do tego narty.. Ale nie było źle! Co prawda Polę bardziej interesowało wszystko to, co działo się na około - bo ptaszek leciał, pani rzucała pieskowi piłkę, dziewczynka jechała z kijkami, pan się opalał na leżaczku bez czapki itp - ale nart nie odrzuciła, parę razy na nich 'zjechała' z mini górki i to by było na tyle.
Ale bardzo jej się na 'feriach' podobało. I pokój, i góry, i gondolka, i mgła. I w końcu mogła się porzucać śnieżkami z ulubionym wujeczkiem (moim bratem), porobić orzełki na śniegu w ilości nie ograniczonej. I nawet 10godzinna podróż jej nie zmęczyła, a tego najbardziej się baliśmy. Test długiej jazdy w aucie zdała na 5 z wielkim plusem! :) Myślę, że trochę w tym zasługi nowego fotelika jaki jej przed wyjazdem sprawiliśmy. Ten dla dzieci o wadze 9-16 kg był już dla niej za mały. I choć wiekowo jeszcze jest za mała, ale za to wagowo i wzrostowo jak najbardziej fotelik z przedziału 15-36kg jest już dla niej odpowiedni. Po wielkich poszukiwaniach w Internecie, czytaniu opinii, porównywaniu wyników testów itp zdecydowaliśmy się na Concorda Transformer T na Isofixie. Bezpieczny, wygodny, ale z jednym minusem odkrytym przez Polę już pierwszego dnia: "Mamo, on nie jest różowy!" :)
Bo od jakiegoś miesiąca 'Moim ulubionym kolorem jest różowy!" Szczerze mówiąc nie za bardzo przepadam za różem. Sama nie mam nic w tym kolorze. Za to Pola - wręcz przeciwnie :) Jak ma coś narysować, to różową kredką. Jak ma wybrać sobie coś do ubrania - to tylko różowe. Jak tylko gdzieś jedziemy i na horyzoncie pojawia się coś w jej ulubionym kolorze - pada gromki okrzyk: "OOOOOO! To moje ulubione!" :)
No nic, pozostaje nam tylko czekać, aż ten etap minie i Pola zacznie dostrzegać czerwony, zielony, niebieski, żółty....:)
wow moje marzenie żeby pojechać na narty :)może kiedyś sie zrealizują
OdpowiedzUsuńWitamy z powrotem:) Fajnie, że wyjazd się udał.A na szybkie odkochanie się w różowym to bym nie liczyła, niestety. buźka
OdpowiedzUsuń