No właśnie, jak? Wczoraj mieliśmy sądny dzień pod tytułem 'Ja sama'. Apogeum nastąpiło wieczorem, kiedy to Pola kąpiąc się zalała mnie i pół łazienki, wyjść z wanny nie chciała i jak to czasami bywa - gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała. Na koniec kąpieli, gdy woda już spłynie i wanna jest 'sucha' Pola kładzie się na brzuszku, potem na pleckach i ma z tego wielką radochę. Nie wiem, co w tym fajnego, przecież człowiek mokry, zimno mu, chciałoby się szybko opatulić ciepłym ręcznikiem, a tu chęci są zupełnie inne. No więc tak sobie figlowała w tej pustej wannie i nie wiem jak, ale strąciła z półeczki nad wanną lejek, którym się z reguły bawi w wodzie. Lejek stoczył się na środek wanny, 'rurką' do góry i na nieszczęście Pola zechciała wtedy położyć się na brzuszku i nadziała się swoimi klejnocikami na lejek.. Auć... Płacz był, na szczęście nie jakiś wielki, więc chyba zbyt mocno się nie uszkodziła, choć na sam widok całej akcji (a trwało to sekundę!) mnie samą wszystko zabolało! Mówię więc do niej, że gdyby mnie posłuchała i wyszła z wanny wtedy, kiedy była na to pora, to by sobie krzywdy nie zrobiła! I słyszę ulubiony Poli tekst ostatnimi czasy: "Tak, wiem mamo. Już więcej tak nie zrobię! Obiecuję!" Dobra, dobra, ja znam te jej 'obiecanki'. Nic to, ubieramy się, smarujemy kremem, suszymy włoski. Chce jej jeszcze wyczyścić uszy, a ta migusiem wychodzi z łazienki, zatykając sobie uszy i udając, że mnie nie słyszy! Wołam: "Pola, chodź, jeszcze uszy!" Powtarzam raz, drugi, trzeci. Nic. Bąk mały stoi na środku przedpokoju tyłem do mnie i udaje, że nie słyszy. A że słyszy - wiem, bo mając tak zatkane uszy jak ona, czyli malutkie paluszki włożone nawet nie do ucha tylko gdzieś obok, słyszy doskonale co do niej mówię. To już była ta kropla, która przelała czarę. Wyszłam z łazienki, poszłam do pokoju, włożyłam głowę w poduszkę i niech się dzieje co chce! Niech mi wszyscy dadzą święty spokój! Całe popołudnie walka! A wszystko przez to, że nie spała w południe. Tyle, co zasnęła na chwilę w samochodzie, gdy wracaliśmy z zakupów z choinką w bagażniku. Do domu ją wniosłam na śpiocha, do łóżeczka włożyłam, ale już przy rozbieraniu przebudziła się i nie było szans na spanie, bo przecież CHOINKA!! Trzeba ją podotykać, obwąchać, ubrać! Po co spać?!
No więc leżę z tą głową w poduszce i myślę sobie, że mam dość wszystkiego, że się do tego nie nadaję, że potrzebuję co najmniej weekendu w SPA i co najmniej 10 godzin nieprzerwanego snu, gdy dochodzi do mnie słodziutki głosik z przedpokoju "Hm, gdzie jest moja mamunia? Gdzie ona jest? Muszę jej poszukać!" Po czym wchodzi mały mój Bąk do sypialni i co? I skacze na moje plecy! Uo matko, ledwo ten atak przeżyłam! Więc rozsierdzona już na maksa, ze łzami złości w oczach mówię: "Co Ty robisz? Chcesz mi plecy złamać? Jesteś dziś bardzo niegrzeczna! W ogóle mnie nie słuchasz! Proszę Cię po kilka razy o wszystko, a Ty i tak robisz swoje! Też tak będę robić, zobaczysz! Będziesz chciała oglądać bajkę, to też będę udawała, że nie słyszę i będę zajmować się sobą! Bardzo mi dziś smutno i przykro, że moja córcia jest niegrzeczna!" Po czym - czego można się było spodziewać - Pola zaczyna swoje 'Już więcej nie będę! Obiecuję!" Tere fere.. Potem następuje rzucenie się mamusi na szyję, wielki buziak, oczka kota ze Shreka i.. ostateczny argument do tego, żeby mama się nie gniewała ;" Mamusiu, kocham Cię! Najmocniej!" No i powiedzcie mi, jak ja mam się gniewać?
Już zrezygnowana mówię: "No dobra mała, szoruj teraz do kuchni, zrobię Ci mleczko." A Pola na to: "Dobrze. Ty też szoruj mamuniu!" :) 'Szorujemy' więc obie przez przedpokój do kuchni, a po drodze pada jeszcze jedno pytanie: "Mamusiu, ale już koniec tego gadania, tak?" :)
I powiedzcie mi, jak ja mam się w takim momencie nie uśmiechnąć, jak mam się dalej złościć, denerwować, stawiać ją w kącie, mówić o karach za złe zachowanie itp itd jak te jej wielkie oczka kota ze Shreka patrzą na mnie błagalnie, małe rączki obejmą moją nogę, szyję, policzki, cokolwiek co jest w ich zasięgu, mokry całus wyląduje na mojej buzi i słyszę "Mamuniu, kocham Cię! Najbardziej!"
Moja silna wola i konsekwencja każdego dnia są wystawiane na wielką próbę. I przyznaję się, że czasem ulegam tym słodkim małym całuskom i pięknym oczkom. No cóż, jestem tylko albo aż kobietą, mamą, człowiekiem i moje serce nie jest z kamienia :)
No wypisz, wymaluj nasza codzienność:) Dobrze, że nie jestem sama. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMimo wszystko zazdroszczę, bo bardzo bym chciała żeby moje dziecko powiedziało coś wiecej niż tylko mama i am;)))
OdpowiedzUsuńnawet nie wiesz jak ci zazdroszcze tych rozmow z Polą.. moja to nawet siku nie chce wolac;/ robi na zlosc, bo doskonale wie, ze powinna wolac i robic do nocnika, ale nie chce.. ta jej upartosc;p;/ i mowi duzo rzeczy, ale tak jak Twoja Pola nie potrafi rozmawiac..
OdpowiedzUsuńczasami dzieci maja takie dni och ja wtedy wychodzę z siebie wrrrr robię a czasami jak Mati nie chce wyjść z wanny po prostu wychodzę a on zaraz zbiera zabawki i wychodzi z wanny czasami jakoś trzeba podejść nasze gadulskie uparciuszki. na szczęście mój ostatnio Mati jest tak grzeczny że się zastanawiam co sie stało pewnie dlatego że mikolaj....
OdpowiedzUsuń