Czy miałyście kiedyś taki dylemat jak ten w temacie? Ja NIGDY i NIGDY by mi takie pytanie do głowy nie przyszło, gdyby nie rodzina mojego męża.. Tak, tak, znowu będzie o nich :) Ale tylko i wyłącznie dlatego, że jestem oburzona i zszokowana zachowaniem jego siostry. Siostra mojego M. (jak to mąż twierdzi - odbicie mamy) urodziła miesiąc przede mną synka Olka. Teściowa na urodzinach Polisławy zasiadając za stolikiem w oczekiwaniu na kawę powiedziała, że ona teraz spędziła 8 dni z wnukiem, a na moje pytanie - Jak to 8 dni? Odpowiedziała: "A bo jego rodzice przecież wyjechali w podróż poślubną. Do WŁOCH!" (siostra M. jak to się zdarza - wpadła z dzieckiem, ślubu w ciąży nie chciała, więc pobrali się jak mały miał rok) Powiedziane to było z wielką dumą - nie wiem o co chodziło bardziej, o te 8 dni z wnukiem, czy o Włochy (jakby to była wycieczka na Marsa). Mnie zatkało! Wyjechać bez dziecka? .. W głowie mi się to nie mieści! Mąż za to stwierdził, że u niego w domu tak było, więc jego to nie dziwi. Tym bardziej, że siostra przejęła sposób wychowania synka po mamie.
Czy dziecko to zabawka? Zwierzątko do hodowania w domu, które jak się znudzi to podrzuca się babci - niech teraz ona się pomęczy?
No przecież jakbym miała jechać bez dziecka, to równie dobrze mogłabym pojechać bez męża, bo dziecko to taki sam członek rodziny jak mąż/żona! W życiu bym na takich wakacjach nie odpoczęła, po pierwszym dniu spakowałabym się i wróciła do domu, DO DZIECKA! Tęskniłabym, martwiłabym się, non stop zastanawiała się, czy jest przewinięte, czy dobrze ubrane, co teraz robi, czy nie płacze za mną? I po co te stresy - dla obu stron? No po co? W życiu tego nie pojmę! I nie omieszkałam skomentować słów teściowej krótko, acz treściwie: "Pojechali bez dziecka?? Jestem w szoku!" I nie wiem, czy to po tych słowach, czy może dlatego że nie skakałam koło niej i nie zabawiałam non stop, ale teściowa ewidentnie strzeliła na mnie focha ;P
Tesciowa to olej i tyle.Mam podobna i jeszcze na poczatku to sie zloscilam o wszystko , ale teraz mam to w nosie.A powiem Ci ,ze ja bez moich gwiazdeczek tez bym nigdzie nie wyjechala.Bo jezeli na wakacje to rodzinnie czyli z dziecmi.To sie nazywa odpoczynek!A bez dzieci to porazka. Pozdrawaim serdecznie.
OdpowiedzUsuńWiem o czym piszesz - myślę dokładanie tak jak ty!
OdpowiedzUsuńHowgh!
OdpowiedzUsuńHej Agrafko :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, NIE DAJ SIĘ TEŚCIOWEJ! A raczej DALEJ NIE DAWAJ SIĘ TEŚCIOWEJ, bo widzę, że całkiem sprawnie się jej stawiasz :) Ja na szczęście mam wspaniałych teściów i smutno mi, gdy czytam o takich jazdach :-/
Co do wyjazdów bez dziecka, myślę tak samo, jak Ty. Skoro jesteśmy rodziną i mamy okazję spędzić trochę czasu razem (bo codziennie chodzimy do pracy, Leoś do żłobka itp.) to NIE PRZEPUSZCZĘ takiej okazji, żeby wolne dni spędzić w trójkę :) Urlopu mamy tylko 26 dni w roku, chcemy więc przeżyć te dni razem.
Wiem jednak, że niektórzy mają potrzebę "odpoczynku", zresetowania się. Dlatego oddają na parę dni dziecko dziadkom, a sami jadą się "wyluzować". Ja i mój mąż nie odczuwamy takiej potrzeby wcale a wcale (tak jak mówisz - jesteśmy rodziną, więc spędzamy urlop rodzinnie), ale mam świadomość, że niektórzy mogą tak mieć. Dlatego nie potępiam znajomych, o których słyszę, że zostawili dzieci komuś innemu, a sami pojechali na parę dni troszkę pourlopować. Co innego, jak prawie cały urlop spędzają tylko we dwójkę, chodzą do pracy na cały etat (jeszcze robią nadgodziny), ślą dziecko na jakieś dodatkowe zajęcia i w rezultacie maluch zapomina, jak wyglądają jego rodzice. Takie coś zdecydowanie potępiam.
nie zrozumie takich ludzi za nic w swiecie. jeszcze z takiego powodu strzelac fochy, ahh szkoda gadac. Tylko wez pod uage tez to, ze gdybyscie wy jej, tak do glupot powiedzieli ze chcecie gdzies jechac sami, czy by sie nie zajela wasza Pola, zaloze sie ze juz by nie byla taka chetna haha. Nie wyobrazam sobie pojechac na wakacje na tydzien bez dziecka. Bylismy rok temu na jednej nocy poza domem bez Malej, pojechalismy do Wisly, i na drugi dzien juz chcialam jechac do malej i nie umialam sie doczekac kiedy przyjedziemy do mamy na obiad zeby ja zobaczyc, a co dopiero tyle dni. Tylko ze my na jedna noc ja zostawiamy rodzicom moim, wiec dla mnie jedna noc to nic takiego, ale cale wakacje to wiecznosc masakra.
OdpowiedzUsuńJa również takich ludzi nie rozumiem. I sama bym tak nigdy nie zrobiła. Never ever. Po to mam wakacje, by cieszyć się wspólnie spędzonym czasem-24 godziny z dzieckiem to miła odmiana po pracowym kołowrotku.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam