Ach, wstyd mi, że tak długo nie pisałam. Prawie miesiąc!
Ale tyle się działo... I pracy mnóstwo, i trochę mi się pochorowało po świętach (angina), i trochę miałam doła w święta.. Bo kolejny rok spędzaliśmy je w czwórkę - my z Polą i mój brat. Moja siostra Wigilię spędza u teściów (jej mąż by nie przeżył innej opcji, a moja siostra jest trochę wygodna i sama w żadne święta nic nie robi..), a tata z małym i swoją kobietą wyjechali w góry. Bo ona miała od stycznia wrócić do pracy, więc żeby sobie jeszcze 'odpoczęła'. Rozumiem jakby całymi dniami siedziała z dzieckiem, które marudzi, jakby nie miała czasu na swoje potrzeby. Ale przecież co chwilę do niej przyjeżdżają jej rodzice, którzy z wielką chęcią opiekują się wnukiem. Przynajmniej 2 razy w miesiącu zostawia u nich małego na kilka dni.. Ja takiej pomocy nie miałam. Poza tym nie wyobrażam sobie zostawiania tak dziecka na kilka dni co 2 tygodnie albo i częściej. A już wogóle jest dla mnie totalną abstrakcją jej, a w zasadzie ich plan na przyszłość. Mój tata pracuje, ma swoją firmę, więc wiadomo, że nie przejdzie na 'tacierzyński'. Ona ma wrócić do pracy, teściowie mieszkają 100 km dalej. Godzina drogi autostradą. No i plan jest taki, że mały, znaczy się mój brat będzie spędzał 5 dni w tygodniu od niedzieli wieczór do piątku wieczór (a jak im coś wypadnie to pewnie i do soboty) u dziadków, a weekendy będzie spędzał z rodzicami. Nie wiem, nie wyobrażam sobie takiego układu. Przecież są żłobki, kluby malucha.. Wiem, że to kosztuje, ale ma się dziecko przy sobie! Razem z nim się zasypia, wstaje, obserwuje się jego rozwój na co dzień, jest się z nim w chorobie, czy jak ma dobry humor... Po prostu jest się z dzieckiem! Przecież dziecko to nie zabawka, którą można się pobawić przez chwilę, a potem odłożyć na półkę albo oddać komuś innemu, a samemu zająć się piciem kawy, czy gapieniem się w sufit!
Póki co narzeczona taty jeszcze nie wróciła do pracy, bo firma w której będzie pracować nie skończyła na czas remontu i póki co termin rozpoczęcia pracy z początku stycznia przesunął jej się na koniec stycznia. Ciekawa jestem jak po miesiącu takiego życia, takiej rozłąki z dzieckiem będą wyglądać ich dalsze plany. Czy stwierdzą, że tak jest super, czy jednak będzie im smutno tak bez małego i coś innego wymyślą? Nasza niania jest bardzo chętna do opieki nad nim, ale póki co jeszcze pół roku będzie opiekować się naszą Polą. Ale ona jest chętna, ale oni nie. 'Bo to tyle kosztuje'. Wiadomo, że opiekunki kosztują, ale nasza jest naprawdę warta wszystkich pieniędzy. To jak wychowuje Polę, gdy z nią jest, to, czego ją uczy, jak z nią spędza czas - tego nie da się przeliczyć na żadne pieniądze. Dużo jej czyta bajek, dużo do niej mówi, tłumaczy, nawet to, że mama jest w pracy, ale zawsze do swojej córeczki wróci, że rodzicie ją kochają najbardziej na świecie, że po zabawie trzeba posprzątać, że zupkę trzeba zjeść, bo mamusia ją gotowała całym swoim serduszkiem dla Poli.. itp itd.
A nasza Pola rośnie, ma coraz mądrzejsze teksty, coraz częściej muszę w środku dusić śmiech, a na zewnątrz zachowywać zimną krew i poważną minę.
Pola: "Mamusiu, jak Ci smutno to dam Ci misia, żebyś go mogła przytulić. I od razu będzie Ci lepiej."
Dziś rano obudził mnie jakiś bełkot Poli. Coś jej się śniło i tak mówiła przez sen, że z naszej sypialni nie mogłam jej zrozumieć. Poszłam więc do niej, a ta otwiera oczka i mówi:
"Mamusiu, śnił mi się niebieski smok. I chciał mnie zjeść! Ale Cię zawołałam. Ładnie Cię zawołałam, prawda?"
Ja: "I widzisz, zawołałaś mnie i przyszłam Cię obronić przed tym niebieskim smokiem."
Pola: "Dobrze mamusiu, to teraz zostań w moim łóżeczku, a ja pójdę do tatusia do łóżeczka."
Ja: "To może pójdę z Tobą?"
Pola: "Nie mamusiu, Ty zostań u mnie w łóżeczku".
Nie pozostało mi nic innego jak ostatnie minuty przed pobudką spędzić w trochę za małym łóżku.. Po chwili jednak Pola wróciła. Po misia dla taty. Pytam więc: "Może pójdę z Tobą do dużego łóżka?"
I w odpowiedzi słyszę: "Psecies mówiłam Ci mamusiu tsy razy, że masz zostać w moim łóżeczku, a ja idę do taty sama!"
:)
Oj, pilnować to się musimy przy niej mocno! Kiedyś mnie przestraszyła, bo weszła na kanapę i zaczęła na niej skakać. W pewnym momencie źle wylądowała i już oczami wyobraźni widziałam jak spada z kanapy i uderza głową o stolik stojący obok. Tłumaczę więc dziecku, że tak nie wolno, że mama prawie dostała zawału... A kilka dni później bawię się z Polą w chowanego i oczywiście za każdym razem udaję, że nie mogę jej znaleźć, więc Pola podbiega w końcu do mnie z okrzykiem: "Łaaaaa!" I za którymś razem stwierdza: "Ale Cię przestraszyłam! Dostałaś zawału?" :)
I tak to sobie żyjemy z naszą wesołą Polą :)
Z życzeniami świątecznymi się nie wyrobiłam, ale noworocznie jeszcze zdążę Wam życzyć Spełnienia Marzeń, Radości z czasu spędzonego z dziećmi i mnóstwa uśmiechniętych dni :)
Agrafko ale macie super z ta wasza Pola;) my narazie dialogow nie mamy;p ale juz sie ich doczekac nie umiem i tez na pewno je bede tutaj zamieszczac, na swoim blogu ;) poki co, wazne ze piszesz;) widze, ze na mojego bloga chyba rzadko wchodzisz, ale ja uwielbiam czytac Twoje notki;)
OdpowiedzUsuńKurcze jakoś mam mieszane uczucia co do tego zostawiania na całe pięć dni, przykro mi się zrobiło, o i tyle Ci powiem :(
OdpowiedzUsuńu mnie tez ostatnio teksty takie Mateusz sypie że aż śmiech... ależ mamo nie przesadzasz?? itp.ja z siostra też nie mam kontaktu ale jakoś mi z tego powodu nie jest tak mocno przykro .. dobra jest tylko staram się o tym nie myśleć zresztą ona woli ludzi obcych niż rodzinę zawsze taka była...
OdpowiedzUsuń