Oj, zaległości mi się zrobiły w pisaniu, że hej! Ale uwierzcie, nie miałam siły i czasu. W mojej firmie, którą prowadzę razem z siostrą i w której pracują prawie same laski zrobiło się ostatnio nie ciekawie. Z powodu mniejszego ruchu w interesie, laski zaczęły jak to zwykle bywa zajmować się pierdołami i rozkręcaniem afery tam gdzie jej nie ma. Doszły do nas 'z zakuli' wieści, że ta czy tamta ma kochasia na boku, a jedna która jest w ciąży to nie wie kto będzie ojcem - jej mąż, czy kochaś! No jak to usłyszałam to długo nie mogłam uwierzyć, bo do tej pory miałam je za w miarę normalne kobiety! Ale jak potem rozmawiałam o tym z siostrą to stwierdziłyśmy, że może w tych plotkach jest trochę prawdy? Bo ta, czy tamta od dawna nadawały na swoich mężów, że lenie, że w domu nie pomagają (skąd ja to znam? :), że nic im się nie chce, że non stop ich nie ma, że to czy tamto.. W między czasie jedna z naszych pracownic się rozwiodła (od 3 lat nie mieszkała z mężem, kłócili się okropnie i w końcu się rozstali) i zaczęła spotykać się z gościem, z którym spotykała się przed małżeństwem. No i chyba koleżanki pozazdrościły jej 'randkowania' i zaczęły (podobno) umawiać się z facetami z portali randkowych.. Dodam tylko, że każda ma męża i dziecko lub nawet dwoje. Jednym słowem akcja żywcem wyjęta z 'Ukrytej Prawdy', czy jak tam nazywają się te 'życiowe' programy na Polsacie.. :)
Umawiały się ponoć przez jakiś czas, teraz przestały, no i chyba nudzi im się, bo nagle w pracy zaczęło im wszystko przeszkadzać. Nawet zostało mi wypomniane to, że nie zwróciłam uwagi tej, czy tamtej, że się spóźniły do pracy i kiedyś tam przyszły w nieodpowiednim stroju, czyli zamiast czarnej lub białej bluzki miały jedna beżową, a druga jakąś w paski... Zamiast się cieszyć i siedzieć cicho, że nie dostały opieprzu, to wyskoczyła jedna z pracownic na mnie, że odpuściłam jej koleżankom te spóźnienia! Szkoda gadać.. Potem się podobno jeszcze pokłóciły między sobą i atmosfera się mocno zagęściła.
Momentami miałam już tak serdecznie dość wszystkiego, że nawet wieczorem nie chciało mi się laptopa odpalać. Po raz nie wiem który mówiłam sobie, że może trzeba w końcu rzucić tę robotę i zająć się lepiej naszym dziecięcym biznesem, który nie ukrywam jest dużo bliższy mojemu sercu, niż firma którą odziedziczyłyśmy z siostrą po mamie...
Ale tak jak to często w życiu bywa - w momencie kryzysowym odwiedzili nas znajomi, którzy mają córkę rok starszą od Poli. Dziewczynka chodzi od roku do przedszkola, jest równe 10 miesięcy starsza, ale - wzrostowo z naszym Bączkiem są równe. Jeśli chodzi o mowę, to nasza mała bije tamtą na głowę. Córkę znajomych naprawdę ciężko zrozumieć. Często moje rozumienie jej polegało na zgadywaniu o co jej chodzi. To prawda, że dzieci rozwijają się w różnym tempie, ale według mnie jak na ponad 3 letnie dziecko, Poli koleżanka naprawdę bardzo mało mówi, a do tego bardzo nie wyraźnie. Chodzą z nią do logopedy, który stwierdził, że niewątpliwie problemem jest to, że mała ogląda za dużo bajek w tv, gdzie dzieje się dużo i szybko, postaci mówią szybko i często niewyraźnie i dziewczynka tym mocno przesiąknęła. Do tego ma problemy z koncentracją, w przedszkolu podobno nie jest w stanie wysiedzieć, gdy pani czyta bajkę, uczy dzieci wierszyka, czy piosenki.. W domu rodzice nie czytają jej bajek na dobranoc, bo bajkę to ona ogląda w tv lub na laptopie. Zresztą wiedząc jak bardzo nasi znajomi są uzależnieni od Internetu, podejrzewam, że jak siedzą w domu z dzieckiem, to po prostu każdy ma nos w swoim komputerze lub tv i tak spędzają wolny czas :) Do tego oboje dużo pracują, małą z przedszkola odbierają dziadkowie, którzy - zgodnie z tym co mówiła nasza koleżanka - pozwalają wnuczce na wszystko. No i przez to też mała jest strasznie awanturniczym dzieckiem, bo nauczyła się że jak pokrzyczy, powrzeszczy i porzuca czym popadnie to dostanie to co chce...
Po spędzeniu wspólnie weekendu stwierdziłam, ze chyba jednak wolę swoją pracę, do której mogę przyjść na którą godzinę chcę, mogę wyjść kiedy chcę albo kiedy muszę. Dzięki temu mogę w domu być o 17, a nie o 19 (tak jak nasza koleżanka), czy później i mam możliwość spędzenia z dzieckiem choć trochę czasu każdego dnia.. Mogę rano zjeść z Polą razem śniadanie, przy okazji poczytać jej książeczkę albo porozmawiać. Po prostu być z nią. Do pracy iść muszę, ale z reguły jestem w niej krócej niż 8 godzin. I pomimo różnych problemowych, czy wkurzających sytuacji, tego że narzekam na swoją pracę czasami, to jednak nie ukrywam, że praca we własnej firmie daje mi jako mamie mnóstwo komfortu! I cieszę się z tego, bo nasz Bączek jest naprawdę strasznie fajną dziewczynką i uwielbiam z nią spędzać czas i wysłuchiwać jej mądrości :)
Ostatnio jej ulubioną opowieścią jest opowiadanie 'Jak Pola była dorosła, i umiała kierować autem, to widziała : i tu następuje za każdym razem inna wersja wydarzeń - panią, która miała torebkę/ pana na przystanku/ takie duże auto itp itd" :)
Jak nic, nasza córka chciałaby już być tak duża i dorosła jak mama i tata! I chciałaby kierować autem i pić kawę, o czym codziennie nas informuje! Aha, i chciałaby 'chodzić do pracy i zarabiać pieniążki, żeby mamie coś kupić" - a nie mówiłam, że moje dziecko jest najukochańsze na świecie? :)
A jeśli nie poszczacie swoim dzieciaczkom muzyki, to gorąco Was do tego namawiam! W Poli pokoju non stop coś gra i śpiewa - Fasolki, Aida, Piosenki dla dzieci po angielsku, płyty z gazet dla dzieci z dziecięcymi hitami w stylu 'Hu hu ha, nasza zima zła/ Jedzie pociąg z daleka/ Kółko graniaste.." Bączek niby nie slucha, niby bawi się obok, a wieczorem już sobie pod nosem nuci tą, czy tamtą piosenkę.. :) I raz na czas tworzy własne kompozycję śpiewając np po jednej linijce, czy zwrotce z każdej piosenki i robiąc miksa made by Pola :)
Ja też uwielbiam spędzać czas z Polą i też wychwalam nienormowany czas pracy. A czytanie i słuchanie muzyki faktycznie procentuje. Te nasze Pole to naprawdę super kochane babki:) pozdrawiam i zdawaj relacje częściej. buziaki
OdpowiedzUsuńUwielbiamy Fasolki!!!
OdpowiedzUsuńHistorie z "Biura wzięte" czytałam z wypiekami na twarzy ;)
ech niestety takie biurowe rozgrywki psuja cała atmosferę.. Och jak mój synek słyszy dzieci w żłobku to czasami tez dziwnie mówi chociaż potrafi ładnie się wypowiadać... ale czasami wygłupia się Mati ma znów dni na ja sam :)
OdpowiedzUsuń